Mały Oświęcim. Błażej Torański. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Błażej Torański
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Биографии и Мемуары
Год издания: 0
isbn: 9788382345155
Скачать книгу
Szczęście, że żyję.

      Alfreda Drzewiecka-Boniecka:

      Przez lata chorowałam bardzo na oczy, przez jakiś czas opaskę nosiłam, bo na jasność patrzeć nie mogłam. Różne choroby ze mnie wychodziły i do mnie przychodziły. Miesiącami się dziwnie zachowywałam, jak dzika.

      Helena Leszyńska:

      Od wyjścia z obozu każdej nocy budzę się co godzinę.

      Maria Osses:

      Dzieciom swoim nic nie mówiłam, bo chcę, żeby były wesołe.

      Paweł Procner:

      Po obozie wszystko wymazałem. Wszystko oprócz kontaktów z ludźmi. Wszystko inne, całe to wielkie zło mnie nie obchodziło, jakby nie istniało. Sam się dziwuję, jak mogło we mnie takie zapomnienie powstać.

      Czesława Henke:

      Wiele z tamtych wojennych czasów zapomniałam, bo złego nie warto pamiętać.

      Janina Kowalczyk o bracie Józefie Fidyku, więźniu:

      Wpadał w skrajne stany. Czasami wspominał obóz. Krzyczał na całe Zawiercie: ,,Ja byłem w lagrach, strzelałem do Niemców, pepeszę miałem!”. Bywało jednak, że jak tylko zaczęła się rozmowa o obozie, zamykał się i milczał.

      Józio ciągle mówił o zmartwychwstaniu. Jak usłyszał, że ktoś umarł, to zawsze starał się pokrzepić rodzinę: ,,Nie smućcie się, on zmartwychwstanie!”, dlatego taki napis ma na grobie.

      Na trampolinie w Zawierciu był pierwszy, pierwszy na niej skakał. Wpuszczali go za darmo do kina, bo nosił szpule z kronikami. Znał wszystkie filmy. Na Działach Navarony był niezliczoną ilość razy. Nieraz nam uciekał do kina, zwłaszcza oglądać walkę z Niemcami. Źle mówił o Niemcach. Jak widział Hitlera na filmie, bardzo się denerwował – piętno zostało na całe życie.

      Miał zapalenie opon mózgowych i jaglicę. Ja nawet nie wiedziałam, że nie widzi na prawe oko. Wyglądało normalnie, ale przez uderzenie w obozie nie widział na nie.

      On jest przykładem człowieka, który w dzieciństwie przeżył tyle bólu, że na inne bóle już nie zwracał uwagi – na nic się nie skarżył. Bardzo kochał zwierzęta.

      Trzykrotnie zabierano go do szpitala w Lublińcu na kilka tygodni leczenia. Zawsze go zabierałam, bo nie mogłam znieść, że mój ukochany braciszek gdzieś się tuła.

      Mamy satysfakcję, że ratowaliśmy go do końca. Umarł śmiercią naturalną, na niewydolność krążenia. Robiliśmy wszystko, co było dla niego najlepsze, ale człowiekowi życia się nie wydłuży. „Ja już teraz umrę”, powiedział na tydzień przed śmiercią. Same dobre chwile z nim były.

      Ewa Gauss-Nowakowska:

      Z pobytu w obozowym lazarecie została mi w pamięci przerażająca historia. Chodziła tam naga dziewczyna, kościotrup, jak senna mara. Strasznie się jej bałam. Którejś nocy podeszła do mojego łóżka i próbowała zabrać mi koc. Broniłam się i krzyczałam, zaczęła mnie dusić. Ktoś, kto nas pilnował, wiem od starszych więźniarek, poinformował o tym władze obozu i kazano tę dziewczynę, która chodziła wciąż bez ubrania, a była wówczas zima, wyrzucić na śnieg [płacze]. Polewano ją wodą. I ona zamarzła [płacze]. Jak sopel lodu. Umarła przeze mnie, przez mój krzyk.

      Od tamtej chwili przez całe życie dręczy mnie i co noc budzi ten sam sen. Otwierają się drzwi, wchodzi jakaś postać, nadzwyczaj rzeczywista. W jej zarysie widać tylko obozowe buciory. Ta mara, demon śmierci, dusi mnie, a ja krzyczę. Otwieram w przerażeniu oczy.

