Antybrat. Tijan Meyer. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Tijan Meyer
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Остросюжетные любовные романы
Год издания: 0
isbn: 978-83-65740-83-0
Скачать книгу
wzrokiem pomiędzy nami, pokręcił głową i odpowiedział:

      – Nie, muszę tylko znaleźć brata. Ma wyłączony telefon. Wiedziałem, że będzie tu z wami.

      Jill zajrzała do swojego notatnika.

      – Hmm… Jego grupce przypadły okolice Rose Creek. Nic dziwnego. Mógłbyś tam pojechać i go poszukać.

      – Dobra. Tak zrobię. Dziękuję.

      – Coś się stało?

      Caden pokręcił głową.

      – Nie. W porządku. Znajdę go. – Znowu popatrzył na mnie.

      Jill zauważyła jego spojrzenie.

      – Zaczekaj. – Skinęła głową w moją stronę. – Widzisz tę sierotkę? Znajomi ją zostawili. Mógłbyś ją oddać w dobre ręce, jeśli znajdziesz kogoś z naszej ekipy?

      Na chwilę zamknęłam oczy. Uczucie upokorzenia przybrało na sile.

      Caden uśmiechnął się, dzięki czemu jego twarz stała się nieco bardziej przyjacielska. Wskazał drzwi od strony pasażera.

      – Spoko. Wsiadaj, panno Matthews. To może być znowu ciekawa przejażdżka.

      Jill zrozumiała, że Caden mnie zna, więc zaczęła uważniej mi się przyglądać.

      Poczułam, jak oblewam się rumieńcem. Pokręciłam głową, cofając się o krok.

      – Nie, nie trzeba. – Wskazałam kciukiem za siebie. – Powinnam się pouczyć.

      – Summer.

      Głos Cadena sprawił, że zamarłam w bezruchu. Chciałam stąd uciec. Sama myśl o tym, że miałabym znowu znaleźć się w jego samochodzie, tak blisko niego, wywołała we mnie burzę emocji. Coś mnie ścisnęło w żołądku i zakręciło mi się w głowie. Nie byłam w stanie zmusić moich nóg do tego, by się ruszyły się z miejsca.

      – Wskakuj.

      To jedno słowo zabrzmiało jak rozkaz wypowiedziany łagodnym głosem i sprawowało większą władzę nad moim ciałem niż mój umysł. Nie panując nad sobą, obeszłam land rovera i wsunęłam się do środka. Zamykając drzwi, zauważyłam, jak Jill wsiada do swojej ciężarówki, ale wciąż ze wzrokiem utkwionym we mnie.

      Przyszłam tutaj jako panna nikt, ale coś mi mówiło, że już wkrótce przestanę nią być – dzięki temu, że znał mnie Caden Banks. Nie wiedziałam, czy jestem na to gotowa. Dziewczyny będące „kimś” często są nielubiane. Może ciągle chciałam być nikim?

      ROZDZIAŁ 9

      – Dlaczego to zrobiłeś? – spytałam Cadena, kiedy ruszyliśmy. – Poza tym nazywam się Stoltz, a nie Matthews.

      Musiałam zadać to pytanie. Nie mogłam się powstrzymać. Zawładnęło mną uczucie lekkiej paniki, której nie umiałam opanować. Wiedziałam, że dramatyzuję, ale nie potrafiłam zapomnieć o spojrzeniach, jakie posłali mi Jill i reszta ludzi siedzących w jej wozie.

      Może jednak lubiłam być nudną osobą. Bo wtedy mogłam się stać niewidzialna.

      Skręcając na skrzyżowaniu, Caden popatrzył na mnie i zmarszczył czoło.

      – Co się stało?

      Odwróciłam się w fotelu, twarzą do niego, ignorując wszystkie emocje, które się przeze mnie przetaczały. Chodziło o niego. To on tak na mnie działał. Tylko w jego towarzystwie zachowywałam się w taki sposób. Jakbym nie była sobą.

