Szczególne znaczenie miał protokół nr 2 do traktatu o nieagresji z dnia 25 lipca 1932. Stwierdzał on mianowicie w sposób niedwuznaczny: „obie strony, po wymianie opinii z okazji projektu konwencji pojednawczej, przedstawionego przez stronę radziecką, stwierdzają swoje przekonanie, iż nie ma między nimi żadnych zasadniczych spraw spornych”. Tym samym powoływane później rzekome prawa ZSRR do „ochrony współbraci” na tzw. Zachodniej Białorusi i tzw. Zachodniej Ukrainie były z góry zdezawuowane – i to z inicjatywy radzieckiej – przez traktat 1932 roku. Rząd radziecki paktem 1932 roku wyraźnie potwierdził traktat ryski 1921 roku.
Rząd radziecki dążył jednak do dalszego umocnienia wielostronnych zobowiązań traktatowych, wykluczających jakąkolwiek możliwość agresji; z czyjejkolwiek bądź strony. Z inicjatywy radzieckiej rozpoczęto negocjacje w celu ustalenia definicji agresora, których wynikiem była konwencja podpisana dnia 3 lipca 1933 w Londynie przez ZSRR, Polskę, Rumunię, Estonię, Łotwę, Turcję, Persję i Afganistan[69]. Definicja agresji przyjęta została przez ZSRR oraz jego zachodnich i południowych sąsiadów, przy braku akceptacji ze strony Wielkiej Brytanii i Francji, którym wydawała się zbyt daleko idąca.
Szczególne znaczenie miał artykuł drugi konwencji, precyzujący formy działania międzynarodowego, stanowiące niewątpliwą agresję:
1. Wypowiedzenie wojny innemu państwu;
2. Inwazja własnymi siłami zbrojnymi, nawet bez wypowiedzenia wojny, terytorium innego państwa;
3. Zaatakowanie przez siły lądowe, morskie lub powietrzne, nawet bez wypowiedzenia wojny, obszaru, okrętów lub statków powietrznych innego państwa;
4. Blokada morska brzegów lub portów innego państwa;
5. Pomoc udzielona zbrojnym bandom, które formując się na terytorium danego państwa, wtargnęłyby na obszar innego lub też odmowa, mimo żądania strony napadniętej, przedsięwzięcia na własnym terytorium wszelkich możliwych posunięć, aby pozbawić takie bandy jakiejkolwiek pomocy czy protekcji*.
Wydaje się, że nalegając w roku 1933 na tak szczegółowe zdefiniowanie agresora, rząd radziecki miał na uwadze zabezpieczenie własnego terytorium przed możliwością ataku z obszaru jednego spośród państw sąsiedzkich. Nie brał jednak pod uwagę (a raczej – można sądzić – że ten aspekt sprawy z całym cynizmem lekceważył), iż w ciągu najbliższych lat definicja owa obróci się przeciwko jej inicjatorowi. Rząd radziecki nie spodziewał się zapewne w 1933 roku, iż już w sześć lat później sam dokona agresji przeciwko Polsce, cynicznie gwałcąc m.in. artykuł trzeci konwencji:
Żaden wzgląd natury politycznej, wojskowej, ekonomicznej lub jakiejkolwiek innej nie może służyć za uzasadnienie lub usprawiedliwienie agresji…
A także aneks do tego artykułu, przykładowo wyjaśniający, że usprawiedliwieniem wtargnięcia na obce terytorium nie może być:
Sytuacja wewnętrzna jakiegoś państwa, na przykład: jego struktura polityczna, ekonomiczna lub społeczna; niedostatki przypisywane jego administracji; zaburzenia wynikające ze strajków, wystąpień rewolucyjnych, kontrrewolucji lub wojny domowej…
Stypulacje te jakby przewidziały i zbiły z góry stwierdzenia rządu ZSRR z 17 września 1939, że „państwo polskie przestało istnieć”, gdyż „rząd polski się rozpadł i nie przejawia oznak życia”[70]. Owa próba wytłumaczenia akcji ZSRR wypełniała całkowicie określenie: „niedostatki, przypisywane jego administracji” (les défauts allégués de son administration).
