Kompas zen. Mistrz zen Seung Sahn. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Mistrz zen Seung Sahn
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Философия
Год издания: 0
isbn: 978-83-64213-12-0
Скачать книгу
wszystko. Jednak, jeśli nie jesteś w stanie niczego uzyskać, po prostu bez celu cierpisz. „Chcę czegoś, ale nie mogę tego dostać. Tak mi smutno.” Jest to najczęściej spotykany rodzaj cierpienia. Na tym świecie wszystkie ludzkie istoty czegoś chcą, ale jednocześnie nie praktykują, nie podejmują żadnego wysiłku: tylko chcą, chcą, chcą, nie mając żadnego kierunku. Dlatego w ich życiu zawsze obecne jest cierpienie, ale cierpienie to nie jest na nic ukierunkowane ani przetwarzane w jakieś głębsze rozumienie siebie i tego świata. Natomiast uczniowie medytacji mogą mocno praktykować, osiągnąć swoją prawdziwą naturę i nawiązać pełen kontakt z innymi istotami. Jeśli osiągniesz swoją prawdziwą naturę, osiągniesz wszystko. Które z nich ci się podoba?

      Brak równowagi pięciu skandh

      Budda nauczał, że istoty ludzkie nie posiadają żadnego „ja”. To, co zwykle nazywamy „ja”, albo „umysłem”, jest tylko przelotnym połączeniem zmiennych energii, podzielonych na pięć części składowych, tzw. agregatów: formę, uczucia, postrzeżenia, tendencje i świadomość. W sanskrycie nazywamy to pięcioma skandhami, czyli „skupiskami”. Pierwotnie te pięć skandh funkcjonuje w harmonijny sposób, a wtedy twoje życie jest jasne i nie sprawiasz sobie tak wiele cierpienia. Jednak, kiedy tylko zostaną wytrącone z równowagi, automatycznie cierpisz.

      Czasami widujemy bardzo otyłe osoby. Ich ręce, nogi i głowa są dość małe, ale ich ciało jest ogromne, dlatego ciężko jest im się poruszać i cokolwiek zrobić. Oznacza to, że agregat formy nie jest w stanie równowagi. Przy każdym posiłku, osoby te prawdopodobnie przejadają się, dlatego ich ciało ciągle się powiększa. Ich język mówi: „Chcę czekolady, chcę lodów”, ale ich ciało tak naprawdę wcale tego nie chce! Język i ciało rozpoczynają walkę; z powodu ich silnej karmy język zwycięża, dlatego jedzą dalej! W tym przypadku skandhy formy, uczuć, postrzeżeń i tendencji nie potrafią harmonijnie współdziałać. Jest to brakiem równowagi skandh, co stwarza cierpienie. „Twoja karma stwarza twoje ciało, a twoje ciało stwarza twoją karmę.” To jest bardzo ważny punkt, ponieważ wskazuje bezpośrednio na nieustanne wzajemne oddziaływanie pomiędzy karmą i agregatem formy.

      Agregat uczuć składa się po prostu ze wszystkich naszych pozostałych doznań, zarówno cielesnych, jak i umysłowych. Na przykład, przychodzi na świat dziecko. Rozpoczyna swoje życie, tylko odczuwając. Jego początkową świadomość stanowią tylko doświadczenia odbierane przez oczy, uszy, nos, język, ciało i umysł. Uczucie oznacza, że kiedy to dziecko chce siusiać, po prostu siusia. Następnie, kiedy pielucha się zmoczy, po jakimś czasie zaczyna mu to przeszkadzać, więc krzyczy: „Łaaa!”. Przychodzi mama i zmienia pieluchę, a dziecku znowu jest dobrze. Kiedy zgłodnieje, to również nie jest zbyt przyjemne, tak więc krzyczy: „Łaaa!”. Wtedy mama go karmi. Dzieci posiadają tylko tego rodzaju świadomość uczuć i postrzeżeń. To jest bardzo prosty umysł. Jednak niektórzy pozostają bardzo silnie przywiązani do tego rodzaju umysłu przez całe swoje życie. Kiedy chce im się jeść, jedzą, i kontynuują jedzenie nawet wtedy, kiedy ich głód jest już zaspokojony. Robią to tylko po to, aby przedłużyć doznania pochodzące z ust i języka. Kiedy mają ochotę na seks, uprawiają seks, mimo, że być może nie ma to żadnego związku z miłością. Kiedy chce im się spać, bez przerwy śpią. Kiedy mają ochotę na zakupy, idą na zakupy i wybierają rzeczy, których tak naprawdę nie potrzebują. Jednak ta świadomość uczuć nie jest jasna, i prawie zawsze przysparza im i innym cierpienia. Nieustannie uganiając się za doznaniami, stwarzamy silne nawykowe energie, albo tendencje, które następnie kontrolują nasze życie.

