– Jesteś kompletnie nieprzytomna, laska. Całą lekcję próbowałam zwrócić twoją uwagę. Nie odzywałaś się przez całe lato. Co jest grane? – spytała Riley, trącając mnie ramieniem, kiedy szłyśmy do drzwi.
Riley była jedną z zaledwie dwóch osób, z którymi udało mi się zaprzyjaźnić w nowej szkole. Inne dziewczyny były nawet życzliwe, ale trudno było wejść do ich zamkniętych kółek. Niechętnie przyjmowano do nich nowe osoby.
– Sorki. Większość czasu pracowałam. A jak twoje wakacje? – spytałam.
Riley westchnęła teatralnie, aż nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu.
– Musiałam pojechać odwiedzić ojca i jego nową żonę w Pensylwanii. Dziewczyno, tam też mieszkają straszni wieśniacy. Niektórzy biją na głowę nawet tutejszych. Ojciec mieszka na wsi i wyobraź sobie, że jego żona chodzi do sklepu boso! Serio! Kto tak robi?!
Cała Riley. Lubiłam ją między innymi za to, że zawsze umiała poprawić mi humor.
– Faktycznie, dramat.
Riley chciała przytaknąć, ale zreflektowała się i spojrzała na mnie z ukosa.
– Nabijasz się ze mnie, co?
Powstrzymałam się od uśmiechu i już miałam odpowiedzieć przyjaciółce, gdy nagle jej ciemne oczy zaokrągliły się na widok czegoś za moimi plecami. W pierwszej chwili chciałam się obejrzeć, ale zrezygnowałam. Od razu wyczułam jego zapach: mięta i charakterystyczny aromat skóry.
Dlaczego on musi tak przyjemnie pachnieć?
Zdumienie w oczach Riley szybko przeszło w zalotny błysk. Widać było, że bardzo jej zależy, żeby stać się obiektem zainteresowania mojego nowego przyjaciela. Biorąc pod uwagę jej aktualny, atrakcyjny wygląd, nie powinna mieć z tym większych problemów. A Rock na pewno chętnie skorzysta z okazji. Uznałam więc, że trzeba ratować przyjaciółkę.
– Cześć, Rock – odezwałam się, odwracając w jego stronę.
Patrzył tylko na mnie, zupełnie nie zwracając uwagi na trzepoczące rzęsy i uwodzicielski uśmiech Riley, i wyginał usta w seksownym uśmieszku.
– W której turze masz obiad? – spytał, ani na moment nie spuszczając ze mnie wzroku.
– W drugiej – odparłam z nadzieją, że mój głos nie zdradzi, jak bardzo działa na mnie bliskość i cudowny zapach Rocka. Uwielbiałam aromat mięty i skóry. Mmm… Działał na mnie, i to jak!
– Ja też – oznajmił, uśmiechając się z zadowoleniem. – Odprowadzę cię.
Odprowadzi mnie? Rock chce odprowadzić mnie na obiad? Oddychaj, Trisha, oddychaj głęboko.
– Ale… właśnie miałam pójść z Riley – wymamrotałam pierwszy lepszy wykręt, jaki przyszedł mi do głowy.
Rock nareszcie oderwał wzrok ode mnie i spojrzał na Riley. Mogłabym przysiąc, że słyszę, jak wzdycha z zachwytu.
– Nie przeszkadza ci, że pójdę z wami, Riley? – spytał Rock.
– Nie, no skąd. Ani trochę. To znaczy… możesz odprowadzić nas obie, nie mam nic przeciwko. Albo jeśli Trisha nie chce, to tylko mnie. Zawsze i wszędzie – paplała przyjaciółka, jakby nagle straciła rozum.
Posłałam Riley ostre spojrzenie. Czyżby właśnie powiedziała chłopakowi wprost, że może ją odprowadzać, gdzie i kiedy tylko ma ochotę? Mówiła to serio? O rany, nic dziwnego, że Rock spodziewał się, że jak każda dziewczyna z miejsca padnę mu do stóp. Jak widać, dokładnie tak się zachowywały.
Rock zaśmiał się.
– Zależy mi na Trishy. To moja nowa przyjaciółka i muszę się starać, żeby mnie nie pogoniła. – Po tych słowach spojrzał ponownie na mnie.
