Mroczniej. "Ciemniejsza strona" Greya oczami Christiana. E L James. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: E L James
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Поэзия
Год издания: 0
isbn: 978-83-8110-398-5
Скачать книгу
był uganiać się za nią.

      Zjawia się kelner z winem, a my wpatrujemy się w siebie z niedowierzaniem.

      Może powinienem był bardziej się postarać i lepiej jej wszystko wytłumaczyć.

      Cholera, Grey. Odrzuć negatywy.

      Tak. Teraz to już bez znaczenia. Spróbuję, żeby nasz związek był taki, jakiego ona chce, pod warunkiem że mi na to pozwoli. Cholerny dupek nie śpieszy się zbytnio z otwarciem butelki. Jezu. Próbuje nas zabawiać? A może chce tylko zaimponować Anie? Wreszcie wyciąga korek i nalewa mi wina do degustacji. Wypijam je szybko. Powinno pooddychać, ale ujdzie.

      – Może być.

      A teraz idź już sobie. Proszę. Nalewa nam wina do kieliszków.

      Ana i ja nie odrywamy od siebie oczu. Każde próbuje odczytać, co myśli drugie. Ona pierwsza odwraca wzrok i pije wino, przymykając oczy, jakby w poszukiwaniu natchnienia. Kiedy je otwiera, widzę w nich rozpacz.

      – Przepraszam – szepcze.

      – Za co?

      Jasna cholera. Skończyła ze mną? Nie ma już nadziei?

      – Za to, że nie użyłam hasła – mówi.

      Och, Bogu niech będą dzięki. Myślałem, że to już koniec.

      – Mogliśmy sobie oszczędzić tego całego cierpienia – mamroczę w odpowiedzi, ale też staram się ukryć ulgę, jaką odczuwam.

      – Ty wyglądasz dobrze. – W jej głosie słyszę drżenie.

      – Pozory mylą. Nie czuję się dobrze. Mam wrażenie, że słońce zaszło i przez te pięć dni ani razu nie wzeszło, Ano. Dla mnie cały czas trwa noc.

      Ledwie słyszalnie wzdycha.

      Jak według niej miałem się czuć? Odeszła, kiedy niemal ją błagałem, żeby została.

      – Powiedziałaś, że nigdy mnie nie zostawisz, wystarczyło jednak, żeby coś poszło nie tak, i już byłaś za drzwiami.

      – Kiedy powiedziałam, że nigdy cię nie opuszczę?

      – Przez sen. – Zanim wybraliśmy się polatać szybowcem. – Dawno już nie słyszałem czegoś równie pokrzepiającego, Anastasio. Poczułem wtedy taki spokój.

      Gwałtownie wciąga powietrze. Sięga po wino, a na jej ślicznej twarzy maluje się prawdziwe, szczere współczucie. Teraz mam szansę.

      Zapytaj ją, Grey.

      Zadaję jej to jedyne pytanie, o którym nawet nie ośmielałem się myśleć, ponieważ przeraźliwie bałem się odpowiedzi, bez względu na to, jakakolwiek by była. Ale zżera mnie ciekawość. Muszę wiedzieć.

      – Powiedziałaś, że mnie kochasz – mówię szeptem, niemal dławiąc się słowami. Niemożliwe, żeby dalej to do mnie czuła. A może jednak? – Czy teraz to już czas przeszły?

      – Nie, Christianie – odpowiada, jakby znowu znalazła się w konfesjonale.

      Ulga, jaka mnie ogarnia, jest dla mnie całkowitym zaskoczeniem. Czuję się zakłopotany, ponieważ wiem, że nie powinna kochać potwora.

      – Dobrze – mruczę skołowany.

      Teraz nie chcę o tym myśleć i jak na zawołanie zjawia się kelner z naszymi talerzami.

      – Jedz – rozkazuję.

      Trzeba tę kobietę porządnie nakarmić.

      Z niesmakiem przygląda się zawartości talerza.

      – Jak mi Bóg miły, Anastasio, jeśli nie zaczniesz jeść, przełożę cię przez kolano i nie będzie to miało nic wspólnego z zaspokajaniem moich seksualnych potrzeb. Jedz!

      – Dobrze, zjem to. Powstrzymaj tę swoją świerzbiącą rękę. – Sili się na dowcip, ale ja się nie śmieję.

