Tylko ze mną. Abbi Glines. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Abbi Glines
Издательство: Автор
Серия:
Жанр произведения: Поэзия
Год издания: 0
isbn: 978-83-8103-545-3
Скачать книгу
i spokojnie czekałem na odpowiedź. Nie pozwolę jej dłużej udawać, że mnie nie dostrzega. Przecież może ze mną tylko porozmawiać, nic poza tym. Nie miałem pojęcia, dlaczego jako jedyna w całej szkole uparła się, żeby się do mnie nie odzywać. Kurde, nawet te dziewczyny, które kiedyś mocno wkurzyłem, zawsze miękły, gdy czegoś od nich chciałem.

      – Nie torturuję, tylko nie chcę cię zachęcać. Próbowałam dać ci to grzecznie do zrozumienia.

      Auć! Co za zołza!

      Problem w tym, że ani trochę jej nie wierzyłem. Zauważyłem, jak mi się przygląda, kiedy myśli, że nie widzę. I dostrzegłem w jej oczach błysk zainteresowania. Na pewno był jakiś inny powód, że budowała wokół siebie mur.

      – Jestem naprawdę fajnym chłopakiem. Mogłabyś trochę mi odpuścić i zostać moją przyjaciółką.

      Zaraz, zaraz… Czy ja właśnie zaproponowałem jej przyjaźń? Przyjaźń? Chyba mi odbiło! Przecież wcale nie o to mi chodzi.

      Trisha po chwili odwróciła ku mnie głowę i lekko ją zadarła, żeby spojrzeć mi w oczy. Była wysoka jak na dziewczynę, ale ja byłem wyższy. Widząc jej zdezorientowaną minę, o mało nie parsknąłem śmiechem. Ona też musiała dojść do wniosku, że zwariowałem.

      – Przecież ty się nie przyjaźnisz z dziewczynami. Masz swoich kumpli, ale żaden z was nie ma koleżanki.

      Tu mnie miała. Ale z nią to co innego.

      – Wiesz, kiedyś musi być ten pierwszy raz. Poza tym, jeśli tylko w ten sposób mogę cię przekonać, żebyś zaczęła ze mną rozmawiać, to chcę spróbować.

      Trisha uniosła z niedowierzaniem brwi, po czym roześmiała się na cały głos. Nigdy wcześniej nie słyszałem jej śmiechu. Był naprawdę niesamowity. Miałem ochotę nagrać go, a potem słuchać całymi godzinami, pękając z dumy, że udało mi się ją rozbawić. Przywoływać w pamięci jej błyszczące oczy. Oczarowała mnie do tego stopnia, że zapomniałem, gdzie jesteśmy i co się dzieje dookoła.

      – Uważasz, że to zabawne? – spytałem, nie potrafiąc się pohamować, żeby nie szczerzyć zębów jak idiota.

      Trisha zaśmiała się ponownie, tym razem ciszej, a potem umilkła i pokręciła głową.

      – Nie, uważam, że to komiczne. Nie przeżyłbyś dnia bez podrywania mnie. – Po tych słowach rozbawienie znikło z jej twarzy i znów miałem przed sobą dawną Trishę, jak zwykle spiętą i zdenerwowaną. – Muszę iść na lekcję, sorki – dodała i ruszyła przed siebie.

      Ale ja nie miałem zamiaru się poddawać. Jeszcze nigdy nie udało mi się zamienić z nią aż tylu słów i nie mogłem dopuścić, żeby na tym się skończyło. Musiałem ją jakoś do siebie przekonać.

      – Zgódź się, co ci szkodzi? Zostańmy przyjaciółmi! – zawołałem za nią błagalnym tonem. No trudno, chłopaki będą się ze mnie nabijać całymi tygodniami, ale jakoś to przeżyję.

      Trisha westchnęła z rezygnacją, a potem obejrzała się na mnie.

      – Dobra, niech ci będzie. A teraz muszę lecieć na zajęcia, przyjacielu.

      Wtedy posłałem jej uśmiech, na widok którego każda inna dziewczyna z miejsca padłaby mi w ramiona, i już dłużej jej nie zatrzymywałem.

      – To na razie, kumpelo! – zawołałem, ale jeszcze chwilę tam stałem i przyglądałem się, jak Trisha gna korytarzem, nie oglądając się za siebie.

      Chłopaki, których mijała po drodze, spoglądali na nią z niedowierzaniem i wyraźnym zainteresowaniem, ale ona zdawała się w ogóle ich nie dostrzegać. Widząc, jak się gapią na jej zgrabny tyłek, miałem ochotę wepchnąć każdemu z nich głowę do szafki. Wiedziałem jednak, że i tak ich nie powstrzymam, co najwyżej zarobię karę zawieszenia w prawach ucznia.

