Antybrat. Tijan Meyer. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Tijan Meyer
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Остросюжетные любовные романы
Год издания: 0
isbn: 978-83-65740-83-0
Скачать книгу
wie, że nasi rodzice są małżeństwem.

      – Och. – Teraz wyglądał na zaskoczonego. – Czyli opowiadałaś jej o mnie.

      – Już wcześniej wiedziała, ale… – Nagle zaschło mi w ustach, a dłonie zrobiły się wilgotne. Potarłam je o siebie. – Dlaczego miałabym to ukrywać? Nie mogę nikomu o tym opowiadać?

      – O tobie i o mnie? – spytał.

      Nachyliłam się w jego stronę. Czyżby miał na myśli…

      – To znaczy o tym, że jesteśmy przybranym rodzeństwem, tak? – dokończył, wskazując na nas palcem. – Czy każdy, do cholery, musi się interesować moimi sprawami? Zupełnie nie ogarniam, dlaczego w ogóle rozmawiasz na mój temat. – Znowu schował ręce do kieszeni i zakołysał się na piętach. – Poza tym tak naprawdę byliśmy raczej współlokatorami. To wszystko.

      Rzeczywiście tak było, a jednak miałam takie uczucie, jakby uderzył mnie w twarz.

      – Współlokatorami?

      – Tak. To znaczy… Tak. – Zmarszczył czoło i pokiwał głową. – Nawet cię nie znałem, zanim nasi rodzice się pobrali. A w czasie tego roku, kiedy mieszkaliśmy razem, prawie nie bywałem w domu, a ty zawsze siedziałaś w swoim pokoju. Nigdy się bliżej nie poznaliśmy. W ubiegłym roku prawie w ogóle nie przyjeżdżałem do matki.

      „Z wyjątkiem tamtej nocy – dodałam w duchu – kiedy wyszedłeś ze mną i moimi znajomymi na imprezę po rozdaniu świadectw. Kiedy upiłeś się ze mną. Kiedy wróciliśmy do domu, całowaliśmy się i zrobiliśmy to wszystko, o czym wolę w tej chwili nie myśleć. To prawda, że prawie w ogóle nie przyjeżdżałeś do domu… z wyjątkiem tamtej jednej nocy”.

      Spuściłam wzrok.

      – Rozumiem.

      Znowu odkaszlnął i zaszurał butami.

      – A ja naprawdę kocham Maggie. Poważnie. Tylko że ona jest na razie z Marcusem, a on pochodzi z rodziny, która tutaj wiele znaczy. Jego ojciec to legendarna postać w bractwie. Co prawda Marcus do niego nie należy, ale jego brat, Caden, jest jednym z nas. To trudna sytuacja. Jeśli się dowiedzą, co tak naprawdę wtedy widziałaś…

      Zaczęłam się śmiać. Może nie powinnam. Może to było coś złego, ale nagle wezbrało we mnie rozbawienie, jak bąbelki ulatujące z butelki, i nie umiałam się powstrzymać. Śmiałam się z siebie, ale też z niego. Myślał, że ludzie o niczym nie wiedzą. A przecież wszyscy wiedzieli!

      – Co?

      Pokręciłam głową, ciągle trzęsąc się ze śmiechu.

      – Nic. Tylko… – Znowu ogarnęła mnie wesołość. – Nic. Wybacz.

      Nie mogłam przestać. Kevin zgromił mnie wzrokiem. Jego oczy płonęły gniewem.

      W końcu udało mi się opanować.

      – A więc takie rzeczy robiłeś w liceum? Naprawdę myślisz, że nikt cię nie przyłapie? Nie rozumiesz, że wszyscy wiedzą?

      – Co masz na myśli?

      – Chodzisz z dziewczyną, po pięciu miesiącach ona ci się nudzi i zaczynasz się rozglądać za nową. Potem umawiasz się z obiema, myśląc, że twoja dziewczyna o niczym się nie dowie, ale zawsze się dowiaduje. I to zawsze jest paskudne rozstanie. Wszyscy w szkole o tym wiedzieli…

      – Wiedzieli?

      – Tak. I na pewno myślałeś, że w tych dziewczynach też jesteś zakochany, tak jak teraz w Maggie. Ale Kevin, czy ty mówisz poważnie? Ludzie już wiedzą. Przyprowadziłeś ją do restauracji.

