Pacjenci doktora Garcii. Almudena Grandes. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Almudena Grandes
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Поэзия
Год издания: 0
isbn: 978-83-8110-808-9
Скачать книгу
ministra skarbu na fotel premiera. Mimo to wrócił do Walencji dwudziestego dziewiątego maja 1937 roku. Negrín piastował nowe stanowisko od niecałych dwóch tygodni, gdy wezwał go do swojego gabinetu w Pałacu Benicarló, by wyznać mu, że bardzo boli go głowa.

      Siadając naprzeciw premiera, młody dyplomata odkrył, że Negrín źle znosi ciężar odpowiedzialności. Miał przed sobą mężczyznę nagle postarzałego, znacznie bardziej zmęczonego niż czterdziestopięcioletni minister sprzed półtora miesiąca. Wówczas jego spojrzenie zachowało w sobie resztki dociekliwości naukowca, którego poznał w dzieciństwie. Ten ślad zgasł zupełnie w surowym geście, zmatowiałej cerze, zapuchniętych powiekach człowieka, który sypia zbyt mało, a sen nie przynosi mu bynajmniej wytchnienia; przytył, bo źle się odżywia, czasem nie je prawie wcale, czasem zbyt obficie, zawsze nie w porę. Taka była cena jego odwagi. Manolo nauczył się w Londynie, że trzeba było straszliwego heroizmu, niemal samobójczego, by w maju 1937 roku wziąć na swoje barki brzemię rządzenia Republiką.

      – Nie gratuluj mi – Negrín wyczytał w jego oczach te wszystkie myśli; a on, który zawsze go podziwiał, teraz zaczął szanować go jeszcze bardziej – bo sytuacja nie nadaje się do gratulacji. Szczególnie kiedy usłyszysz, o co chcę cię prosić…

      Dwudziestego ósmego czerwca 1937 roku Manuel Arroyo Benítez zameldował się w hotelu w Madrycie, posługując się dokumentami, którym nie można było nic zarzucić, ponieważ zostały wystawione przez Generalną Dyrekcję do spraw Bezpieczeństwa Republiki, a które zarazem były całkowicie fałszywe, gdyż figurował w nich jako Rafael Cuesta Sánchez, funkcjonariusz Ministerstwa Spraw Wewnętrznych26, urodzony w Talavera de la Reina dwunastego stycznia 1904 roku, członek UGT27 od 1929 roku, żonaty, zamieszkały w Walencji. Nie było ani słowa prawdy w tej tożsamości, pierwszej z wielu, jakimi miał się posługiwać w swoim życiu.

      – Wezwałem cię, Manolo, bo ci ufam, co na twoje nieszczęście, czyni cię kimś szczególnym. Prawda jest taka, że niemal nikomu już nie wierzę. I nie będę wierzył, póki nie zaprowadzę porządku na naszym własnym podwórku. Bunt w Barcelonie był bardzo poważny. Nie możemy sobie pozwolić, by to się powtórzyło. Jeśli dalej będziemy się nawzajem wyrzynać, już po nas…

      Nominację Rafaela Cuesty Sáncheza na delegata wspierającego w Radzie Obrony Madrytu28, stanowisko o niejasnej naturze, które nie istniało wcześniej ani też nie miało istnieć po jego odejściu, podano do wiadomości w „Biuletynie” w poniedziałek dwudziestego pierwszego czerwca. Tego dnia Manolo był jeszcze w Londynie, porządkował swój gabinet i pakował walizki. Wiedział, że na początku maja doszło w Barcelonie do zbrojnego starcia między trockistami i anarchistami z jednej strony a siłami porządku autonomicznego rządu Katalonii i rządu republikańskiego z drugiej29. Wiedział, że rebelianci ogłosili rewolucję i zostali pokonani po sześciu dniach walk. Na ulicach miasta zostało po nich przeszło dwustu zabitych, samych antyfaszystów. Wiedział, że ten kryzys doprowadził do upadku Largo Caballero i nominacji Negrína na stanowisko premiera rządu. Ale nikt mu nie wyjaśnił, że na kilka dni przed jego wyjazdem z Londynu w ramach represji aresztowano całą wierchuszkę Partii Robotniczej Zjednoczenia Marksistowskiego (POUM30). Nikt nie ośmielił się mówić o tym na głos, podobnie jak o tym, że osiemnastego maja zniknął Andreu Nin, jej lider, i nawet cywilna służba wywiadowcza rządu republikańskiego nie miała pojęcia, gdzie się znajduje.

      – Nie będę cię oszukiwał. Moja propozycja to zgniłe jajo, a nasza Wojskowa Służba Wywiadowcza31 to gniazdo żmij. Ruscy wtrącają się do wszystkiego, komuniści odwracają wzrok, moich towarzyszy z PSOE32 zaprząta wzajemne podkładanie sobie świni. A skoro tak się rzeczy mają, anarchiści i trockiści oczywiście dalej robią cholerną rewolucję na własny rachunek, choćbyśmy przez to mieli przegrać wojnę. Rada Obrony Madrytu zamknęła checas33 w Madrycie pod koniec zeszłego roku, ale wiemy, że dalej istnieją nielegalne punkty zatrzymań, bez żadnej kontroli. Ledwo zlikwidujemy jeden, już pojawia się następny…

      Mroczna panorama, którą roztoczył przed nim premier pod koniec maja, okazała się mimo wszystko przyjemniejsza niż sceneria, jaką Manolo ujrzał w Madrycie miesiąc później. Zniknięcie Nina rozjuszyło stołecznych POUM-istów. Stanowili oni niewielką grupkę, ale mogli liczyć na wsparcie madryckich anarchistów. Tych było więcej, choć nie aż tylu co – mocno skłóconych między sobą – socjalistów, i znacznie mniej niż wszystkich socjalistów i komunistów popierających rząd w Walencji i Radę Obrony, równoległy rząd w oblężonym mieście. Nawiasem mówiąc, poparcie dla tych władz było właściwie jedyną kwestią, w której doszli do porozumienia, a i to nie wszyscy.

