Kompas zen. Mistrz zen Seung Sahn. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Mistrz zen Seung Sahn
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Философия
Год издания: 0
isbn: 978-83-64213-12-0
Скачать книгу
jej siedemdziesiąty siódmy partner, opowiedziałem jej o wielkim bodhisattwie Zaliczyć-Milion.

      Jest to bardzo znana historia o kobiecie, która wykorzystywała seks tylko po to, aby pomagać innym. Sutra Awatamsaka naucza o pięćdziesięciu trzech wielkich mistrzach zręcznych środków. Pięćdziesiąty szósty mistrz nazywany był Zaliczyć-Milion. Był on żyjącą w czasach Buddy prostytutką. Była ona bardzo piękna i wiele osób uważało, iż osiągnęła oświecenie. Codziennie wielu mężczyzn przychodziło do niej po seks. Niektórym kazała płacić, a niektórym nie, ale każdy, który się z nią kochał, uwalniał się po tym od swego pożądania seksu. Wielu z jej kochanków zostało później mnichami, osiągnęło oświecenie i stało się wielkimi nauczycielami.

      Zaliczyć-Milion nigdy nie używała seksu dla własnej przyjemności. Używała raczej swojego ciała, aby służyć innym. Utrzymywała przy tym jasny umysł, i po prostu używała seksu, aby uwolnić tych mężczyzn od pożądania seksu i pomóc im osiągnąć oświecenie. Ta słynna historia ukazuje, że można użyć nawet seksu, aby pomóc innym, jeśli tylko utrzymuje się jasny kierunek. Znamy wiele podobnych historii o używaniu w ten sposób zręcznych środków. Sam w sobie seks nie jest ani dobry, ani zły; najważniejszą rzeczą jest: dlaczego coś robisz? Czy tylko dla siebie, czy też dla wszystkich istot? Zaliczyć-Milion była wielką bodhisattwą, która działała bez żadnych przeszkód, dlatego jej seks nie był dla niej, dla jej przyjemności; jej seks był seksem wyzwolić-wszystkie-istoty. Historia ta pochodzi z Sutry Awatamsaka.

      Opowiedziawszy tę historię mojej uczennicy z Nowego Jorku, zapytałem ją: „Dlaczego uprawiasz seks? Dla kogo?”.

      „Dla niego i dla siebie.”

      „Wciąż masz »ja«, a to nie jest dobre. Musisz całkowicie uwolnić się od »ja«, a wtedy twój seks stanie się seksem bodhisattwy.” Później powiedziałem: „Przekroczyłaś już połowę swojego życia. Od tej chwili nie powinnaś już żyć tylko dla siebie. Tylko pomagaj temu światu, pomagaj wszystkim istotom”. Po roku otrzymałem od niej list. Po siedemdziesiątym siódmym partnerze wyszła za mąż, i została w końcu dobrą żoną i matką.

      Mężczyźni i kobiety powinni być życiowymi partnerami, a nie tylko instrumentami dającymi sobie nawzajem cielesną przyjemność. Powinni być dobrymi przyjaciółmi w Dharmie. Jeśli pomagają sobie nawzajem zrozumieć swoją prawdziwą jaźń i są głęboko tej sprawie oddani, nie myślą tylko o sobie, to seks nie jest problemem. Może on również być Dharmą. Nazywamy to do ban, czyli „towarzysz na Ścieżce”. Jednak jest to bardzo trudna praktyka dla większości ludzi, uprawiających seks dla własnej przyjemności: to jest nieczyste. Dlatego właśnie mówimy „sprośny” o kimś, kto uprawia seks w bezmyślny sposób, jak zwierzę. Najważniejsze jest, jak traktujesz swoje seksualne związki? Sposób, w jaki myślisz o seksie, sprawia, że jest on czysty albo nieczysty.

      „Pożądanie sławy” jest bardzo interesujące. Posiada nawet większy niż pożądanie seksu potencjał do zanieczyszczania umysłu. Większość ludzi przywiązanych jest do nazwy i formy. Każdy również wierzy w „ja jestem”. To jest podstawowa iluzja. Nazwy i formy nie posiadają żadnej własnej natury, a to „ja” nie istnieje. Wszystkie te rzeczy stwarzane są wyłącznie przez myślenie. Jednak ludzkim istotom to nie wystarcza: pragną, aby ta iluzja „ja jestem” stawała się coraz większa i większa. „Jestem tym.” „Jestem tamtym.” „Jestem świetnym profesorem.” „Jestem sławnym aktorem.” „Jestem znajomym takiego-a-takiego.” Nie zaznają szczęścia, dopóki inni ludzie nie uznają tego „ja jestem” i w jakiś sposób mu nie ulegną. W Korei Północnej mocna wiara jednego człowieka w „ja jestem” całkowicie kontroluje umysły milionów ludzi – nawet kilka lat po jego śmierci! Jeśli nie wierzysz w jego „ja jestem”, być może trafisz do więzienia albo zginiesz. To szaleństwo! Codziennie na tym świecie ludzie zabijają innych ludzi tylko po to, aby chronić swe imię i swoją reputację. Cierpienie stwarzane przez tę skłonność nie dotyczy wyłącznie dyktatorów i przestępców: w większości przypadków my wszyscy bezlitośnie między sobą współzawodniczymy w codziennym życiu, tylko po to, aby wywyższyć nad innych nasze „ja jestem”. Kłamiemy i oszukujemy. Kłócimy się i obgadujemy innych nie tylko po to, aby stać się sławnym, ale również żeby pokazać, że to moje „ja jestem” jest w jakiś sposób lepsze od twojego i jej. I całe to cierpienie i ból pochodzą tylko od tej jednej iluzorycznej myśli, do której każdy jest przywiązany: „ja jestem”.

