NIECH STANIE SIĘ ŚWIATŁOŚĆ. Ken Follett. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Ken Follett
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Историческая литература
Год издания: 0
isbn: 978-83-8215-227-2
Скачать книгу
do niego szeptać. Ragna nadstawiała uszu, lecz nie wychwyciła ani słowa. Hrabia Hubert odpowiedział mu szeptem, po czym pokiwał głową i razem z żoną wyszedł z sali.

      Niedługo potem Genevieve wezwała córkę.

      – Co się stało? – spytała zdyszana dziewczyna, kiedy tylko zamknęła za sobą drzwi. – Co mówił ten biskup?

      Matka wyglądała na wielce niezadowoloną.

      – Spytaj ojca – odparła gniewnie.

      – Biskup Wynstan przybył z propozycją małżeństwa od ealdormana Wilwulfa – wyjaśnił Hubert.

      Ragna nie była w stanie ukryć radości.

      – Niemal straciłam już nadzieję! – wyznała. Miała ochotę podskakiwać z radości jak dziecko, ale się powstrzymała. – Myślałam, że może chodzi o wikingów!

      – Nawet nie myśl, że się na to zgodzimy – uprzedziła ją matka.

      Dziewczyna jakby w ogóle jej nie słyszała. Mogła uwolnić się od Guillaume’a i poślubić człowieka, którego kochała.

      – A więc jednak mnie kocha! – wykrzyknęła.

      – Twój ojciec zgodził się wysłuchać propozycji ealdormana, to wszystko.

      – Muszę – wyjaśnił hrabia. – Gdybym tego nie zrobił, dałbym do zrozumienia, że ten człowiek pod żadnym względem nie jest godny naszej córki.

      – Bo to prawda! – zaperzyła się Genevieve.

      – Pewnie masz rację – przyznał. – Ale to jedna z tych rzeczy, których nie powinno się mówić głośno. Wszak nie chcemy nikogo obrażać.

      – Twój ojciec wysłucha propozycji i grzecznie odmówi – dodała matka.

      – Zanim odrzucisz ofertę, powiesz mi, jak ona brzmi, dobrze, ojcze? – poprosiła Ragna.

      – Oczywiście – odpowiedział Hubert po chwili wahania.

      Genevieve parsknęła zniesmaczona.

      – Pozwolisz, bym uczestniczyła w twoim spotkaniu z Wynstanem? – zaryzykowała dziewczyna.

      – A będziesz siedziała cicho? – spytał hrabia.

      – Tak.

      – Obiecujesz?

      – Przysięgam.

      – Dobrze.

      – Idź do łóżka – poleciała jej Genevieve. – Porozmawiamy rano.

      Ragna poszła do izby, gdzie zwinęła się w kłębek na posłaniu przy ścianie. Była tak podekscytowana, że nie mogła zasnąć. A jednak ją kochał!

      Gdy zdmuchnięto świece z knotami z sitowia i pomieszczenie pogrążyło się w mroku, jej serce przestało walić jak szalone, a ciało się odprężyło. Odzyskała jasność umysłu. Skoro ją kochał, to dlaczego uciekł bez słowa wyjaśnienia? Czy brat wytłumaczy jakoś jego zachowanie? Jeśli nie, zapyta go o to.

      Ta otrzeźwiająca myśl sprowadziła ją z powrotem na ziemię i Ragna zasnęła.

      Obudziła się o świcie i od razu pomyślała o Wilwulfie. Jaką biskup złoży propozycję? Zwykle szlachetnie urodzonej pannie oferowano tyle, by miała z czego żyć, gdyby mąż zmarł. Dzieci, które dziedziczyły bogactwa i tytuły, powinny być wychowywane w ojczyźnie ojca, nawet jeśli ten umrze. Czasami propozycja zależała od przyzwolenia króla. Zobowiązania formułowano równie drobiazgowo jak w umowie handlowej.

      Ragna modliła się o to, by propozycja Wilwulfa nie zawierała niczego, co dałoby jej rodzicom pretekst, by ją odrzucić.

