Handlarz z Omska. Camilla Grebe. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Camilla Grebe
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Поэзия
Год издания: 0
isbn: 978-83-7999-303-1
Скачать книгу
konkurencji, nie miał pojęcia, od czego zacząć. Poza tym nikt na rynku się nie palił, aby zatrudnić czterdziestolatka, który z powodu swoich ograniczeń domowych nie może pracować osiemdziesiąt czy sześćdziesiąt godzin w tygodniu.

      – Czyli jest pan… artystą życia?

      Holenderka w welurowym ubranku wypowiedziała te dwa słowa, jakby to było określenie rzadkiego i zagrożonego wymarciem zwierzęcia. Tom spojrzał na nią lekko zdezorientowany.

      – Słucham?

      – Chciałam tylko powiedzieć, że właśnie o życiu w taki sposób marzą prawie wszyscy. Sensowne spędzanie czasu z dziećmi, dużo sportu i ruchu, żadnego stresu. Po prostu pan własnego dnia.

      Usiłował się uśmiechnąć, lecz wyszedł mu jedynie grymas.

      – Rzeczywiście mam mnóstwo czasu.

      Wręcz widzę, jak trawa rośnie, pomyślał, podczas gdy obie kobiety zaczęły niemal demonstracyjnie omawiać obowiązki swoich mężów. Za dziesięć minut lekcja baletu dobiegnie końca i żony ekspatów wsiądą do swoich SUV-ów, i odjadą. On zaś przemierzy spacerem krótki odcinek dzielący go od domu z Ksenią i Aleksią bawiącymi się u jego boku na asfaltowym chodniku – i to jest szczęście.

      Prawdziwe szczęście.

      Ta myśl poprawiła mu humor. Amerykanka nagle pochyliła się ku niemu, jakby chciała zdradzić mu jakąś tajemnicę.

      – Nie powinieneś pozwolić, żeby ta twoja robiąca karierę przyjaciółka cię hamowała, sweet heart – powiedziała, poklepując go po udzie i spoglądając znacząco na swoją przyjaciółkę.

      Kiedy zadzwoniła jego komórka, skorzystał z okazji i ostrożnie wyszedł z sali.

      – Tom, kopę lat!

      – Wriemia letajet – odpowiedział, przypominając sobie swojego starego przyjaciela Fredrika, który uwielbiał stosować rosyjskie powiedzonka. Był ojczymem Kseni i choć od jego śmierci minęło już pięć lat, Ksenia ciągle dużo o nim mówiła.

      Rzeczywiście już dawno nie słyszał Siergieja Skurowa, moskiewskiego prokuratora i dobrego przyjaciela jeszcze sprzed śmierci Fredrika w pamiętną wiosnę 2003 roku. Tom i Siergiej zbliżyli się do siebie, a zaufanie, jakim obdarzali się nawzajem, było nienaruszalne.

      – Siergiej, wiesz, że naprawdę miałem zamiar do ciebie zadzwonić? W przyszłym tygodniu mam taką maleńką, maleńką lukę w kalendarzu. Może się spotkamy?

      Siergiej roześmiał się głośno. Nawet on wiedział, że czego jak czego, ale czasu Tomowi na pewno nie brakuje.

      – Właśnie to samo chciałem ci zaproponować. Myślę, że dobrze ci zrobi, jak się trochę wyrwiesz i wyjdziesz między ludzi. Co ty na to, żeby wesprzeć naszą drużynę futbolową na najbliższym meczu?

      Instytut Pierwszej Pomocy im. Sklifosowskiego, Moskwa

      Kiedy prokurator Siergiej Skurow zobaczył, kto na niego czeka, miał wrażenie, że cofnął się w czasie o pięć lat, do swojej wizyty w Instytucie Pierwszej Pomocy im. Sklifosowskiego tuż po zamachu samobójczym na Twierskiej.

      Kobieta była jeszcze bardziej zadbana niż wtedy. W jej czarnych włosach nie dostrzegł najmniejszego śladu siwizny – widocznie z upływem lat stała się bardziej próżna i zaczęła farbować włosy.

      – Pani ordynator Weinstein – powiedział, zanim lekarka zdążyła podnieść się z krzesła.

      – Prokurator Skurow, miło widzieć pana znowu. Pochlebia mi, że wciąż mnie pan pamięta.

      Wyciągnęła do niego rękę.

