Dorothy ubolewała z powodu „upadku” córki ze szkolnego piedestału. Nauczyciele stracili dobrą opinię na temat Janis; zaczęli w niej widzieć wagarowiczkę, która oblewa testy i nie zadaje sobie trudu odrabiania prac domowych. Jako kierowniczka dziekanatu w Port Arthur College Dorothy szkoliła początkujące sekretarki, które szanowały jej zdanie i w niczym nie przypominały jej córki. Janis rzadko słuchała jej rad. Lata sumiennego noszenia strojów szytych w domu przez matkę dobiegły końca.
Michael Joplin zapamiętał, że „w domu toczyły się kłótnie i było pełno krzyku”162. Spięcia często wybuchały z powodu strojów Janis, w tym noszonych przez nią brudnych białych tenisówek. Kiedy gosposia Joplinów umyła je, zgodnie z poleceniem Dorothy, Janis dostała szału.
Ponieważ awantury się nasilały, Dorothy odwiedziła lekarza. Przepisał on środek uspokajający, aby pomóc jej uporać się z „domowymi problemami”, które – jak sama wspominała – były tak poważne, że skłoniły ją „do nawiązania kontaktu z poradnią rodzinną w Beaumont”. Dorothy, jak zrelacjonowała później Laurze, powiedziała lekarzowi: „Po prostu tracimy kontakt z naszą najstarszą córką, z którą w przeszłości mieliśmy dobre relacje”163. Seth odmówił udziału w spotkaniach z doradcą, w których uczestniczyły jego żona i córka, mówiąc, że terapia była „chaotyczna” i zbyt kosztowna. Ojciec Janis, którego bez trudu byłoby stać na sfinansowanie tych spotkań, najwyraźniej nie wierzył w psychiatrię albo – być może – potajemnie trzymał stronę zbuntowanej córki bądź też obawiał się, że ktoś zechce zbyt wnikliwie zająć się jego psychiką.
Janis zaczęła jeździć na spotkania z psychologiem do Beaumont. Wiele lat później, będąc u szczytu sławy, gdy opowiadała prasie historie o swoim burzliwym okresie dojrzewania, zdarzyło jej się konfabulować, że rodzice wyrzucili ją z domu. Rodzina zaprzeczała tym wymysłom, ale niewykluczone, że Janis faktycznie czuła, że Joplinowie nie chcą już u siebie tej osoby, którą się stała. W 1968 roku powiedziała cenionemu krytykowi jazzowemu Natowi Hentoffowi: „Matka próbowała skłonić mnie, żebym była taka, jak wszyscy inni, ale ja nigdy jej nie słuchałam. Zawsze powtarzała mi, żebym się zastanowiła, zanim się odezwę”164. W 1970 roku, po niesławnym zjeździe klasowym zorganizowanym dziesięć lat po ukończeniu liceum, podzieliła się z reporterem gorzkim wspomnieniem: „Pewien lekarz powiedział mojej matce, że jeśli – tu cytat – »się nie naprostuję« – koniec cytatu – to zanim skończę dwadzieścia jeden lat, wyląduję w więzieniu lub w domu wariatów”165.
Osiągnięcia artystyczne Janis pozostały jej jedyną pociechą podczas ostatniego roku nauki w The Thomas Jefferson High School. Wygrała w tym czasie kilka konkursów plastycznych, a dzięki jednemu z nich pojechała na wydarzenie artystyczne do Houston. Chyłkiem opuściła grupę uczniów i odszukała obskurną kawiarnię The Purple Onion, miejsce spotkań tamtejszej bohemy. W ostatnich tygodniach 1959 roku w Port Arthur zlikwidowano podobne miejsce, maleńką The Sage Coffeehouse, prowadzoną przez pochodzącego z Trynidadu Eltona Paseę, który niegdyś pływał jako marynarz na statkach handlowych. Pasea, przyjaciel Jima Langdona, przerobił na kawiarnię zagracony sklepik, zawiesił na ścianach obrazy, rozstawił stoliki szachowe i puszczał jazz na sprzęcie hi-fi. Janis została bywalczynią The Sage, a Pasea wystawiał na ścianach jej prace. W okresie świąt Bożego Narodzenia ponownie spotkała się ze swoją starą ekipą chłopaków, którzy wrócili do domu z college’u. Wspólnie powitali nowy rok w The Sage, ukradkiem popijając piwo i wino, które trzymali w swoich samochodach. W noc sylwestrową Janis śpiewała najlepsze kawałki Odetty, tańcząc na stołach.
