Pisma wybrane. Wiek XX. Jerzy Łojek. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Jerzy Łojek
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Документальная литература
Год издания: 0
isbn: 9788324225439
Скачать книгу
kontaktów wewnątrz państwa i z najważniejszymi placówkami polskimi za granicą – w postaci silnych radiostacji przewożonych na samochodach terenowych, z własnym wydajnym zasilaniem. Było to wówczas technicznie możliwe. Jak świadczy Józef Beck, stacja radiowa MSZ została dostatecznie wcześnie z Warszawy ewakuowana[116]. W roku 1939 ambasada polska w Londynie[117], a także, jak się wydaje, ambasady przynajmniej w Paryżu, Berlinie, Moskwie i Rzymie, zaopatrzone zostały w radiostacje dla łączności z MSZ. Jest więc tym bardziej znamienne, że co najmniej od chwili opuszczenia Łucka dnia 14 września Rząd RP nie miał już żadnej bezpośredniej łączności z placówkami za granicą[118], co w najbardziej dramatycznym momencie 17 września dodatkowo skomplikowało losy sprawy polskiej. Jest ciekawe, że polskie ambasady w państwach zachodnich dla porozumienia się z innymi placówkami w rejonie Bałtyku i z Rządem RP szukały pośrednictwa radiostacji polskich okrętów wojennych, zwłaszcza niszczycieli „Grom” i „Błyskawica”[119]. Otóż radiostacje takiej co najmniej mocy jak nadajniki okrętów wojennych można było posiadać na transporterach samochodowych… nawet w nieszczęsnym rejonie Kołomyi, Kut i Kosowa. Skądinąd są dwie przynajmniej relacje o nadawaniu ostatnich rozkazów Naczelnego Wodza z Kołomyi i Kut przez radio[120]. Radiostacja (przynajmniej jedna) istniała, znajdowała się w dyspozycji Kwatery Głównej dnia 17 września (jak się niżej okaże, nie wiadomo, czy porzucono ją w Polsce, czy też zdołano przewieźć na teren Rumunii, a jeżeli tak, to co się z nią stało – przecież to nie był sprzęt bojowy), ale jej moc była najpewniej wielokrotnie za słaba dla wypełnienia najskromniejszych choćby zadań.

      3) Przygotowanie odpowiedniej deklaracji politycznej, celem ogłoszenia społeczeństwu Rzeczypospolitej, zakomunikowania rządom sprzymierzonym, a wreszcie przekazania najważniejszym agencjom prasowym świata – na wypadek przystąpienia ZSRR do działań przeciwko Polsce. Deklaracja Rządu RP powinna być gotowa w kilku wersjach, uwzględniających każdą z prawdopodobnych sytuacji; wersję do publikacji można by wybrać w ciągu jednej godziny po stwierdzeniu agresji i jej charakteru. W sytuacji, jaka nastąpiła 17 września, jedynie właściwą byłaby deklaracja konstatująca zaistnienie stanu wojny w wyniku pogwałcenia paktu o nieagresji i rozpoczęcia przez ZSRR jawnego ataku na Polskę, przynajmniej faktycznie wspomagającego Rzeszę. Sprawą tą zajmiemy się niżej.

      4) Przygotowanie zaleceń politycznych dla społeczeństwa polskiego na okres okupacji terytorium RP przez Niemcy i ZSRR – i dostatecznie wczesne ich ogłoszenie.

      5) Przygotowanie struktury i form działania tej części państwowej administracji terenowej, która powinna była pozostać jak najdłużej na swych stanowiskach nawet w warunkach okupacji, a także sposobów przenoszenia tej działalności w konspirację, gdyby okupant uczynił ją niemożliwą do kontynuowania w warunkach jawnych. Przy najbardziej nawet optymistycznych przewidywaniach klęski Niemiec nikt nie mógł się jej spodziewać przed wiosną lub latem 1940 roku, a więc było z góry wiadome, że społeczeństwo polskie będzie musiało egzystować pod obcą okupacją co najmniej pół roku, a może i rok.

      6) Przygotowanie ośrodków informacyjnych i propagandowych RP za granicą – nie tylko w państwach sprzymierzonych, ale nade wszystko w państwach neutralnych (Szwajcaria, Szwecja, Portugalia, Irlandia), z zabezpieczeniem (poza kontrolą władz francuskich czy angielskich) odpowiednich środków na tę działalność, aby mogła ona być prowadzona nawet wtedy, gdyby polska racja stanu nakazała działania informacyjne i propagandowe sprzeczne z interesem i polityką Aliantów. Choćby tylko doświadczenia Pierwszej Wojny Światowej powinny były pouczyć Rząd RP, że cały wysiłek zbrojny, na jaki mogła zdobyć się Polska, zwłaszcza po zajęciu przez wroga całego obszaru państwa polskiego, miał dla przyszłości Rzeczypospolitej wartość mniejszą niż odpowiednio zorganizowana stała i niezależna akcja informacyjno-propagandowa w świecie. Tego właśnie najbardziej zabrakło sprawie polskiej w okresie Drugiej Wojny Światowej. Przez poruszenie opinii publicznej USA, nawet w warunkach systemu rooseveltowskiego, można było utrudnić ogromnie układy teherańskie i jałtańskie. Teheranu i Jałty nikt przed Wrześniem naturalnie przewidzieć nie mógł, można było jednak spodziewać się prób Paryża i Londynu dojścia do porozumienia z Berlinem (lub Moskwą) – kosztem Polski, mimo artykułu 7 traktatu polsko-brytyjskiego.

