Mały Oświęcim. Błażej Torański. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Błażej Torański
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Биографии и Мемуары
Год издания: 0
isbn: 9788382345155
Скачать книгу
mówią to same od siebie. Ktoś je do tego nakłonił? Nie mogę sobie tego wytłumaczyć, bo przecież z tymi ludźmi żyliśmy jak w rodzinie. Nikt nie odczuwał przede mną lęku. To ja cierpiałam przez nich ze strony Bayerowej. A teraz taką mam odpłatę za swoje dobro. W 1946 roku prokurator podał mi rękę, więc nie wiem, dlaczego teraz jestem oskarżona. Niektórzy mówią, że niesprawiedliwie tutaj siedzę. Podczas wszystkich czynności procesowych czułam, jakby mówiono o innej osobie, nie o mnie. Świadkowie kłamią. Jest mi bardzo przykro, bo ja mówię prawdę. Tak jak było.

      ***

      Jak słyszę nazwisko Pohl, robi mi się słabo.

      Wiesława Skibińska-Skutecka:

      Bicie sprawiało jej radość. Bijąc, śmiała się.

      Jadwiga Pawlikowska:

      Była jedną z najbardziej sadystycznych nadzorczyń.

      Gertruda Piechota-Górska:

      Była okropna. Biła wszystkim, nawet łyżkami do zupy. Biła i starsze, i młodsze dziewczynki, jak któraś się jej nie spodobała.

      Gertruda Skrzypczak:

      Zła, okrutna. Biła, czym popadło. Nigdy nie widziałam jej bez pejcza. Traciłyśmy przytomność.

      Emilia Mocek-Kamińska:

      Ordynarna i szorstka. Raz zerwała nas w nocy z łóżek i popędziła na boso, w koszulinkach do pompy. Kazała nam się myć w zimnej wodzie, a potem nas biła.

      Maria Delebis:

      Raz w Dzierżąznej się topiłam, a Pohl odepchnęła mnie gałęzią od brzegu.

      Krystyna P.:

      Baliśmy się jej. Na patkach munduru miała znak SS, dwie błyskawice. Na nogach oficerki, a w ręku pejcz. Czasami pejcz nosiła w bucie. Biła nim za najmniejsze przewinienia albo bez powodu. Raz podczas posiłku wybierałam koleżance wszy. Pohlowa zaczęła bić mnie pejczem. Zasłoniłam twarz, ale proszę spojrzeć, nad prawym okiem mam bliznę.

      Byłam też świadkiem, jak Pohl z Bayerową wybierały dziewczynki do wojskowych domów publicznych. Szukały jasnych i ciemnych blondynek, z niebieskimi i czarnymi oczami. Pohl tłumaczyła im, że będą miały dobrze, jedzenia w bród i nie będą ciężko pracować. Ładowano je potem na ciężarówki i wywożono z obozu. Przyszedł dzień, że wybrano i mnie. Nie chciałam, więc zostałam pobita.

      Krystyna Wieczorkowska-Lewandowska:

      Uważa, że Genowefa Pohl była największym potworem w obozie:

      Na pierwszej rozprawie w Łodzi jedna z dziewczynek, już wtedy dorosła kobieta, podczas wprowadzania Pohlowej na salę sądową uderzyła ją w plecy butem, wysokim obcasem. Potem obstawa była skuteczniejsza, bo nas, jako świadków, wprowadzano wejściem bocznym.

      Alicja Kwaśniewska-Krzywda:

      Bałyśmy się Pohlowej, drżałyśmy wiecznie, żeby nas nie dosięgła. Pohlowa… Potwór! Na pejczu miała końcówkę – jak uderzyła, to skóra pękała.

      Zofia Jaworska:

      Biła, gdzie popadnie. W głowę, plecy, ręce, brzuch.

      Brygida Sierant-Casselius:

      Kijem wybierała sobie dziewczynki do bicia.

      Helena Leszyńska:

      Kije, które nosiły nadzorczynie, Bayer i Pohl, nie były drewniane. Sztywne, oplecione skórą, jakby w środku znajdował się stalowy pręt.

      Nelly Pielaszkiewicz [w obozie Halina Pawłowska]:

      Wymagała, aby przechodzić obok „na baczność”, a zwracać można się było do niej wyłącznie po niemiecku: Bitte, Frau Aufsehrin.

      Alicja Molencka-Gawryjołek:

      Biła, kopała butami, a nawet uderzała cegłą. Za jedno słowo polskie albo za wzięcie zgniłego kartofla. Odbiła mi nerki. Bałyśmy się panicznie nawet jej wzroku.

