Nieśmiała. Sarah Morant. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Sarah Morant
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Книги для детей: прочее
Год издания: 0
isbn: 9788372297976
Скачать книгу
uważać. Ale najgorsza była mina, którą musiał zrobić Jason. Oczami wyobraźni ujrzałam ten jego uśmieszek majaczący w kąciku ust, jak zawsze wtedy, gdy był z siebie zadowolony.

      Nauczyciel wrócił do prowadzenia zajęć, ale właśnie wtedy Vanessa postanowiła wylać na mnie swoją żółć. Jakby komentarz nauczyciela podsycił jej nienawiść.

      – Słyszałaś, Pam? Wygląda na to, że Jasy chce zaprzyjaźnić się z Niemotą.

      – Tak, widziałam ich wczoraj razem na stołówce – szepnęła wywołana do odpowiedzi dziewczyna, wyraźnie przejęta faktem, że buntownik porzucił ich stolik.

      Wiedziałam, że nie powinnam ich słuchać. Niestety nie należałam do tych dziewczyn, które nic sobie nie robią z takich uwag. Miałam tę głupią wadę, że brałam sobie do serca każdą krytykę. I pewnie właśnie dlatego bałam się opinii innych ludzi na swój temat. Obawiałam się, że jeśli za bardzo mnie zranią, sama nie zdołam się potem pozbierać do kupy.

      – Nie wiem, co on w niej widzi. Nie ma charakteru, nie okazuje emocji… To prawdziwa bryła lodu – szydziła Vanessa, notując słowa nauczyciela.

      – Prawdziwa Królowa Śniegu – podchwyciła Pamela.

      – Święta dziewica – odparła Vanessa, wybuchając śmiechem.

      Skuliłam się na krześle, mocniej ściskając długopis. Ich słowa nic nie znaczyły. Powinny odbijać się ode mnie niczym kaczki puszczane przez mojego ojca od tafli stawu znajdującego się w pobliżu naszego starego domu.

      Dlaczego więc mnie dotykały?

      Nauczyłam się udawać, że puszczam mimo uszu komentarze na temat mojej tyczkowatej sylwetki, marchewkowych włosów czy wiedźmowatych oczu. Próbowałam stworzyć hermetycznie szczelną maskę, która pozbawiłaby innych przyjemności patrzenia na moje cierpienie. Sądziłam, że naprawdę mi się to udało, tak jak na filmach. Wmawiałam sobie, że nic nie czuję, w nadziei, że w końcu właśnie tak będzie.

      – Sprzedać ci newsa?

      Ta idiotka Pamela w milczeniu skinęła głową, podczas gdy ja chciałam na nie nawrzeszczeć, żeby przestały mnie kamieniować. Po cichu liczyłam na to, że nauczyciel wychwyci ich rozmowę i postanowi upokorzyć publicznie także i je. Ale Jej Wysokość Zołza odwróciła się i wbiła we mnie wzrok, chociaż tak naprawdę nie zamierzała zwrócić się bezpośrednio do mnie, małego mikroba. I nikt nie zamierzał jej powstrzymać.

      – Jason interesuje się nią tylko dlatego, że założył się z Brianem. Co on takiego powiedział? Że lubi świeżynki? Brian dał mu miesiąc na zaciągnięcie jej do łóżka, a on odparł, że tydzień mu wystarczy. Powinna wbić sobie do głowy, że nikt normalny nigdy nie zwróci na nią uwagi. Jej miejsce jest wśród frajerów po wsze czasy.

      Odwróciła się ode mnie, kiedy zabrzmiał dzwonek.

      Pozbierałam swoje rzeczy z prędkością błyskawicy i szybkim krokiem wyszłam z sali, próbując powstrzymać łzy, które cisnęły mi się do oczu. Nie chciałam zwracać na siebie uwagi. Gdybym się rozpłakała na tym cholernym korytarzu, wszyscy tylko by się na mnie gapili. I od razu zaczęliby snuć potworne teorie, żeby wytłumaczyć sobie moją rozpacz. A mi zależało wyłącznie na tym, żeby powstrzymać rozprzestrzenianie się po całej szkole głupich plotek na mój temat.

* * *

      Lekcja matematyki okazała się istną torturą. Spędziłam ją zwrócona do okna, z głową wspartą na ręce i ze wzrokiem wbitym w kartkę papieru na ławce. Jason kilkakrotnie próbował skłonić mnie do rozmowy. Właściwie to już wcześniej na każdej lekcji starał się mnie rozśmieszyć swoimi dowcipami czy nawet zwykłym uśmiechem, czy grymasem. Ale teraz byłam pewna, że zrobiłby wszystko, byle tylko zyskać moją uwagę. Biedak niczego nie rozumiał. Nie przywykł do pozostawania w cieniu. W efekcie omal nie dałam za wygraną. Nie byłam jednak pewna, czy potrafiłabym spojrzeć mu w oczy bez rozpamiętywania słów Vanessy, które rozbrzmiewały mi w głowie niczym okrutny gong.

