Mały Oświęcim. Błażej Torański. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Błażej Torański
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Биографии и Мемуары
Год издания: 0
isbn: 9788382345155
Скачать книгу
Za to zostaliśmy osadzeni w łódzkim obozie.

      Donata Adamczyk-Matuszak:

      Gestapowcy przyszli w nocy. Aresztowali mojego ojca, siostrę, brata. Ojciec zginął. Matkę z siostrą wywieziono do Oświęcimia. Nie wróciły. Brat nie wrócił z Gross-Rosen. Byłam w łódzkim obozie do wyzwolenia.

      Zofię Stawicką aresztowano pod zarzutem wynoszenia leków ze szpitala, w którym jej matka pracowała jako sprzątaczka.

      Danuta Samburska-Kęsik:

      Aby pomóc matce, już jako dziesięcioletnia dziewczynka handlowałam na ulicach sznurowadłami, pastą do butów, spinaczami. Za to zostałam przez policję niemiecką osadzona w obozie.

      Krystyna Fintzel:

      W czasie drugiej wojny światowej słuchałam razem z moją matką radia, co było zabronione przez władze okupacyjne.

      ***

      Maria Wiśniewska-Jaworska:

      Mój ojciec, Aleksander Wiśniewski, był nauczycielem, dyrektorem męskiego liceum, uprawnionym przez polski rząd po pierwszej wojnie światowej do wygaszania niemieckich szkół w pruskim zaborze i organizowania na nowo szkolnictwa polskiego. A przecież Niemcy uważali Poznań i cały teren Wielkopolski za własny, za ziemię staroniemiecką, ojciec był więc dla nich wrogiem, nie miał szans przeżyć.

      Aresztowali go na początku roku 1943 i uwięzili w Forcie VII, jak całą wielkopolską inteligencję. Z Fortu VII gestapo dowoziło więźniów do kopania rowów przy wojskowym wówczas lotnisku Ławica. Pewnego dnia, nie uwierzy pani, natrętny dzwonek do drzwi. Otwieram i zamieram, przede mną stoi niemiecki pilot. Wszedł stanowczo i przez godzinę rozmawiał z mamą. Dowiedział się, kim jest ojciec, i przyszedł nam powiedzieć, co się z nim dzieje. Zaproponował mamie zorganizowanie potajemnego spotkania z tatą. Miała się przebrać za wiejską babinę, a on obiecał, że wprowadzi ją przez kuchnię na teren lotniska. Tak się stało. Rodzice spotkali się wedle planu i ojciec mógł wtedy wszystko powiedzieć – że Niemcy prześwietlili historię całej rodziny, że go strasznie biją (pokazywał rany na ciele) i że nie ma szans na powrót do domu. Zresztą, znakomita większość nauczycieli została zamordowana, bo chodziło o to, by polskiej młodzieży nie miał kto uczyć.

      Ostatnia kartka od ojca dotarła do nas w sierpniu 1943 roku. Pisał w niej, że go mają wywieźć. Istnieje poszlaka, że zginął w Gross-Rosen.

      Trwała zima, początek grudnia 1943 roku. Było po siódmej rano, gdy do mieszkania weszło dwóch gestapowców w cywilnych ubraniach i kazali nam się pakować, mnie i mojej mamie. Starszy siedemnastoletni brat Ludomir był w fabryce, najmłodszy Tadeusz wyszedł do szkoły, a ja właśnie szykowałam się do pracy. (Przymus pracy obowiązywał od trzynastego roku życia, więc jako czternastolatka byłam nim objęta, a dla polskich dzieci Niemcy otworzyli szkoły tylko do piątej klasy). Powiedzieli, że na dole czeka samochód i mamy być za chwilę gotowe. Mama była strasznie zdenerwowana, a w mieszkaniu był jeszcze jej ojciec, który w tych dramatycznych okolicznościach znalazł odwagę, by czystą niemczyzną zrobić „gościom” wykład na temat bitwy pod Grunwaldem, której Matejkowska kopia wisiała dumnie w przedpokoju. Nawymyślał im straszliwie, zapewniając, że czeka ich los Ulricha von Jungingena. Mama bladła i płakała, przerażona postawą dziadka, próbując go uciszać i hamować ostre słowa. Niemcy do końca spokojnie wysłuchali, co dziadek o nich i o ich Hitlerze miał do powiedzenia, po czym zabrali nas i wywieźli do Domu Żołnierza, czyli poznańskiego odpowiednika warszawskiej alei Szucha. Tam sprowadzili nas do piwnicy i zamknęli, nic nie mówiąc, nie tłumacząc, dlaczego, po co, na jak długo.