      Maria Wiśniewska-Jaworska:

      Potrafiła dziecko zamknąć w szafie na noc, a ono mdlało, bo nie miało dostępu powietrza. Mówiła do nas: „I tak wszystkie zdechniecie”.

      Teodor Tratowski:

      Dzieci myjące się w balii zalewała tak bardzo gorącą wodą, że wyskakiwały im pęcherze na skórze.

      Kazimierz Stefański:

      Uderzyła mnie garnkiem w głowę. Do dzisiaj mam ślad.

      Maria Prusinowska-Migacz:

      Dostałam paczkę żywnościową z domu. Pohl wezwała mnie do swojego pokoju. Powiedziała, że dostanę paczkę, jak przeczołgam się od drzwi wejściowych do jej stóp i wycałuję jej nogi. Nie chciałam, więc pobiła mnie kijem po ciele, szczególnie po głowie. W pewnej chwili złapałam kawałek ciasta leżący na stole i zaczęłam uciekać z pokoju. Kopnęła mnie w plecy tak silnie, że przewróciłam się na śnieg i rozgniotłam ciasto.

      Gertruda Skrzypczak:

      Kiedy jedna dziewczynka w izbie chorych jęczała z bólu, pejczem zerwała z niej koc, powiedziała po polsku „ty świnio” i pozdzierała jej z ciała strupy ze skórą. Weinhold leżała nieprzytomna, z uszu ciekła jej ropa, gniła. Wkrótce zmarła.

      Brygida Sierant-Casselius:

      Byłyśmy z dziewczętami u obozowego fryzjera. Golił nam włosy do skóry, bo zapanował tyfus. Genowefa Pohl i Sydonia Bayer wpadły jak wściekłe bestie i waliły nas bez powodu pejczami na oślep. Gdzie popadło. Po głowach, plecach, rękach, nogach. Jakby smagały dzikie konie, a nie bezbronne dzieci. Potem zrozumiałam powody. W obozie wprowadzono kwarantannę, nie mogły więc w wolne od dyżurów dni opuszczać obozu.

      Jadwiga Starosta:

      Pohl miała dużą satysfakcję i przyjemność, gdy doprowadziła jakieś dziecko do płaczu. Potrafiła bić więźniarki i śmiać się przy tym, mimo że dziecko krzyczało z bólu bądź trzęsło się ze strachu przed karą.

      Teresa Owczarzak:

      Biła pejczem ze skóry albo długim kijem. Wystukiwała sobie nim rytm do marszu. Wyzywała dzieci od małp, od polskich świń. Widziałam, jak jedna z dziewczynek, którą zbiła po gołej pupie, jeździła tą zbitą pupą po piasku. Z bólu. Moczące się we śnie dzieci kazała współwięźniarkom polewać zimną wodą. Szantażowano je, za karę nie dawano wieczorem kawy, odbierano kolację. Dzieci często moczyły się, zwłaszcza zimą, bo nie miałyśmy skarpetek, czapek, rękawiczek. Spałyśmy na deskach, bez sienników, miałyśmy jeden koc na dwie. Szczególnie dręczono Urszulę Kaczmarek. Ciągle ją bito za to, że z głodu i wycieńczenia brudzi pryczę i że podkrada innym jedzenie z paczek. Nieustannie podchodziła do okna i wołała: „Jeść!”. Traktowano ją jak upośledzoną.

      Krystyna P.:

      Ula w izolatce przeszła tortury. Za to, że bezwiednie oddawała mocz, Pohl biła ją i kazała polewać na przemian zimną i gorącą wodą.

      Wacława Kiziniewicz:

      Raz zapędzono nas na apel. Po jednej stronie w dwóch rzędach chłopcy, po drugiej dziewczęta, a na środku stół jadalny. Położono na nim Urszulę. Biło ją dwóch wachmanów tak mocno, że spadła ze stołu. Miała strasznie opuchnięte nogi. Po tygodniu poszła do ziemi.

      Danuta Samburska-Kęsik:

      Całe jej ciało było pokaleczone, a na brzuchu miała ranę wielkości pięści. Pohlowa pejczem zawsze trafiała w to miejsce.

      Jadwiga Pawlikowska:

      Widziałam, jak Genowefa Pohl włożyła w ranę na brzuchu Urszuli Kaczmarek podobny do kija pejcz i przewracała nim jej wnętrzności.

      Marianna