Ziemia przestaje się kręcić. O kurwa, nie wierzę.
Jak to?!
Dlaczego?!
Kurwa!
– Nigdy? – Nie dowierzam.
Kręci głową, wytrzeszcza oczy.
– Jesteś dziewicą? – Niemożliwe.
Kiwa głową zażenowana. Zamykam oczy. Nie mogę na nią patrzeć.
Do diabła, jak mogłem się tak pomylić?
Ogarnia mnie złość.
Co ja mogę zrobić z dziewicą?
Patrzę na nią wściekłym wzrokiem, trawiony furią.
– Czemu mi, kurwa, nie powiedziałaś? – syczę i zaczynam krążyć po gabinecie. Czego ja mogę chcieć od dziewicy?
Ze skruchą wzrusza ramionami. Najwyraźniej zabrakło jej słów.
– Nie rozumiem, czemu mi nie powiedziałaś. – Słychać na pewno, jaki jestem wściekły.
– Jakoś ten temat nie wypłynął – mówi. – Nie mam zwyczaju ujawniać mojego seksualnego statusu każdemu, kogo spotkam. Przecież ledwo się znamy.
Jak zwykle trafna uwaga. Nie mogę uwierzyć, że pokazałem jej mój pokój zabaw – dzięki Bogu za umowę poufności.
– No, teraz znasz mnie dużo lepiej – parskam. – Wiedziałem, że jesteś niedoświadczona, ale żeby dziewica?! Do diabła, Ano, dopiero co pokazałem ci…
Nie tylko pokój zabaw; moje zasady, moje granice bezwzględne. Nie zna się na niczym. Jak mogłem to zrobić?
– Niech mi Bóg wybaczy – rzucam pod nosem. Nie mam pojęcia, co robić.
Podskakuję, gdy przez głowę przebiega mi nagła myśl – czy nasz jedyny pocałunek w windzie, gdy mogłem ją przelecieć, na miejscu – to był jej pierwszy raz?
– Czy całowałaś się kiedyś z kimś poza mną? – Proszę, powiedz „tak”.
– Oczywiście, że się całowałam. – Wydaje się urażona. Tak, całowała się, ale niewiele razy. I nie wiedzieć czemu, ta myśl jest… przyjemna.
– I żaden miły młody człowiek nie zawrócił ci w głowie? Po prostu nie pojmuję. Masz dwadzieścia jeden lat, prawie dwadzieścia dwa. Jesteś piękna… – Czemu żaden facet nie wziął jej do łóżka?
Cholera. Może jest pobożna. Nie, Welch by to wyśledził. Ogląda paznokcie i chyba się uśmiecha. To ma być zabawne? Pluję sobie w brodę.
– I z zerowym doświadczeniem z całą powagą analizujesz to, co ja chcę robić.
Nie ma na to słów. Jak mogło do tego dojść?
– Jak to się stało, że nie uprawiałaś seksu? Wyjaśnij mi, proszę. – Bo nie pojmuję. Jest w college’u, a na ile ja pamiętam college, to wszyscy się tam pieprzą jak stado królików.
Wszyscy. Oprócz mnie.
To mroczna myśl, ale na chwilę ją odsuwam.
Ana lekko wzrusza drobnymi ramionami.
– Nikt tak naprawdę, no wiesz… – Milknie.
Nikt co? Nie dostrzegł, jaka jesteś atrakcyjna? Nikt nie dorównywał twoim oczekiwaniom… a ja tak?
Ja?
Naprawdę nie ma o niczym pojęcia. Jaka z niej może być uległa, gdy nie ma pojęcia o seksie? Nic z tego nie będzie… i wszystkie moje przygotowania na nic. Nie dam rady dopiąć tej sprawy.
– Czemu jesteś na mnie taki zły? – szepcze.
Oczywiście, w jej oczach tak to musi wyglądać. Wyjaśnij to, Grey.