      Poszedłem do swojej szafki, rzucając dookoła ostrzegawcze spojrzenia, jakbym chciał dać wszystkim do zrozumienia, że ona jest już moja. Nieważne, że byliśmy tylko przyjaciółmi, Trisha Corbin jest poza ich zasięgiem i kropka. Każdy napalony byczek w szkole będzie musiał się z tym pogodzić.

      – Rozdział IV –

      Trisha

      Przyjaźń? Czy to jakiś żart?

      Minęły już trzy lekcje, a ja nadal odtwarzałam w myślach swoją rozmowę z Rockiem Taylorem. Miałam przy tym wrażenie, jakbym obserwowała raz za razem tę samą katastrofę kolejową. Przecież nigdy nie zostanę przyjaciółką Rocka. Wcale mu nie zależy na przyjaźni, tylko na tym, żeby dobrać się do moich majtek. I tego, co w nich mam.

      Trudno było nie zwracać uwagi na Rocka. Wydawał mi się wielki jak olbrzym. Jego silne, muskularne ramiona potrafiłyby obronić każdego, kto znalazł się w potrzebie. Aż trudno było uwierzyć, że chłopak w jego wieku może być tak potężnie zbudowany. W niczym nie ustępował dorosłym facetom, których sprowadzała do domu moja macocha. Na pewno bez trudu dałby sobie radę z każdym z nich.

      O nie. Wykluczone.

      Czym prędzej odpędziłam od siebie tę myśl. Rock nie miał pojęcia, jaki dźwigam ciężar. Zależało mu tylko na tym, by dodać mnie do listy zaliczonych dziewczyn. Nie miał zamiaru bronić mnie przed facetami macochy, którzy od razu brali się do bicia, gdy nie pozwalałam im się obmacywać.

      „Skup się, Trisha. Skup się” – powtarzałam sobie w myślach. Moim najważniejszym celem w życiu było zadbanie o bezpieczeństwo Krita. I jeszcze wyrwanie się z upiornego domu wrednej macochy. Jedynym pocieszeniem było dla mnie to, że w przypadku Krita istniała granica, której Fandora Daily nie odważyła się przekroczyć. Zabraniała swoim fagasom zbyt mocno nim poniewierać, pozwalając, by zamiast tego wyładowywali swoją złość na mnie – znienawidzonej pasierbicy, na którą sama również chętnie podnosiła rękę.

      Matka opuściła mnie, kiedy miałam osiem lat. Zamieszkałam z ojcem i jego aktualną żoną, Fandorą. Potem on także odszedł, zostawiając mnie i Krita z macochą. Jedyną rzeczą, która powstrzymywała Fandorę przed wyrzuceniem mnie z domu, było to, że opiekowałam się bratem. Dzięki mnie mogła chodzić na randki i używać życia, spokojna, że zawsze ma pod ręką darmową niańkę.

      Tak wyglądało moje życie. Miałam niecałe dziesięć lat, gdy zostałam sama, opuszczona przez oboje rodziców. Od tej pory moją jedyną rodziną był młodszy brat. Postanowiłam, że nigdy nie pozwolę go skrzywdzić i zrobię wszystko, żebyśmy nie musieli się rozstawać.

      Krit był jedyną osobą na świecie, która mnie kochała. Zrobiłabym dla niego absolutnie wszystko. To on był powodem, dla którego jak dotąd się nie poddałam i nie dopuściłam do tego, by któryś z facetów Fandory zatłukł mnie na śmierć. Walczyłam jak lwica, bo musiałam żyć dla swojego brata.

      Dotknęłam ręką boku i mimowolnie syknęłam z bólu. Bałam się, że tym razem mogę mieć złamane żebro. Nie wiedziałam, co z tym zrobić. Jedyne, co mi przyszło do głowy, to owinąć się mocno bandażem. Gdybym zgłosiła się w takim stanie do szpitala, oboje z Kritem od razu wylądowalibyśmy w domu dziecka. A wtedy istniało ryzyko, że nas rozdzielą. Nie mogłam do tego dopuścić ze względu na brata. Potrzebował mojej pomocy.

      No właśnie… Rock Taylor nie miał o tym wszystkim zielonego pojęcia. Następnym razem, gdy będzie starał się mnie podrywać, powinnam pokazać mu skryte pod moją koszulką fioletowe siniaki. A zwłaszcza ten paskudny zielony na pośladku, który już się goi. Albo nadal widoczną bliznę na lewym biodrze, gdzie dostałam pasem tak mocno, że zrobiła mi się rana. Podejrzewałam, że w normalnych okolicznościach nie obeszłoby się bez szwów, ale oczywiście nigdy