Handlarz z Omska. Camilla Grebe. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Camilla Grebe
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Поэзия
Год издания: 0
isbn: 978-83-7999-303-1
Скачать книгу
i funkcjonariuszy służby bezpieczeństwa, mogło swobodnie przebywać w rezydencji, gdyby na miejscu był ktokolwiek ze szwedzkich dyplomatów.

      Skurow znowu rozejrzał się dookoła. Technicy kryminalni zabezpieczali wszystko, co mogli, i filmowali całe mieszkanie niezależnie od tego, czy stanowiło ono miejsce zbrodni, czy tylko tragicznego wypadku. Zauważył, że niektórzy z kręcących się mężczyzn to agenci Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Gdy przyjrzał się bliżej, rozpoznał jednego z nich. Jak widać, FSB nie chciała przepuścić okazji, by dostać się do środka ambasady, trochę się rozpatrzeć i może nawet zostawić gdzieś jakiś mikroskopijny mikrofon albo kamerkę. Ale to nie jego problem, takie są reguły gry, a Szwedzi mogą mieć pretensje tylko do siebie, że nie zostawili nikogo kompetentnego na miejscu.

      – Anton! Pilnujesz, żeby koledzy z Łubianki nie potknęli się o naszą ofiarę i nie zaprapali nam miejsca przestępstwa?

      Łubianka to potoczna nazwa kwatery głównej wywołującej postrach służby bezpieczeństwa. Skurow, mówiąc to, rzucił okiem na młodego inspektora policji. Anton, który przerwał swoją weekendową wizytę u mamy, nie przypominał typowego policjanta, niemal zawsze obrośniętego tłuszczem od wiecznego przesiadywania na tyłku. Był ubrany w białą koszulę i krawat, miał pociągłą bladą twarz z mocno zaznaczonymi kośćmi policzkowymi, ciemnoblond zaczesane na mokro włosy i nos tak mały, że mógłby zdobić twarz dziewczyny.

      – Jasne – odpowiedział Anton bez cienia uśmiechu choćby w kącikach ust.

      Może to wcale nie było takie dowcipne, pomyślał Skurow, choć z drugiej strony dawno już doszedł do wniosku, że chyba jeszcze nigdy nie spotkał człowieka do tego stopnia pozbawionego poczucia humoru. Chłopak był kompetentny i miał potencjał, w to Skurow nie wątpił. Chociaż Anton Lewin skończył Akademię Zarządzania Ministerstwa Spraw Wewnętrznych zaledwie trzy lata temu, zdążył już awansować na kapitana w wydziale kryminalnym moskiewskiej Komendy Głównej Policji, nazywanym wśród znawców prawa MUR. Skurow długo próbował znaleźć jakiekolwiek skazy na wizerunku Antona, ale ten młody człowiek nie dostał nawet żadnej nagany, co obudziło w prokuratorze sceptycyzm. Znał bowiem policjantów, którzy na pozór byli czystsi niż woda w syberyjskich jeziorach po roztopach, a prowadzili prawdziwe syndykaty zbrodni.

      Dozorca ambasady podszedł do prokuratora, gdy ten zatrzymał się przy schodach prowadzących na górną, prywatną kondygnację.

      – Przepraszam – bąknął.

      Skurow spojrzał na niego z lekkim współczuciem. Facet prawdopodobnie zostanie obwiniony za popełnienie wykroczenia na służbie, ponieważ wpuścił ich tutaj tak po prostu, bez żadnych zastrzeżeń.

      – Tak?

      Skurow się domyślał, co chudy młody człowiek zamierza mu powiedzieć, dlatego przygotował się, by użyć swego najbardziej obcesowego tonu.

      – Nasze Ministerstwo Spraw Zagranicznych prosi, żebyście poczekali na zewnątrz rezydencji, dopóki nie skontaktujemy się z chargé d’affaires.

      – Dla mnie to jest miejsce zbrodni i nie zamierzam wychodzić. Proszę zejść mi z drogi i być przygotowanym na więcej pytań.

      Dozorca nie robił dalszych trudności, co Skurow przyjął z ulgą, bo nie chciał pastwić się nad nim bardziej niż to konieczne. Wystarczało, że facet był w szoku.

      Skurow poszedł na górę, do części prywatnej rezydencji, składającej się z trzech ładnych sypialni i pokoju do pracy z widokiem na ogród. Ambasadorowanie to wcale nie taka głupia rzecz, stwierdził. Już wcześniej miał styczność ze sprawami ze świata dyplomacji, bo należały one do kompetencji prokuratury federalnej. Ostatnim razem chodziło o poważne przestępstwo libijskich dyplomatów, którzy znęcali się nad swoim personelem. Ale wtedy nie miał okazji odwiedzić rezydencji i zobaczyć, jak mieszka ambasador Libii.

