Nieśmiała. Sarah Morant. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Sarah Morant
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Книги для детей: прочее
Год издания: 0
isbn: 9788372297976
Скачать книгу
we mnie gniew dodawał mi pewności siebie, podczas gdy poczucie winy sprawiało, że chciałam wpełznąć do mysiej nory. Uniosłam głowę, kiedy usłyszałam, jak ktoś stawia talerz na stoliku.

      – Czy to miejsce jest wolne, piękna nieznajoma? – zażartował, nie mając niczego złego na myśli.

      – Bardzo… bardzo śmie-śmieszne, Jason.

      Widziałam, jak ściągnął brwi, kiedy się zająknęłam. Byłam pewna, że zacznie ze mnie szydzić. Tymczasem on usiadł naprzeciwko i zaczął mnie obserwować. Świdrował mnie tymi swoimi niebieskimi oczami, wprawiając mnie w zdenerwowanie. Zmieniłam pozycję, przywierając do blatu i oplatając stopami nogi krzesła. Kiedy westchnął, zadałam sobie pytanie, czy teraz odejdzie, czy może spróbuje zacząć rozmowę. Bo ta cisza była nieznośna. Naprawdę nieznośna.

      – Podaj mi swój telefon – rzucił po ciągnącej się w nieskończoność minucie.

      – Słucham?

      – Po prostu mi go podaj – powiedział, wyciągając rękę z poważną miną.

      Niechętnie podałam mu swoją przedpotopową komórkę. Miała klapkę, pod którą kryła się klawiatura. Poczułam się jeszcze bardziej skrępowana, kiedy on wyciągnął z kieszeni swojego smartfona będącego ostatnim krzykiem mody. Żeby ukryć rumieńce na policzkach, pochyliłam głowę i jak gdyby nigdy nic spałaszowałam kilka marchewek. Starałam się nie spoglądać w jego stronę. I tak nie miałam w telefonie żadnych kompromitujących treści. A on chyba nie potrafił go zawirusować.

      – Trzymaj – odezwał się, oddając mi aparat. Nawet nie próbował przy tym spojrzeć mi w oczy.

      Podziękowałam mu za to w duchu.

      – Co zrobiłeś? – zapytałam, zanim zdążyłam poskromić ciekawość.

      – Jeśli mówienie sprawia ci kłopot, możemy wysyłać sobie esemesy. Do niczego nie zamierzam cię zmuszać. Ale odnoszę wrażenie, że nie przepadasz za gadaniem. Chwilowo tylko ty masz mój numer telefonu. Ja nie sprawdziłem twojego. Dlatego to ty decydujesz, czy nawiązać dialog.

      Przez kilka minut nie mogłam się otrząsnąć ze zdumienia. Naprawdę właśnie to chodziło mu po głowie? Wzięłam od niego swoją komórkę i przejrzałam listę kontaktów. Pierwszy, który się wyświetlił, zaznaczony był jako ulubiony i podpisany jako Mroczny Przystojniak. Rozśmieszyła mnie ta nazwa, więc postanowiłam ją zachować. Poza tym i tak raczej z nikim bym go nie pomyliła, skoro nie miałam w swoim spisie wielu urodziwych chłopaków o buntowniczej naturze.

      – Czyli… oczekujesz, że wyślę ci esemesa?

      Ciekawość skłoniła mnie do mówienia, a Jason uśmiechnął się krzywo, wyraźnie zadowolony z siebie.

      – Tak, bardzo bym tego chciał. Ale nie zmuszam cię – dodał, jakby bał się mnie spłoszyć.

      Ukryłam pod stołem moje delikatnie drżące ręce. Miałam mu napisać coś od razu czy zaczekać z tym, aż wrócę do domu?

      W końcu zdecydowałam się na krótkie Hej. Wiadomość była prosta i równie banalna jak ja.

      Po jego minie poznałam, że go zaskoczyłam. Uśmiechnął się i wstukał jakąś wiadomość. Mój telefon zawibrował.

      Dzień dobry śliczna Ruda :D

      Uśmiechnęłam się, chociaż nie wzięłam na poważnie tego komplementu. W końcu jego autorem był Jason. Chłopak, dla którego podrywanie dziewczyn było równie naturalne jak oddychanie. Już miałam napisać coś jeszcze, kiedy napotkałam jego spojrzenie.

