Podejście typu „Okej, niech będzie” jest jeszcze MNIEJ zdrowe, gdy – spotkało mnie coś takiego – nie jesteś nawet do końca przekonana, czy podobasz się temu facetowi, a po dokładniejszych oględzinach okazuje się, że nie. Barthes pisze: „Sądziłem, że cierpię dlatego, że nie jestem kochany, a tymczasem cierpiałem dlatego właśnie, że sądziłem, iż jestem kochany; żyłem w powikłanym wrażeniu bycia kochanym i zarazem porzuconym”. Czyli: w akcie miłosierdzia postanowiłam, że będę miała obsesję na twoim punkcie, bo czułam, że w głębi ducha nieśmiało się we mnie podkochujesz. Teraz okazuje się, że po prostu nie miałeś jeszcze przyjaciół w nowym mieście, a ja budzę swojego współlokatora płci męskiej, żeby analizować każdego SMS-a, którego mi przysyłasz! Już dawno zostawiłam za sobą zjawisko polegające na przeżywaniu załamania nerwowego, kiedy faceci, którzy WCALE MI SIĘ NIE PODOBAJĄ, przestają do mnie SMS-ować.
Opisywany problem pogłębia się jeszcze bardziej z powodu mojego przekonania, że wszyscy skrycie się we mnie podkochują. Każdy z nas zna przekonanie albo postawę, zgodnie z którymi człowiek jest z natury niemożliwy do pokochania – w telewizji i w życiu spotykamy mnóstwo „smutnych samotnych dziewczyn”. Po przeprowadzce do Nowego Jorku usłyszałam od koleżanki z pracy, że za bardzo skręcam w stronę postaci smutnej samotnej dziewczyny, mimo że tak naprawdę byłam tylko samotną dziewczyną! W dodatku nie było mi z tego powodu szczególnie smutno! Podejrzenie, że wszyscy są w tobie skrycie zakochani, przypuszczalnie ma coś wspólnego z naszą obecną kulturą poczucia własnej wartości: kierujący się dobrymi intencjami nauczyciele i magazyny toczą walkę ze społeczeństwem, które nieustannie dołuje kobiety – wmawiają nam, że zamiast tego cały czas powinnyśmy czuć się jak najwspanialsze istoty na świecie. To miłe przesłanie, ale jeśli nie przeanalizujemy, jak i dlaczego kobiety są uciskane, może nam namieszać w głowie. Prowadzi bowiem do przekonania, że wszyscy są we mnie zakochani ORAZ że w gruncie rzeczy nie sposób mnie pokochać. (Może zamiast wierzyć, że jesteśmy nieśmiertelnymi bohaterkami, powinnyśmy kochać siebie i być dla siebie dobre). Jeśli jesteś pewna, że wszyscy są w tobie zakochani, możesz postanowić, że zakochasz się, w kimkolwiek zechcesz. Właśnie dlatego liczba facetów, w których się podkochuję, jest większa niż populacja Islandii.
Zarządzanie facetami
Gdy ot tak rozmawiasz / SMS-ujesz/ spotykasz się / całujesz / dążysz do tego, by w realu umawiać się z wieloma mężczyznami, ogarnięcie tego wszystkiego może się okazać bardzo trudne. Może w dawnych czasach, zanim jeszcze wynaleziono pismo i gdy trzeba było po prostu uczyć się Iliady na pamięć, ludzie mieli tęższe głowy i potrafili spamiętać, jaki status mają ich relacje ze wszystkimi osobami, w których się podkochiwali. Teraz jednak istnieje internet i już gdy chodziłam do szkoły, nauczyciele dali sobie spokój ze zmuszaniem nas do uczenia się różnych rzeczy na pamięć, dlatego że „w prawdziwym życiu można to po prostu wygooglować”. Z tego powodu nie pamiętam nawet, KTO właściwie należy do grona facetów, w których się aktualnie podkochuję.
Prawdopodobnie istnieje wiele sposobów, żeby temu zaradzić. Możesz zmieniać opisy facetów na liście kontaktów, zaczynając od „Graham z imprezy”, przez „Graham od całowania”, a kończąc na „Graham nie SMS-ować”. Możesz stworzyć aplikację śledzącą poszczególnych facetów, coś jak apkę miesiączkową, tylko że dotyczącą osób, w których się podkochujesz (jeśli jeszcze takiej nie ma, sprzedam ten pomysł za dziesięć tysięcy dolarów albo wymienię na swój własny sitcom w telewizji kablowej). Moja bardzo błyskotliwa przyjaciółka Fran stworzyła na Facebooku tajną grupę obiektów swoich westchnień. Osobiście używam (prywatnego!) arkusza kalkulacyjnego w Dokumentach Google.