– Nie jestem zły na ciebie, jestem zły na siebie. Po prostu założyłem…
Czemu, u diabła, miałbym być na ciebie zły? Co za syf. Przeciągam rękami po włosach, starając się opanować gniew.
– Chcesz wyjść? – pytam z niepokojem.
– Nie, chyba że ty chcesz, żebym wyszła – mówi cicho, z żalem w głosie.
– Oczywiście, że nie chcę. Cieszę się, że tu jesteś. – Mnie samego te słowa zaskakują. Naprawdę się cieszę. Że tu jest. Że jestem tu z nią. Jest taka… inna. I chcę ją rżnąć, dawać jej lanie i patrzeć, jak ta alabastrowa skóra różowieje pod moimi rękami. To teraz wykluczone, prawda? Może rżnięcie nie… może by się dało. Doznaję objawienia. Mógłbym ją zabrać do łóżka. Wdrożyć. To byłoby nowe doświadczenie dla nas obojga. Czyby tego chciała? Pytała mnie wcześniej, czy zamierzam się z nią kochać. Mógłbym spróbować bez wiązania.
Ale mogłaby mnie dotknąć.
Niech to szlag. Zerkam na zegarek i widzę, która godzina. Późna. Wracam wzrokiem do Any. Bawi się wargą i znów ogarnia mnie podniecenie.
Nadal jej pożądam, chociaż jest dziewicą. Czy mogę zabrać ją do łóżka? Czy zechce ze mną pójść, wiedząc to, co już wie? Do diabła, nie mam pojęcia. Mam po prostu ją zapytać? Ale mnie podnieca, znów gryząc wargę. Wytykam jej to, wskazując palcem, i przeprasza.
– Nie przepraszaj. Rzecz tylko w tym, że też chcę cię ugryźć. Mocno.
Głośno wciąga powietrze.
Och. Może jest zainteresowana. Tak. Zróbmy to. Decyzja podjęta.
– Chodź – proponuję, wyciągając rękę.
– Co?
– Naprawimy sytuację.
– O co chodzi? Jaką sytuację?
– Twoją sytuację. Anastasio, zamierzam się z tobą kochać. Teraz.
– Och.
– Kochać się, jeśli tego chcesz. No wiesz, nie chcę kusić losu.
– Myślałam, że ty się nie kochasz. Że się ostro rżniesz – mówi z leciutką chrypką w głosie, cholernie uwodzicielsko, i ma oczy szeroko rozwarte, źrenice powiększone. Jest rozpłomieniona pożądaniem: też chce tego, co ja. I przechodzi mnie całkowicie nieoczekiwany dreszcz. I rośnie.
– Mogę zrobić wyjątek, czy też połączyć dwa wyjątki, zobaczymy. Naprawdę chcę się z tobą kochać. Proszę, chodź ze mną do łóżka. Chcę, żeby nasze ustalenia na coś się przydały, ale naprawdę musisz mieć jakieś pojęcie, w co się pakujesz. Twoje szkolenie możemy zacząć jutro, od podstaw. To nie znaczy, że obudził się we mnie romantyk; to środek do celu, ale środek, którego pożądam, i mam nadzieję, że ty również.
Grey! Weź się w garść!
Jej policzki różowieją jeszcze intensywniej.
Daj spokój, Anastasio, tak albo nie. Ja tu umieram.
– Ale nie zrobiłam wszystkiego, czego wymagasz na tej swojej liście zasad – mówi bojaźliwie.
Boi się? Oby nie. Nie chcę, żeby się bała.
– Zapomnij o zasadach. Na tę noc zapomnij o tych wszystkich szczegółach. Pożądam cię, od kiedy wywinęłaś orła na progu mojego gabinetu, i wiem, że ty pożądasz mnie. Nie siedziałabyś tu, spokojnie omawiając kary i granice bezwzględne, gdyby tak nie było. Proszę, Anastasio, spędź ze mną noc.
Znów podaję jej rękę. Tym razem ją przyjmuje i biorę ją w ramiona, czując jej rozpalone ciało przy swoim. Z zaskoczenia brak jej tchu.