      Powinnam była wszystkiego się domyślić. Powinnam była wiedzieć, że nie zainteresowałby się mną tylko dlatego, że wydałam mu się sympatyczna. Nie byłam sympatyczna. Byłam tylko tyczkowatą dziewczyną o wiedźmowatych oczach, trusią ukrywającą się w bibliotece. Poza tym który chłopak ogranicza się do przyjaźni w dzisiejszych czasach? Wszystkie zostałyśmy zredukowane do numerków na radarach napędzanych ich hormonami.

      Założył się. Myślał, że się niczego nie domyślę? Sądził, że dam się wykorzystać, aby on mógł napompować swoje ego wielkiego macho uwodziciela? Ja, która zaczęłam traktować go jak przyjaciela, przeżyłam brutalne zderzenie z rzeczywistością.

      Nadeszło południe i musiałam iść na stołówkę. Jason czekał na mnie przy jednym ze stolików, całkiem sam. Ten widok omal nie sprawił mi bólu. Wielkiego bólu. Ten chłopak potrafił wyglądać jednocześnie buntowniczo i rozczulająco.

      Obserwowałam go z daleka, niepewna, jak zareagować. Każdy normalny człowiek zaraz po poznaniu jego prawdziwych intencji urządziłby mu awanturę stulecia. Ale mi brakowało odwagi. Zrobiłam ledwie cztery kroki, kiedy cała moja złość uleciała, robiąc miejsce innej, znacznie mniej agresywnej emocji. Skrępowaniu.

      Kinae wskoczyła mi na plecy z zaskoczenia, więc oderwałam wzrok od Jasona.

      – Elie, mam dla ciebie wspaniałą wiadomość! Mój superprzystojny brat wraca do domu. Znowu będzie z nami mieszkał – oznajmiła z uśmiechem większym niż całe Stany Zjednoczone.

      – Ach tak – odparłam bez większego zainteresowania.

      – Chcę ci go przedstawić. Nie można mu się oprzeć! I jest do wzięcia. W skrócie, idealny facet dla ciebie! Doskonale będziecie do siebie pasować! – nawijała z niewiarygodną prędkością.

      Zawsze tak paplała, kiedy się nakręciła.

      – No dobra, lecę zjeść z Justinem! Buźka! – wykrzyknęła, głośno cmokając mnie w policzek.

      Patrzyłam, jak odchodzi, wolna jak ptak. Nigdy nie stała w jednym miejscu dłużej niż dwie minuty. Kinae była bezpośrednia i czasem tylko tego było mi trzeba. Ona przynajmniej z nikim się o mnie nie zakładała. Kiedy nie miała ochoty na moje towarzystwo, mówiła o tym bez ogródek. Była naprawdę wspaniałą przyjaciółką. Może nie zawsze dotrzymywała mi towarzystwa i można było zarzucić jej powierzchowność, ale kiedy tonęłam, zawsze podawała mi rękę. Mogłam więc jej wybaczyć niedelikatne komentarze i nieobecność. Rozumiałam ją. Kto chciałby spędzać czas z taką dziewczyną jak ja? Nawet Jason postanowił do mnie zagadać wyłącznie z powodu zakładu.

      Potrząsnęłam głową, żeby odpędzić te przygnębiające myśli, i oddaliłam się pospiesznie w kierunku trybun przeznaczonych dla gimnazjalistów, gdzie nikt nie zaryzykowałby rzucenia mi prawdy prosto w twarz.

      – Eleonore, zaczekaj! – zawołał Jason.

      Nawet się nie odwróciłam. Szłam dalej, a gdy tylko zyskałam pewność, że za mną nie idzie, zatrzymałam się i usiadłam, żeby zjeść kanapkę. W samotności.

      Znałam go ledwie od kilkunastu dni, a rozmawialiśmy ze trzy razy. Dlaczego więc czułam się zdradzona?

      Odpowiedź była całkiem prosta: pokładałam w nim nadzieję. Przez krótką chwilę wierzyłam, że mogę zyskać kolejnego przyjaciela, który nie będzie mnie traktował jak aspołecznego milczka.

      Ale najwyraźniej ogromnie się pomyliłam.

* * *

      Kiedy wróciłam do domu po całym dniu zajęć, nawet nie zadałam sobie trudu, żeby spojrzeć na opiekunkę ani na jej torbę na zakupy, której nie miała jeszcze rano. Porwałam Kyle’a w ramiona