– Miasto handlowe – zauważył Guillaume.
Ragna wyczuła w jego głosie pogardę.
– A jakim miastem jest Reims?
– Świętym – odparł bez wahania. – Dawno temu Chlodwig, król Franków, został tam ochrzczony przez biskupa Remigiusza. Podczas ceremonii pojawił się biały gołąb z fiolką zwaną Świętą Ampułką. Zawierała krzyżmo, święty olejek, którego używano do wielu koronacji.
Dziewczyna była pewna, że w Reims, oprócz cudów i koronacji, na pewno kwitnie handel, lecz kolejny raz ugryzła się w język. Kiedy rozmawiała z Guillaume’em, miała wrażenie, że bez przerwy musi uważać na to, co mówi.
Zaczynała tracić cierpliwość.
– Zejdziemy? – spytała, uznawszy, że spełniła już swój obowiązek, po czym dodała nieszczerze: – Nie mogę się doczekać, kiedy pokażę ten piękny szal matce.
Zeszli po drewnianych schodach do wielkiej sieni. Nie widząc nigdzie Genevieve, przeprosiła wicehrabiego i udała się do komnat rodziców. Hrabina przeglądała zawartość szkatułki, wybierając szpilę do sukni.
– Witaj, moja droga – powiedziała. – Jak sprawy między tobą a Guillaume’em? Wydaje się uroczy.
– Jest bardzo zżyty ze swoją matką.
– To dobrze.
Ragna pokazała jej szal.
– Wyhaftowała to dla mnie.
Genevieve wzięła szal do rąk i przyjrzała mu się z podziwem.
– To miło z jej strony – stwierdziła.
– Och, matko, on mi się nie podoba – wyznała Ragna, która nie mogła już dłużej udawać.
Hrabina mruknęła poirytowana.
– Po prostu daj mu szansę, dobrze?
– Próbowałam. Naprawdę.
– Na litość boską, czego mu brakuje?
– Chce, żebym zajmowała się tkaninami.
– To oczywiste, kiedy będziesz hrabiną. Chyba nie sądzisz, że sam powinien szyć sobie ubrania?
– Jest nadęty.
– Wcale nie. Wymyślasz! Jest idealnym kandydatem na męża.
– Wolałabym umrzeć, niż za niego wyjść.
– Musisz przestać usychać z tęsknoty za tym wielkim Anglikiem. Nie był dla ciebie dobrą partią, a poza tym wyjechał.
– Tym bardziej żałuję.
Genevieve odwróciła się, żeby spojrzeć na córkę.
– Posłuchaj mnie. Nie możesz być dłużej panną. Ludzie zaczną gadać, że nigdy nie znajdziesz męża.
– Może to prawda.
– Nawet tak nie mów. Świat to nie miejsce dla samotnej szlachetnie urodzonej kobiety. Żaden z niej pożytek, a wciąż potrzebuje strojów, klejnotów, koni i służby. Ojciec ma dość płacenia za to wszystko i niedostawania niczego w zamian. Co więcej, mężatki nienawidzą takich kobiet, myślą bowiem, że chcą im ukraść mężów.
– Mogłabym zostać zakonnicą.
– Wątpię. Nigdy nie byłaś szczególnie pobożna.
– Zakonnice śpiewają, czytają i opiekują się chorymi.
– A czasami zakochują się w innych zakonnicach, ale tobie to chyba nie grozi. Pamiętam tę zepsutą dziewczynę z Paryża, Constance. Chociaż tak naprawdę wcale jej nie lubiłaś.
Ragna oblała się rumieńcem. Nie miała pojęcia, że matka wiedziała o niej i Constance. Całowały się, dotykały nawzajem swoich piersi i miejsc intymnych, lecz Ragna robiła to bez przekonania i w końcu uwaga Constance skupiła się na innej dziewczynie. Jak wiele domyślała się matka?
