Do kina czy na film?. Blythe Roberson. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Blythe Roberson
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Руководства
Год издания: 0
isbn: 9788327159465
Скачать книгу
Nie.

      B) Tak, ale nie mają nic przeciwko temu.

      C) Feee, nie nazwałabym jej „koleżanką”.

      D) Zanim go poznałam, nigdy o nim nie słyszałam, i właśnie na tym polega 75 procent jego uroku.

      CZY SŁYSZAŁAŚ POGŁOSKI, ŻE ŹLE POTRAKTOWAŁ INNE KOBIETY?

      A) Nie.

      [To jedyna opcja. Moja aplikacja nie jest tu po to, żeby dawać szansę każdemu].

      MÓWISZ O NIM INNYM LUDZIOM?

      A) Nie.

      B) Wspomniałam mimochodem przyjaciołom.

      C) Po każdym SMS-ie, który mi przysłał, łączyłam się z przyjaciółmi i zdawałam im relacje na żywo.

      D) Powiedziałam rodzicom, że znam kogoś o takim samym imieniu (poważnie).

      NASTĘPNY RUCH:

      A) Zorganizowanie spotkania w większym gronie.

      B) Drinki.

      C) Dowiedzieć się, czy nadal mieszka w Kostaryce.

      D) Ciupciać się dalej.

      2

      Flirtowanie

      Sygnały

      Flirt to gra polegająca na wysyłaniu i interpretowaniu sygnałów. Rozwikływanie znaczenia tych „tropów” to siła napędowa komedii romantycznych i brunchów z przyjaciółmi.

      Aby z szacunkiem zabiegać o czyjeś ciało i/lub serce, najlepiej zacząć spokojnie i łagodnie, a potem, za przyzwoleniem tej drugiej osoby, powoli coraz bardziej się otwierać. (Moim zdaniem właśnie takie było przesłanie przemowy pod tytułem „Przejdź na następny poziom”, wygłoszonej przez Dave’a Chappelle’a w Masz wiadomość, filmie, który tak marnuje jego geniusz, że zachwiał moją wiarę w Norę Ephron, przemysł filmowy, sztukę i całą ludzkość). Trzeba działać z szacunkiem i wyczuciem! Nie wolno tak po prostu na dzień dobry walić kogoś w głowę swoim dupskiem! Coś takiego to nie jest flirt!

      Rozszyfrowywanie sygnałów na wczesnym etapie bywa jednak niezwykle trudne, dlatego że są one albo nieuchwytne i bardzo subtelne, albo – częściej (przynajmniej w moim wypadku) – w ogóle ich nie ma i istnieją tylko w twojej głowie. Szczerze mówiąc, jesteśmy bardzo zmotywowani do wyobrażania sobie sygnałów tam, gdzie ich nie ma. W społeczeństwie tak agresywnie promującym łączenie się w pary i oceniającym wartość kobiet na podstawie tego, czy można je przelecieć, łatwo dojść do wniosku, że istnienie jakiejkolwiek osoby, której się nie podobasz, powinnaś odbierać jak zniewagę. Możesz też postrzegać siebie jako bohaterkę swojej oraz każdej innej historii, a wtedy to, że druga osoba MUSI być tobą zainteresowana, zwyczajnie ma dla ciebie narracyjny sens. (Zobacz pilotażowy odcinek Kronik Seinfelda).

      Spoglądając na swoją przeszłość, muszę stwierdzić, że w całej tej dziedzinie „sygnałów” zawsze zbierałam od rówieśników kiepskie recenzje. Oskarżano mnie, że „zgrywam Trudną do Zrozumienia”. Oskarżano mnie, że jestem „niezdolna do wysyłania i odbierania sygnałów”.

      Jasne, z perspektywy czasu zauważam, że było mnóstwo sytuacji, kiedy to ja, nieśmiały kwiatuszek, który nigdy nikogo nie pocałował, myślałam, że wysyłam sygnały, podczas gdy tak naprawdę stałam zupełnie nieruchomo i patrzyłam w innym kierunku. Jak wtedy, gdy w kolejce po bilety na przedstawienie teatru improwizowanego czytałam Korekty Jonathana Franzena, kierując słowa w stronę pewnego pociągającego chłopaka. Takie rzeczy wydają mi się znaczące, bo sama wiem, co czuję. Ale przez pierwsze dziesięć lat mojej flirciarskiej kariery prawdopodobnie żaden z moich sygnałów nie trafił do zamierzonego celu.

