Przyciągam ją do siebie i zapalam lampkę. Mruży oczy przed światłem.
– Ta dziewczyna – mówi, szukając wzrokiem moich oczu.
– O co chodzi? Jaka dziewczyna?
Powstrzymuję chęć utulenia jej i scałowania dręczących ją koszmarów.
Znowu mruga, ale głos ma już mniej wystraszony.
– Kiedy po południu wychodziłam z pracy, przed wydawnictwem czekała dziewczyna. Wyglądała jak ja, tylko trochę inaczej.
Cierpnie mi skóra.
Leila.
– Kiedy to było? – pytam, siadając prosto.
– Po południu, kiedy wychodziłam z pracy. – Jest roztrzęsiona. – Wiesz, kim ona jest?
– Tak.
Do ciężkiej cholery, czego Leila może chcieć od Any?
– Kim? – pyta Ana.
Muszę zawiadomić Welcha. W czasie porannej odprawy nie miał żadnych informacji na temat miejsca pobytu Leili. Jego zespół wciąż jej szuka.
– Kim? – powtarza z uporem Ana.
Cholera. Wiem, że nie przestanie, póki nie uzyska odpowiedzi.
– To Leila.
Jeszcze bardziej marszczy brwi.
– Ta dziewczyna, która wgrała ci „Toxic” na iPoda?
– Tak. Mówiła coś?
– Powiedziała: „Co ty masz takiego, czego ja nie mam?”, a kiedy zapytałam, kim jest, odparła: „Nikim”.
Chryste, Leila. W co ty pogrywasz? Muszę zadzwonić do Welcha.
Wychodzę z łóżka i wkładam dżinsy.
W salonie wyjmuję telefon z kieszeni marynarki. Welch odbiera po dwóch sygnałach, nikną więc moje wyrzuty sumienia, że zawracam mu głowę o piątej nad ranem. Pewnie nie spał.
– Pan Grey – mówi swoim ochrypłym głosem.
– Przepraszam, że dzwonię tak wcześnie. – Zaczynam przechadzać się po ciasnej kuchni.
– Nie sypiam najlepiej, proszę pana.
– Domyśliłem się. Chodzi o Leilę. Nachodziła moją dziewczynę, Anastasię Steele.
– W pracy? Czy w mieszkaniu? O której to było?
– Przed wydawnictwem. Późnym popołudniem.
Obracam się i widzę, że Ana, ubrana tylko w moją koszulę, stoi przy kuchennej wyspie i przygląda mi się. Kiedy słucha, jak rozmawiam, na jej twarzy maluje się ciekawość zmieszana z lękiem. Wygląda tak pięknie.
– O której godzinie dokładnie? – pyta Welch.
Powtarzam jego pytanie Anie.
– Mniej więcej za dziesięć szósta – odpowiada.
– Słyszałeś? – zwracam się do Welcha.
– Nie.
– Za dziesięć szósta – powtarzam.
– To znaczy, że dowiedziała się, gdzie panna Steele pracuje.
– Niby jak?
– W prasie są zdjęcia was obojga razem.
– No tak.
Słuchając tego, co ja mówię, Ana przechyla głowę i przerzuca włosy na plecy.
– Uważa pan, że powinniśmy się martwić o bezpieczeństwo panny Steele? – pyta Welch.
– Tego bym nie powiedział, ale z drugiej strony nawet mi przez myśl nie przeszło, że mogłaby coś takiego zrobić.
– Uważam, że powinniśmy się zastanowić nad dodatkową ochroną dla panny Steele.
– Nie wiem, jak to się skończy.
Patrzę, jak Ana krzyżuje ramiona, co podkreśla kształt jej piersi pod cienką białą bawełną.
– Chciałbym też wzmocnić pana ochronę, sir. Porozmawia pan z Anastasią? Powinien jej pan powiedzieć, że może jej grozić niebezpieczeństwo.
– Tak, porozmawiam z nią.
Ana zagryza wargę. Wolałbym, żeby tego nie robiła. To mnie rozprasza.
Tymczasem Welch mówi dalej.
– Powiadomię pana Taylora i panią Jones, ale o bardziej sprzyjającej porze.
– Tak.
– Będę też potrzebował więcej ludzi.
– Wiem. – Wzdycham.
– Zaczniemy od sklepów w pobliżu SIP. Sprawdzimy, czy ktoś coś widział. To może być trop, na który czekaliśmy.
– Daj mi znać, jeśli się czegoś dowiecie. Znajdź ją, Welch. Ma kłopoty. Po prostu ją znajdź.
Rozłączam się i patrzę na Anę. Długie, zmierzwione włosy opadają jej na ramiona, smukłe nogi ma blade w mdłym świetle wpadającym z przedpokoju. Wyobrażam sobie, jak mnie nimi obejmuje.
– Napijesz się herbaty? – pyta.
– Prawdę mówiąc, wolałbym, żebyśmy wrócili do łóżka.
I zapomnieli o tym całym gównie z Leilą.
– Cóż, ja się chętnie napiję. Może jednak dasz się skusić na filiżankę?
Podchodzi do kuchenki, bierze czajnik i zaczyna napełniać go wodą.
Nie chcę żadnej pieprzonej herbaty. Chcę się w tobie zatopić i zapomnieć o Leili.
Ana spogląda na mnie wymownie i dociera do mnie, że oczekuje odpowiedzi.
– Tak, poproszę.
Nawet ja słyszę, jak opryskliwie to zabrzmiało.
Czego Leila chce od Any?
I dlaczego Welch jej nie znalazł?
– O co chodzi? – pyta Ana kilka minut później. W ręce trzyma znajomo wyglądającą filiżankę.
Ano. Proszę. Nie chcę, żebyś się tym zamartwiała.
– Nie powiesz mi? – nalega.
– Nie.
– Dlaczego?
– Bo to nie powinno ciebie dotyczyć. Nie chcę cię w to mieszać.
– Może i nie powinno mnie dotyczyć, ale jednak dotyczy. Znalazła mnie i nagabywała przed pracą. Skąd się o mnie dowiedziała? Kto jej powiedział, gdzie pracuję? Chyba mam prawo wiedzieć, co się dzieje?
Ma odpowiedź na wszystko.
– Proszę? – mówi z naciskiem.
Och. Ano. Ano. Ano. Czemu to robisz?
Jej niebieskie oczy wpatrują się we mnie błagalnie.
Kurwa. Nie jestem w stanie znieść tego spojrzenia.
– Okej. – Wygrałaś. – Nie mam pojęcia, jak cię znalazła. Może widziała nasze zdjęcie z Portland. Nie wiem. – Niechętnie mówię dalej. – Kiedy byłem z tobą w Georgii, Leila niespodziewanie zjawiła się w moim mieszkaniu i zrobiła scenę Gail.
– Gail?
– Pani Jones.
– Co