      – Nikt mnie nie informował, co robią Rosjanie, ale wiem o tym, a to, czego nie wiem, mogę sobie wyobrazić. Znasz mnie, więc nie muszę ci tłumaczyć, że wcale mi się to nie podoba. Dałbym wszystko, byle tylko zeszli mi z oczu, ale nie mogę tego zrobić. Wyrzucenie radzieckich doradców to tyle co rezygnacja ze wsparcia ZSSR, jedynego, na jakie możemy liczyć. A jeśli zerwiemy ze Związkiem Radzieckim, co nam pozostaje? Będziemy walczyć dalej bez samolotów, bez czołgów, bez ciężkiej broni, tylko z użyciem ofiarności brygadystów34 i za pomocą karabinów, jakie przysyłają nam błogosławieni Meksykanie? To by się równało oddaniu Hiszpanii w prezencie Franco, a przyjmując nominację, powiedziałem dobitnie, że na to nigdy się nie zgodzę. Prędzej strzelę sobie w łeb, mówiąc krótko.

      – To dlatego tak bardzo boli pana głowa?

      – Owszem, przede wszystkim dlatego.

      – A co ja mogę dla pana zrobić?

      Manuel Arroyo Benítez dobrze znał Madryt, za to sam był niemal nieznany w mieście, w którym mieszkał przez blisko sześć lat, bo ledwo wyściubiał nos z pokoiku, w którym się uczył, a jeżeli to robił, to tylko po to, by dotrzeć na uczelnię. Nigdy nie należał do żadnej partii, nie uprawiał sportu w żadnej drużynie, nie zapisał się do żadnego klubu czy stowarzyszenia, których członkowie mogliby go rozpoznać. Nie miał żadnego bliskiego przyjaciela, a nieliczni znajomi, na których mógł wpaść na ulicy, nie stanowili zagrożenia. Wyjeżdżając z Madrytu, Manolo był jeszcze pełną gębą wieśniakiem, choć w garniturze i kapeluszu. Teraz wracał odmieniony, jako światowiec, poliglota, kosmopolita, człowiek doświadczony i obyty, którego trudno było skojarzyć z owym niezdarnym protegowanym Azcáratego. Pomimo to Negrín poinformował go, że kazał sprawdzić jego kolegów z roku i prawników z kancelarii, w której pracował, i opowiedział mu przy okazji, że jego przelotna madrycka narzeczona mieszka w Valladolid z rodziną.

      – Przede wszystkim chcę cię o coś poprosić. Zapomnij o Villablino, Manolo. Zapomnij o twojej wsi, o Pablu i o mnie. Niczego nam nie zawdzięczasz. Wszystko, co zrobiłeś, to twoja własna zasługa. Nie myśl, że coś jesteś mi winien, to po pierwsze, a potem, dopiero potem, przemyśl dobrze swoją odpowiedź.

      Tak czy inaczej, na miesiąc przed powrotem do Madrytu zapuścił wąsy oraz smoliście czarną brodę, której cień męczył go od czasów młodzieńczych. To wystarczyło, by zamaskować owe sześć lat różnicy, o które był od niego starszy Rafael Cuesta. Poza tym zamówił w Londynie okrągłe okulary, ze szkiełkami zamiast soczewek. Nie było mu w nich do twarzy, ale jeszcze bardziej go postarzały. Wyjeżdżając z Madrytu, nie miał blizny. Latem 1934 roku pewien wypadek samochodowy zostawił mu na pamiątkę małą szramę, widoczną głównie dlatego, że podłużną linią przecinała


<p>26</p>

Ministerio de Gobernación.

<p>27</p>

Powszechna Unia Pracujących (Unión General de Trabajadores) – jeden z najstarszych hiszpańskich związków zawodowych.

<p>28</p>

Junta de Defensa de Madrid.

<p>29</p>

Tzw. dni majowe.

<p>30</p>

Robotnicza Partia Zjednoczenia Marksistowskiego (Partido Obrero de Unificación Marxista).

<p>31</p>

Servicio de Información Militar (SIM).

<p>32</p>

Hiszpańska Socjalistyczna Partia Robotnicza (Partido Socialista Obrero Español).

<p>33</p>

Z ros. czeka (CzK, czriezwyczajnaja komissija) – działające nielegalnie w strefie republikańskiej punkty zatrzymań, przesłuchań, tortur i sądów doraźnych, wykonujące wyroki na osobach podejrzanych o sympatyzowanie z puczystami.

<p>34</p>

Hiszp. brigadista – ochotnik walczący w utworzonych przez Komintern w 1936 roku Brygadach Międzynarodowych.