Księga przeznaczenia. Parinoush Saniee. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Parinoush Saniee
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Поэзия
Год издания: 0
isbn: 978-83-7508-950-9
Скачать книгу
którego nie darzę miłością i nie mam ochoty dotykać, za którego wyszłam tylko dlatego, że ktoś wypowiedział kilka formułek, a ja zostałam zmuszona do powiedzenia „tak” (a może nawet ktoś powiedział to słowo w moim imieniu), czy może miłość z ukochanym mężczyzną, który był dla mnie wszystkim, z którym planowałam wspólne życie, ale nikt nie chciał wypowiedzieć tych kilku słów w naszym imieniu?

      W mojej głowie kłębiły się niesamowicie dziwne myśli. Musiałam coś zrobić, musiałam się czymś zająć. W przeciwnym wypadku bałam się, że zwariuję. Włączyłam głośno radio. Chciałam zagłuszyć głos rozbrzmiewający w mojej głowie. Wróciłam do sypialni i posłałam łóżko. Złożyłam czerwoną koszulę nocną i  wcisnęłam ją do kartonowego pudła stojącego w kącie. Zajrzałam do szafy; panował w niej bałagan i wiele ubrań pospadało z wieszaków. Wyjęłam wszystko na zewnątrz i zaczęłam układać swoje ubrania po jednej stronie, a ubrania mężczyzny po drugiej. Następnie uporządkowałam drobiazgi znajdujące się w szufladach toaletki oraz te stojące na blacie. Zaciągnęłam ciężki karton do pomieszczenia gospodarczego na końcu holu, w którym stało zaledwie kilka pudełek z książkami. To pomieszczenie także wysprzątałam, a potem zaniosłam tam niepotrzebne rzeczy z sypialni. Gdy w obu pokojach panował już porządek, na zewnątrz zrobiło się już ciemno. Teraz już wiedziałam, gdzie co leży.

      Ponownie poczułam głód. Umyłam ręce i poszłam do kuchni. Panował tam straszny bałagan, ale nie miałam już siły sprzątać. Ugotowałam wodę i zaparzyłam herbatę. Chleb już się skończył, więc rozsmarowałam masło i ser na suchym cieście i zjadłam je, popijając herbatą. Poszłam do holu i przyjrzałam się ustawionym tam książkom. Na obwolutach widniały dziwne tytuły, których nie rozumiałam; zauważyłam kilka książek prawniczych (najwyraźniej należały do mężczyzny) oraz wiele powieści i tomików poezji – prace Akhavana Salesa, Foruq Farrochzady oraz kilku innych lubianych przeze mnie poetów.

      Przypomniałam sobie o tomiku wierszy ofiarowanym mi przez Saiida. Mała książeczka z rysunkiem przedstawiającym gałązkę powoju w wazonie na okładce. Muszę pamiętać, aby przynieść ją z domu rodziców. Przejrzałam tomik zatytułowany Uwięziona autorstwa Foruq. Jak odważnie i śmiało przedstawiła swoje emocje. Niektóre z wersów dotknęły mnie do żywego, jakbym sama je napisała. Zaznaczyłam kilka z nich, abym później mogła je przepisać do mojego zeszytu z poezją. Zaczęłam czytać na głos:

      Chciałabym odlecieć z tego ciemnego więzienia

      w chwili słabości

      zaśmiać się w twarz strażnikowi i rozpocząć nowe życie

      obok ciebie.

      Znowu upomniałam się w myślach o zachowanie choć odrobiny wstydu.

      Minęła dziesiąta, gdy wybrałam z regału powieść i poszłam się położyć. Byłam wyczerpana. Tytuł książki brzmiał: Końska mucha. Opisano w niej okropne i przerażające wydarzenia, ale nie potrafiłam się od niej oderwać. Dzięki niej zapomniałam, że jestem sama w domu obcego mężczyzny. Nie wiem nawet, o której zasnęłam. Książka wypadła mi z rąk, a światło pozostało włączone.

      Gdy się obudziłam, zbliżało się południe. W mieszkaniu nadal panowała cisza; byłam sama. Pomyślałam wówczas, jak cudownie jest mieszkać, gdy wokół panuje spokój i nikt ci nie przeszkadza. Mogę spać tak długo, jak zechcę. Wstałam, umyłam twarz, zaparzyłam herbatę i znowu zjadłam kilka ciastek. Była sobota i wszystkie sklepy były otwarte. Jeśli mężczyzna nie wróci, będę musiała wyjść i zrobić małe zakupy. Lecz co z pieniędzmi? No właśnie, a co zrobię, jeśli on nie wróci? Pewnie poszedł dzisiaj do pracy i jeżeli Bóg pozwoli, przyjdzie do domu późnym popołudniem. Omal się nie roześmiałam. „Jeżeli Bóg pozwoli”. Zabrzmiało to tak, jakbym czekała na jego powrót. Czy to oznaczało, że zaczynało mi na nim zależeć?

