Janeczka poczuła, że musi się upewnić, bo majaczyła tu jakaś, wręcz zbyt piękna, tajemnica. Kto wie…? Adresat nie czytał listu, nie ma o nim pojęcia, a nadawca nie wie o tym, że adresat nie przeczytał. Skarby, które jedna osoba poleciła drugiej osobie znaleźć i wydobyć, spokojnie leżą na miejscu i czekają na swego odkrywcę. W dodatku miejsce też jest jakieś niezwykłe…
Opanowała lęgnące się emocje.
– Po pierwsze spróbujemy znaleźć resztę tej koperty. Mógł jej ten ktoś nie otwierać zwyczajnie, tylko przeciąć z boku, po przeciwnej stronie niż znaczek. Dziadek tak robi. A po drugie… Nie, najpierw znajdźmy po pierwsze!
Pawełek doskonale pojął sedno rzeczy. Po godzinie usilnych poszukiwań znaleźli oddarty narożnik koperty, w którym tkwił kawałeczek papieru, pokryty tym samym, drobnym, wyraźnym pismem. Treść brzmiała:
jeżdżamy
Nie pisz wię
dzieję, że ten
ci. W końcu bę
poste restante. Za
na jest wszędzie! Ca
Narożnik był również zaklejony i nigdzie nie przecięty. Janeczka i Pawełek ułożyli na podłodze oddzielnie skrawki korespondencji, a oddzielnie ćwiartkę i narożnik koperty i oddali się pracy dedukcyjnej.
– Po kolei – zarządziła Janeczka. – Po pierwsze, ten list jest dziwny. Jeżeli ta kartka była złożona, to gdzie jest jej druga połowa?
– Nie było żadnej drugiej połowy – odparł Pawełek stanowczo. – Sam to wyjąłem, było pojedyncze. Ten ktoś napisał list na połowie kartki i nic nie musiał składać. Poza tym ona jest sztywna.
– No owszem. Tak wygląda. Bardzo krótki list. Po drugie, to są dwa przeciwległe narożniki. Niemożliwe jest przeciąć list tak, żeby na tych dwóch rogach nie było nic widać. Więc po drugie, list był rzeczywiście zaklejony i nikt go nie przeczytał.
– Z czego wynika po trzecie – podjął Pawełek. – Druga osoba nie dowiedziała się o skarbach, szczególnie, że oni przestali do siebie pisać. Tu miało być: „nie pisz więcej do mnie”. Pewnie im chodziło o zachowanie tajemnicy.
– A jeżeli dogadali się, że będą pisać do siebie na poste restante?
– Jak się dogadali? Przecież ta osoba nie przeczytała tego listu i nic nie wie o poste restante!
– No może… No więc masz rację, ten drugi nic nie wie o skarbach. List jest z tego roku, nawet jeżeli pogubili się na początku, możliwe, że jeszcze nic nie zdążyli zrobić.
– Po czwarte, pogubili się na pewno – zawyrokował Pawełek z zapałem. – Popatrz tu: „jeżdżamy”. Niby co to ma być? Powinno być: „wyjeżdżamy”, nie?
– Może być jeszcze: „przyjeżdżamy”.
– E tam, przyjeżdżamy! Jakby przyjeżdżali, toby nie pisał o skarbach, tylko powiedział osobiście! I niepotrzebne by mu było poste restante!
– No dobrze. Zgadzam się. Po czwarte pogubili się. Tamten wyjechał i nie pisze, ten pisze, bo nie wie, że ma nie pisać, ale tamten wyjechał, więc nie dostaje listów. Pisze na poste restante, ale ten nie odbiera, bo nic o tym nie wie. W dodatku długo spokojnie czekali, bo wiadomo, że zagraniczny list może iść nawet i trzy miesiące…
– No więc, po piąte…
– Czekaj, to ja mam po piąte! Po piąte, dlatego on nie mógł wydostać tych skarbów! Wyjechał i nie zdążył!
Pawełek z wielką energią zaczął na zmianę kiwać i kręcić głową.
