– Jak wyglądają te twoje zasady, których mam się trzymać?
– Są ujęte na piśmie. Przejrzymy je, gdy tylko zjemy.
– Naprawdę nie jestem głodna – szepcze.
– Będziesz jeść.
Patrzy na mnie wyzywająco.
– Masz jeszcze ochotę na wino? – pytam w geście pojednania.
– Tak, proszę.
Nalewam jej wina i siadam obok niej.
– Zjedz coś, Anastasio.
Bierze kilka owoców.
To wszystko? Nie zjesz nic więcej?
– Od dawna jesteś taki? – pyta.
– Tak.
– Czy łatwo znaleźć kobiety, które chcą to robić?
Och, gdybyś tylko wiedziała.
– Zdziwiłabyś się – mówię sucho.
– Więc czemu ja? Naprawdę nie rozumiem. – Jest kompletnie skołowana.
Maleńka, jesteś piękna. Czemu miałbym nie chcieć tego z tobą robić?
– Anastasio, powiedziałem już. Masz w sobie coś. Nie dajesz mi spokoju. Ciągnie mnie do ciebie jak ćmę do ognia. Bardzo cię pragnę, zwłaszcza teraz, gdy znów zagryzasz wargę.
– Myślę, że opacznie rozumiesz to oklepane powiedzenie – mówi cicho.
To niepokojące stwierdzenie.
– Jedz! – rozkazuję, by zmienić temat.
– Nie. Jeszcze niczego nie podpisałam, więc sama zdecyduję za siebie, jeśli ci to nie przeszkadza.
Och… ależ jest pyskata.
– Jak pani sobie życzy, panno Steele. – I ukrywam złośliwy uśmiech.
– Ile ich było? – pyta, wkładając winogrono do ust.
– Piętnaście. – Muszę uciec wzrokiem.
– Na jak długo?
– Niektóre długo.
– Czy zrobiłeś którejś krzywdę?
– Tak.
– Dużą?
– Nie. – Dawn doszła do siebie, choć doznała wstrząsu. I ja też, jeśli mam być szczery.
– Mnie zrobisz krzywdę?
– Co masz na myśli?
– Czy zadasz mi ból fizyczny?
Tylko tyle, ile wytrzymasz.
– Ukarzę cię, kiedy na to zasłużysz, i to będzie cię bolało.
Na przykład kiedy się upijesz i narazisz na niebezpieczeństwo.
– Czy byłeś kiedykolwiek bity? – pyta.
– Tak.
Wiele, wiele razy. Elena cholernie zręcznie posługiwała się trzcinką. To jedyny dotyk, który potrafię znieść.
Wytrzeszcza oczy, odkłada na talerz niedojedzoną kiść i znów upija wina. Jej brak apetytu jest irytujący i zaraźliwy. Może po prostu powinienem zacisnąć zęby i zrobić demonstrację, zapoznać ją z zasadami.
– Przedyskutujmy to w gabinecie. Chcę ci coś pokazać.
Idzie za mną i siada w skórzanym fotelu przed biurkiem, a ja opieram się o nie, krzyżując ramiona na piersi.
Mam w zasięgu ręki wszystko, co Ana chce wiedzieć. To uśmiech losu, że jest ciekawa – jeszcze nie uciekła. Tekst umowy leży na biurku. Sięgam po pierwszą kartkę i podaję ją Anie.
– Oto zasady. Mogą ulec zmianie. Są częścią kontraktu, który możesz podpisać. Przeczytaj i je omówimy.
Przebiega wzrokiem kartkę.
– Granice bezwzględne? – pyta.
– Tak. Musimy określić w naszym kontrakcie, czego nie zrobisz i czego ja nie zrobię.
– Nie jestem pewna, czy mogę przyjąć pieniądze na ubrania. To wydaje mi się niewłaściwe.
– Chcę obsypać cię pieniędzmi. Pozwól, że kupię ci trochę ubrań. Możesz mi być potrzebna na oficjalnych przyjęciach.
Grey, co ty gadasz? Pierwszy raz wyskakuję z czymś takim.
– I chcę, żebyś była dobrze ubrana. Jestem przekonany, że kiedy zaczniesz pracować serio, twoja pensja nie wystarczy na ubrania, w jakich chciałbym cię oglądać.
– Nie muszę ich nosić, kiedy nie jestem z tobą?
– Nie.
– Okej. Nie chcę ćwiczyć cztery razy w tygodniu.
– Anastasio, chcę, żebyś była giętka, silna i wytrzymała. Zaufaj mi, musisz ćwiczyć.
– Ale na pewno nie cztery razy w tygodniu. Co powiesz na trzy?
– Chcę, żebyś ćwiczyła cztery razy.
– Czy aby nie mówiłeś, że to negocjacje?
Ja pierniczę, potrafi w naprawdę rozbrajający sposób przywołać mnie do porządku.
– Dobra, panno Steele, kolejna trafna uwaga. Co powiesz na trzy razy tygodniowo godzinę i raz pół godziny?
– Trzy razy, trzy godziny. Mam wrażenie, że zamierzasz brać mnie w obroty, kiedy tu będę.
Owszem, na to liczę.
– Tak, to prawda. Okej, zgoda. Na pewno nie chcesz być stażystką w mojej firmie? Jesteś dobrą negocjatorką.
– Nie, to nie wydaje mi się dobrym pomysłem.
Oczywiście, ma rację. A moja zasada numer jeden głosi: nigdy nie rżnąć personelu.
– Więc wracając do granic, oto moje. – Podaję jej listę.
Koniec bicia piany, teraz się rozstrzygnie. Znam na pamięć moje granice i odhaczam je w myślach, przyglądając się jej, gdy czyta. Im bliżej końca, tym jest bledsza.
Pragnę jej. Chcę jej uległości… bardzo. Przełyka ślinę, nerwowo zerkając na mnie. Jak mogę ją przekonać, żeby podjęła się tego na próbę? Powinienem ją uspokoić, pokazać, że potrafię być opiekuńczy.
– Chciałabyś coś dodać?
Głęboko w duszy mam nadzieję, że niczego nie doda. Chcę mieć wobec niej wolną rękę. Wpatruje się we mnie, nadal nie znajdując słów. To irytujące. Nie przywykłem czekać na odpowiedź.
– Czy jest coś, czego nie zrobisz? – podsuwam jej.
– Nie wiem.
Nie takiej odpowiedzi oczekiwałem.
– Co to znaczy, że nie wiesz?
Poprawia się w fotelu, jakby czuła się niewygodnie, drażni zębami dolną wargę. Znów.
– Nigdy tego nie robiłam.
Do diabła, oczywiście, że nie robiła. Cierpliwości, Grey. Jasna cholera. Zarzuciłeś ją informacjami.
Nadal trzymam się łagodnego podejścia. To coś nowego.
– No, kiedy uprawiałaś seks, czy było coś, co ci się nie podobało? – I przypominam sobie fotografa dobierającego się do niej wczoraj.
Rumieni