Handlarz z Omska. Camilla Grebe. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Camilla Grebe
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Поэзия
Год издания: 0
isbn: 978-83-7999-303-1
Скачать книгу
ów przedmiot spod sofy. Nie mylił się – było to zdjęcie. Szkło było zbite, a fotografia pomięta.

      – Prokurator Skurow – przedstawił się ze swojego miejsca na podłodze, patrząc na szwedzkiego dyplomatę, który wyglądał, jakby za chwilę miał dostać apopleksji.

      – Może dobrze by było, gdyby odebrał pan to połączenie – rzekł Anton Lewin, który chyba nie widział nic komicznego w tym, że prokurator Siergiej Skurow leży rozciągnięty jak śledź na podłodze z połową tułowia pod kanapą. – Pan chargé d’affaires mówi, że to MSZ próbuje się do pana dodzwonić – dodał Anton przytłumionym głosem.

      Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Na pewno każą im natychmiast opuścić rezydencję. Skurow postanowił jeszcze przez chwilę ignorować Szweda i spojrzał na fotografię. Przedstawiała szwedzkiego ambasadora – mężczyznę widniejącego na większości zdjęć w tym pokoju – oraz jakąś kobietę. Ładną i młodą na tyle, że mogłaby być jego córką. Ręka mężczyzny spoczywała w opiekuńczym geście na jej ramionach, a na jego twarzy malował się najszerszy uśmiech, jaki Skurow kiedykolwiek widział. Ponadto zwrócił uwagę na coś jeszcze. Między ostrymi kawałkami szkła tkwiącymi nadal w ramce była odrobina białego proszku czy pudru. Ostrożnie przesunął palcem po szkle, po czym przybliżył go do ust. Sprawdzanie smakiem nie należało do najpewniejszych metod, ale zakładając, że w tym pokoju odbyła się orgia, Skurow nie miał raczej wątpliwości – to była kokaina.

      Stocksund, na północ od Sztokholmu

      – Co takiego? Co do cholery! Rosjanie są w rezydencji?

      Sekretarz stanu Jan Kjellberg szybko przeciągnął dłonią po twarzy – to był gest, który wyrażał jego niepomierne zdumienie ludzką głupotą lub indolencją. Po prostu nie miał pojęcia, co ma ze sobą zrobić, siedząc na tylnym siedzeniu taksówki jadącej przez ciemny Stocksund w kierunku Sztokholmu.

      Najpierw na terenie rezydencji w Moskwie znaleziono martwego syna ambasadora Riedera razem z jakąś Rosjanką w krytycznym stanie. Chociaż Kjellberg był lekko oszołomiony, zrozumiał od razu, że to stan nadzwyczajny, wymagający natychmiastowego działania. Specjalny dyżurny w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, pracujący także poza zwykłymi godzinami urzędowania, obudził go, dzwoniąc do niego z tą nowiną. A teraz dowiedział się właśnie, że Rosjanie swobodnie bobrują po rezydencji. Na miejscu ewidentnie nie było nikogo poza nieopierzonym dozorcą ambasady będącym na dodatek w stanie szoku. Cztery osoby stanowiące kierownictwo placówki znajdowały się poza jej terenem, a młody dyplomata pełniący funkcję chargé d’affaires był nieosiągalny.

      Na szczęście Kjellbergowi oszczędzone zostały rozmaite potknięcia i wpadki od czasu, kiedy objął swoje stanowisko przed niemal dwoma laty. I dalej nie zamierzał robić żadnych kretynizmów. On i minister spraw zagranicznych stanowili zgrany tandem i nie popełniali błędów początkujących – byli profesjonalistami. Jako zawodowy dyplomata doskonale wiedział, jak należy rozwiązywać wszelkie możliwe problemy. Właśnie przyszła pora, by wykorzystać tę umiejętność.

      Taksówka pędziła E18. Punktualnie o czwartej dało się zauważyć pierwsze oznaki nadchodzącego świtu. Dlaczego chargé d’affaires nie odpowiadał? To służbowe wykroczenie. Jeśli zastępuje się szefa placówki dyplomatycznej, trzeba mieć telefon ze sobą wszędzie. A to, że problem misji dyplomatycznej Riedera mógł okazać się kulą u nogi także dla niego, wcale nie czyniło sprawy zabawniejszą.

      – Muszą natychmiast opuścić ambasadę – oznajmił, starając się panować nad swoim głosem.

      – Są na miejscu, bo twierdzą, że niosą pomoc rannej rosyjskiej obywatelce – odpowiedział dyżurny pracownik ministerstwa.

      – Jak tylko skończą, dozorca ambasady ma dopilnować, żeby wszyscy Rosjanie opuścili rezydencję. Wyjaśnij mu to. Poza tym powiedz, żeby bezzwłocznie wysłał szofera na daczę zastępcy ambasadora. Ma go przywieźć do rezydencji nawet w majtkach.

