3) Przygotowanie odpowiedniej deklaracji politycznej, celem ogłoszenia społeczeństwu Rzeczypospolitej, zakomunikowania rządom sprzymierzonym, a wreszcie przekazania najważniejszym agencjom prasowym świata – na wypadek przystąpienia ZSRR do działań przeciwko Polsce. Deklaracja Rządu RP powinna być gotowa w kilku wersjach, uwzględniających każdą z prawdopodobnych sytuacji; wersję do publikacji można by wybrać w ciągu jednej godziny po stwierdzeniu agresji i jej charakteru. W sytuacji, jaka nastąpiła 17 września, jedynie właściwą byłaby deklaracja konstatująca zaistnienie stanu wojny w wyniku pogwałcenia paktu o nieagresji i rozpoczęcia przez ZSRR jawnego ataku na Polskę, przynajmniej faktycznie wspomagającego Rzeszę. Sprawą tą zajmiemy się niżej.
4) Przygotowanie zaleceń politycznych dla społeczeństwa polskiego na okres okupacji terytorium RP przez Niemcy i ZSRR – i dostatecznie wczesne ich ogłoszenie.
5) Przygotowanie struktury i form działania tej części państwowej administracji terenowej, która powinna była pozostać jak najdłużej na swych stanowiskach nawet w warunkach okupacji, a także sposobów przenoszenia tej działalności w konspirację, gdyby okupant uczynił ją niemożliwą do kontynuowania w warunkach jawnych. Przy najbardziej nawet optymistycznych przewidywaniach klęski Niemiec nikt nie mógł się jej spodziewać przed wiosną lub latem 1940 roku, a więc było z góry wiadome, że społeczeństwo polskie będzie musiało egzystować pod obcą okupacją co najmniej pół roku, a może i rok.
6) Przygotowanie ośrodków informacyjnych i propagandowych RP za granicą – nie tylko w państwach sprzymierzonych, ale nade wszystko w państwach neutralnych (Szwajcaria, Szwecja, Portugalia, Irlandia), z zabezpieczeniem (poza kontrolą władz francuskich czy angielskich) odpowiednich środków na tę działalność, aby mogła ona być prowadzona nawet wtedy, gdyby polska racja stanu nakazała działania informacyjne i propagandowe sprzeczne z interesem i polityką Aliantów. Choćby tylko doświadczenia Pierwszej Wojny Światowej powinny były pouczyć Rząd RP, że cały wysiłek zbrojny, na jaki mogła zdobyć się Polska, zwłaszcza po zajęciu przez wroga całego obszaru państwa polskiego, miał dla przyszłości Rzeczypospolitej wartość mniejszą niż odpowiednio zorganizowana stała i niezależna akcja informacyjno-propagandowa w świecie. Tego właśnie najbardziej zabrakło sprawie polskiej w okresie Drugiej Wojny Światowej. Przez poruszenie opinii publicznej USA, nawet w warunkach systemu rooseveltowskiego, można było utrudnić ogromnie układy teherańskie i jałtańskie. Teheranu i Jałty nikt przed Wrześniem naturalnie przewidzieć nie mógł, można było jednak spodziewać się prób Paryża i Londynu dojścia do porozumienia z Berlinem (lub Moskwą) – kosztem Polski, mimo artykułu 7 traktatu polsko-brytyjskiego.
7) Przygotowanie organizacyjne i finansowe przeniesienia, a przynajmniej odtworzenia Rządu RP na terytorium zachodnich państw sprzymierzonych.
8) Wreszcie: przygotowanie głęboko utajonej i finansowanej ze specjalnie zabezpieczonych kont bankowych w państwach neutralnych sieci wywiadu polskiego, nastawionej na rozpoznanie rzeczywistych możliwości, planów i zamiarów sojuszników zachodnich, która byłaby zdolna do działania przez cały okres wojny, mając bazę z dala od kontroli Londynu czy Paryża, np. w Portugalii lub Szwecji. Brak choćby takiego pomysłu dowodzi przerażającej naiwności całej ekipy rządowej RP z roku 1939, która podchodziła do sojuszników z tzw. otwartym sercem, głęboko ufając w zacne intencje i wierność rządów obu mocarstw wobec Polski.
Wszystko, co wyżej wspomniano, nie jest bynajmniej przejawem rozumowania „Polaka mądrego po szkodzie”. Wszystko to było możliwe do przewidzenia przed 1 września 1939, a poza tym możliwsze do zrealizowania niż jakieś istotne powiększenie polskiego potencjału obronnego. Jest zresztą zastanawiające, do jakiego stopnia w sferach rządowych RP ufano w potęgę militarną Polskich Sił Zbrojnych (nie mówiąc już o bezmyślnym przekonywaniu o tej potędze całego społeczeństwa polskiego, co musiało dać tym tragiczniejsze skutki po klęsce wrześniowej), nie zauważając możliwości i konieczności podjęcia szeroko zakrojonych przygotowań politycznych na wypadek wojny. Z klęską trzeba było się liczyć i podobno nawet się liczono. Tym bardziej dziwi, iż nie podjęto żadnych przygotowań umożliwiających kontynuowanie walki polskiej w kraju i na emigracji po zajęciu całego kraju przez armie nieprzyjacielskie. Wszystko, co stało się później w dziedzinie organizacji działania polskiego w kraju i w państwach alianckich (państwa neutralne, łącznie z USA, pozostały w końcu całkowicie poza sferą realnych zainteresowań i możliwości działania polskiego rządu emigracyjnego w latach 1939–1941, zresztą także później), było wynikiem desperackiej improwizacji, jakże mało wydajnej w porównaniu z tym, co można było osiągnąć przy podjęciu odpowiednich decyzji… póki był jeszcze czas.
Odpowiedzialność Rydza-Śmigłego za tempo i rozmiary klęski jest tym większa, iż cały plan działań na wypadek agresji niemieckiej, plan niezdarny i niedostosowany do wymagań rzeczywistości, przyjął on na własną odpowiedzialność, odrzucając znacznie lepsze pomysły innych członków rządu, jak choćby stosunkowo najlepszy w danych warunkach plan Józefa Becka. Już na kilka tygodni przed 1 września Rząd RP przewidywał konieczność ewakuacji z Warszawy swoich agend, nie mówiąc o Prezydencie RP. Było co prawda dziwne, iż postanowiono ewakuować na wschód kraju wszystkie ministerstwa i cały niemal personel urzędowy, a także Kwaterę Główną Naczelnego Wodza. Beck pisze:
Gdy dowiedziałem się (jeśli się nie mylę – w lipcu), że wybrano Lublin na miejsce pobytu Prezydenta RP, a Nałęczów i Kazimierz nad Wisłą dla ulokowania Ministerstwa Spraw Zagranicznych, zwróciłem marszałkowi uwagę, że rejon ten nie posiada żadnych środków telekomunikacji w postaci podziemnej sieci kablowej, a linie na słupach są bezużyteczne. Zaproponowałem głębsze przestudiowanie tych problemów z kompetentnymi organami rządu i armii; marszałek odpowiedział mi jednak, że sam zajmie się zabezpieczeniem odpowiednich środków…[121].
Tak więc – jeśli relacja Becka jest ścisła – Rydz-Śmigły przyjął na siebie osobistą odpowiedzialność za należyte funkcjonowanie łączności dyplomatycznej w czasie wojny. Już po dziesięciu dniach działań wojennych okazało się, że łączność ta praktycznie już nie istnieje.
Około 2–3