      Ludzie podejmują wielkie trudy i wysiłki, aby osiągnąć i utrzymać wysoką społeczną pozycję. Z powodu swojego przywiązania do tej całkowicie pustej myśli posuną się do najgorszych niegodziwości. Kiedyś w Korei pewna kobieta o bardzo wysokiej społecznej pozycji – jej mąż był ministrem w rządzie – miała słynny romans z mężczyzną o reputacji donżuana. Na początku zainteresowana była tylko spędzaniem czasu z tym mężczyzną. Później, zaczął on żądać od niej pieniędzy, samochodów i biżuterii. Groził, że jeśli mu tego wszystkiego nie odda, ujawni ich romans. Ponieważ bardzo obawiała się utraty swojej społecznej pozycji, kobieta zgodziła się. Całkowicie poddała się jego kontroli, ponieważ kontrolował on jej największy lęk. W końcu zbankrutowała, a jej skandaliczne zachowanie wyszło przy tej okazji na jaw. Jej reputacja została zrujnowana i przez to wydawało jej się, że jej życie już się skończyło. Wiele razy myślała o samobójstwie. Wszystko to było wynikiem jej przywiązania do tej tymczasowej i całkowicie pustej przyjemności, pochodzącej z bycia aprobowaną.

      Kiedy mówimy „pożądanie sławy”, nie mamy na myśli jedynie pragnienia, aby stać się dla wielu osobą znaną. Większość ludzi, słysząc o „pożądaniu sławy”, uważa to za skalanie umysłów „sławnych” ludzi. Jednak tak naprawdę oznacza to pożądanie społecznej aprobaty, szacunku albo popularności wśród ludzi. To pożądanie sprowadza na nas nieustanne cierpienie. Cierpimy, kiedy inni nie myślą o nas dobrze. Jesteśmy zazdrośni, kiedy ludzie cenią kogoś, kogo nie lubimy. Czasami źle się o tej osobie wyrażamy, aby ją trochę pognębić. Idziemy na układy i kłamiemy, aby zdobyć uznanie innych. Nie chcemy zostać „na lodzie”. W Azji wiele osób dobrze się ubiera, próbując pokazać innym, że dobrze im się powodzi, nawet jeśli są biedni. Przypomina to zawody „ja”. Znałem kiedyś mężczyznę, który jeździł dobrym samochodem i nosił bardzo drogie ubrania, mimo że pracował w małym biurze i nie zarabiał zbyt wiele. Chciał, aby inni wierzyli, że osiągnął sukces. W domu musiał odmawiać swojej rodzinie niektórych zupełnie podstawowych rzeczy, żeby móc zapłacić za tę aprobatę, a jego dzieci cierpiały z powodu jego fałszywego społecznego statusu. Wiele osób w Japonii i Korei wywiera ogromny nacisk na swoje dzieci praktycznie od chwili, kiedy przychodzą na świat, aby dostały się do dobrej uczelni, ponieważ świadczy to dobrze o rodzicach. Co roku kilkoro japońskich i koreańskich uczniów popełnia samobójstwo, ponieważ nie udało im się dostać do najlepszej uczelni i czuli, że okryli hańbą swoich rodziców. Wszystko to pochodzi z podstawowej iluzji umysłu: „ja jestem”, iluzji, którą ludzie narzucają sobie i innym.

      Jeśli jednak właściwie medytujesz, będziesz w stanie postrzec, że to „ja” tak naprawdę nie istnieje. Skoro to „ja” nie istnieje, wtedy co mogłoby zyskać sławę albo uznanie innych? Jeśliby ludzie zdali sobie sprawę, że to „ja” nie istnieje, wtedy nie cierpieliby tyle – i nie sprawiali, że inni cierpią – po to, aby nakleić na „ja” jakąś etykietę w postaci reputacji czy też dobrego imienia. Nie dbaliby również o to, że inni są bardziej niż oni lubiani: nie pojawiałaby się zazdrość. To „ja” po prostu nigdzie nie istnieje. Dlatego właśnie, jeśli medytujesz, osiągasz fakt, że pożądanie sławy jest nieczystością.

      Wszyscy doskonale rozumiemy pożądanie jedzenia. Jest to bardzo silne uczucie, ponieważ oznacza, że twoja karma języka całkowicie nad tobą włada. W buddyjskich świątyniach Wschodu, kiedy ktoś umiera, odbywają się później coroczne ceremonie ku pamięci tej osoby. Po ceremonii zawsze ma miejsce wielkie przyjęcie w domu rodziny albo w świątyni.