Tylko ze mną. Abbi Glines. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Abbi Glines
Издательство: Автор
Серия:
Жанр произведения: Поэзия
Год издания: 0
isbn: 978-83-8103-545-3
Скачать книгу
Krit skorzystał z okazji i spróbował mnie odepchnąć, żebym zeszła jej z drogi. I w tym momencie jej pięść wylądowała na moich obolałych żebrach.

      W pierwszej chwili nie mogłam uwierzyć, że krzyk, który usłyszałam, wyrwał się z mojego gardła. Przed oczami zawirowały mi czarne plamy. Upadłam na podłogę, nie mogąc złapać tchu.

      Słyszałam wrzaski Krita, ale nie byłam w stanie się poruszyć. Ból dosłownie mnie sparaliżował, tak że nie mogłam oddychać. Czarne plamy przed oczami zlały się w jedną całość i ogarnęła mnie ciemność.

      – Błagam, Trish, obudź się – dobiegł mnie spanikowany głos Krita.

      Z wysiłkiem otworzyłam oczy. Ból nieco złagodniał i nareszcie mogłam normalnie oddychać. Rozejrzałam się dookoła i spróbowałam usiąść, choć bałam się, że furiatka, którą nazywaliśmy matką, znowu mnie uderzy.

      – Nie ruszaj się. Nie ma jej – powiedział Krit, kładąc dłoń na moim ramieniu, żeby mnie powstrzymać od wstawania. – Pewnie dziś już nie wróci.

      – Myślisz? – spytałam, krzywiąc się przy pierwszej próbie poruszenia. Ból ponownie zaatakował, ale kiedy leżałam nieruchomo, dało się wytrzymać.

      Krit przytaknął z rozzłoszczoną miną.

      – Mhm. Uderzyłem ją, pierwszy raz w życiu. Okropnie się przestraszyłem, bo się nie ruszałaś. Tak się na nią wkurzyłem za to, co ci zrobiła, że nie wytrzymałem. – Brat westchnął i zwiesił głowę. – Powiedziała, że zadzwoni po gliny.

      A więc jednak doszło do tego, że Krit uderzył matkę. Stało się dokładnie to, czego za wszelką cenę chciałam uniknąć. Biedak, będzie miał z tego powodu wyrzuty sumienia i pretensje do siebie.

      – Gdyby policja znalazła mnie w tym stanie, matka trafiłaby za kratki. Więc się nie bój, na pewno po nich nie zadzwoni. Chciała cię tylko postraszyć – zapewniłam brata.

      Pokiwał głową i wyprostował się, jakby chciał mi udowodnić, że stara się być dzielny.

      – Musi cię zobaczyć lekarz. Coś ci się stało w żebra, Trisha.

      Jeśli pojadę do szpitala, odbiorą nas jej i umieszczą w osobnych domach dziecka albo rodzinach zastępczych. Nie, nigdy nie dopuszczę do tego, żeby nas rozdzielili! Wtedy nie mogłabym opiekować się bratem. A on tak bardzo mnie potrzebował.

      – Nie ma mowy. Pomóż mi tylko wstać, a ja zaraz się obandażuję – oznajmiłam.

      Krit przyglądał mi się z nachmurzoną miną.

      – Nie jestem już dzieckiem – warknął gniewnie. – Kiedy w końcu przyjmiesz do wiadomości, Trisha, że sam potrafię o siebie zadbać? Nie możesz ciągle zbierać za mnie batów! Potrafię ochronić nas oboje. I chcę, żebyś poszła do lekarza.

      – Wtedy nas rozdzielą – przypomniałam mu.

      Brat zrobił zrezygnowaną minę.

      – Może. Ale przynajmniej nikt nie będzie cię więcej bił.

      – Tego nikt nam nie może zagwarantować. Tutaj przynajmniej wiem, czego się spodziewać, i mam ciebie.

      Krit nachylił się i pocałował mnie w czubek głowy.

      – Jeszcze będzie inaczej. Będziemy mieli normalne życie. I wolność.

      Poczułam piekące pod powiekami łzy. Kiedy mój mały braciszek zrobił się na tyle dojrzały, że to on stał się moim pocieszycielem?