      Kjellberg poczuł na sobie zimny pot. Rosyjska policja i cała masa nie wiadomo kogo jeszcze na szwedzkim terytorium – to naprawdę nie zapowiadało nic dobrego. Wszyscy doskonale pamiętali aferę podsłuchową w szwedzkiej ambasadzie w Moskwie. Szwecja przyjęła naiwnie, że budynek ambasady powinien zostać zbudowany przez Gławmosstroj, największą państwową firmę budowlaną ówczesnego Związku Radzieckiego, mającą swoją siedzibę w sowieckiej stolicy. Rosjanie zadbali o to, żeby w ścianach zainstalować mikrofony, które odkryto dopiero w 1986 roku. Usunięcie ich zajęło szwedzkiej służbie bezpieczeństwa kilka lat – o ile rzeczywiście pozbyto się wszystkich. Wszelkie wrażliwe spotkania przeprowadzane w tamtym czasie w ambasadzie odbywały się w tak zwanym u-boocie – w zabezpieczonym przed podsłuchami klaustrofobicznym cylindrze.

      A jeśli teraz, przy tej okazji, FSB znowu założy podsłuchy w rezydencji? Skoro dało się to zrobić na początku lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia, to tym bardziej wykonalne jest to obecnie.

      Rosjanie muszą, do cholery, natychmiast się stamtąd wynieść.

      Sekretarz stanu Kjellberg opuścił szybę w samochodzie i poczuł łagodne powietrze na twarzy, podczas gdy za oknem migały światła Sveavägen. Na Malmtorgsgatan musieli uważać na nocne młodociane towarzystwo, które wysypywało się z okolicznych lokali i zataczało po ulicy. Pomyślał o swoich dzieciach z poczuciem ulgi, że mają już za sobą ten okres w życiu. A potem przypomniał mu się znowu Oscar Rieder, którego miał okazję spotykać w wielu okolicznościach, najczęściej z powodu jakichś problemów, które stwarzał. Pamiętał na przykład, jak Oscar Rieder upił się na przyjęciu z okazji pięćdziesiątych urodzin ambasadora Niemiec i zaczął nieprzyzwoicie zabawiać się na oczach wszystkich ze swoją partnerką. Wyprowadzono go dyskretnie do czekającego na zewnątrz samochodu.

      No i znowu. Kolejny skandal. Akurat gdy wszyscy już myśleli, że Oscar Rieder zaczął prowadzić uporządkowane życie. Ostatnio dostał niezłą posadę, na której podobno całkiem dobrze się sprawdzał. Sprawował jakąś ważną funkcję dla szwedzkiego eksportu, a tym samym dla sfery spraw zagranicznych.

      Ale ta sytuacja jest naprawdę katastrofalna, a wszystko, jak to często bywa, ma przyczynę w tym, że działa się w panice, a na miejscu brakuje kogoś o odpowiednich kompetencjach. Oczywiście właściwe obsadzenie stanowisk w ambasadzie jest rolą ambasadora, nie można jednak wykluczyć, że winą obarczone zostanie także ministerstwo i on.

      Kjellberg czuł, jak skręca mu się żołądek na samą myśl o tym, że mógłby zostać napiętnowany za coś, nad czym nie ma władzy; taka niesprawiedliwość przyprawiała go o mdłości.

      W głowie pojawiła mu się też inna myśl. Jak Georg Rieder przyjmie wiadomość o śmierci syna? Współczuł mu nawet, chociaż tak naprawdę go nie znosił.

      Zapłacił za taksówkę, wysiadł i ruszył w ciemności ku wejściu do Pałacu Dziedzicznego Księcia. Irytowało go, że strażnik każe mu się zawsze wylegitymować, a przecież po ministrze on jest najwyższym urzędnikiem w całym Ministerstwie Spraw Zagranicznych. W czasach, kiedy pracował dla ONZ i raz czy dwa był gospodarzem programu radiowego Sommar, wystąpił w telewizyjnym programie humorystycznym i udzielał wywiadów popołudniowej prasie, był o wiele bardziej znany i rozpoznawalny, tyle że cierpiał, iż nie zajmuje się prawdziwą polityką i dyplomacją. No cóż, nie można mieć w życiu wszystkiego. Teraz występuje w show Ministerstwa Spraw Zagranicznych i odgrywa w nim główną rolę.

      Kjellberg usiadł przy biurku szefa i zaczął się zastanawiać. Zanim obudzi ministra, powinien dobrze przemyśleć całą sytuację i – co najważniejsze – dopilnować, żeby w rezydencji nie zostało nawet śladu po Rosjanach. Musi jednak działać szybko. Tym razem nie może upłynąć nie wiadomo ile czasu, zanim MSZ wkroczy