      Aleksandra Kasińska o matce, Gabrieli Jeżewicz:

      Każde wspomnienie mamy o obozie oznaczało płacz. W jej wielkiej sile, przejawianej w codziennych sprawach, tkwiła do końca niezapełniona niczym luka, dziecięca słabość. Zobaczyła bratanków, Jurka i Edwarda, w płacz. Zobaczyła ich dzieci, od razu w płacz. Płakała też zawsze, gdy raz w tygodniu odwiedzała nas ciocia Aniela, starsza siostra mamy, która przeżyła Oświęcim i Ravensbrück. Od łez zaczynało się każde powitanie cioci na progu domu. Kogokolwiek kojarzyła z obozami, momentalnie płakała. Przy czym jej emocje były skrajne – najpierw szloch, potem śmiech. Smutna reakcja powitalna, a w chwilę po niej przywołanie wesołej opowiastki o udanej grabieży ziemniaka w obozie i gromki śmiech, jakby majówkę wspominała.

      Żal mi było mamy, kiedy przez łzy mówiła, że nie może sobie przypomnieć twarzy mojej babci, a swojej mamy, ani ojca. Że zatarło się jej to w pamięci w momencie aresztowania. Postać, sylwetkę opisywała – szczupła babcia i dziadek wysoki, jak się ubierali, ale rysy, głosy, oczy… Zdjęcia nie pomagały, szukała ich twarzy, potem kiwała głową, opuszczała ją, a łzy zalewały jej oczy, że ich nie widzi.

      Nigdy nie mogłam jej powiedzieć, że nie ma racji, bo wtedy waliła pięścią w stół, wszystko musiało być uporządkowane według jej zasad i wyobrażeń. Buty równo ustawione w przedpokoju, starannie upięta firana, idealnie ułożona serweta. Przeszła niewyobrażalne piekło, przez co była osobą twardą, niesamowicie zaradną, wzmocniło ją to, co nie zdołało jej zabić.

      Wiem, że o pewnych sprawach dziewczynki jako już dorosłe kobiety wstydziły się mówić. Niektóre tematy pozostawały w zawieszeniu, bez zakończenia. Pozostały tabu. I tylko z niektórych reakcji i półsłówek, niezaprzeczeń mogłam wnioskować, że poruszyłam kwestię ze świata faktów.

      Są takie słowa, które z trudem przechodzą przez gardło, ze wstydu. No bo jeśli dorastająca dziewczyna musi przed dorosłym esesmanem przemaszerować nago, to nie będzie o tym opowiadać. Nigdy. Może tylko napomknąć, by swoją historię ocalić, ale nie opowie tego w wywiadach ani na forum publicznym. Bo to dotyka jej najgłębszej intymności i wywołuje niesłuszne poczucie winy, że się nie sprzeciwiła. Kiedy poruszałam ten temat z ciocią Anielą, natychmiast kończyła rozmowę.

      Alfreda Drzewiecka-Boniecka:

      Janinka Maciejewska jeszcze żyje, ale ona nic pani nie powie, bo przy każdym słowie płacze. Dziękuję Bogu za starość. I za rodzinę.

      Alicja Kwaśniewska-Krzywda:

      Miesiączkę dostałam, mając osiemnaście lat i pięć miesięcy. Dokładnie nie wiem, ale chyba żadna z nas w obozie nie miała okresu, pewnie z powodu wygłodzenia i ciągłego strachu.

      Maria Wiśniewska-Jaworska:

      Czy rodzina wie o moich przeżyciach? Dzieciom coś wspominałam, gdy były małe, ale zawsze miały wtedy łzy w oczach, więc przestałam. Gdy były starsze, nie chciałam ich smucić ponownie, a i one nie pytały.

      Teresa Stefaniak:

      Nie mogę spać. Czasami po kilka nocy. Cierpię na nerwicę, choruję na reumatyzm. Jadzia Pawlikowska, także więźniarka z Przemysłowej, mieszka w pobliżu. Spotykamy się, ale nie rozmawiamy o obozie, nie chcemy tego ponownie przeżywać.

      Brygida Sierant-Casselius:

      Jestem chora na neurastenię, pourazową depresję, gruźlicę płuc.

      Gertruda Skrzypczak:

      Rozdział czwarty

      Więzieni za polskość

      Błażej Torański

      Profesor Tadeusz Pawlikowski, po wojnie rektor Akademii Medycznej w Łodzi, któremu raz udało się