Stalin wygłosił swoją mowę na kilka dni przed zajęciem Pragi przez wojska hitlerowskie (15 marca 1939). Europejska opinia publiczna została gwałtownie zaalarmowana. Spodziewano się lada moment następnego etapu agresji Rzeszy. W tej właśnie sytuacji rząd brytyjski uznał za właściwe udzielić Polsce gwarancji, którą premier Neville Chamberlain ogłosił w Izbie Gmin dnia 31 marca, stwierdzając, że
[…] w wypadku jakiejkolwiek akcji zagrażającej bezpośrednio niepodległości Polski, którą rząd polski uznałby za tak istotną dla swych interesów, aby przeciwstawić się jej siłą zbrojną, Rząd JKMości będzie zobowiązany wspomóc natychmiast Polskę wszystkimi swoimi środkami. Rząd brytyjski udzielił rządowi polskiemu zapewnienia w tym duchu. Mogę dodać, iż rząd francuski upoważnił mnie do wyraźnego stwierdzenia, że stanowisko jego w tej sprawie jest identyczne z naszym.
W kilka dni później w wyniku wizyty Becka w Londynie gwarancję zmieniono w obustronną i wydano wspólny komunikat polsko-brytyjski (6 kwietnia 1939), zapowiadający zawarcie formalnego przymierza[81].
Wielka Brytania nie miała oczywiście w tym momencie żadnych realnych środków do przyjścia Polsce z pomocą, w przeciwieństwie do Francji, która dysponowała armią o sile co najmniej równej armii Hitlera, niestety armią, której efektywność była kompletnie sparaliżowana przez doktrynę wojny pozycyjnej „na wyczerpanie”. Jest oczywiście problemem ogromnej wagi sprawa odpowiedzialności Rządu RP za wejście w układ sojuszniczy z mocarstwem, które mimo swego prestiżu międzynarodowego nie miało sił lądowych i powietrznych wystarczających do wywiązania się z przyjętych zobowiązań. Wywiad polski, który miał duże osiągnięcia w dziedzinie rozpoznania potencjału i planów militarnych Rzeszy, nie był niestety w ogóle nastawiony na rozpoznanie spraw może najważniejszych: rzeczywistych możliwości i zamiarów aktualnych lub potencjalnych sojuszników Polski – Francji i Wielkiej Brytanii. Beck uległ pochopnie renomie siły brytyjskiej i przyjął gwarancje, nie mając nawet zamiaru grać tym atutem w stosunkach z Niemcami. Zupełną bzdurą jest natomiast twierdzenie, jakoby rząd brytyjski usiłował właśnie sprowokować Hitlera do ataku na Polskę. Londyn liczył najprawdopodobniej na odstraszenie Hitlera, przynajmniej na jakiś czas, od zamysłu nowych agresji, i na zyskanie dzięki temu kilku czy kilkunastu miesięcy pokoju dla spiesznego dozbrojenia swoich sił lotniczych i lądowych. Prawda: liczono się w Londynie z możliwością ataku Hitlera na Polskę mimo brytyjskich gwarancji, ale mimo oczywistej dla rządu brytyjskiego słabości militarnej Polski najbardziej pesymistyczne rokowania przewidywały co najmniej kilkumiesięczną kampanię polsko-niemiecką. Niestety wpływ „pobożnych życzeń” przez długi czas uniemożliwiał rządowi brytyjskiemu dostrzeżenie możliwości jednoczesnego zaatakowania Polski przez Niemcy i ZSRR. Gdy po 23 sierpnia możliwość taka stała się oczywista, Londyn zawahał się… lecz zawarł jednak traktat z Polską, chociaż (jak niżej wskażemy) tak precyzując – przy polskiej lekkomyślności – stypulacje tego układu, aby ewentualny atak ZSRR nie był objęty gwarancją Wielkiej Brytanii.
W maju 1939 roku ze stanowiska komisarza spraw zagranicznych ZSRR usunięty został Maksym Litwinow, którego nazwisko zbyt długo wiązano z konfliktem politycznym między ZSRR a Niemcami. Stanowisko jego objął Wiaczesław Mołotow. Od tej chwili wypadki potoczyły się już prędko[82].