Pozostała w kontakcie z Langdonem. Odwiedzała go w Beaumont, gdzie uczęszczał do Lamar Tech i grał na puzonie w różnych zespołach. „Janis razem z jeszcze jedną dziewczyną przyjechały pewnej nocy na mój koncert z Beaumont Symphony, a potem wpadły do mnie – wspominał Langdon. – Pamiętam taką scenę: leżymy pokotem na podłodze, prawie wszystkie światła zgaszone i słuchamy z gramofonu Kind of Blue Milesa Davisa. Tylko nas troje. Żadne tam miłosne historie, po prostu trzy samotne dusze”166.
Tydzień po swoich siedemnastych urodzinach, w piątek 26 stycznia 1960 roku Janis „pożyczyła” samochód swojego ojca – sedana marki Willys z 1953 roku – żeby „spędzić noc z Karleen”. Tak naprawdę planowała wypad na prawdziwy koncert jazzowy do Nowego Orleanu, odległego od Port Arthur o ponad czterysta kilometrów. Langdon skorzystał z okazji, by jej towarzyszyć podczas czterogodzinnej jazdy; Janis zatrzymała się przed The Sage i oznajmiła: „Wybieram się do Nowego Orleanu! Ktoś chce się zabrać ze mną?”. Clyde Wade, kolega z klasy Janis, spytał: „Co takiego? Nie mam pieniędzy, ale mam kartę kredytową Gulf!”. Dale Gothia z zespołu The Boogie Kings odprowadził ich do drzwi samochodu. „Zatrzymaliśmy się, żeby kupić parę piw – wspominał Wade – po czym pognaliśmy do Nowego Orleanu!”167.
Dotarli na miejsce wieczorem i ruszyli pieszo przez French Quarter, a muzyka płynęła ze wszystkich knajp, które mijali. Bourbon Street wypełniały tłumy ludzi; naganiacze stali przed klubami, zachęcając do korzystania z rozrywek: striptizu, muzyki i tanich drinków na wynos sprzedawanych z okienka. W środku nocy wtoczyli się z powrotem do sedana, którego Janis chciała zwrócić nazajutrz. Zaczęło mżyć, a wkrótce potem, gdy jechali Highway 61, rozpadało się na dobre, co utrudniało widoczność. Zaledwie dwadzieścia dwa kilometry za Nowym Orleanem, w Kenner w Luizjanie ich auto wjechało w tył chevroleta z 1959 roku, który nagle się zatrzymał. Z chłodnicy zaczął unosić się dym.
– Kurwa! – krzyknęła Janis. – Ojciec mnie zabije!
Kierowca chevroleta, niejaki A. E. Gordon, skarżył się na ból szyi. Przybyła policja stanowa, by zbadać sprawę, ale ze względu na trudne warunki pogodowe panujące na drodze nie ukarała Janis mandatem. Jednak ponieważ dziewczyna nie wyglądała na swoje siedemnaście lat, funkcjonariusze zagrozili, że za przewóz nieletniej przez granicę stanu oskarżą towarzyszących jej pasażerów o przestępstwo na podstawie tak zwanej ustawy Manna. Janis musiała zadzwonić do Dorothy, która poręczyła za Langdona i resztę, a potem telegraficznie przekazała córce pieniądze na bilet autobusowy do domu. Policjanci odwieźli pozostałych uczestników wycieczki, którzy mieli przy sobie trzynaście centów, do granic miasta, dali im dolara i ostrzegli: „Nie ważcie się tu wracać!”. Chłopcy postanowili jechać dalej autostopem.
„Nie wiem, jak długo tam staliśmy – opowiadał Wade – aż w końcu nadjechał autobus. W oknie wisiała Janis i darła się, machając do nas. Wyglądaliśmy koszmarnie, niełatwo było złapać stopa”. Chłopakom udało się przejechać część drogi, a potem zadzwonili do Randy’ego Tennanta, żeby ich odebrał. „Kiedy w końcu weszliśmy do The Sage, wszyscy wiedzieli już o naszej wyprawie – ciągnął Wade. – Traktowano nas niemal jak celebrytów”168.
Natomiast Janis za opuszczenie miasta w towarzystwie młodych mężczyzn spotkało potępienie zarówno w domu, jak i w szkole. Plotkowano, że spała ze wszystkimi trzema. Ponieważ wielu chłopców twierdziło, że