Nieśmiała. Sarah Morant. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Sarah Morant
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Книги для детей: прочее
Год издания: 0
isbn: 9788372297976
Скачать книгу
dyskomfort i zniszczyć tę przyjemną chwilę. Nie chciał przecież, żeby znów zamknęła się w swojej skorupie.

      Dlatego pozwolił jej decydować o przebiegu rozmowy. Okazała się naprawdę inteligentna. Nie była nudna, tak jak wcześniej zakładał.

      Ruda nie opowiadała mu o swojej rodzinie ani o swoim życiu. Wspomniała tylko, że Kinae to jej najlepsza przyjaciółka, a ona sama lubi pisać powieści i wiersze. W zasadzie lubiła pisać cokolwiek.

      Była bardzo dojrzała. Wydało mu się dziwne, że siedemnastoletnia dziewczyna może pochwalić się tak dużą wiedzą na temat problemów tego świata.

      Powinien był zdać sobie sprawę, że to niezwykłe.

* * *

      Wieczorem, po tym, jak zjadł kolację i pomógł mamie przenieść ciężkie bibeloty, wrócił do swojego pokoju i wyciągnął się na łóżku. Przymknął powieki, żeby nie oślepiało go padające z góry światło. Ale nie zasnął. Nie potrafił zapomnieć o Rudej.

      Ten lunch okazał się bardzo przyjemny. Popularne dzieciaki zwykle nie czują do siebie nawzajem prawdziwej sympatii. Przypominają raczej ławicę rekinów, które działają razem, żeby z jeszcze większą siłą poniżać całą resztę stworzeń pływających w szkolnym akwenie. Przeszkadzało mu to kiedyś, jeszcze zanim zaczął zachowywać się dokładnie tak samo jak oni. Ale do wszystkiego można się przyzwyczaić, nawet do sytuacji, w której nie można na nikogo liczyć.

      Z kolei ona… ona spuszczała wzrok, kiedy ktoś za długo na nią patrzył. Mimo to wydawała się bardziej autentyczna i zabawniejsza od całej śmietanki towarzyskiej tego liceum razem wziętej. W przeciwieństwie do Vanessy nie wierzył, że Ruda dawała sobie dmuchać w kaszę. Nic podobnego. Ona tylko zachowywała swoje przemyślenia dla siebie.

      Cieszył się, że nie dołączyła do nich Kinae. Drobna blondynka wyraźnie miała na to ochotę, o czym świadczyły spojrzenia, które rzucała w ich stronę ze swojego miejsca przy sąsiednim stoliku. Jason nie znosił tej dziewuchy o porażająco sztucznym wyglądzie, która na krok nie odstępowała swojego chłopaka. Eleonore twierdziła, że się z nią przyjaźni, ale on tylko raz widział, jak jadły razem lunch. Zwrócił wtedy uwagę, że Kinae nie dała Rudej dojść do głosu.

      Dlatego tak było zdecydowanie lepiej. Postanowił, że następnego dnia zacznie dokładnie tak samo, metodą małych kroczków. Przede wszystkim musiał zdobyć jej zaufanie. Na szczęście tego popołudnia Ruda pokonała pierwszą barierę. Zawsze na początku dziewczyny zgrywały trudne, ale potem wszystkie potulniały.

      Zamierzał zdobyć tego wyjątkowego rudzielca. I aby osiągnąć cel, był gotowy na wszystko.

      6

ELEONORE

      Westchnęłam, gwałtownie otwierając drzwi. Opiekunka Kyle’a czekała już w salonie, z płaszczem na kolanach. Zdawkowo skinęła głową, zanim szybko opuściła mieszkanie. Na początku zawsze proponowałam, żeby została na gorącą czekoladę, ale ona za każdym razem odmawiała, miażdżąc mnie przy tym pogardliwym spojrzeniem.

      Trzydziestokilkuletnia, niezbyt urodziwa Thania wyświadczała nam przysługę, żeby sobie dorobić. Przyłapałam ją już nie raz, jak okradała nas z płatków, kawy i wielu innych rzeczy. Mój ojciec twierdził jednak, że to nic takiego, bo nie płaciliśmy jej wiele. Uważał, że zasługiwała na te dodatki. Mój młodszy brat często nazywał ją żmiją. Niestety ani tata, ani ja nie znaleźliśmy innej kobiety gotowej opiekować się małym chłopcem przez dwie godziny dziennie za dziesięć dolarów. Dlatego tłumaczyłam Kyle’owi, żeby zajmował się sobą i ignorował jej poirytowane utyskiwanie. I jej pogardliwy wzrok. I jej głos, bardziej lodowaty i bezbarwny niż igloo.