      7) Przygotowanie organizacyjne i finansowe przeniesienia, a przynajmniej odtworzenia Rządu RP na terytorium zachodnich państw sprzymierzonych.

      8) Wreszcie: przygotowanie głęboko utajonej i finansowanej ze specjalnie zabezpieczonych kont bankowych w państwach neutralnych sieci wywiadu polskiego, nastawionej na rozpoznanie rzeczywistych możliwości, planów i zamiarów sojuszników zachodnich, która byłaby zdolna do działania przez cały okres wojny, mając bazę z dala od kontroli Londynu czy Paryża, np. w Portugalii lub Szwecji. Brak choćby takiego pomysłu dowodzi przerażającej naiwności całej ekipy rządowej RP z roku 1939, która podchodziła do sojuszników z tzw. otwartym sercem, głęboko ufając w zacne intencje i wierność rządów obu mocarstw wobec Polski.

      Wszystko, co wyżej wspomniano, nie jest bynajmniej przejawem rozumowania „Polaka mądrego po szkodzie”. Wszystko to było możliwe do przewidzenia przed 1 września 1939, a poza tym możliwsze do zrealizowania niż jakieś istotne powiększenie polskiego potencjału obronnego. Jest zresztą zastanawiające, do jakiego stopnia w sferach rządowych RP ufano w potęgę militarną Polskich Sił Zbrojnych (nie mówiąc już o bezmyślnym przekonywaniu o tej potędze całego społeczeństwa polskiego, co musiało dać tym tragiczniejsze skutki po klęsce wrześniowej), nie zauważając możliwości i konieczności podjęcia szeroko zakrojonych przygotowań politycznych na wypadek wojny. Z klęską trzeba było się liczyć i podobno nawet się liczono. Tym bardziej dziwi, iż nie podjęto żadnych przygotowań umożliwiających kontynuowanie walki polskiej w kraju i na emigracji po zajęciu całego kraju przez armie nieprzyjacielskie. Wszystko, co stało się później w dziedzinie organizacji działania polskiego w kraju i w państwach alianckich (państwa neutralne, łącznie z USA, pozostały w końcu całkowicie poza sferą realnych zainteresowań i możliwości działania polskiego rządu emigracyjnego w latach 1939–1941, zresztą także później), było wynikiem desperackiej improwizacji, jakże mało wydajnej w porównaniu z tym, co można było osiągnąć przy podjęciu odpowiednich decyzji… póki był jeszcze czas.

      Odpowiedzialność Rydza-Śmigłego za tempo i rozmiary klęski jest tym większa, iż cały plan działań na wypadek agresji niemieckiej, plan niezdarny i niedostosowany do wymagań rzeczywistości, przyjął on na własną odpowiedzialność, odrzucając znacznie lepsze pomysły innych członków rządu, jak choćby stosunkowo najlepszy w danych warunkach plan Józefa Becka. Już na kilka tygodni przed 1 września Rząd RP przewidywał konieczność ewakuacji z Warszawy swoich agend, nie mówiąc o Prezydencie RP. Było co prawda dziwne, iż postanowiono ewakuować na wschód kraju wszystkie ministerstwa i cały niemal personel urzędowy, a także Kwaterę Główną Naczelnego Wodza. Beck pisze:

      Gdy dowiedziałem się (jeśli się nie mylę – w lipcu), że wybrano Lublin na miejsce pobytu Prezydenta RP, a Nałęczów i Kazimierz nad Wisłą dla ulokowania Ministerstwa Spraw Zagranicznych, zwróciłem marszałkowi uwagę, że rejon ten nie posiada żadnych środków telekomunikacji w postaci podziemnej sieci kablowej, a linie na słupach są bezużyteczne. Zaproponowałem głębsze przestudiowanie tych problemów z kompetentnymi organami rządu i armii; marszałek odpowiedział mi jednak, że sam zajmie się zabezpieczeniem odpowiednich środków…[121].

      Tak więc – jeśli relacja Becka jest ścisła – Rydz-Śmigły przyjął na siebie osobistą odpowiedzialność za należyte funkcjonowanie łączności dyplomatycznej w czasie wojny. Już po dziesięciu dniach działań wojennych okazało się, że łączność ta praktycznie już nie istnieje.

      Około 2–3


<p>116</p>

Joseph Beck, Dernier rapport, Politique polonaise 1926–1939, Editions de la Baconnière, Neuchatel 1951, s. 226.

<p>117</p>

Informacja amb. Edwarda Raczyńskiego.

<p>118</p>

Raczyński, op. cit., s. 47–52.

<p>119</p>

IHGS, telegramy szyfrowe Ambasady RP w Londynie z Września 1939.

<p>120</p>

Felicjan Sławoj-Składkowski, Prace i czynności Rządu RP we wrześniu 1939, „Kultura” (Paryż), 1948, część I, nr 5, s. 125; Umiastowski, op. cit., s. 390.

<p>121</p>

Beck, Dernier rapport, s. 224–225.