Kompas zen. Mistrz zen Seung Sahn. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Mistrz zen Seung Sahn
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Философия
Год издания: 0
isbn: 978-83-64213-12-0
Скачать книгу
włosy i został mnichem. Jednak każdy się boi, dlatego akceptuje tą pełną cierpienia sytuację.

      Większość ludzkich istot nie ma pojęcia, dlaczego pojawili się na tym świecie. Większość ludzi również tak naprawdę nie wie, czego chce. Być może najbardziej chcą pieniędzy albo sławy, społecznej akceptacji. Jednak jest to tylko jakąś wymyśloną przez nich ideą, aby pomóc im przetrwać w warunkach, które wydają się zagrażać im ze wszystkich stron. Jeden z moich przyjaciół jest bardzo wykształconym człowiekiem. Jest zawsze bardzo, ale to bardzo zajęty. Ma doktorat wielkiej amerykańskiej uczelni i założył w Stanach wiele świątyń. Ponieważ założył te wszystkie świątynie, poczuł z tego powodu pewną dumę, dlatego musiał wymyślić coś jeszcze większego. „Chcę zbudować bardzo dużą i piękną świątynię. Następnie założę buddyjski uniwersytet. Oczywiście zostanę jego rektorem.” Wszyscy dokoła mówili: „Jesteś naprawdę niesamowity! Cóż za wspaniały człowiek!”. Stawał się sławny i był zawsze zajęty swoimi wielkimi planami.

      Był aż tak zajęty, że było mu bardzo trudno znaleźć czas na medytację. Często mu powtarzałem: „Sunim, niedługo założysz wielki buddyjski uniwersytet. To wspaniale! Ale tylko medytacja pozwoli ci odnaleźć twoją prawdziwą jaźń. Musisz tego spróbować!”.

      „Wiem, wiem – odpowiadał. – Wkrótce skończę taki a taki etap pracy, a wtedy będę mógł zrobić dłuższe odosobnienie.” Jednak nigdy mu się to nie udawało. Nagle, miesiąc temu, trafił do szpitala z udarem mózgu – bum! Nie może teraz poruszać połową swojego ciała. Co dalej? Czego chcesz? Czy doktorat jest naprawdę niezbędny? Czy trzeba spędzać tyle czasu na zakładanie buddyjskiego uniwersytetu? Czy budowanie kolejnej wielkiej świątyni jest tą właśnie rzeczą, która wyzwoli cię z oceanu życia i śmierci? Co jest naprawdę niezbędne w tym krótkim życiu? Kiedy twoje ciało umiera, co możesz ze sobą zabrać? Stary chiński wiersz zen mówi: „Przychodzenie z pustymi rękoma, odchodzenie z pustymi rękoma – to jest ludzkie”. Chrześcijańskie z kolei powiedzenie mówi: „Całun nie ma kieszeni”. To jest to samo. Przychodzisz na ten świat z pustymi rękoma, i również opuszczasz go z pustymi rękoma, bez względu na to, jak wiele byś nie osiągnął. Nie możesz nawet zachować tego ciała. Dlatego potrzebny jest jakiś inny sposób.

      Dlatego właśnie ludzkie istoty nie posiadają żadnego znaczenia, żadnego powodu ani żadnego wyboru. Tak naprawdę oznacza to, że posiadają Wielkie Znaczenie, Wielki Powód i Wielki Wybór, aby pomagać temu światu. Jednak, aby to osiągnąć, musisz najpierw dzięki medytacji właściwie zrozumieć, czym jest ludzka istota. Jeśli właściwie rozumiesz istoty ludzkie, wtedy osiągasz ostatni wgląd: wgląd w nie-jaźń. Każdy mówi: „Ja jestem”. Ale gdzie jest to „ja”? Jak duże ono jest? Jaki ma kształt? Jakiego jest koloru? Gdzie je masz? Jeśli całkowicie postrzeżesz swój umysł, postrzeżesz, że tak naprawdę nie ma żadnego „ja”. Nic. Osiągnięcie tego jest celem buddyzmu hinajany. Nazwą tego celu jest nirwana: wkroczenie w stan całkowitego spokoju i błogości. Kiedy zrozumiesz, że pierwotnie twój umysł jest całkowicie pusty, osiągniesz szczęście. Wtedy nie ma ani przychodzenia, ani odchodzenia; żadnego życia ani śmierci; szczęścia ani smutku. Ta nie-jaźń już jest poza tym wszystkim. Kiedy to osiągniesz, osiągniesz buddyzm hinajany.

      Tego rodzaju nauczanie jest bardzo interesujące. Przyjrzyjmy się uważniej tym trzem wglądom buddyzmu hinajany.

      WGLĄD W NIETRWAŁOŚĆ

(OSIEM CIERPIEŃ)

      Pierwsze nauczanie Buddy po osiągnięciu przez niego oświecenia brzmiało: życie jest cierpieniem. Wszystko jest nietrwałe; nic nigdy nie trwa w tej samej formie, ponieważ wszystko nieustannie się zmienia, zmienia, zmienia, bez przerwy. Ponieważ wszystko jest nietrwałe, ludzkie istoty nieprzerwanie doświadczają Ośmiu Cierpień.