      – Oni wszyscy się na mnie gapili. Dlaczego to zrobiłeś?

      Popatrzył na mnie jak na wariatkę albo potwora z dwoma głowami.

      – Jezu, dziewczyno. Z czym ty masz problem?

      Nowe, jeszcze bardziej niepokojące uczucie obudziło się we mnie. Poczułam je aż pomiędzy nogami. Caden mnie pociągał. Wcisnęłam się w siedzenie. Nie, nie mogłam na niego lecieć. On był przecież dupkiem. Może tylko dla mnie, ale to w niczym nie pomagało. Zaczerpnęłam głęboko powietrza. Powinnam się uspokoić.

      Musiałam być rozsądna.

      – Teraz ludzie wiedzą, że cię znam.

      – A jest coś złego w tym, że ktoś mnie zna?

      – Tak.

      – Co takiego? A zresztą, co miałem zrobić? Udawać, że cię nie widzę?

      – Tak.

      – Możesz mnie nie lubić, ale nie jestem totalnym chamem.

      – Jesteś dupkiem.

      Mruknął coś pod nosem, wjeżdżając na autostradę międzystanową.

      – Nie hamuj się, Stoltz. Wygarnij mi prosto w twarz, co o mnie myślisz.

      – Ja… – Zdałam sobie sprawę, że to ja zachowuję się jak dupek, a nie on. – Przepraszam – westchnęłam. – Nie jestem przyzwyczajona do takich rzeczy.

      Zerknął na mnie.

      – A do czego jesteś?

      „Do bycia niewidzialną”.

      – To Kevin był popularny w liceum. A ja…

      – A ty nie byłaś?

      Pokiwałam głową.

      – Nie stanowiłam jakiegoś odpadu czy czegoś w tym stylu. Ale nie byłam kimś takim jak on. Ja tylko sobie… istniałam.

      Uśmiechnął się lekko.

      – Jeśli to cię pocieszy, jedynymi osobami, które lubią Kevina, są dziewczyny planujące zdradzić swoich chłopaków.

      Uniosłam brew.

      – A ciebie kto lubi?

      Zachichotał, a ja zamknęłam oczy. Jego śmiech był dla moich zmysłów jak pieszczota. Przebiegł mnie ciepły dreszcz, potęgując to niepokojące uczucie w brzuchu. Położyłam tam dłoń, próbując zapanować nad tym.

      – Nie powinieneś tego robić – powiedziałam.

      – Czego?

      – Śmiać się w taki sposób.

      – Najpierw chcesz, żebym udawał, że nie istniejesz, a teraz zabraniasz mi się śmiać? – Potrząsnął głową i potarł szczękę dłonią. – Masz ze sobą jakiś duży problem.

      Siedziałam przez chwilę oszołomiona. To prawda. Miałam problem. Moim problemem był Kevin.

      – Chodziło mi o to, że kiedy tak się śmiejesz… – Urwałam. O mały włos nie powiedziałam mu o doznaniach, które we mnie wywołuje. Miał rację. Co się, do diabła, ze mną działo? Nigdy wcześniej tak się nie zachowywałam. Zmarszczyłam czoło, wspominając, jaką byłam osobą.

      Miłą.

      Cichą.

      Nudną.

      Tak było w liceum. Zerknęłam na Cadena. Mówiłam przy nim rzeczy, których normalnie bym nie powiedziała. Czułam przy nim coś, czego normalnie bym nie poczuła. Na początku wzięłam go za dupka. Nie lubiłam go. Ale obecnie było inaczej. Tak długo liczył się dla mnie tylko Kevin. A teraz nagle w moim świecie pojawił się inny chłopak.

      – Przepraszam.

      Zjechał z autostrady, kierując się do jakiejś eleganckiej dzielnicy.

      – Za co?

      – Za to, że jestem wariatką.

      Zaśmiał się łagodnie.

      – Trochę ciężko się z tobą gada. Nie mam pojęcia, co za chwilę od ciebie usłyszę, a zwykle