Niemcy początkowo nie spieszyły się do porozumienia z ZSRR, sądząc, iż groźbą wojny uda im się wymusić polskie ustępstwa bez dzielenia się łupem z konkurencyjnym mocarstwem totalitarnym. Niemniej potrzebna im była ogromnie gwarancja stałych dostaw surowców strategicznych, których znakomitym producentem był Związek Radziecki. Z kolei rząd ZSRR był ogromnie zainteresowany utrzymaniem dostaw wyposażenia przemysłowego m.in. z zajętych przez Niemcy Czech (stąd i zabiegi radzieckie w maju 1939 roku, aby Hitler zgodził się na utrzymanie w Pradze stałej radzieckiej misji handlowej), ale nade wszystko pragnął porozumienia politycznego z Rzeszą Niemiecką, zapewniającego w chwili wybuchu wojny uzyskanie znacznych korzyści terytorialnych, m.in. połowy ziem Rzeczypospolitej Polskiej.
Zaczęły się więc paromiesięczne trudne rokowania niemiecko-radzieckie, w których jednej stronie szło z początku głównie o traktat handlowy, drugiej zaś o porozumienie polityczne. Dnia 20 maja 1939 Mołotow odbył w Moskwie długą rozmowę z ambasadorem niemieckim Friedrichem Wernerem von der Schulenburgiem, m.in. gorzko wyrzucając swemu rozmówcy, że Niemcy nie spieszą się z nawiązaniem realnych negocjacji handlowych z ZSRR, które można by prędko doprowadzić do skutku przez „stworzenie nowej podstawy dla naszych stosunków”. Rzecz znamienna: Niemcy dość długo nie rozumieli lub przynajmniej udawali, że nie rozumieją, o co właściwie Rosjanom idzie[83]. Dopiero pod koniec lipca miało się wszystko wyjaśnić.
Dnia 15 czerwca 1939 podsekretarza stanu w berlińskim MSZ Ernsta Woermanna odwiedził poseł bułgarski Draganow, przedstawiając się w roli pośrednika radzieckiego chargé d’affaires Georgija Astachowa. Przekazał, iż Astachow oświadczył mu dzień wcześniej, że
Związek Radziecki śledził obecną sytuację światową z niezdecydowaniem. Wahał się w wyborze między trzema możliwościami, a mianowicie: zawarciem paktu z Anglią i Francją, dalszym przeciąganiem pertraktacji w sprawie paktów i zbliżeniem z Niemcami. Ostatnia możliwość, z którą żadne ideologiczne względy nie miałyby być łączone, jest najbliższa życzeniom Związku Radzieckiego. Dodatkowo poruszone były i inne momenty, jak na przykład, że Związek Radziecki nie uznaje rumuńskiego władania Besarabią. […] Gdyby Niemcy oświadczyły, że nie zaatakują Związku Radzieckiego, albo że zawarłyby z nim pakt o nieagresji, Związek Radziecki powstrzymałby się prawdopodobnie od zawierania układu z Anglią[84].
Była to jasna i zrozumiała oferta zawarcia traktatu radziecko-niemieckiego, złożona – za „neutralnym” pośrednictwem – na długo zanim w ogóle zaczęły się w Moskwie rzeczywiste rokowania o porozumienie wojskowe z Anglią i Francją. Te ostatnie zapewne nie zostałyby w ogóle podjęte, gdyby nie konieczność posłużenia się nimi jako narzędziem nacisku na rząd niemiecki.
W czasie rozmowy Schulenburga z Mołotowem dnia 28 czerwca 1939 sprawy posunęły się nieco naprzód. Obaj negocjatorzy uznali, że dawny traktat niemiecko-radziecki o „przyjaźni i neutralności” z 24 kwietnia 1926, mimo wielu późniejszych komplikacji w stosunkach między obu państwami, właściwie nie wygasł i mógłby być podstawą nowego porozumienia. W czasie długiej rozmowy nocnej (z 26 na 27 lipca 1939) radcy berlińskiego MSZ Karla Schnurre z radzieckim chargé d’affaires Astachowem i radcą Babarinem strona radziecka poczęła precyzować istotę wspomnianej w negocjacjach już parokrotnie „nowej podstawy dla naszych stosunków”. Tej nocy mówiono po raz pierwszy o podziale „stref wpływów” w Europie Wschodniej. Astachow pytał się radcy Schnurre, czy Niemcy interesują się może dawną wschodnią Galicją, niegdyś przecież częścią Austro-Węgier, zamieszkałą przez