W tym momencie Riley szturchnęła mnie łokciem w obolałe żebra. Krzyknęłam cicho i poleciałam wprost na Rocka. Przeszył mnie taki ból, że aż zrobiło mi się ciemno przed oczami, a pod powiekami zapiekły łzy. Poczułam, że łapią mnie mdłości. Gdyby udało mi się złapać oddech, może zdążyłabym dobiec do toalety?
Zaraz jednak czyjeś silne ramiona objęły mnie i uchroniły przed upadkiem. Dzięki temu mogłam się skupić tylko na tym, żeby powstrzymać wymioty.
– Wszystko dobrze?
Nie byłam w stanie nic odpowiedzieć. Nadal czułam w boku przeszywający ból i z trudem łapałam powietrze.
– Kurczę, aż tak ją walnęłaś?! – zdenerwował się Rock na Riley.
Uścisk jego ramion był delikatny, ale stanowczy. Nie protestowałam i nie próbowałam się z nich uwolnić. Ból powoli ustępował i pulsowanie w głowie złagodniało. Do tego stopnia, że już docierały do mnie przeprosiny Riley. Chciałam jej powiedzieć, że nic mi nie jest i że to nie jej wina, ale nie mogłam, bo nadal walczyłam z mdłościami.
– Wszystko dobrze? Może odprowadzę cię do pielęgniarki? Żeby cię obejrzała, co? – w głosie Rocka słychać było niepokój i troskę. Gdyby mnie nie podtrzymał, leżałabym teraz na podłodze zwinięta w kłębek z bólu.
Przemogłam się i skinęłam głową, a potem zaczerpnęłam powietrza. Udało mi się wyprostować, więc zrobiłam krok w tył, próbując wyswobodzić się z jego ramion. Początkowo miałam wrażenie, że mi na to nie pozwoli, ale po chwili opuścił ręce powoli, jakby nie miał ochoty wypuścić mnie z objęć.
– Strasznie cię przepraszam – szepnęła Riley. – Naprawdę nie chciałam aż tak mocno cię uderzyć. Tylko lekko popchnąć, żebyś z nim poszła. No wiesz, rany, przecież to sam Rock Taylor. Jest… – urwała Riley.
– Nic mi nie będzie. Po prostu trafiłaś mnie w czułe miejsce… ekhm… no wiesz… w łokciu – wymamrotałam, dobrze wiedząc, że nie zabrzmiało to przekonująco.
Riley zmarszczyła nos i ściągnęła brwi.
– Wydawało mi się, że uderzyłam cię w bok…
Zerknęłam ukradkiem na Rocka w obawie, że uzna mnie za wariatkę. Ale może to i dobrze, bo wtedy przestanie za mną łazić.
– Nie idę na obiad. Muszę… muszę wypożyczyć książkę z biblioteki – rzuciłam pośpiesznie i ruszyłam przed siebie korytarzem tak szybko, jak tylko byłam w stanie. Nie słyszałam, żeby któreś z nich za mną pobiegło, więc odetchnęłam z ulgą.
Mogłabym się założyć, że teraz, gdy zostali sami, Rock zacznie bajerować Riley, a ona ulegnie jego urokowi i zgodzi się z nim przespać. Na samą myśl, że Rock może zabawiać się z moją przyjaciółką, zrobiło mi się niedobrze.
Otrząsnęłam się z tych niewesołych myśli, minęłam bibliotekę i poszłam na następne zajęcia. Jak dla mnie jedną z największych zalet szkoły był obiad, czyli moja jedyna szansa na ciepły posiłek w ciągu dnia. Byłam głodna i nie miałam większych nadziei, że wieczorem dostanę coś porządnego do jedzenia. O ile w ogóle coś dostanę. Fandora ostatnimi czasy była w fatalnym nastroju, bo rzucił ją kolejny facet.
Ale wytrzymam. Czasami obywałam się bez jedzenia nawet dłużej. Jeśli będzie trzeba, jakoś dotrwam do jutrzejszego obiadu. Bo jak na razie nie byłam gotowa stanąć twarzą w twarz z Rockiem po tej katastrofie, która wydarzyła się na korytarzu.