      Jednak nawet flirty, które nie istnieją wyłącznie w twojej głowie, mogą nie dotrzeć do mężczyzn. Nie mówię tak tylko dlatego, że liczne badania naukowe pokazały, iż wszystkie kobiety mają zdolności parapsychologiczne i potrafią poruszać przedmiotami za pomocą siły umysłu. I nie dlatego, że faceci ciągle piją IPA, czyli piwo, które, jak wykazały liczne badania naukowe przeprowadzone na najbardziej szanowanych uniwersytetach w naszym kraju, tłumi zdolności paranormalne. Mówię tak dlatego, że rozwój społeczny kobiet jest ukierunkowany na zwracanie uwagi na emocje innych ludzi i reagowanie na nie, a rozwój społeczny mężczyzn – nie. To dlatego jest sześć sezonów Seksu w wielkim mieście i dlatego zginę, wpadając do studzienki kanalizacyjnej, gdy będę pisała SMS-y do pięciu kobiet jednocześnie, pytając je, czy jakiś facet wysyła mi sygnały: kobiety są wyszkolone w odczytywaniu myśli mężczyzn! Przez całe tysiąclecia analizowałyśmy mikroekspresje, zanim Martin Short zaczął się tym popisywać w serialu Prawo i porządek. Sekcja specjalna! Społeczeństwo relegowało nas do roboty przy emocjach i choć to megapopieprzone, stałyśmy się w tym całkiem niezłe! Tak więc podczas gdy ja analizuję przypadki, kiedy facet puścił do mnie oko, i dowodzę, że jest we mnie zakochany, mężczyźni nie zauważają nawet, że są w tym zawarte jakieś informacje, które należałoby zgłębić. Dla nich subtelne emocje sprawiają wrażenie szyfru na odwrocie Deklaracji Niepodległości, nawet nie wiedzą, że należy je skropić sokiem z cytryny i wsadzić do pieca w domu Jona Voigta. Do diabła, pewnie nawet nie wiedzą, że muszą najpierw ukraść Deklarację Niepodległości!

      Naprawdę uważam, że z wiekiem, dzięki doświadczeniu, rosnącej odwadze i wierze w siebie, zrobiłam postępy w zakresie wysyłania sygnałów i wyrażania za ich pomocą mojego zainteresowania. Chyba orientuję się odrobinę lepiej w tym, jakiego rodzaju dotyk jest jednoznacznie flirciarski, i opanowałam długie chwile milczenia połączone z patrzeniem na czyjeś usta. Trochę gorzej radzę sobie z ustalaniem, czy facet to zainteresowanie odwzajemnia. Wciąż poświęcam mnóstwo czasu na analizowanie słów i działań mężczyzn oraz [głos ekstremalnie przypominający Urszulę z Małej Syrenki] ich języka ciała, zarówno dlatego, że to patriarchalna woda, w której pływam, jak i dlatego, że najwyraźniej lubię to robić!

      To trochę niepokojące, że niepewność związana z początkiem flirtu bywa taka ekscytująca. Kate Bolick pisze w swojej książce Spinster (Stara panna), że w dawnych czasach dziewczęta żyły w ukryciu do osiemnastego roku życia i zaręczały się w ciągu roku od swojego debiutu w towarzystwie. Ten rok był w gruncie rzeczy jedynym ekscytującym czasem w życiu kobiety. To także ten etap romansu, z którym najczęściej spotykamy się w bajkach, komediach romantycznych, powieściach Jane Austen i komediach romantycznych luźno inspirowanych powieściami Jane Austen: dwoje ludzi spotyka się, flirtuje, a w ostatniej scenie stwierdza, że wyraźnie są sobą zainteresowani. Odbywa się podwójne wesele, Hugh Grant rzuca wszystkim monety na głowy, a potem państwo młodzi równie dobrze mogliby wpaść samochodem do stawu i natychmiast utonąć.

      Być może myślę (podświadomie?), że miłość jest ekscytująca tylko na początku i że gdy już znajdziesz partnera, w gruncie rzeczy stajecie się dwoma żywymi trupami, które czekają na śmierć (a przynajmniej czeka na nią nudna / udomowiona / zamknięta w kuchni / utyskująca „żona”). Gdy tylko stwierdzam, że jakiś facet jest mną zainteresowany i zaczynamy się regularnie spotykać, natychmiast skupiam się na flirtowaniu z kimś innym, kimś, kogo zainteresowanie moją osobą jest mniej pewne. Jak powiedziała jedna z byłych Dona Drapera: „Ty lubisz tylko początki”. Jestem też fanką etapów środkowych, w każdym razie w tej nieoficjalnej postaci, w jakiej ich doświadczyłam. Fajnie jest mieć wsparcie emocjonalne, pewność, że będzie z kim pójść na randkę, kogoś, kogo możesz pytać o jego rodzinę i komu można na swój sposób próbować poprawić życie – ale taki rodzaj zainteresowania wydaje mi się bliższy przyjaźni. To wspaniale, że działa pokrzepiająco, ale nie daje tyle frajdy co początki romansu, gdy przeżywanie własnej miłości przypomina oglądanie odcinka Gry o tron (skrajna niepewność w dobrym sensie, nieustanne formułowanie teorii fanów). Poza tym lubię wczesne etapy flirtu, bo chyba jestem uzależniona od myśli, że lada chwila kolejna osoba potwierdzi moją wartość! Skłonienie