Dobra robota, Ano.
Wierzchem dłoni muskam jej gładki jak jedwab policzek. Przelotnie całuję ją w usta.
– Połóż się na łóżku, na plecach.
Przedstawienie czas zacząć, Ano.
Kiedy się kładzie, wyczuwam jej oczekiwanie. Staję nad nią, by przez chwilę nasycić nią oczy.
Moja dziewczyna.
Moja olśniewająca dziewczyna. Długie nogi, wąska talia, idealne cycki. Jej nieskazitelna skóra połyskuje w przyćmionym świetle, a oczy błyszczą pierwotną żądzą, kiedy tak leży i czeka.
Jestem szczęściarzem.
– Mógłbym tak na ciebie patrzeć całymi dniami, Anastasio.
Materac się ugina, kiedy siadam na niej okrakiem.
– Ręce za głowę – rozkazuję.
Natychmiast wykonuje polecenie, a ja za pomocą paska najpierw związuję razem jej nadgarstki, a potem przywiązuję je do metalowej rurki w wezgłowiu łóżka.
Właśnie tak.
Co za fantastyczny widok…
Pochylam się, żeby przelotnie pocałować ją w usta. Wstaję, zdejmuję koszulę i dżinsy, a na nocnym stoliku kładę prezerwatywę.
No dobrze. Co dalej?
Przechodzę na koniec łóżka i szybko pociągam ją w dół, tak żeby ramiona miała zupełnie wyprostowane. Im mniej będzie się mogła poruszać, tym intensywniejsze będą jej doznania.
– Tak lepiej – mruczę pod nosem.
Biorę pudełko z lodami i łyżeczkę i znowu siadam na niej okrakiem. Przygryza wargę, przyglądając się, kiedy zdejmuję pokrywkę i próbuję nabrać lody na łyżkę.
– Hm, jeszcze są twarde.
Wpadam na pomysł, żeby rozsmarować nieco lodów na sobie, a potem włożyć jej do ust. Ale są bardzo zimne i skutek mógłby się okazać przeciwny do zamierzonego.
To byłoby niewskazane.
– Pyszne. – Oblizuję się dla efektu, kiedy lody rozpuszczają mi się w ustach. – Niesamowite, że zwykła wanilia może tak smakować. – Patrzę na nią, a ona, rozpalona, uśmiecha się do mnie. – Masz ochotę?
Kiwa głową – wydaje mi się, że trochę niepewnie.
Nabieram kolejną łyżkę i podsuwam jej, bo chcę, żeby otworzyła usta. Zmieniam zdanie i sam zjadam lody. Zupełnie, jakbym odbierał dziecku cukierek.
– Są za dobre, żeby się dzielić – stwierdzam, drażniąc się z nią.
– Hej – zaczyna protestować.
– Panno Steele, czyżby lubiła pani wanilię?
– Tak – wykrzykuje i biorąc mnie z zaskoczenia, próbuje mnie z siebie zrzucić, ale jestem dla niej za ciężki.
Parskam śmiechem.
– Stajemy się zadziorni, tak? Na twoim miejscu bym nie próbował.
Nieruchomieje.
– Lody – jęczy z naburmuszoną miną.
– Cóż, skoro dała mi pani dzisiaj tyle przyjemności, panno Steele – nabieram lody na łyżkę i podaję jej. Patrzy na mnie z rozbawioną niepewnością, ale rozchyla wargi, a ja tym razem pozwalam, żeby zjadła. Wyobrażając sobie jej usta obejmujące mój członek, robię się jeszcze twardszy.
Wszystko w swoim czasie, Grey.
Łagodnie wyjmuję łyżkę z jej ust i nabieram kolejną porcję lodów. Rzuca się na nie łakomie. Pod wpływem ciepła mojej dłoni lody zaczynają się już rozpuszczać. Powolutku znowu ją karmię.
– Hm, w ten sposób mógłbym cię zmusić do jedzenia. Na siłę. Myślę, że to by mi się spodobało.
Kiedy podaję jej następną łyżkę, zaciska usta i z prowokującym spojrzeniem kręci głową. Ma już dość. Przechylam łyżkę i lody bardzo, ale to bardzo wolno skapują na jej szyję. Przesuwam łyżkę i kolejne krople spadają na jej mostek. Otwiera usta.
Och, właśnie tak, maleńka.
Pochylam się i zlizuję z niej lody.
– Mmm. Na tobie smakują jeszcze lepiej.
Szarpie za pasek szlafroka, próbując zgiąć ramiona, ale trzyma mocno i Ana nie może zmienić pozycji. Kolejną porcję upuszczam na jej piersi i brodawki, zafascynowany przyglądając się, jak twardnieją pod wpływem zimna. Łyżką rozsmarowuję wanilię na jej sterczących sutkach, a ona wierci się i jęczy.
– Zimne? – pytam i nie czekając na odpowiedź, łapczywie zlizuję spływające strumyczki rozpuszczonych lodów. Ssę i jeszcze mocniej naciągam nabrzmiałe sutki. Zamyka oczy i jęczy w ekstazie.
– Chcesz trochę?
Biorę w usta sporą porcję lodów, część przełykam, a potem ją całuję, wpychając język w jej spragnione usta.
Ben. &. Jerry’s. I. Ana.
Czysta rozkosz.
Prostuję się i siedząc okrakiem na jej biodrach, przesuwam łyżeczkę z roztopionymi lodami w dół, na środek jej brzucha. Sporą porcyjkę zostawiam w jej pępku. Zaskoczona, otwiera szeroko oczy.
– Już to robiłaś – ostrzegam. – Musisz leżeć nieruchomo, bo inaczej lody będą na całym łóżku.
Biorę do ust pełną łyżkę lodów i wracam do jej piersi. Zimnymi ustami i językiem na zmianę ssę to jedną, to drugą brodawkę. Przesuwam się w dół jej ciała, zlizując spływającą strużkę lodów. Wierci się pode mną, wprawiając biodra w znajomy pulsujący rytm.
Och, maleńka, jeśli przestaniesz się poruszać, dostaniesz więcej.
Językiem pochłaniam tę resztkę lodów, która jeszcze została w jej pępku.
Ciało Any jest lepkie. Ale nie wszędzie.
Na razie.
Klękam między jej nogami i przesuwam łyżkę z lodami po dolnej części jej brzucha do włosów łonowych, zmierzając do ostatecznego celu. Reszta lodów skapuje na jej nabrzmiałą łechtaczkę. Ana krzyczy i pręży nogi.
– Ćśś.
Pochylam się i pomalutku zlizuję słodką wanilię.
– Och. Proszę. Christianie.
– Wiem, maleńka, wiem – szepczę w jej rozpaloną skórę i nie przerywam lubieżnej tortury. Znowu napina nogi. Dochodzi.
Rzucam pudełko po lodach na podłogę i wsuwam w nią jeden palec, potem drugi, napawając się jej wilgotnym ciepłem i namiętnością, z jaką reaguje na moje pieszczoty. Pieszczę ją i czuję, że już prawie doszła. Za chwilę będzie miała orgazm.
– Właśnie tak – mruczę, wolno wsuwając i wysuwając palce.
Wydaje zduszony okrzyk i jej ciało eksploduje wokół moich palców.
Tak.
Zabieram rękę i sięgam po prezerwatywę. Chociaż ich nie znoszę, zakładam kondom w sekundę. Pochylam się