      – O co chodzi?

      – Jesteś zdumiewająca – wypalił enigmatycznie, nie odrywając ode mnie wzroku.

      – To źle?

      – Nie. Twoje… twoje towarzystwo działa na mnie kojąco.

      Moje policzki ponownie zabarwiły się na czerwono, więc spuściłam głowę i zaczęłam bawić się jedzeniem na talerzu.

      – Dlaczego chowasz się zawsze wtedy, gdy się czerwienisz?

      – Nie czerwienię się – zaprotestowałam bardziej dla zasady niż z przekonania. Po prostu wyrobiłam w sobie nawyk niezgadzania się z nim.

      – Nigdy nie słyszałem większego kłamstwa. Tak samo było pierwszego dnia szkoły; uciekłaś do biblioteki, gdy tylko minęłaś szkolną bramę.

      – Bo ja… nie lubię, kiedy inni na mnie patrzą – wydusiłam skrępowana.

      – Ale co cię to obchodzi? Każdy ma jakieś wady. Poza tym nie masz się czego wstydzić. Na pewno wiesz, że chłopaki się za tobą oglądają – zażartował, huśtając się na krześle.

      – Próbujesz mnie poderwać?

      – Nie. Staram się tylko dowiedzieć, dlaczego jesteś taka nieśmiała – odparł, po czym włożył do ust kęs swojego dania, ani na moment nie odrywając ode mnie wzroku.

      – W dzisiejszych czasach ludzie zbyt często zachowują się jak hipokryci. Osądzają innych, zanim zdążą ich poznać. Czemu miałabym do nich dołączyć? Żeby wbili mi nóż w plecy przy pierwszej nadarzającej się okazji? Po co się zaprzyjaźniać, skoro ostatecznie człowiek i tak zostaje sam?

      Słowa wyrwały mi się z gardła, zanim zdążyłam je powstrzymać. Ale nie żałowałam tego, co powiedziałam. Bo taka była prawda. Przyjaciele powinni się wspierać, ale gdy dochodziło do tragedii, niektórzy odchodzili, a inni zaczynali traktować człowieka jak drobną przeszkodę do usunięcia. I zaczynali osądzać.

      Na koniec i tak wszyscy wszystkich osądzają.

      Jason przyglądał mi się z głową wspartą na dłoni, całkowicie pogrążony w myślach. Odniosłam wrażenie, że próbował spojrzeć na świat moimi oczami. To nie mogło być łatwe dla kogoś, kto nigdy nie przejmował się tym, co pomyślą o nim inni.

      – Czemu tak sądzisz? – zapytał w końcu, zachowując kamienną twarz.

      – Bez powodu – oznajmiłam, odrobinę skrępowana.

      – Hm…

      Czułam, jak mierzy mnie sceptycznym spojrzeniem. Nie przekonałam go. Ale co innego mogłam powiedzieć? Miałam swoje sekrety. Nikt nie musiał ich znać. Wyrządzały zbyt wiele złego.

      – Kiedy znajdzie się temat, który cię interesuje, przestajesz się jąkać? – zapytał po chwili z miną szelmy.

      – Słu-słucham?

      Widziałam, jak jego usta układają się w uśmiech. Napotkałam jego spojrzenie. Chciałam wbić wzrok w podłogę, ale coś w jego oczach mnie przed tym powstrzymało.

      – Myślę, panno Coop, że jesteś znacznie bardziej interesująca, niż sądzi większość osób – stwierdził, odsuwając od siebie talerz.

      – Myślę, panie Parker, że jesteś dokładnie takim podrywaczem i gawędziarzem, za jakiego cię mam – odparłam, wycierając spocone dłonie o dżinsy pod stołem.

      – Auć. Zabolało. Wiesz, że pewnego dnia się zemszczę?

      – Niby jak?

      – To tajemnica – szepnął.

      Potem wstał. Uśmiechał się zagadkowo, aż poczułam się zmuszona wbić wzrok w swój talerz. Nagle w moim polu widzenia znalazła się jego ręka, która podebrała mi kawałek mięsa.

      – Hej! – wykrzyknęłam, przyciągając talerz do siebie.

      – No co? Jestem głodny! A dziewczyny nie jadają dużo. Muszą dbać o linię