Grey. Pięćdziesiąt twarzy Greya oczami Christiana. E L James. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: E L James
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Поэзия
Год издания: 0
isbn: 978-83-7999-533-2
Скачать книгу
Ale nigdy nie czułem się tak obnażony. Nawet w rękach Eleny… i to dlatego, że Ana nie ma zielonego pojęcia o moim stylu życia.

      Otwieram drzwi i wchodzę za nią do pokoju zabaw.

      Mojego azylu.

      Jedynego miejsca, w którym jestem naprawdę sobą.

      Ana stoi na środku, przyglądając się intensywnie wszystkim akcesoriom, które w wielkiej mierze są częścią mojego życia. Ma przed sobą bicze, trzcinki, łóżko, ławkę… Bez słowa chłonie ten widok, a ja słyszę tylko ogłuszające dudnienie serca, gdy krew atakuje bębenki uszne.

      Teraz wiesz.

      To cały ja.

      Odwraca się i posyła mi przeszywające spojrzenie, podczas gdy czekam na jej słowo. Przedłuża moją mękę i rusza dalej, a ja muszę podążać za nią.

      Sunie palcem po zamszowym pejczu, jednym z moich ulubieńców. Mówię jej, jaką nosi nazwę, ale Ana nie odpowiada. Podchodzi do łóżka, dotyka go, przebiega palcami po rzeźbionych filarach.

      – Powiedz coś – proszę. Jej milczenie jest nie do wytrzymania. Muszę wiedzieć, czy jest gotowa wziąć nogi za pas.

      – Czy robisz to innym ludziom, czy oni tobie?

      Wreszcie!

      – Ludziom? – mało nie parsknę. – Robię to kobietom, które chcą, żebym im to robił.

      Chce rozmawiać. Jest nadzieja. Ściąga brwi.

      – Skoro masz ochotniczki, to co ja tu robię?

      – Bo chcę robić to z tobą, bardzo. – W mojej głowie kłębią się wizje jej ciała związanego w różnych pozycjach w tym pomieszczeniu; na krzyżu, na łóżku, na ławce…

      – Och – mówi i podchodzi do ławki. Mój wzrok przyciągają jej dociekliwe, gładzące skórę palce. Czy w ogóle zdaje sobie z tego sprawę, że jej dotyk jest ciekawski, powolny i zmysłowy…?

      – Jesteś sadystą? – pyta nagle.

      O kurwa.

      Przejrzała mnie.

      – Jestem panem – mówię szybko, mając nadzieję, że to podsyci rozmowę.

      – Co to znaczy? – pyta, chyba zszokowana.

      – To znaczy, że chcę, żebyś z własnej woli podporządkowała mi się we wszystkim.

      – Czemu tego chcesz?

      – Bo to sprawia mi przyjemność – szepczę. Tego od ciebie potrzebuję. – Mówiąc wprost: chcę, żebyś chciała sprawiać mi przyjemność.

      – Jak mam to zrobić? – pyta ledwo słyszalnie.

      – Mam zasady i chcę, żebyś się do nich stosowała. Są dla twojego dobra i mojej przyjemności. Jeśli będziesz się do nich stosować ku mojej satysfakcji, nagrodzę cię. Jeśli nie, spotka cię kara i nauczka.

      Nie mogę się doczekać, żeby cię tresować. Na wszystkie sposoby.

      Przygląda się trzcinkom za ławką.

      – I po co to wszystko? – Wskazuje otoczenie.

      – To część pakietu motywacyjnego. Zarówno nagrody, jak i kary.

      – Więc sprawi ci frajdę narzucanie mi swojej woli?

      Trafiła pani w dziesiątkę, panno Steele.

      – Chodzi o zdobycie twojego zaufania i szacunku, więc pozwolisz mi narzucać ci moją wolę. – Muszę mieć twoją zgodę, maleńka. – Twoja uległość sprawi, że zaznam wielkiej przyjemności, nawet radości. Im bardziej będziesz mi uległa, tym większa moja radość; to proste równanie.