      Skurow zauważył, że nieco się zaczerwieniła. Domyślał się, że jego obecność nie jest dla niej zaskoczeniem. Inspektor Anton Lewin, który ustalił termin ich spotkania, z pewnością wspomniał jej, kto konkretnie na nie przyjdzie.

      – I wzajemnie – odpowiedział, siadając przed jej biurkiem.

      – Napije się pan czegoś?

      Było późne popołudnie i Skurow czuł się zmęczony po nocnej służbie. Bez wątpienia przydałoby mu się trochę kofeiny dla podtrzymania koncentracji.

      – Kawy, jeśli można.

      Weinstein sięgnęła do telefonu.

      – Jak ona się czuje? – spytał, gdy Weinstein odłożyła słuchawkę.

      – Zaskakująco dobrze, biorąc pod uwagę stan, w jakim ją tu przywieziono dzisiaj w nocy. W ciągu dnia wystąpiła lekka arytmia, czyli zaburzenia rytmu serca, więc mamy ją pod ciągłą obserwacją na wypadek, gdyby próbowała sobie coś zrobić. To rutynowe postępowanie przy pacjentach, u których występuje ryzyko popełnienia samobójstwa.

      – Samobójstwa?

      – No tak. Nie można wykluczyć, że to była próba odebrania sobie życia. Która przecież może się powtórzyć.

      Weinstein otworzyła teczkę leżącą na biurku i zaczęła czytać. Kobieta zabrana z rezydencji ambasadora Szwecji nazywa się Ludmiła Smirnowa i ma dwadzieścia sześć lat, o czym Skurow już wiedział. W jej krwi stwierdzono zarówno kokainę, jak i alkohol, ale o włos od śmierci była za sprawą heroiny. Weinstein wyjaśniła, że kiedy ją znaleziono, od zgonu dzieliły ją dosłownie minuty. Czyli dozorca ambasady słusznie postąpił, wpuszczając zespół ratunkowy do środka, pomyślał Skurow.

      – Dlaczego podejrzewa pani, że to mogła być próba samobójcza?

      – Ponieważ zawartość morfiny w jej krwi była ekstremalnie wysoka – odpowiedziała Weinstein.

      – Zdawało mi się, że mówiła pani o heroinie?

      – Morfina jest metabolitem heroiny. To znaczy, heroina przekształca się w organizmie w morfinę. Stężenie morfiny we krwi było tak wysokie, że z dużym prawdopodobieństwem możemy powiedzieć, iż okazałaby się ona dawką śmiertelną, gdyby pacjentce nie udzielono szybko pomocy. Doświadczony narkoman raczej nie wstrzyknąłby sobie takiej dużej działki.

      – Czyli pani zdaniem ona nie jest narkomanką z dużym stażem?

      Weinstein wzruszyła ramionami i pochyliła głowę, aby spojrzeć prosto na niego sponad okularów do czytania. Skurow dostrzegł siateczkę delikatnych zmarszczek wokół jej ciemnych oczu. Bynajmniej nie czyniła tej kobiety mniej atrakcyjną. Zawsze był zdania, że dojrzałe kobiety są bardziej pociągające niż młode.

      – Według mnie nie jest. Na jej ciele znaleźliśmy tylko jeden ślad po igle. A to oznacza, że nie brała heroiny regularnie. Co się tyczy jej szwedzkiego przyjaciela, będzie pan musiał spytać lekarza sądowego. Może to on ją poczęstował? Ale najbardziej prawdopodobna wydaje się hipoteza, że oboje chcieli spróbować czegoś nowego i wzięli za dużo z powodu braku doświadczenia.

      – To brzmi rzeczywiście bardziej prawdopodobnie – zgodził się Skurow.

      Rozległo się pukanie do drzwi i do środka weszła pulchna kobieta o oliwkowej cerze w kitlu pielęgniarki o kilka numerów za małym, niosąc francuską praskę do kawy. Skurow oparł się wygodnie na krześle i zaczął popijać parujący napój, który asystentka rozlała do filiżanek. Był wyśmienity i w niczym nie przypominał tej obrzydliwej trucizny, jaką podawano w instytucjach publicznych jeszcze kilka lat temu.

      – Odnoszę wrażenie, że sporo tutaj zmieniło się na lepsze. Mam na myśli nie tylko kawę – powiedział, wskazując głową na francuską praskę. – Zauważyłem, że cały szpital ma wyższy standard. Czy to dotyczy też waszych pensji?

      – O tak, dziękuję, nastąpiła odczuwalna zmiana, choć dodajmy,