W chwili desperacji wiosną 2016 roku, chcąc sobie udowodnić, że naprawdę znam pociągających facetów, stworzyłam bardzo prosty arkusz kalkulacyjny, uwzględniający mężczyzn i status moich relacji z nimi. To zupełnie normalne: randkowanie to robota wynaleziona po to, żeby kobiety miały dodatkowe zajęcie, a skoro mam mieć dodatkową robotę, równie dobrze mogę wykorzystać swoją biegłość w posługiwaniu się Google Docs, o której zresztą wspominam w swoim cholernym CV. Niestety, ten arkusz kalkulacyjny tylko mnie przygnębił: w kolumnie „STATUS” wpisywałam: „Nie chce się spotykać”, „Nie chce się spotykać”, „Nie chce się spotykać”, „???”, „Nigdy go nie spotkałam”, „Plan dziesięcioletni”, znowu „???” i wreszcie „Zdecydowanie mnie nie lubi”.
Skasowałam go. Kilka miesięcy później, w kolejnej chwili desperacji, stworzyłam bardzo podobny arkusz, tym razem oceniając mężczyzn według prawdopodobieństwa, że kiedykolwiek ich pocałuję (przy trzech z czterech ostatnich wpisałam „Plan dziesięcioletni”). Ale – cud nad cudami! Tego samego wieczoru, w którym stworzyłam ten arkusz, bzykałam się z facetem z pierwszego rzędu! Życie nie ma żadnego sensu i wszystko dzieje się bez powodu.
Obiektywnie patrząc, naprawdę myślę, że warto byłoby stworzyć listę wszystkich mężczyzn, którzy wydają mi się pociągający, gdyby potem chciało mi się wysilić i za nimi biegać. Zamiast tego lubię się wycofać, skupić na pisaniu i po prostu „czekać, aż zadzieją się czary”. Zabawne i ekscytujące w nicnierobieniu jest to, że ono nigdy nie zadziała, bo relacje międzyludzkie to nie żadne czary. Wmówiłam sobie jednak, że jeśli jakimś cudem zadziała, to fakt, że nie kiwnęłam w tej sprawie palcem, tylko doda jej czystości. Katalogowanie mężczyzn, z którymi próbuję stworzyć głęboką emocjonalną więź, sprawia, że czuję się psychopatką w bardzo nieseksownym wydaniu (choć na swój sposób te moje arkusze przypominają też dzieła sztuki, którymi zamierzam obwiesić nudną salę podczas swojej retrospekcyjnej wystawy w MoMA PS1). Dlatego dopóki nie uda mi się uwięzić wszystkich obiektów moich westchnień na wyspie w wersji Władcy much utrzymanej w konwencji komedii romantycznej, pozostaje mi słać SMS-y do każdego, kto przyjdzie mi do głowy. Co wcale nie jest takim złym rozwiązaniem.
Kategorie do aplikacji śledzącej moje obiekty westchnień
IMIĘ:
A) Will,
B) Inne.
WIEK:
A) O rok młodszy.
B) O rok starszy.
C) Ma dwadzieścia dziewięć lat i mówi wyłącznie o tym, jak dziwnie się czuje z tego powodu.
D) Na moje oko mógłby mieć ze czterdzieści.
ZNAK ZODIAKU:
A) Bliźnięta,
B) Panna,
C) Rak,
D) Któryś z tych dobrych.
OSTATNIA INTERAKCJA:
A) Impreza urodzinowa wspólnego przyjaciela dziewięć miesięcy temu.
B) Fajna firmowa impreza, na którą go zabrałam, żeby zrobić na nim wrażenie.
C) Przysięgam, nie pamiętam.
D) Ciupcialiśmy się.
CZY MU SIĘ PODOBAM?
A) W optymistycznej wersji… ani tak, ani nie.
B) Nie???
C) Jestem przekonana, że tak (czyli być może).
D) LOL, tak! Przecież się… (nie mogę uwierzyć, że zmuszasz mnie do użycia tego słowa drugi raz) ciupciamy.
CZY