Tak czy inaczej, miała rację: Ragna nie byłaby szczęśliwa w związku z kobietą.
– A zatem – podjęła hrabina – Guillaume wydaje się najkorzystniejszym wyborem.
Najkorzystniejszym wyborem, pomyślała Ragna. Marzyłam o płomiennym romansie, który uskrzydli moje serce, a zamiast tego dostałam najkorzystniejszy wybór.
Mimo wszystko obawiała się, że będzie musiała poślubić wicehrabiego.
W ponurym nastroju opuściła komnaty matki. Przemierzyła Wielką Sień i wyszła na słońce z nadzieją, że tam poczuje się lepiej.
Przy bramie stała niewielka grupa wędrowców, prawdopodobnie z jednego z dwóch statków, które widziała wcześniej. Wśród nich dostrzegła szlachcica z wąsami, lecz bez brody, i w pierwszym momencie zdawało jej się, że to Wilwulf. Mężczyzna był wysoki i jasnowłosy, miał duży nos, mocno zarysowaną szczękę, wyobraziła więc sobie, że to Wilwulf przybył, żeby ją poślubić i zabrać z zamku Cherbourg. Dopiero po chwili zauważyła, że człowiek ten ma na głowie wygoloną tonsurę i jest odziany w długą, czarną szatę kapłana. Kiedy podszedł bliżej, dostrzegła jego blisko osadzone oczy i duże uszy; choć mógł być młodszy od Wilwulfa, twarz miał pobrużdżoną zmarszczkami. Chód też miał inny: podczas gdy w ruchach Wilwulfa wyczuwało się pewność siebie, ten poruszał się z arogancją.
Ragna nigdzie nie widziała ojca ani żadnego z jego doradców, zatem to ona musiała podejść i powitać gościa.
– Dzień dobry – rzekła. – Witamy w Cherbourgu. Jestem Ragna, córka hrabiego Huberta.
Jego reakcja wprawiła ją w osłupienie. Spojrzał na nią i rozciągnął usta w kpiarskim uśmiechu.
– Czyżby? – zapytał wyraźnie nią zafascynowany. – Naprawdę? – Mówił po francusku z wyraźnym akcentem.
Nie wiedziała, co odpowiedzieć, lecz jej milczenie najwyraźniej mu nie przeszkadzało. Zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów, tak jak ogląda się konia na targowisku. W jego spojrzeniu było coś nieprzyjemnego.
– Mam na imię Wynstan – odezwał się w końcu. – Jestem biskupem Shiring i bratem ealdormana Wilwulfa.
*
Ragna była podekscytowana obecnością Wynstana. Był przecież bratem Wilwulfa! Za każdym razem, gdy na niego patrzyła, myślała o tym, jak bliski jest mężczyźnie, którego kochała. Wychowywali się razem. Wynstan musiał znać Wilwulfa jak nikt; pewnie podziwiał jego umiejętności, rozumiał słabości i rozpoznawał nastroje brata dużo lepiej niż ona. Nawet wyglądał trochę jak on.
Poleciła swojej służce Cat, żeby flirtowała z jednym z ludzi Wynstana, potężnym mężczyzną o imieniu Cnebba. Strażnicy biskupa mówili wyłącznie po angielsku, więc trudno było się z nimi porozumieć, ale Cat była pewna, że zrozumiała co nieco na temat rodziny. Biskup Wynstan był tak naprawdę bratem przyrodnim ealdormana Wilwulfa. Po śmierci matki Wilwulfa jego ojciec wziął drugą żonę i ta urodziła Wynstana oraz jego młodszego brata, Wigelma. Trzej bracia tworzyli potężny sojusz na zachodzie Anglii: jeden był ealdormanem, drugi biskupem, a trzeci tanem. Wszyscy byli majętni, chociaż ich bogactwu zagrażały najazdy wikingów.
Co jednak sprowadzało Wynstana do Cherbourga? Nawet