      – Nie mam teraz żadnej innej dziewczyny. A to miasto jest całkiem duże. Myślałem, że to będzie bez znaczenia, jeśli przyjdzie ze mną na obiad.

      – Nieważne. Ona ma chłopaka. Tamtego wieczoru szukał jej w domu bractwa. Wiedział, że Maggie będzie z tobą. Nie przyłapał was tylko dzięki mnie i twoim kumplom z bractwa. Jak myślisz, długo jeszcze można to ciągnąć? Bądź realistą.

      Znowu podrapał się w głowę i wzruszył ramionami.

      – Nie wiem. Będziemy ostrożniejsi.

      – Czyli będziecie się spotykać u niej, a nie u ciebie? – spytałam z ironią.

      Myślałam, że się z tego zaśmieje. Sądziłam, że powie: „Och, nie”, i zacznie opowiadać o jakimś innym pomyśle, który wpadł mu do głowy. Ale tak się nie stało.

      Zamiast tego zapadła cisza. Drugi raz tego wieczoru doznałam olśnienia. Mój przybrany brat, którego kochałam, albo myślałam, że kocham, był zwykłym idiotą. Nie dało się inaczej wyjaśnić jego głupoty.

      – Mówisz poważnie? – spytałam. – To jest twój plan? Zamiast spotykać się z nią w twoim pokoju, do którego Marcus nie miałby powodu zaglądać, będziesz się z nią widywał w jej pokoju, gdzie Marcus może zajrzeć? Bo tak się składa, że to jest pokój jego dziewczyny.

      – Nie. – Kevin potrząsnął głową i zrobił krok do tyłu. – To znaczy, pewnie, że nie taki mamy plan. Ale Caden jest członkiem bractwa. I mieszka w naszym budynku.

      Prychnęłam.

      – Myślisz, że Caden będzie składał ci wizyty?

      Nie odpowiedział od razu. Dopiero po dłuższym namyśle zapytał:

      – O co ci chodzi?

      Miałam ochotę plasnąć się dłonią w czoło.

      – On tamtego wieczoru cię krył. Nie wpuścił Marcusa do środka.

      – Ale on nie wiedział…

      – Wiedział – przerwałam mu. – Uwierz mi. Wiedział.

      – Jak to?

      – Bo…

      Nie. Nie chciałam tego zrobić. Nie miałam zamiaru wyjaśniać, że Caden zaczepił mnie na imprezie Marcusa, przesłuchał, a potem odwiózł do akademika. To nie była sprawa Kevina, a jego związek z Maggie, chociaż wciąż cierpiałam z tego powodu, nie był z kolei moją sprawą… z wyjątkiem faktu, że przecież go kryłam! „Dobra. Wyluzuj, Summer. Weź głęboki wdech. Uspokój się”.

      Policzyłam do dziesięciu, a potem się wyłączyłam. Nawet jeśli Kevin się odezwał, gdy starałam się uspokoić, nie słyszałam ani jednego słowa, które padło z jego ust.

      Kevin doprowadzał mnie do szału.

      Ciągle darzyłam go uczuciem, ukrytym gdzieś głęboko w sercu, ale zaczynałam zauważać, że potrafi być cholernie wkurzający. Nie mogłam się doczekać, aż to uczucie zniknie. Coś mi mówiło, że wtedy będę inaczej patrzyła na życie.

      „Oddychaj głęboko. Myśl o czymś spokojnym. O zen. O Buddzie. O nudnej muzyce. O jodze. O czymkolwiek, co może obniżyć twoje tętno”.

      – Dobrze się czujesz?

      – Co? – Ocknęłam się. Kevin patrzył na moje dłonie. Dopiero teraz spostrzegłam, że się nimi wachluję. – Och. Tak. Nic mi nie jest.

      Obejrzał się za siebie.

      – Wiesz, dziwnie jest rozmawiać o tym z tobą.

      – Tak, wiem – odparłam bez ironii.

      Pokiwał głową.

      – Posłuchaj, gdybyś znowu wpadła na Maggie albo Marcusa… On nie jest złym gościem. Nie chcę, żebyś tak myślała. On i jego brat są popularni w kampusie. – Uniósł ramię. – To znaczy, ja też jestem, ale