      – W porządku, a co ja będę z tego miała?

      – Mnie. – Wzruszam ramionami. Tak to wygląda. Po prostu mnie. Całego mnie. I też zaznasz przyjemności…

      Jej oczy rozszerzają się minimalnie, gdy wpatruje się we mnie bez słowa. Można oszaleć.

      – Nic nie tracisz, Anastasio. Zejdźmy na dół, tam łatwiej mi się skoncentrować. Z tobą tutaj w ogóle nie mogę się skupić.

      Wyciągam do niej rękę i po raz pierwszy jest niezdecydowana, przenosi wzrok z ręki na twarz.

      Cholera.

      Przestraszyłem ją.

      – Nie skrzywdzę cię, Anastasio.

      Niepewnie składa swoją dłoń w mojej. Jestem w siódmym niebie. Nie uciekła. Z ulgą postanawiam pokazać jej sypialnię uległej.

      – Oprowadzę cię na wypadek, gdybyś się zdecydowała. – Idziemy korytarzem. – To będzie twój pokój. Możesz go urządzić, jak ci się podoba, mieć, co tylko chcesz.

      – Mój pokój? Zakładasz, że się wprowadzę? – z niedowierzania łamie się jej głos.

      Okej. Może powinienem to odłożyć na później.

      – Nie do końca – uspokajam ją. – Tylko, powiedzmy, od piątku po południu do niedzieli. Musimy o tym porozmawiać. Ponegocjować. Jeśli będziesz chciała to zrobić.

      – Będę tu spać?

      – Tak.

      – Ale nie z tobą.

      – Nie. Powiedziałem ci, że nie sypiam z nikim. Zrobiłem dla ciebie wyjątek, kiedy byłaś oszołomiona alkoholem.

      – A ty gdzie śpisz?

      – W swoim pokoju na dole. Chodź, musisz być głodna.

      – Dziwne, chyba straciłam apetyt – oświadcza, demonstrując znajomą, upartą minę.

      – Musisz jeść, Anastasio.

      Jej zwyczaje żywieniowe to jedna z pierwszych rzeczy, nad którymi popracuję, jeśli się zgodzi być moja… to i jej wieczny niepokój.

      Przestań uprzedzać wypadki, Grey!

      – Całkowicie zdaję sobie sprawę, że prowadzę cię mroczną drogą, Anastasio, dlatego naprawdę chcę, żebyś się nad tym zastanowiła.

      Kolejny raz schodzi za mną na dół, do salonu.

      – Na pewno masz jakieś pytania. Podpisałaś umowę poufności, możesz pytać mnie, o co tylko chcesz, i ci odpowiem.

      Jeśli to ma się udać, będzie musiała się nauczyć komunikowania ze mną. W kuchni znajduję duży talerz serów i trochę winogron. To mało. Gail nie sądziła, że będę miał gości… Zastanawiam się, czy nie powinienem czegoś zamówić. A może zabrać ją do knajpy?

      Jak na randkę.

      Kolejną randkę.

      Nie chcę, by zaczęła sobie coś roić.

      Nie chadzam na randki.

      Tylko z nią…

      Ta myśl jest irytująca. W koszyku na chleb leży świeża bagietka. Pieczywo i sery muszą wystarczyć. Poza tym twierdzi, że nie jest głodna.

      – Siadaj. – Wskazuję stołek barowy. Ana siada na nim i patrzy mi prosto w oczy.

      – Mówiłeś o papierach – mówi.

      – Tak.

      – Jakich papierach?

      – No, poza umową poufności jest kontrakt mówiący, co będziemy i czego nie będziemy robić. Muszę znać twoje granice, a ty musisz znać moje. To wymaga obopólnej zgody.

      – A jak nie zechcę tego zrobić?

      Cholera.

      – Nie