      Przypomniała mi się pewna opowieść z magazynu „Woman’s Day”. Młoda kobieta podobnie jak ja została zmuszona do małżeństwa. Wieczorem w dniu ślubu zwierzyła się mężowi, że nie może z nim pójść do łóżka, ponieważ kocha innego mężczyznę. Mąż obiecał, że nie będzie jej dotykał. Po kilku miesiącach kobieta zaczęła odkrywać jego zalety. Z każdym kolejnym dniem zapominała coraz bardziej o niespełnionej miłości i zakochiwała się w swoim mężu. On jednak nie chciał złamać danego słowa i nie chciał jej dotykać. Czy mój mąż byłby gotów złożyć podobną obietnicę? Byłoby wspaniale! Nic do niego nie czułam; chciałam tylko, aby wrócił do domu. Po pierwsze musiałam się zorientować, jak wyglądają sprawy między nami. Po drugie potrzebowałam pieniędzy. A po trzecie chciałam mu oświadczyć, że pod żadnym warunkiem nie wrócę do domu rodzinnego. Znalazłam tutaj azyl i spodobało mi się życie wolne od gnębienia i docinek ze strony krewnych.

      Włączyłam głośno radio i zabrałam się do pracy. W kuchni spędziłam wiele godzin. Wymyłam szafki, wyłożyłam półki gazetami, a następnie poukładałam na nich naczynia i inne drobiazgi. Duże miedziane garnki ustawiłam pod ladą w pobliżu kuchenki gazowej. W pudle oprócz ręczników i obrusów znalazłam niewykorzystany materiał. Pocięłam go na różnych rozmiarów ściereczki, a  ponieważ nie miałam maszyny do szycia, obrębiłam je ręcznie. Rozłożyłam jedną na stole kuchennym, a pozostałe na blacie kuchennym i szafkach. Nowy samowar, który najwidoczniej był częścią mojego posagu, postawiłam na jednej z szafek, a obok ustawiłam tacę na herbatę. Wymyłam kuchenkę gazową i lodówkę, ponieważ były bardzo zabrudzone. Następnie spędziłam sporo czasu na szorowaniu kuchennej podłogi, aż w końcu udało mi się doprowadzić ją do porządku. W moich rzeczach znalazłam kilka haftowanych obrusów. Zaniosłam je do salonu i rozłożyłam na kominku, stole, na którym stało radio i gramofon, oraz na regale z książkami. Poukładałam płyty według rozmiarów. Przez chwilę próbowałam włączyć gramofon, ale bez skutku.

      Rozejrzałam się wokół. Mieszkanie wyglądało przytulniej. Podobało mi się. Nagle usłyszałam hałas dobiegający z podwórza, ale gdy wyjrzałam przez okno, nikogo nie dostrzegłam. Zauważyłam za to wysuszone rabaty kwiatowe, które wymagały podlania. Wyszłam na zewnątrz i zrobiłam to, a potem polałam wodą podwórko i schody i zabrałam się za ich mycie. Gdy wreszcie skończyłam, byłam zmęczona i spocona, a na dworze panował już mrok. Przypomniałam sobie, że w mieszkaniu znajduje się wanna. Chociaż nie było ciepłej wody, a ja nie wiedziałam, jak włączyć duży naftowy bojler stojący w rogu łazienki, kąpiel i tak była wspaniałą nagrodą. Wymyłam wannę oraz umywalkę, a potem wzięłam zimny prysznic. Umyłam szybko włosy i ciało. Założyłam podomkę w kwiatowe wzory uszytą przez panią Parvin, zebrałam włosy w kucyk i  spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Wydawało mi się, że wyglądam inaczej. Nie byłam już dzieckiem. Miałam wrażenie, że w ciągu tych zaledwie kilku dni postarzałam się o parę lat.

      Na dźwięk otwieranej furtki zamarłam. Następnie podbiegłam do okna. Na podwórku stali rodzice mężczyzny, jego młodsza siostra Manija oraz babcia Bibi. Dziewczyna trzymała babcię pod ramię i pomagała jej wejść po schodach na werandę. Ojciec szedł przodem, aby otworzyć drzwi. Usłyszałam, jak matka Hamida oddycha ciężko, wchodząc po schodach na pierwsze piętro. Czując drżenie w rękach i nogach, otworzyłam drzwi i wziąwszy głęboki oddech, przywitałam się.

      – No proszę, proszę! Witaj, panno młoda. Jak się czujesz? Gdzie pan młody?

      Lecz zanim zdążyłam odpowiedzieć, matka mężczyzny weszła do środka i zawołała:

      – Hamid? Synu, gdzie jesteś?

      Westchnęłam z ulgą. Nie wiedzieli, że wyszedł w noc poślubną i od tamtej pory nie wrócił do domu.

      – Nie