      Najchętniej sama zajmowałabym się bratem, ale od tego roku musiałam zostawać po lekcjach na zajęciach wyrównawczych z matematyki. Właśnie ten przedmiot był moim największym zmartwieniem i musiałam się w nim podciągnąć, żeby całkiem nie pójść na dno.

      Kyle przywitał mnie z wielkim uśmiechem na ustach. Uściskał mnie, a ja ucałowałam jego drobne policzki i zmierzwiłam jego loki.

      – Nie będziesz na mnie krzyczała za pracę domową? – zapytał z miną niewiniątka.

      – Thania zmusiła cię do odrabiania lekcji? Właściwie dzisiaj i tak nie mam siły, żeby ci pomóc. Poradzisz sobie sam?

      – Przygotuję ci coś na ząb, a potem skończę wypracowanie – oznajmił, odsuwając się ode mnie.

      – Dziękuję, skarbie – odparłam rozczulona.

      Położyłam się, podczas gdy on zaczął się krzątać po kuchni. Zawsze się bałam, że może się zaciąć, ale mój malec dorastał, a tata często powtarzał, że muszę przestać mu matkować. Zadowoliłam się więc nasłuchiwaniem najcichszych dźwięków. Próbowałam przy tym ustalić, czy używał noża, czy się skaleczył albo czy potrzebował mojej pomocy. Tymczasem Kyle recytował wiersz, którego musiał nauczyć się na pamięć. Zasłoniłam więc sobie oczy ręką, żeby chwilę odpocząć. Wiedziałam, że powinnam zająć się szykowaniem kolacji, ale nie miałam na to ochoty. Porażka, którą poniosłam na matmie, nadal stała mi gulą w gardle i próbowałam wymyślić, jak nadrobić zaległości, których narobiłam w zeszłym roku. Nie mogłam sobie pozwolić na kolejne zajęcia wyrównawcze, bo wtedy nie mogłabym się opiekować Kyle’em. I nie mogłam poprosić taty o pieniądze na korepetycje, ponieważ już i tak z trudem wiązał koniec z końcem.

      Mimo wszystko nie narzekałam na nasze życie. Szczęśliwie oboje z bratem odnaleźliśmy się w nowej rzeczywistości i wzięliśmy się w garść, żeby odciążyć ojca. Tylko że bywały takie dni, kiedy zwyczajnie miałam ochotę oglądać telewizję tak długo, aż oślepnę, i nie przejmować się obowiązkami.

      Kyle wrócił po kilku minutach, niosąc na talerzu dwie obrane pomarańcze. Uśmiechał się przy tym z dumą.

      – Dziękuję, aniołku. – Uśmiechnęłam się, zjadając ćwiartkę.

      Podniosłam się i włączyłam telewizor. Siedziałam po turecku, trzymając brata między nogami i oboje zanurzaliśmy się w wirtualny świat kreskówek. Przy okazji wspominałam dzisiejszy lunch.

      Jason mnie intrygował. Odtrąciłabym Jasona-aroganta, Jasona-flirciarza i Jasona-żartownisia, ale miałam za mało znajomych, żeby zignorować sympatycznego chłopaka, którym okazał się dziś po południu. Dzięki niemu nie jadłam lunchu w samotności. Właściwie nawet dobrze się bawiłam. Naprawdę uwielbiałam Kinae, ale ona ograniczała tematy rozmów do chłopaków, celebrytów i koncertów wielkich gwiazd. W zasadzie poza miłością do Paryża nie łączyło nas wiele.

      Ale Jason… Dobrze mi się z nim dyskutowało. Nie miałam problemu z bronieniem swoich opinii. Mogłabym się nawet założyć, że całe to jego flirtowanie i brak powagi służyły wyłącznie ukryciu ogromnego głodu rywalizacji i bystrego umysłu. Był urodzonym zwycięzcą; to kryło się w jego oczach. Wiedziałam, że zachowywał się w określony sposób, aby nigdy nie stracić twarzy przed przeciwnikiem, co czyniło nasze rozmowy jeszcze ciekawszymi.

* * *

      Tata wrócił do domu, kiedy spinałam swoją rozprawkę na filozofię. Miałam ją oddać dopiero za dwa tygodnie, ale lubiłam robić wszystko zawczasu. Pewien nauczyciel powiedział kiedyś, że sukces wymaga przede wszystkim systematycznej pracy, a ja miałam wielką nadzieję, że się nie mylił. Ojciec pocałował mnie w czoło, po czym wziął w ramiona swojego synka, a ja wstałam, żeby przygotować kolację i pozmywać po śniadaniu. Ojciec przyszedł za mną do kuchni i włożył do zlewu kilka brudnych noży oraz szklanek.

      Podczas przeglądania szafek zauważyłam, że nasza droga niania postanowiła „pożyczyć” od nas paczkę