Życie podziemne mężczyzny. Michał W. Pistolet. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Michał W. Pistolet
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Сказки
Год издания: 0
isbn: 978-83-941124-1-7
Скачать книгу
osowiały, małomówny i nie jest zainteresowany seksem. Amator zwala wtedy swój brak wigoru na przepracowanie, kłopoty finansowe i podobne bzdury, w duchu jednak zastanawiając się, czy nie rozpocząć wszystkiego od nowa czyli czy może nie wyjść z dotychczasowego układu i nie zacząć życia u boku kochanki. Jest to, trzeba przyznać, bardzo nieprzyjemny stan umysłu. Amator w skrytości analizuje i porównuje wtedy zyski i straty, nową i starą babę. Patrzy na seks, klasę kobiety, gotowanie, ubieranie się, inteligencję. Ponadto: co powiedzą na mieście, jak się z nią pokażę i co powiedzą w rodzinie, albo po prostu stwierdzą – jestem zakochany i wydaje mu się, że to jest najważniejsze. Tacy są amatorzy. Z grubsza rzecz biorąc amatorem jest się do krachu pierwszego małżeństwa.

      Jacy są więc PROFESJONALIŚCI? Otóż profesjonalistów łatwo poznać po tym, że mają jasno określony priorytet. Jest nim bezpieczeństwo rodziny. Oznacza to, że zawsze wybiorą żonę i rodzinę; zawsze są gotowi zerwać układ z kochanką. Profesjonaliści są zupełnie bezpieczni w sensie bezpieczeństwa żon. Żonom nic wtedy nie grozi. Rodzina nie jest ani na jotę zagrożona. O ile oczywiście baba sama nie odejdzie w momencie krachu, a niestety taką możliwość trzeba zawsze brać pod uwagę. Profesjonaliści są natomiast niebezpieczni dla kochanek. W „godzinie prawdy” układ z kochanką rozpryskuje się jak bańka mydlana. Nie ma jej, bo nie ma już „sprawy”. Rzecz się „wyjaśniła”. Zostaję z żoną. Koniec, kropka. Można śmiało zaryzykować tezę, że faceci z odzysku będą profesjonalistami. Zatem czym wyróżnia się WIRTUOZ?

      Mam łzy wzruszenia w oczach, gdy o takim myślę. To dopiero gość z klasą! O wirtuozie jego kochanka mówi per „mój chłopak”, chociaż starszy jest od niej o 10-20 lat. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ kochanka nie wie, że ma żonę! Mieszka na przykład z „siostrą, którą się opiekuje”, z „mamą niezrównoważoną psychicznie” albo sam (w wynajętym specjalnie w tym celu mieszkaniu), tylko jest „strasznie zajęty” i rzadko bywa w domu. A więc wirtuoz nie krzywdzi nikogo (prócz czasami siebie). Wszystkie trzy strony są absolutnie szczęśliwe. Jak kończy się znajomość z wirtuozem? Uwaga! Wtedy naprawdę wychodzi klasa mistrza: „Kochanie! Wszystko się w życiu kończy. Moja miłość do ciebie też. Adieu! Zawsze będę cię wspominał! Żegnaj! Życzę ci powodzenia!” Wirtuoz wtedy płacze, chociaż jest twardym mężczyzną. Ale cóż: „Miłość moja droga jest NAJWAŻNIEJSZA! Odchodzę.”

      Niestety bywa też i tak, że z wirtuozów kłamstwa spada się o stopień niżej. Kiedy? Naturalnie wtedy, gdy mistyfikacja się wyda. Oczywiście prawdziwy wirtuoz nigdy nie traci klasy. Wirtuoz jest jak saper. Dowala do pieca tylko raz! Prawdziwy wirtuoz nie ma na swoim koncie skrzywdzonych duszyczek. Jeden jedyny moment, kiedy robi „wbrew” swej dziewczynie (kochance) następuje wtedy, gdy oświadcza jej z całkowitą premedytacją, że miłość już wygasła i że odchodzi. Używa argumentu o „wygaśnięciu uczucia” tylko i wyłącznie dla jej dobra. Najczęściej w momencie, gdy z jakichś tam powodów zaczyna się robić gorąco i jego podstawowy układ, na przykład małżeństwo, jest zagrożony. Teraz wypowiem się w imieniu kobiet, co będzie nadużyciem, ale niech tam. Otóż wirtuoz wie, że kochanka woli usłyszeć, że skończyła się miłość, niż że przegrała z inną kobietą. Czyż nie jest tak moje panie? Wtedy właśnie najlepiej widać jak silny potrafi być wasz duch rywalizacji. Walczycie ze sobą jak gladiatorzy na arenie, chociaż prawdziwym wrogiem jest kto inny. Facet. Dosyć już jednak tych dygresji. Wracamy do głównego korytka. Otóż na czym polega różnica pomiędzy amatorem a wirtuozem w kwestii wylewania łez przed kobietą? Amator – moje drogie słuchaczki – wylewa łzy, bo sam rzeczywiście się popłakał, beksa-lala w kącie stała! Użala się wtedy nad sobą, jakiż to on jest nieszczęśliwy, biedaczysko-wstrętne-psisko, bo tam „okrutna”, najczęściej żona, a tu TY, KTÓRĄ KOCHAM DO NIEPRZYTOMNOŚCI MIŁOŚCIĄ JEDYNĄ I PRAWDZIWĄ. Bywa gorzej, moje panie. Ci kretyni święcie w to wierzą! Naturalnie tylko do momentu przeanalizowania zysków i strat. l wtedy w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach wypadków najczęściej okazuje się, że bardziej kochają swój układ – czyli to, co jest im już znane: dom, żoneczkę, meble, samochód i po prostu siebie.