      – Rozdział IX –

      Rock

      Trisha nie przyszła dziś do szkoły. Obserwowałem z daleka autobus szkolny i widziałem, jak wysiada z niego jej brat z kolegą, ale jej nie było. Mijając mnie, chłopak spojrzał badawczym wzrokiem, jakby coś rozważał. W jego identycznych jak u siostry, błękitnych oczach malował się dziwny niepokój. Bardzo podobny do tego, który widywałem u Prestona, kiedy byliśmy młodsi.

      Coś musiało się stać.

      Złe przeczucie nie opuszczało mnie przez cały dzień. Kiedy zadzwonił dzwonek na koniec ostatniej lekcji, nie pobiegłem jak zwykle na stadion. Zamiast tego poszedłem do skrzydła gimnazjalistów, żeby poszukać brata Trishy.

      Kiedy dotarłem na miejsce, Krit akurat szedł do wyjścia.

      – Krit! – zawołałem.

      Oddzielał mnie od niego tłum dzieciaków i gdyby dotarł do drzwi, już pewnie nie udałoby mi się go złapać.

      Odwrócił się i natychmiast odszukał mnie wzrokiem. Pewnie dlatego, żeby byłem wyższy od reszty uczniów co najmniej o głowę. Krit powiedział coś do kolegi, a potem odwrócił się i zaczął przepychać przez tłum w moim kierunku. Na szczęście jego kumpel wyszedł razem ze wszystkimi na zewnątrz. Krit podciągnął plecak wyżej na ramię i wyprostował się, przez co jego tyczkowata sylwetka wydała mi się jeszcze wyższa.

      – Czego ty od niej chcesz? To nie jest zwykła niunia, którą zaliczysz i rzucisz. Nigdy się z tobą nie prześpi, to porządna dziewczyna. Ma swoje problemy, których taki podrywacz jak ty nie zrozumie. Więc jeśli chcesz ją tylko przelecieć i dodać do swojej kolekcji, lepiej się od niej odczep.

      Byłem pod wrażeniem, że w trakcie tej przemowy dzieciakowi ani razu nie załamał się głos. Próbował chronić siostrę i wcale się mnie nie bał, chociaż mógłbym go powalić jednym palcem. Od razu go polubiłem.

      – Nie chodzi mi o seks. Lubię ją i to wszystko – zapewniłem. – Dlaczego nie przyszła do szkoły?

      Krit zmarszczył czoło, jakby wahał się, czy można mi zaufać. Dostrzegłem w jego oczach cień nadziei. Chyba ucieszył się z tego, co powiedziałem o jego siostrze.

      – Bo coś ją boli – odparł powoli, a ja momentalnie nabrałem pewności, że nie mówi mi całej prawdy.

      – Ale co? – nalegałem, wyrzucając sobie w myślach, że zmarnowałem cały dzień, zamiast od razu się dowiedzieć, dlaczego Trisha nie pojawiła się w szkole.

      Krit uciekł wzrokiem w bok, zaciskając mocno szczęki. Po kilku sekundach pełnej napięcia ciszy byłem prawie pewny, że nic więcej z niego nie wyciągnę. W końcu zdecydował się na mnie spojrzeć, lecz ból malujący się w jego oczach ani trochę mnie nie uspokoił.

      – Mama ją uderzyła. Już wcześniej bolały ją żebra i znowu dostała w to samo miejsce. Próbowałem jej pomóc. – Po tych słowach umilkł, oczy zaszły mu łzami, a twarz stężała.

      Niech to jasny szlag!

      – Jest teraz w domu z matką? – spytałem, starając się nie pokazywać po sobie przerażenia, które dosłownie zmroziło mi krew w żyłach. Musiałem zachować spokój ze względu na małego. Widać było, że lada chwila się rozklei, choć dzielnie z tym walczył.

      – Ja… ja… uderzyłem mamę. Kiedy Trisha upadła, nie wytrzymałem i… – urwał i wbił wzrok w ziemię, przełykając ciężko ślinę.

      – Matki nie ma w domu?

      Krit pokiwał głową.

      Kuźwa, nie wierzę! Jak ona mogła ją uderzyć? Takie popaprane suki w ogóle nie powinny mieć dzieci. Szkoda, że Bóg tego nie dopilnował.

      – Mhm. Wściekła się i trochę krwawiła. Pojechała gdzieś i do rana nie wróciła. Trishę strasznie bolało, więc przekonałem ją, że powinna zostać w łóżku, dopóki nie wydobrzeje.

      – Zawiozę cię do domu – postanowiłem