      W dwóch sypialniach łóżka nie były pościelone. Z jednej z nich dobiegały monotonne komendy wypowiadane po angielsku: engage the enemy, defend yourself…

      Skurow wszedł do pokoju. Te odgłosy pochodziły z telewizora z wbudowaną konsolą do gry, urządzenia, które często widywał w rosyjskich domach. Z lekkim żalem przypomniał sobie, że jego i Tamary nigdy nie było stać na to, żeby kupić coś takiego ich synowi Walerijowi, co mimo wszystko nie przeszkodziło, że chłopak odnosił teraz sukcesy jako pracownik jednej z wielu firm produkujących gry, które ostatnio wyrastały jak grzyby po deszczu. Walerij ewidentnie odziedziczył po żonie Skurowa, Tamarze, smykałkę do programowania, komputerów i ścisłych formułek.

      Na podłodze leżało kilka rozrzuconych pustych butelek po winie. Może tak żyją cieszące się przywilejami dzieci dyplomatów? Nadużywanie. Wykorzystywanie służby. Dyplomaci nie wydawali się ani trochę lepsi od wykolejeńców, których spotykał w spelunkach Goljanowa czy Strogina. Przeszedł przez sypialnię, a potem obejrzał dokładnie pokój do pracy. Zdziwił go panujący w nim wyjątkowy ład. Krzesło było wsunięte pod stół, a książki i różne bibeloty starannie ustawione. Na podkładce na biurku leżał nóż do otwierania listów ozdobiony szwedzkim godłem i notes z tekstem „Georg Rieder, Ambassador of the Kingdom of Sweden” wydrukowanym złotymi literami w górnym prawym rogu. Skurow pochylił się i spojrzał na niego z boku – na pierwszej pustej stronie zdawały się odciśnięte zarysy liter i cyfr. Wyrwał kartkę z notesu i ostrożnie włożył ją do plastikowej torebki. Potem zajrzał do kosza na papiery.

      Był pusty.

      Nagle wyrwały go ze skupienia podniesione głosy dochodzące z zewnątrz. Pospieszył więc na dół, uznawszy, że na górze zobaczył już co najważniejsze. Chciał jeszcze ostatni raz rozejrzeć się po części oficjalnej na parterze, zanim zostaną stąd wyrzuceni.

      W drodze do dużej sali recepcyjnej natknął się na Antona.

      – Co tam się dzieje na dworze?

      – Wrócił pierwszy sekretarz ambasady – wyjaśnił Anton.

      – Zajmiesz się nim? Potrzebuję jeszcze kilku minut tu, na dole.

      – Tak jest, szefie.

      Skurow wszedł z powrotem do niewielkiego salonu, gdzie leżał syn ambasadora, przykryty teraz czymś w rodzaju białego prześcieradła. Gdy ponownie przyjrzał się zdjęciom na ścianach, odkrył coś, co wcześniej przegapił. Wśród fotografii widniało wolne miejsce, jakby jakiejś brakowało, a ze ściany wystawał samotny gwóźdź.

      Wzburzone głosy dochodziły już z holu. Anton jednostajnym tonem odpowiadał rzeczowo na wykrzykiwane zarzuty.

      – Rosyjska obywatelka została znaleziona nieprzytomna o godzinie drugiej czterdzieści pięć przez pańskiego pracownika. Dzięki natychmiastowej reakcji rosyjskich służb ratunkowych kobieta mogła uzyskać pomoc medyczną, zanim…

      – Jestem zmuszony prosić wszystkich o opuszczenie terytorium państwa szwedzkiego!

      – A co pan zrobi z ciałem ofiary? Czy macie na terenie ambasady lodówkę do przechowywania zwłok?

      Skurow nie potrafił powstrzymać uśmiechu, słysząc na wskroś trzeźwe, technokratyczne uwagi Antona.

      – Lodówkę? – powtórzył dyplomata.

      – Zwłoki niebawem zaczną wydawać niemiły zapach.

      – To niech pan je zabierze.

      Niedługo będzie raport z oględzin przeprowadzonych przez lekarza sądowego, pomyślał Skurow.

      Czy czegoś nie przegapił? Może rozproszyły go trochę te piękne meble i dzieła sztuki wypełniające rezydencję?

      Kilka kawałków rozbitego szkła błyszczało na prawo od jednej z kanap. Skurow podszedł bliżej, schylił się i zajrzał