Jak powiedziałby Einstein: To nie filozofia. To fizyka.
ROZDZIAŁ 3
POZNAJ SWÓJ PROFIL ENERGETYCZNY
Wszyscy jesteśmy istotami wibracyjnymi. Jesteś podobny do odbiornika. Kiedy nastawisz tuner na konkretną stację, usłyszysz to, co jest nadawane.
Życie jest energią. Emocje są energią. Ty jesteś energią. Twój partner jest energią. W naszym rdzeniu jesteśmy właśnie tym: energią. Prawda ta jest prosta, uniwersalna i potężna. Emocje – smutek, radość, lęk czy gniew – są niczym więcej niż energią przepływającą przez nasze ciało. Łacińskie określenie mocji (motus animi) znaczy „ruch uczuć”. Kiedy okazujemy emocje, właśnie to robimy – nadajemy ruch energii emocjonalnej, czy to krzycząc na partnera, śmiejąc się z przyjaciółmi, czy też płacząc na smutnym filmie. Jesteś energią w ruchu, nawet jeśli nie przepuszczasz tych emocji przez siebie – na przykład gdy powstrzymujesz łzy podczas okropnej rozmowy kwalifikacyjnej albo starasz się nie roześmiać podczas nabożeństwa w kościele. Twoja energia nie istnieje też w próżni. Poruszająca się energia nie zostaje w nas – ma ogromny wpływ na wszystkich z naszego otoczenia. Twoja osobista energia wpływa na energię twojego partnera i twojego związku.
Wszyscy mamy profil energetyczny. W tym rozdziale pomogę ci określić, jaki masz profil energetyczny oraz jaki jest jego wpływ na twój związek – negatywny czy pozytywny. Pokażę ci, w jaki sposób częstotliwość energii twojego ciała tworzy realia twojego związku zupełnie poza twoją świadomością, i wyjaśnię ci, w jaki sposób świadomie wykorzystywać tę energię, byś mógł osiągnąć cele odnoszące się do twojego związku.
Moje dzieci jako pierwsze ukazały mi, jaki wpływ na nasze relacje ma energia moich emocji – coś, czego muszę być świadoma i za co jestem odpowiedzialna.
Zaczęło się to od zdiagnozowania u mnie raka piersi – niecały rok po tym, jak moja mama zmarła na raka. Czułam się rozbita: z jednej strony pragnęłam zadbać o swoje fizyczne potrzeby, zaś z drugiej – chciałam zapanować nad swoimi lękami. Jasny gwint, mam raka! Jak chemioterapia zadziała na mój organizm? Jak będzie wyglądało moje leczenie? Z czego za nie zapłacę? A na dodatek krążył wokół mnie emocjonalny szrapnel, widziałam bowiem, jak wszyscy członkowie mojej rodziny zmagali się z postawioną mi diagnozą. Moim najstarszym synem, Ethanem, który wyleczył się z raka, targały własne niepokoje. Mój średni syn, Sammy, miał nocne koszmary. Najmłodszy, Jackson, miał bardzo silne ataki paniki i nie chciał chodzić do szkoły.
Próbowałam znaleźć sposób na to, by im pomóc, a jednocześnie zmagałam się z własnymi uczuciami i lękami. Mój mąż wspaniale mnie wspierał, ale nie był w stanie zaradzić trudnościom, jakie objęły całą naszą rodzinę z powodu mojej diagnozy. Bardzo szybko zdałam sobie sprawę z tego, iż było to ponad moje siły, więc zaczęłam szukać pomocniczego rozwiązania. Terapia i leki – zwykłe sposoby – nie pomagały moim dzieciom. Nasza sytuacja przerastała mnie. Chwytałam się różnych sposobów, szukając czegoś, co pozwoliłoby mi pomóc moim dzieciom. W ten sposób znalazłam się w gabinecie dr Theresy Rowley, uzdrowicielki intuicyjnej i medium.
Nie należę do tych, którzy regularnie korzystają z usług osób posługujących się zdolnościami parapsychicznymi. Ale gdy przechodzisz przez zbyt wiele KCWD i nic nie pomaga, zaczynasz szukać w bardziej ezoterycznych miejscach. To spotkanie zmieniło wszystko.