      Niknie w oczach. Z upartą niechęcią bierze sztućce, wkłada do ust pierwszy kęs i przymyka oczy, z zadowoleniem się oblizując. Na sam widok jej języka moje ciało reaguje – choć i tak jest już dostatecznie pobudzone przez tamten pocałunek w bocznej uliczce.

      Do licha! Nie znowu! Natychmiast powstrzymuję swoje zapędy – na to przyjdzie czas później, jeśli się zgodzi. Bierze do ust kolejny kęs i jeszcze jeden, i już wiem, że będzie jeść dalej. Całe szczęście, że możemy się teraz skupić na jedzeniu. Kroję stek i biorę do ust kawałek. Nie najgorszy.

      Jemy, spoglądając na siebie, ale nic nie mówimy.

      Nie powiedziała, żebym się odpieprzył. To dobrze. Kiedy tak na nią patrzę, uświadamiam sobie, że cieszy mnie samo jej towarzystwo. Okej, miotają mną różne uczucia… ale przynajmniej jest tutaj. Jest ze mną i je. Mam nadzieję, że jakoś się dogadamy. Na pocałunek w uliczce zareagowała… z żywiołową namiętnością. Nadal mnie pragnie. Wiem, że mógłbym ją tam zerżnąć, i nie powstrzymałyby mnie.

      Przerywa moje sprośne myśli.

      – Wiesz, kto to śpiewa?

      Z głośników dobiega liryczny głos młodej kobiety. Nie wiem, kto to, ale oboje się zgadzamy, że jest dobra.

      Słuchając muzyki, przypominam sobie, że wziąłem dla Any iPad. I mam nadzieję, że go przyjmie i spodoba się jej muzyka, którą wgrałem wczoraj. Dzisiaj rano poświęciłem trochę czasu, dodając zdjęcia modelu szybowca na moim biurku, zdjęcia nas obojga na ceremonii rozdania dyplomów i kilka aplikacji. To forma przeprosin, i optymistycznie wierzę, że inskrypcja, którą kazałem wyryć na odwrocie, jasno daje wyraz temu, co czuję. Mam tylko nadzieję, że nie jest zbyt ckliwa. Najpierw jednak muszę go jej wręczyć, a nie wiem, czy do tego dojdziemy. Tłumię westchnienie, bo przecież zawsze się opiera, kiedy chcę jej coś dać.

      – O co chodzi? – pyta.

      Wie, że coś kombinuję, i nie po raz pierwszy zastanawiam się, czy przypadkiem nie potrafi mi czytać w myślach.

      Potrząsam głową.

      – Jedz.

      Przygląda mi się błyszczącymi, błękitnymi oczami.

      – Chyba już nic więcej nie zmieszczę. Czy zjadłam dość, panie?

      Celowo mnie prowokuje? Bacznie się jej przyglądam, ale chyba mówi szczerze. Zjadła więcej niż połowę tego, co miała na talerzu. A skoro od kilku dni unikała posiłków, prawdopodobnie na dzisiaj jej już wystarczy.

      – Naprawdę jestem pełna – powtarza.

      Jakby na zamówienie mój telefon wibruje w kieszeni, sygnalizując, że przyszła wiadomość. Na pewno od Taylora, który pewnie jest już blisko galerii. Spoglądam na zegarek.

      – Powinniśmy się powoli zbierać. Taylor już jest, a ty musisz jutro iść do pracy.

      Wcześniej się nad tym nie zastanawiałem. Teraz pracuje i powinna się wysypiać. Chyba będę musiał zrewidować swoje plany i oczekiwania mojego ciała. Myśl, że trzeba opanować swoje pożądanie, jest wysoce niemiła.

      Ana zwraca mi uwagę, że ja też rano wstaję do pracy.

      – Ja nie potrzebuję tyle snu co ty, Ano. Ale przynajmniej coś zjadłaś.

      – Nie wracamy „Charliem Tango”?

      – Nie, wiedziałem, że trochę wypiję. Taylor po nas przyjedzie. Poza tym w ten sposób będę cię miał całą dla siebie przynajmniej przez kilka godzin. To dość czasu, żebyśmy mogli porozmawiać.

      I będę mógł przedstawić jej moją propozycję.

      Poruszam się niespokojnie na krześle. Trzeci etap kampanii nie przebiegł