Cynizm rządu ZSRR w 1939 był zresztą spowodowany swoistą koniecznością. Usprawiedliwienie współdziałania z Rzeszą Niemiecką przeciwko Polsce nie było w ogóle możliwe ani w świetle ówczesnej sytuacji międzynarodowej, ani w świetle zobowiązań przyjętych przez rząd radziecki w uprzednio zawartych traktatach międzynarodowych. Jeżeli Moskwa decydowała się na otwartą agresję, konieczne było jawne złamanie traktatów – przy najbardziej choćby nonsensownej, lecz w końcu jakiejkolwiek argumentacji politycznej.
Jest po dziś dzień niejasne, kiedy Józef Stalin zdecydował się skierować ZSRR na drogę agresji przeciwko państwom Europy Środkowej, w celu włączenia do swego imperium (w całości lub w części) państw bądź powstałych, bądź umocnionych w wyniku „ładu wersalskiego”. Wydaje się, że nastąpiło to w latach 1936–1937[71]. Jak wiadomo, do roku 1941 w oczach Stalina wrogiem nr 1 była przez lata Wielka Brytania, zajmująca w propagandzie radzieckiej to samo miejsce, jakie po roku 1945 przypadło Stanom Zjednoczonym. Nienawiść do Anglii, której wynikiem było m.in. przypisywanie wszystkim oskarżonym w pokazowych procesach politycznych w ZSRR „szpiegostwa” na rzecz wywiadu brytyjskiego, osiągać poczęła nasilenie niemal paranoiczne. Stany Zjednoczone prowadziły ówcześnie politykę izolacjonistyczną. Francja osłabiona była konfliktami wewnętrznymi, a wkrótce potem rządy Leona Bluma stały się w oczach Stalina zapowiedzią przyszłej „rewolucji” w tym kraju. Wojna domowa w Hiszpanii dała ZSRR okazję do poważnego zaniepokojenia rządów zachodnich. Jest już dzisiaj pewne, że polityka skąpo dawkowanej pomocy dla Republiki Hiszpańskiej obliczona była przez Stalina jedynie na jak najdłuższe utrzymanie otwartego konfliktu zbrojnego na Półwyspie Iberyjskim, bez dania realnej szansy republikańskiej Hiszpanii. Z punktu widzenia rządu ZSRR w Hiszpanii lepsze były rządy nawet Francisco Franco niż socjal-komunistyczne, nad którymi NKWD i Armia Czerwona nie mogłyby rozciągnąć rzeczywistej kontroli. Podobnie międzynarodowy kryzys jesienny 1938 roku w sprawie Czechosłowacji dał Stalinowi okazję do oferowania pomocy temu państwu, której w rzeczywistości udzielić nie był w stanie. Liczył jednak – jak się okazało, słusznie – iż Wielka Brytania i Francja ustąpią wobec nacisku Hitlera.
Dnia 4 listopada 1936 nowo mianowany ambasador RP w Moskwie Wacław Grzybowski przybył na rozmowy do MSZ w Warszawie. Przyjęty został nie przez Józefa Becka, lecz wiceministra Jana Szembeka, pracowitego urzędnika dyplomacji na wysokim szczeblu, pozbawionego jednak wszelkiej inicjatywy i jakichkolwiek kompetencji politycznych o istotnym znaczeniu. Już sam ten fakt był dowodem, że do stosunków z ZSRR polskie MSZ przywiązywało znacznie mniejszą wagę niż do zagrożenia ze strony Rzeszy Niemieckiej, nie widząc w Moskwie żadnych powodów do zaniepokojenia. Grzybowski nie całkiem doceniał groźbę radziecką, lecz jednak zwrócił uwagę Szembeka na zasadnicze tendencje w polityce ZSRR.
Ambasador podkreślił, że zasadniczym wnioskiem, jaki mu się nasuwa po kilkumiesięcznym