Podczas pierwszej sesji postanowiłam skupić się na Ethanie. Jako osoba, która w dzieciństwie wyszła z białaczki, zawsze stawał przed własnymi niepowtarzalnymi trudnościami. Teraz ciągle zmagał się z problemami z uwagą, skupieniem, panowaniem nad emocjami i lękami. Stresy wynikające z jego własnych życiowych dramatów włącznie z moją chorobą przekroczyły granice jego wytrzymałości, dlatego zachowywał się impulsywnie, miał problemy w szkole i był mocno załamany.
Myśląc o tym wszystkim, powoli zmierzałam zatłoczonymi ulicami Chicago do gabinetu Theresy. Byłam podekscytowana na myśl o naszym spotkaniu, chociaż jakiś głos wewnątrz mnie mówił: „To głupie” oraz „Co powiedzieliby moi koledzy po fachu, gdyby zobaczyli mnie u medium?”. Zignorowałam ten głos. Co miałam do stracenia?
Kiedy Therese otworzyła drzwi z szerokim uśmiechem, zdziwiłam się, bo wyglądała bardziej na bankiera niż terapeutkę medycyny alternatywnej. Miała na sobie garsonkę i wyglądała bardzo elegancko. Później dowiedziałam się, że ma stopień doktora w dziedzinie doradztwa biznesowego. Zaprowadziła mnie na górę do swojego gabinetu w mieszkaniu przy Parku Lincolna. Jej gabinet był ciepły i gościnny, oświetlony promieniami słońca wpadającymi przez dwa okna znajdujące się za jej plecami. Panowała w nim energia spokoju, dzięki której zaczęłam czuć się swobodnie.
– Proszę usiąść – powiedziała, zajmując fotel naprzeciwko mnie. – Czy chciałaby pani skupić się na jakimś konkretnym wydarzeniu ze swojego życia?
Nie będąc pewna, co odpowiedzieć, zaczęłam mówić o Ethanie i jego problemach emocjonalnych.
Therese zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. Wyjaśniła, że – jak wielu uzdrowicieli zajmujących się medycyną energetyczną – nie musi znajdować się w tym samym pomieszczeniu co osoba, z którą się kontaktuje. Teraz wiem, że dzieje się tak dlatego, iż energia nie podlega ograniczeniom czasoprzestrzennym, ale w tamtej chwili wydało mi się to nieco zwariowane. Uśmiechnęłam się na myśl o moim synu, siedzącym w szkole znajdującej się po drugiej stronie miasta, niemającym pojęcia o tym, że była konsultantka w średnim wieku dostraja się do jego energii.
Kiedy delektowałam się tymi wyobrażeniami, Therese nagle zaczęła wyjaśniać, w jaki sposób dostraja się do energii. Wywarła na mnie wielkie wrażenie i natychmiast mnie zachwyciła. Powiedziała, że jesteśmy kimś dużo więcej, niż tylko ludzkimi ciałami. Wyobraź sobie piękne białe światło z miliardami wychodzących z niego pasm. Twoje ciało to tylko jedno z tych pasm, podczas gdy reszta twojej prawdziwej istoty składa się ze wszystkich tych niekończących się pasm, splecionych ze sobą i połączonych ze wszystkim, co istnieje. Twoje ciało to zaledwie mały fragment twojej prawdziwej istoty. Wszyscy jesteśmy połączeni z większym od nas źródłem i ze sobą nawzajem poprzez współdzieloną energię wielkiego światła. Z tym właśnie światłem łączyła się Therese.
Kiedy Therese nadal głęboko oddychała, powiedziała łagodnie:
– Poproszę teraz wyższe ja Ethana o pozwolenie na dostrojenie się do niego.
Po kilku chwilach szeroko otworzyła oczy.
– On jest jasnoczujący!
– Jaki? – spytałam, dziwiąc się, jak bardzo dobrze rozumie problem, z którym borykałam się od lat.
– On odczuwa to co inni, nawet to, co wypierają. Moim zdaniem jego kłopot polega na tym, że nie potrafi odróżnić tych uczuć od swoich.
– To