      Natomiast pozostały jeden procent kolesiów idzie na całość i ma odwagę rozpieprzyć swój układ. I rzeczywiście zostawiają oni dzieci, żony, domy, (samochody nie!) i wiążą się z nową panią. I wtedy stają się PROFESJONALISTAMI. Czyli następnym razem kłamią, mając już jasno określony priorytet. Robić wszystko, by zachować status quo. Tym razem więc już bez żadnych upokarzających łez. Ale, hej! Już widzę wasze miny… Że co…? Tym razem to może będzie „wierny”? Bo może rzeczywiście ta pierwsza to nie była „ta”. Naprawdę bardzo mi przykro. (Piszę to wszystko chyba dlatego, że was tak potwornie lubię, dziewczyny.) Jeśli zdradzał w pierwszym związku, to i będzie to robił w następnym. Takie są prawa zdrady. Zatoczyliśmy koło i wracamy do wirtuoza. Wirtuoz także wylewa łzy przed kobietą. ALE TYLKO PO TO, BY UDOWODNIĆ, JAKI TO Z NIEGO WRAŻLIWY FACET! Czyli płacze tylko wtedy, gdy wy, drogie koleżanki, tego oczekujecie (chociaż na to nie czekacie). Ojojojoj… Jacy potrafią być wtedy słodcy… Wzruszają się oglądając film, słuchając audycji o niepełnosprawnych, uczestnicząc w jakiejś akcji charytatywnej, albo szklą im się oczka, gdy szepczą „kocham cię do szaleństwa i chcę być z tobą do końca życia”. Mówisz: „kiedy my oczekujemy szczerości – WY kłamiecie, a kiedy chcemy byście kłamali – WY mówicie bolesną prawdę”. Bo widzisz nam, kretynom, się wydaje, że świat ułożony jest według jakichś tam racjonalnych reguł, albo przynajmniej według pewnych ustalonych zasad działać powinien. I tak w momencie na przykład konfrontacji z kobietą, z którą łączy nas jakiegoś typu stosunek – emocjonalny, fizyczny, duchowy, intelektualny, nieważne zresztą jaki – to w czasie takiej konfrontacji MY – kretyni, czyli mężczyźni, uważamy, że coś możemy sobie wspólnie wyjaśnić. Co oczywiście jest kompletną bzdurą, gdyż tu nie o rozum chodzi, nie o prawdę czy fałsz, tylko o EMOCJE! I doskonale śmiertelnym grzechem facetów jest zapominanie o tym. Jeżeli więc mój koleżka przychodzi do mnie i mówi: „Powiedziałem jej prawdę…”, chociaż wcześniej kłamał jej jak z nut, to się go pytam: „A po co?” – a on na to – „Bo uznałem, że należy…”, „I co ?” Pytam dalej, chociaż już wiem jak to się musiało skończyć. „Zatrzasnęła mi drzwi przed nosem…” – mówi ze zwieszoną głową, po czym wybucha: „Ja już tak nie mogłem! Musiałem jej powiedzieć!” I zaczyna szlochać. Osioł. Kolejny zresztą, któremu się pomyliło i chciał być szczery w PEWNYM TYLKO MOMENCIE, zamiast odważnie, podniesionym czołem i bez zająknięcia non stop kłamać…

      24 luty

      kwiatek

      Sobota, godzina jedenasta wieczorem. Podwoziłem Bruna do jego Elżuni. Był w fatalnym nastroju.

      – Kurwa, żebym umiał z tego układu wypierdolić… Chłopie, na kolanach do Częstochowy bym dymał… żeby tylko…

      – Powiedz jej, że już jej nie kochasz… – nie bardzo wiedziałem, co mu doradzić. – To jedyne, co baba może łyknąć – dodałem. – Kiedyś ci radziłem, żebyś jej powiedział, że ją kochasz, a teraz zrób na odwrót – próbowałem zażartować.

      Przypomniałem sobie, że poniekąd ja go w to wpieprzyłem.

      – No… kurwa! Od tego się wszystko zaczęło.Dymałem ją sobie elegancko, kiedy chciałem i na moich warunkach… a musiałem – podniósł głos – kurwa, ciebie posłuchać! Na chuj mi było mówić, że ją kocham, no na chuj?! Całe zło zaczęło się od tego momentu…

      No nic. Było – minęło. Najważniejsze, co teraz. O tym, że po prostu ma dosyć tych schadzek, spotykania się z jej znajomymi, chodzenia razem po mieście; w ogóle wszystkiego, co ma z nią związek, nie może jej powiedzieć, bo przyjdzie do jego żony i wtedy razem te „głupie kurwy” go zabiją. Z dymania jej też nie ma już pociechy. Od czasu, kiedy jej brat przypalił go, jak zapierdalał z kwiatem po swojej ulicy…

      A