Boże, prawie się wygadałam.
– To znaczy… – Nie wiedziałam, jak to zatuszować. Traciłam panowanie nad sobą przez alkohol. Nie mogłam nawet skierować rozmowy na inny temat, więc po prostu siedziałam cicho.
Zapaliło się zielone światło. Znowu ruszyliśmy. Caden zerknął na mnie z ukosa.
– Chciałaś powiedzieć, że to nie była najbardziej taktowna rzecz, jaką można powiedzieć dziewczynie ze złamanym sercem? Dobrze zrozumiałem?
– Nie. – Tak. Niestety tak.
Westchnął i skręcił. Ujrzałam w oddali dach mojego akademika.
– Tak myślałem – powiedział.
Wiedział, że kłamię. Wiedział o mnie dużo więcej, niż mi się wydawało. I nic nie mogłam na to poradzić. Wezbrała we mnie panika, gdy sobie wyobraziłam, jak wkurzony będzie Kevin. Przecież go kryłam. Liczył na mnie, a ja wygadałam się komuś, kto był jego wrogiem albo rywalem. Albo bratem jego wroga lub rywala, czy coś w tym stylu.
Kevin zawsze miał wrogów. Tylko że tamci, którzy chcieli skopać mu tyłek, z reguły byli chłopakami dziewczyn, z którymi się umawiał – ale z innych szkół. Musiał posiadać jakiś instynkt samozachowawczy, skoro w liceum nie kombinował z dziewczynami, które miały silnych chłopaków. Uświadomiłam też sobie, że zawsze wybierał dla siebie kolegów większych niż on sam. Było parę groźnych sytuacji, kiedy ktoś chciał go pobić, ale gdy tylko zjawiała się jego ekipa, wszystko się uspokajało. Przeciwnik grzecznie się ulatniał albo Kevin miał okazję się ewakuować.
– Hmm.
– Co to za „hmm”? – spytał Dupek.
– Słucham? – Zerknęłam na niego. Znowu mnie obserwował.
Dopiero teraz zauważyłam, że jesteśmy już przy moim akademiku. Zaparkował tuż pod głównym wejściem.
– Nieważne. Dzięki za podrzucenie. – Zaczęłam odpinać pasy, ale on złapał mnie za rękę i powstrzymał.
– Zaczekaj chwilę.
Boże. Przełknęłam ślinę. Dotyk jego dłoni przyprawił mnie o przyjemny dreszcz. Wąż wytatuowany na jego ręce znajdował się tak blisko mnie… Odsunęłam się od niego. „Co to było?” Dupek zaczął coś mówić, więc próbowałam się skupić. Wszystkie zmysłowe doznania i emocje, które wywołał we mnie, musiały zostać ujarzmione. Całkowicie. Jak najszybciej.
– Co? – spytałam.
Pokręcił głową ze zirytowaną miną. Uniósł ręce, jakby w geście kapitulacji, po czym rozparł się na siedzeniu, prawie w teatralnym stylu.
– Nie zrobię ci krzywdy. Chcę pogadać o twoim bracie.
Zaczerwieniłam się. Podwiózł mnie do akademika i domyślił się, że kłamałam na temat Kevina. Musiałam więc przynajmniej go wysłuchać. Puściłam klamkę i oparłam się o fotel.
– Okej.
– Okej?
Przytaknęłam.
– Tak. Okej. – Uciekłam wzrokiem w bok. – Wiem, że nie chciałeś mi nic zrobić.