      Narodziny, starość, choroba, śmierć

      Narodziny, starość, choroba i śmierć są podstawą całego cierpienia. Narodziny oznaczają codzienne życie: każda żyjąca istota tego doświadcza, i jest to początkiem wszystkich innych cierpień. Istoty ludzkie rodząc się, krzyczą: „Łaaaaa!”. Zastanów się nad tym przez chwilę: przychodzimy na ten świat, krzycząc. To jest bardzo ważne. W Korei mówimy, że krzyk nowo narodzonego dziecka brzmi jak „Ku ahhh!”. Ku oznacza „uratuj”, ah oznacza „mnie”, dlatego pierwsze słowa na tym świecie, jakie wszyscy wypowiadamy, brzmią: „Proszę, uratuj mnie! Aaaa, uratuj mnie!”. Ha ha ha ha! „Proszę, pomóż mi!” „Ku ahhh!” Ha ha ha ha! [Śmiech z sali.] Nasze własne doświadczenie pokazuje, że życie rozpoczyna się pewnym rodzajem cierpienia. Nie jest to tylko buddyjski pogląd. Ile dzieci pojawia się na tym świecie, uśmiechając się albo na głos śmiejąc, i śpiewając: „Och, ha, ha, ha! Jak miło się tu znaleźć”? To nigdy się nie zdarza! Dzieci przychodzą na ten świat, płacząc, doznając bólu, zimna i wilgoci. Lekarz uderza dziecko i odcina pępowinę. Wszędzie jest krew. W czasie porodu sprawiamy również wiele bólu naszej matce. To wszystko nie jest takie wspaniałe, ale taka jest ludzka droga.

      To dopiero początek. Z wychowaniem dzieci związane jest wiele pracy i zmartwień. Aby zarobić na życie w tym bardzo konkurencyjnym środowisku dzisiejszego świata, wszyscy rodzice muszą nieustannie borykać się z trudnościami i cierpieniem. Jednak większość ludzi uważa swoje dzieci za przedłużenie siebie samych, dlatego nie widzą, czym ten ból naprawdę jest. Przyzwyczajają się do cierpienia. Chcą pomóc swoim dzieciom, aby osiągnęły sukces. To jest naturalna i wspaniała motywacja, jednak gdzieś głęboko w swoich umysłach większość ludzi angażuje się w posiadanie i wychowywanie dzieci po to, aby ich geny trwały wiecznie. Myślą: „Tak jak im się teraz poświęcam, na starość moje dzieci będą mnie ochraniać, będą służyć za moją laskę”. Nieustanne dostarczanie jedzenia, ubrania, mieszkania, kieszonkowego oraz ogromne wydatki na wykształcenie i opiekę zdrowotną zapewniane są z wielkimi problemami i nieustanną walką, ale nie myśli się o tym jak o bólu, jak bardzo by się w dzisiejszych czasach z tego powodu nie  cierpiało. Szczególnie koreańscy i japońscy rodzice cierpią wiele niedostatków, wychowując swoje dzieci i starając się, aby trafiły do dobrych szkół. Z powodu niekończących się nadziei, jakie wiążą ze swoimi dziećmi, rodzice dobrowolnie skazują się na ogrom bólu i cierpienia. Akceptują tę męczarnię jako swoje życie.

      Jak widzimy, życie samo w sobie ma pewne przyjemne strony, jednak głównie doświadczamy różnych rodzajów cierpienia. Musimy nieustannie walczyć o to, aby mieć wystarczająco dużo jedzenia, utrzymać miejsce zamieszkania, zdobyć ubranie i zapewnić temu ciału opiekę medyczną. Łatwo się o tym wszystkim mówi, ale czy to jest tak naprawdę takie łatwe? Wielu Azjatów przyjeżdża do Stanów Zjednoczonych i bardzo ciężko pracuje, aby tutaj żyć. Biorą nadgodziny, spłacają pożyczki, próbują zgromadzić wiele dóbr materialnych, aby udowodnić innym, że ich ciężka praca i cnota opłaciły się. Jednak latami nie dojadają, nie ubierają się w te wszystkie rzeczy, na które tak ciężko pracowali, i mało śpią. Ich zdrowie zaczyna się pogarszać. Leżąc w szpitalu, zastanawiają się: „Co to w ogóle jest? O co tu tak naprawdę chodzi?”.

      Spotkałem wiele takich osób. Miałem pewnego przyjaciela – człowieka sukcesu, bardzo bogatego i sławnego koreańskiego biznesmena. Osiągnął w interesach wszystko, współpracował z wieloma ważnymi postaciami życia politycznego i gospodarczego. Jego dzieci chodziły do najlepszych amerykańskich uczelni. Wszystkie pożeniły się z równie udanymi partnerami i wygodnie żyły. Miał zdrowe wnuki. Bardzo dużo podróżował i miał wiele godnych pozazdroszczenia doświadczeń. Pewnego dnia, kiedy piliśmy razem herbatę, zapytałem go: „Panie Lee, zrobił Pan to, to i to. Doświadczył Pan tego i tego. Pana dzieci osiągnęły sukces i są szczęśliwe. Co Pan przez to wszystko osiągnął?”.

      Bez najmniejszego wahania odpowiedział: „Nic”. To jest bardzo dziwne! Ale to jest zwykły ból istnienia