      Funkcjonariusze gestapo wzywali mnie kilkakrotnie na górę do biura, ale nie wiedzieli, co ze mną zrobić, i odsyłali z powrotem na dół. Następnego dnia okazało się, że w tym areszcie jest już także mój młodszy, dwunastoletni brat, którego Niemcy zabrali ze szkoły. Mama została w celi, a nas dwoje i jednego chłopca z Mosiny, bardzo zalęknionego, zabrano na dworzec kolejowy. Przez cały czas podróży pociągiem, nie wiadomo dokąd, byliśmy pod nadzorem jednej Niemki.

      Alicja Kwaśniewska-Krzywda:

      Podczas wojny mieszkaliśmy w Kaliszu przy Dobrzeckiej 6 – tego domu już nie ma. Pracowałam u Niemki w Dobrzecu pod Kaliszem. Jej mąż był w Wehrmachcie, więc miała prawo mieć służącą. Wszystko tam u nich robiłam, jak dorosła gospodyni, choć byłam dzieckiem. Pewnego dnia zachorowałam, miałam gorączkę i dwa dni nie byłam w pracy. Zgłosiła, że się nie stawiłam, i przyszedł do nas Polak na niemieckich usługach. A mamusia go tak bardzo prosiła: „Niech pan mi córki nie zabiera, jedna już w Niemczech na robotach, nie wiem, czy wróci, mąż w niewoli, niech mi pan dziecka nie zabiera”… Zagnali mnie na gestapo, na Garbarską, w oczy lampą świecili jak zbrodniarzowi jakiemuś i już nie wypuścili. Przy 3 Maja był areszt – tam nas gromadzono. Gdy Niemcy zebrali więcej dzieci, poprowadzili nas bokami miasta do bydlęcego pociągu i stamtąd wysłali do Łodzi. Mamusi nie widziałam prawie dwa lata. Tata był całą wojnę w stalagu. Wrócił ciężko chory, z wrzodami na gardle; mama mu pijawki przystawiała. To był straszny czas.

      Zuzanna Polok:

      Od pokoleń mieszkaliśmy w Wiśle. Byliśmy świadkami Jehowy. Mieli my krowę, jałówkę, prosiaki, co tam trzeba, żeby wyżyć. Moja mama bez posagu w rodzinę taty weszła, więc jego siostry, a miał ich siedem, nas nienawidziły. Bo wie pani, przed wojną każdy skrawek ziemi był na wagę złota (…).

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

/9j/7QAsUGhvdG9zaG9wIDMuMAA4QklNA+0AAAAAABAAlgAAAAEAAQCWAAAAAQAB/+4ADkFkb2JlAGQAAAAAAf/bAEMACAYGBwYFCAcHBwkJCAoMFA0MCwsMGRITDxQdGh8eHRocHCAkLicgIiwjHBwoNyksMDE0NDQfJzk9ODI8LjM0Mv/bAEMBCQkJDAsMGA0NGDIhHCEyMjIyMjIyMjIyMjIyMjIyMjIyMjIyMjIyMjIyMjIyMjIyMjIyMjIyMjIyMjIyMjIyMv/AABEIAtUB/gMBEQACEQEDEQH/xAAcAAEAAQUBAQAAAAAAAAAAAAAABwECBQYIBAP/xABHEAABAwMDAgQEAwQHBgUEAwABAAIDBAURBhIhBzETQVFhFCJxgQgykRUjQqEWUmJykrHBJDNDgqLCF2OT0fAYU7LxJbPh/8QAFAEBAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAP/EABQRAQAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAD/2gAMAwEAAhEDEQA/AJ/QEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBBTPKCqAgILS75sILkFAcoBOEAHIQVQEBBTPzYQVQU80FUBAQUzygqgICAgICAgICAgICAgICAgICAgICAgICAgICAgICAgIPFHcqWa41NDHLmppWRvmZtIwH7tvOMHO09kGDqdfWeCvlo4IrlXvp5DHUyUFBLUMp3Du17mtIBHmBkjzCDLR323SWF17irI5ba2B1QaiM7m+G0Ek8emDx34wg9dPUMqaaGoiduilYHsOCMgjI7/AFQea83qh0/aZ7nc5/ApIQN7y0u7kAAAAkkkgYCD0U9XHVRRzQyNkikYHse05DmkZBHthB47Hf7bqO3sr7VVNqKd7nN3AEFrmnBBBwQfqg+Q1RbXWKC8Q/FVNHO7ax1NSSyuPfksa0uA4P