      Kiedy się ubrała, zaczęła żałować, że nie pospała dłużej. Kucharki i stajenni, jak zawsze, wstali bladym świtem, lecz poza tym wszyscy jeszcze spali. Wynstan również. Ragna miała ochotę złapać go za ramię, potrząsnąć i rozpytać o wszystko.

      Poszła do kuchni, wypiła kubek cydru i zjadła kawałek chleba maczanego w miodzie. Wzięła niezbyt dojrzałe jabłko i poszła do stajni, by nakarmić nim Astrid. Klacz z wdzięcznością trąciła ją nosem.

      – Nigdy nie dowiesz się, czym jest miłość – mruknęła jej do ucha Ragna. Nie była to jednak prawda: zdarzało się, zwykle latem, że Astrid zadzierała ogon i trzeba ją było mocno przywiązywać, żeby trzymała się z dala od ogierów.

      Siano na klepisku było wilgotne i cuchnące. Najwyraźniej stajenni byli zbyt leniwi, żeby je wymienić. Ragna poleciła im natychmiast przynieść świeże.

      Zamek budził się do życia. Mężczyźni podchodzili do studni, aby napić się wody, a kobiety, by obmyć twarze. Służący wnosili do Wielkiej Sieni bochny chleba i dzbany cydru. Psy dopraszały się resztek, a koty czaiły się na myszy. Hrabia z małżonką opuścili swe komnaty i zasiedli do stołu.

      Po śniadaniu hrabia zaprosił Wynstana do swojej komnaty. Żona i córka udały się z nimi.

      Wiadomość Anglika była prosta.

      – Kiedy ealdorman Wilwulf był tutaj sześć tygodni temu, zakochał się w lady Ragnie. Po powrocie do domu uświadomił sobie, że bez niej w jego życiu czegoś brakuje. Błaga więc, byście pozwolili mu poślubić waszą córkę.

      – W jaki sposób zamierza zabezpieczyć ją na przyszłość? – spytał hrabia.

      – W dniu ślubu podaruje jej dolinę Outhen. To żyzna dolina mieszcząca pięć okazałych wsi, w których żyje około tysiąca ludzi. Będą jej płacić za dzierżawę w srebrze lub w towarach. Jest tam również kamieniołom, z którego wydobywa się wapień. Czy mogę spytać, hrabio Hubercie, co lady Ragna wniosłaby w posagu?

      – Coś podobnego: wioskę Saint-Martin i osiem mniejszych osad, w których mieszka nieco ponad tysiąc ludzi.

      Wynstan pokiwał głową, ale się nie odezwał. Ragna zastanawiała się, czy liczył na więcej.

      – Dochody z obu majątków należałyby do mojej córki? – dopytywał się Hubert.

      – Tak – odparł Anglik.

      – Zatrzymałaby obie posiadłości aż do śmierci i mogłaby przekazać je w spadku komu by chciała?

      – Tak – powtórzył biskup. – A posag w srebrze?

      – Myślałem, że Saint-Martin wystarczy.

      – Proponuję dwadzieścia srebrnych funtów.

      – Będę musiał się zastanowić. Czy król Ethelred wyrazi zgodę na małżeństwo?

      W przypadku małżeństw zawieranych między możnymi rodami zwykle pytano króla o zgodę.

      – Pozwoliłem sobie zawczasu poprosić go o zgodę – odparł Wynstan i przymilnie uśmiechnął się do Ragny. – Powiedziałem, że lady Ragna to piękna, dobrze wychowana panna, która przyniesie chlubę mojemu bratu, Shiring i Anglii. Król chętnie się zgodził.

      – Czy wasz brat mieszka w zamku takim jak ten? – Genevieve po raz pierwszy zabrała głos. Zatoczyła ręką łuk, wskazując kamienne ściany komnaty.

      – Pani, w Anglii nikt nie mieszka w zamkach. Tuszę, że w całej Normandii i na ziemiach Franków jest ich bardzo niewiele.

      – To prawda – przyznał Hubert. – W Normandii jest tylko jeden taki, w Ivry.

      – W Anglii zaś nie ma żadnych.

      – Może dlatego tak trudno wam, Anglikom, uchronić się przed wikingami – zauważyła Genevieve.

      – Nie sądzę, pani. Shiring to dobrze strzeżone, otoczone murem miasto.

      –