      Tendencje to inna nazwa karmy. Co lubisz? To właśnie staje się twoim umysłem. Często opowiadam taką oto historię: w czasie wojny koreańskiej powołano mnie do wojska, podobnie jak wszystkich mężczyzn w Korei. W wojsku miałem bardzo dobrego przyjaciela, pana Songa. Zawsze działaliśmy wspólnie. Zawsze, kiedy dostałem trochę pieniędzy, zabierałem go do restauracji, albo odwiedzaliśmy razem jakąś świątynię. On nie wiedział, że przed wojną byłem mnichem. Codziennie próbowałem mu pomagać. On z kolei często mówił: „Och, dziękuję ci bardzo. Zawsze mi pomagasz, a ja nigdy nie mam żadnych pieniędzy. Tak mi przykro.” Pewnego dnia pan Song powiedział: „Dzisiaj moja kolej. Zabiorę cię na lunch do wspaniałej eleganckiej restauracji w mieście Taegu!”.

      „Przecież nie masz pieniędzy – powiedziałem. – W jaki sposób zdobędziesz na to pieniądze?”

      „Och, nie ma problemu, nic się nie martw. Poradzę sobie.” Poszliśmy więc na dworzec kolejowy w Taegu. To jest ogromny dworzec, przewija się przez niego mnóstwo ludzi. Kiedy weszliśmy, pan Song bardzo głośno trzykrotnie gwizdnął. Nagle podbiegło do niego trzech chłopców.

      Pokłonili mu się nisko i powiedzieli: „Witamy pana, skąd pan przyjechał?”.

      „Przyjechaliśmy z Pusan. Gdzie są pan Lee i pan Kim? Chciałbym z nimi pomówić.”

      Chłopcy pokłonili się i gdzieś pobiegli, a po kilku minutach pojawiło się dwóch bardzo dobrze ubranych dżentelmenów. „Ach, bracie, przyjechałeś! Jak miło cię widzieć!” Byli bardzo szczęśliwi i odnosili się do pana Songa z ogromnym szacunkiem.

      Wskazując na mnie, powiedział im: „Ten człowiek jest moim bardzo dobrym przyjacielem. Jest kapitanem. Przyjechaliśmy razem na lunch. Czy możecie wszystko dla nas przygotować?”.

      „Oczywiście, bracie” – powiedzieli. Przyprowadzili samochód i zawieźli nas do wspaniałej eleganckiej restauracji. Mimo toczącej się wojny, w tej restauracji mieli różne rodzaje pysznego jedzenia. Nie byłem w stanie zrozumieć, co się dzieje. Przecież on w ogóle nie miał pieniędzy! Jednak nie miało to znaczenia – zjedliśmy znakomity posiłek, a pan Song był bardzo szczęśliwy.

      Po obiedzie zapytałem go: „O co tutaj chodzi? Jak to jest możliwe?”.

      „Och, to bardzo długa historia” – powiedział.

      „Proszę, opowiedz mi.”

      „Dobrze. Zanim powołano mnie do wojska, byłem jednym z najlepszych kieszonkowców. Byłem szefem, a ci ludzie byli moimi asystentami. Pewnego dnia zdałem sobie sprawę, że to wszystko nie jest właściwym działaniem. Dlatego, kiedy wybuchła wojna, okazałem skruchę, skończyłem z tym na zawsze i wstąpiłem do wojska. Przez cały ten czas ty mi pomagałeś, a ja nie byłem w stanie ci się odwdzięczyć – nie miałem pieniędzy. Dzisiaj oddałem ci przysługę: trzeba było wyrazić skruchę, dlatego przywołałem moich starych kumpli.”

      „Dziękuję ci bardzo. To bardzo miło z twojej strony, że zrobiłeś to dla mnie – powiedziałem. – Ale tego rodzaju działanie nie jest właściwe! Jeśli naprawdę z tym skończyłeś, oznacza to: nigdy więcej!”

      „Dobrze, dobrze. Już więcej nic takiego nie zrobię – powiedział. – Obiecuję.” W wojsku zawsze zachowywał się bardzo właściwie, awansował nawet na kapitana w tym samym czasie, co ja. Dużo razem pracowaliśmy, i mogłem się przekonać, że jego działania były zawsze bardzo precyzyjne i właściwe. To okradanie ludzi przypominało stary nawyk, nad którym on ciężko pracował, usiłując się od niego uwolnić. Tendencje są jednak bardzo silne; karmy nie można zmienić tylko samą decyzją woli. Potrzebna jest również praktyka medytacyjna.

      Pewnego dnia pan Song i ja pojechaliśmy na wycieczkę w góry Sorak, bardzo piękny i słynny w Korei łańcuch górski. Pogoda była bardzo ładna. Wiele osób zewsząd się zjechało, aby podziwiać górskie widoki, dlatego, kiedy przyjechaliśmy, stacja autobusowa była bardzo zatłoczona i ludzie stali w długich kolejkach. Przed nami stał pewien starszy pan, kiedy nagle ręka pana Songa skoczyła do tylnej kieszeni tego staruszka i wyciągnęła jego portfel. To stało się w mgnieniu oka! Nikt wokół tego nie spostrzegł, nawet ten pan przed nami.

      Ja jednak stałem tuż za panem Songiem i wszystko widziałem, dlatego uderzyłem go – bum! „Twoja ręka jest niegrzeczna!” – powiedziałem.

      Pan Son był bardzo zaskoczony.