– Nie tak! To znaczy tak, ale niezupełnie. Zobacz, co tam jest napisane. Coś trzeba odwalić, i do tego jeszcze jakiś kamieniołom. On zwyczajnie nie dał rady, możliwe, że potrzebne mu były jakieś narzędzia albo co, nie zdążył sobie tego zorganizować, bo musiał wyjechać.
– Może być– zgodziła się Janeczka.– Na jedno wychodzi. Ale to już należy do drugiego etapu. A nawet nie. Do trzeciego.
– Jakiego trzeciego etapu?
– Musimy się nad tym zastanowić etapami, bo to nie jest prosta sprawa. Pierwszy etap mamy już z głowy. Skarby leżą nienaruszone, bo ci dwaj nie mogą się ze sobą dogadać. Drugi etap.
– Co, drugi etap? – spytał po chwili Pawełek, nieco zniecierpliwiony, bo jego siostra nagle zamilkła.
Janeczka ze zmarszczonymi brwiami wpatrywała się w wycinek ze znaczkiem. Ujęła lupę i jeszcze raz przyjrzała się niewyraźnemu odbiciu stempla.
– Robaczki – oznajmiła wreszcie z satysfakcją.
Pawełek łypnął okiem podejrzliwie i odebrał jej lupę i znaczek. Obejrzał go z wielką uwagą.
Na połowie stempla niewyraźnie widoczne było coś, co wyglądało jak drobniutki ornament. Paweł wydał okrzyk uznania.
– Ha! Rzeczywiście! Pismo robaczkowe!
– No więc to jest właśnie drugi etap – rzekła Janeczka, pełna emocji. – Musimy odgadnąć, gdzie to jest, bo ta Mahdia, sama z siebie, nic nam nie daje.
– Jak to nic nie daje, mnóstwo daje! Robaczki są arabskie, nie?
– No, arabskie, no i co z tego? Może być Syria, może być Irak, Libia, Iran, mam ci wymienić wszystkie arabskie kraje?
– I jeszcze ci od petrodolarów – przyznał zakłopotany Pawełek, drapiąc się w głowę. – Masz rację, niezły kawałek świata. Może się teraz przyda na co ten twój fijoł geograficzny…
Ujął kartkę, obejrzał jeszcze raz i odwrócił na drugą stronę.
– Ty, coś tu jest! Popatrz, jakiś rysunek!
Po drugiej stronie oddartej ćwiartki znajdował się istotnie rysunek, przypominający fragment mapki. Tuż przy rozdarciu widniało kółko, które mogło oznaczać miejscowość, napisana była bowiem przy nim nazwa: TIARET. Od kółka odchodziły wijące się wężyki, przy jednym z nich narysowana była kropka i znów nazwa: MAHDIA. Tajemniczy autor tajemniczego listu obrazowo uzupełnił swoje informacje.
– Tiaret – powiedział Pawełek. – To chyba też miasto? Jeszcze nie wiesz, gdzie to jest?
Janeczka na czworakach któryś kolejny raz odczytywała fragment korespondencji.
– Mahdia, zgadza się – rozważała z namysłem. – „Potem pojedziesz do Sou”. Co to może być?
– Pewnie też miejscowość, nie?
– Może, ale nie wiem jaka.
– O rany, nie możesz zgadnąć? Nie dość, że masz Tiaret, Mahdię i coś na Sou, to jeszcze Wąwóz Małp! Nie wiesz, gdzie może być Wąwóz Małp?
Janeczka porzuciła kartkę i usiadła po turecku.
– Wąwóz Małp może być wszędzie – zakomunikowała z rozgoryczeniem. – Wolałabym już Wąwóz Słoni albo Wąwóz Tygrysów, albo Wąwóz Krokodyli…
– Co ci za różnica, małpy czy krokodyle?
– Nie ma takiego miejsca, gdzie by nie było małp. A krokodyle i tygrysy są tylko gdzieniegdzie. Łatwiej byłoby zgadnąć. Na razie widzę dwa sposoby.
– No? Jakie?
– Jeden, to kawałek po kawałku obejrzeć wszystkie mapy