Otwieram drzwi i wchodzę za nią do pokoju zabaw.
Mojego azylu.
Jedynego miejsca, w którym jestem naprawdę sobą.
Ana stoi na środku, przyglądając się intensywnie wszystkim akcesoriom, które w wielkiej mierze są częścią mojego życia. Ma przed sobą bicze, trzcinki, łóżko, ławkę… Bez słowa chłonie ten widok, a ja słyszę tylko ogłuszające dudnienie serca, gdy krew atakuje bębenki uszne.
Teraz wiesz.
To cały ja.
Odwraca się i posyła mi przeszywające spojrzenie, podczas gdy czekam na jej słowo. Przedłuża moją mękę i rusza dalej, a ja muszę podążać za nią.
Sunie palcem po zamszowym pejczu, jednym z moich ulubieńców. Mówię jej, jaką nosi nazwę, ale Ana nie odpowiada. Podchodzi do łóżka, dotyka go, przebiega palcami po rzeźbionych filarach.
– Powiedz coś – proszę. Jej milczenie jest nie do wytrzymania. Muszę wiedzieć, czy jest gotowa wziąć nogi za pas.
– Czy robisz to innym ludziom, czy oni tobie?
Wreszcie!
– Ludziom? – mało nie parsknę. – Robię to kobietom, które chcą, żebym im to robił.
Chce rozmawiać. Jest nadzieja. Ściąga brwi.
– Skoro masz ochotniczki, to co ja tu robię?
– Bo chcę robić to z tobą, bardzo. – W mojej głowie kłębią się wizje jej ciała związanego w różnych pozycjach w tym pomieszczeniu; na krzyżu, na łóżku, na ławce…
– Och – mówi i podchodzi do ławki. Mój wzrok przyciągają jej dociekliwe, gładzące skórę palce. Czy w ogóle zdaje sobie z tego sprawę, że jej dotyk jest ciekawski, powolny i zmysłowy…?
– Jesteś sadystą? – pyta nagle.
O kurwa.
Przejrzała mnie.
– Jestem panem – mówię szybko, mając nadzieję, że to podsyci rozmowę.
– Co to znaczy? – pyta, chyba zszokowana.
– To znaczy, że chcę, żebyś z własnej woli podporządkowała mi się we wszystkim.
– Czemu tego chcesz?
– Bo to sprawia mi przyjemność – szepczę. Tego od ciebie potrzebuję. – Mówiąc wprost: chcę, żebyś chciała sprawiać mi przyjemność.
– Jak mam to zrobić? – pyta ledwo słyszalnie.
– Mam zasady i chcę, żebyś się do nich stosowała. Są dla twojego dobra i mojej przyjemności. Jeśli będziesz się do nich stosować ku mojej satysfakcji, nagrodzę cię. Jeśli nie, spotka cię kara i nauczka.
Nie mogę się doczekać, żeby cię tresować. Na wszystkie sposoby.
Przygląda się trzcinkom za ławką.
– I po co to wszystko? – Wskazuje otoczenie.
– To część pakietu motywacyjnego. Zarówno nagrody, jak i kary.
– Więc sprawi ci frajdę narzucanie mi swojej woli?
Trafiła pani w dziesiątkę, panno Steele.
– Chodzi o zdobycie twojego zaufania i szacunku, więc pozwolisz mi narzucać ci moją wolę. – Muszę mieć twoją zgodę, maleńka. – Twoja uległość sprawi, że zaznam wielkiej przyjemności, nawet radości. Im bardziej będziesz mi uległa, tym większa moja radość; to proste równanie.
– W porządku, a co ja będę z tego miała?
– Mnie. – Wzruszam ramionami. Tak to wygląda. Po prostu mnie. Całego mnie. I też zaznasz przyjemności…
Jej oczy rozszerzają się minimalnie, gdy wpatruje się we mnie bez słowa. Można oszaleć.
– Nic nie tracisz, Anastasio. Zejdźmy na dół, tam łatwiej mi się skoncentrować. Z tobą tutaj w ogóle nie mogę się skupić.
Wyciągam do niej rękę i po raz pierwszy jest niezdecydowana, przenosi wzrok z ręki na twarz.
Cholera.
Przestraszyłem ją.
– Nie skrzywdzę cię, Anastasio.
Niepewnie składa swoją dłoń w mojej. Jestem w siódmym niebie. Nie uciekła. Z ulgą postanawiam pokazać jej sypialnię uległej.
– Oprowadzę cię na wypadek, gdybyś się zdecydowała. – Idziemy korytarzem. – To będzie twój pokój. Możesz go urządzić, jak ci się podoba, mieć, co tylko chcesz.
– Mój pokój? Zakładasz, że się wprowadzę? – z niedowierzania łamie się jej głos.
Okej. Może powinienem to odłożyć na później.
– Nie do końca – uspokajam ją. – Tylko, powiedzmy, od piątku po południu do niedzieli. Musimy o tym porozmawiać. Ponegocjować. Jeśli będziesz chciała to zrobić.
– Będę tu spać?
– Tak.
– Ale nie z tobą.
– Nie. Powiedziałem ci, że nie sypiam z nikim. Zrobiłem dla ciebie wyjątek, kiedy byłaś oszołomiona alkoholem.
– A ty gdzie śpisz?
– W swoim pokoju na dole. Chodź, musisz być głodna.
– Dziwne, chyba straciłam apetyt – oświadcza, demonstrując znajomą, upartą minę.
– Musisz jeść, Anastasio.
Jej zwyczaje żywieniowe to jedna z pierwszych rzeczy, nad którymi popracuję, jeśli się zgodzi być moja… to i jej wieczny niepokój.
Przestań uprzedzać wypadki, Grey!
– Całkowicie zdaję sobie sprawę, że prowadzę cię mroczną drogą, Anastasio, dlatego naprawdę chcę, żebyś się nad tym zastanowiła.
Kolejny raz schodzi za mną na dół, do salonu.
– Na pewno masz jakieś pytania. Podpisałaś umowę poufności, możesz pytać mnie, o co tylko chcesz, i ci odpowiem.
Jeśli to ma się udać, będzie musiała się nauczyć komunikowania ze mną. W kuchni znajduję duży talerz serów i trochę winogron. To mało. Gail nie sądziła, że będę miał gości… Zastanawiam się, czy nie powinienem czegoś zamówić. A może zabrać ją do knajpy?
Jak na randkę.
Kolejną randkę.
Nie chcę, by zaczęła sobie coś roić.
Nie chadzam na randki.
Tylko z nią…
Ta myśl jest irytująca. W koszyku na chleb leży świeża bagietka. Pieczywo i sery muszą wystarczyć. Poza tym twierdzi, że nie jest głodna.
– Siadaj. – Wskazuję stołek barowy. Ana siada na nim i patrzy mi prosto w oczy.
– Mówiłeś o papierach – mówi.
– Tak.
– Jakich papierach?
– No, poza umową poufności jest kontrakt mówiący, co będziemy i czego nie będziemy robić. Muszę znać twoje granice, a ty musisz znać moje. To wymaga obopólnej zgody.
– A jak nie zechcę tego zrobić?
Cholera.
– Nie