Czekał, wpatrując się we mnie. Prawie znowu oblałam się rumieńcem. Nie patrzyłam na niego, ale czułam na sobie jego wzrok. Zachowywał się tak, jakbym była dzikim zwierzęciem, które tylko czeka na odpowiedni moment, żeby się rzucić do ucieczki. Nie zamierzałam jednak tego zrobić. Miałam w sobie odrobinę przyzwoitości, mimo że zachowywałam się jak kretynka. Ale to jego wina. To przez niego przypominałam nerwowego nietoperza ze wścieklizną. W obecności innych ludzi tak się nie zachowywałam. Byłam normalną, zdrową osobą. A nawet, do cholery, nudziarą. Ale nie w towarzystwie Dupka Cadena, który – ta myśl zaczynała się pojawiać w mojej głowie – może wcale nie był takim dupkiem. W każdym razie już się tak nie zachowywał. A może nie był taki nawet wtedy, gdy ochrzciłam go Dupkiem. To ja zachowywałam się dziwacznie, a on jedynie zapytał, czy coś się stało.
Gdyby jakaś dziewczyna zadała mi to pytanie, zupełnie bym je olała. Tylko że stało się inaczej. Takie słowa w ustach faceta, który był silny, muskularny, przystojny, pewny siebie… cholera, to było co innego! Caden emanował tym wszystkim, a przy okazji był taki seksowny i pociągający. A ja nie mogłam uwierzyć, że w ogóle myślę o takich rzeczach.
Zerknęłam na niego.
– O co chciałeś zapytać? – Zdradziecki rumieniec zaczął wpełzać na moją szyję. Modliłam się w duchu, żeby nie dotarł do twarzy.
– Dlaczego kryjesz swojego brata? – spytał łagodniejszym głosem.
– Chciałeś powiedzieć: twojego kumpla z bractwa.
Nic nie odrzekł, jedynie zacisnął szczękę.
– Nie mogę odpowiedzieć. – „Nie mogę powiedzieć tego, co chcesz usłyszeć”. – Umówmy się, że zabrania mi tego lojalność wobec mojej rodziny.
– Więc naprawdę go kryjesz?
Wstrzymałam oddech.
– Co?
Pochylił się w moją stronę.
– Był wtedy z Maggie?
Próbował mnie wybadać. Nie miał pewności, jak naprawdę wtedy było. Postanowiłam, że nie odpowiem. Nie zamierzałam się pogrążać.
Znowu złapałam klamkę.
– Dzięki, że mnie podwiozłeś. To miłe z twojej strony.
– Zaczekaj.
Otworzyłam drzwi i wygramoliłam się z samochodu, a potem ruszyłam w stronę akademika, żeby jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju.
Caden uchylił szybę w aucie i zawołał:
– On nie jest tego wart!
Oddaliłam się od niego już o parę metrów, ale zatrzymałam się i odwróciłam w jego stronę. Przeszył mnie ostrym spojrzeniem.
– Bez względu na to, jakie masz powody, żeby być wobec niego lojalna, on nie odwzajemniłby twoich uczuć – oświadczył z przekonaniem, jakby nie miał w tej sprawie najmniejszych wątpliwości.
Wiatr przybrał na sile, przyprawiając mnie o dreszcz.
– O czym ty mówisz?
Zapalił silnik swojego land rovera.
– On by ci nie pomógł. Tacy jak on nigdy tego nie robią.
Gdy dotarłam na górę, z pokoju Avery wychodziła Claudia.
Obrzuciła mnie spojrzeniem.
– Wróciłaś.
Nie uśmiechnęła się na powitanie. Ja też nie.
– Tak.
– Posłuchaj – zaczęła, idąc w moją stronę z dłońmi wetkniętymi do tylnych kieszeni. – Avery była twoją „dwójką” i… cóż, wkurzyła się. W ubiegłym roku chodziła z Marcusem. Zerwali ze sobą, a dwa miesiące później on zaczął kręcić z Maggie. – Z wyraźną pogardą dodała: – Nie mam pojęcia, czemu Avery ciągle twierdzi, że przyjaźni się z Maggie. Przecież to zdzira.
Zmarszczyłam czoło. Co miałam odpowiedzieć?
– Żal mi Avery, ale słyszałam, że wy nie zostawiacie swoich koleżanek. A mnie zostawiłyście.
Claudia wpatrywała się we mnie.
Ja też nie spuszczałam z niej