2. C i ą g n i e s w ó j d o s w e g o. Ze względu na homofilię sieci społeczne można postrzegać po części w kategoriach przyciągania ludzi podobnych sobie. Nie zawsze jest jednak w pełni oczywiste, jaki dokładnie zestaw wartości czy preferencji sprawia, że grupa ludzi postanawia się połączyć. Ponadto musimy bardzo starannie zdefiniować naturę więzi danej sieci. Czy połączenia między węzłami to relacje o charakterze przyjacielskim albo koleżeńskim? A może mamy do czynienia z drzewem rodzinnym albo z kręgiem znajomych, albo też z tajnym stowarzyszeniem? Czy użytkownicy tej sieci wymieniają się czymś innym niż wiedza – na przykład pieniędzmi albo, mówiąc najogólniej, jakimiś innymi zasobami? Żaden sieciowy graf nie jest w stanie oddać w pełni bogactwa i złożoności interakcji międzyludzkich, ale czasami wiemy na tyle dużo, by czynić rozróżnienia między kierunkami poszczególnych krawędzi (np. A podlega B, ale nie na odwrót), ich charakterem (np. A zna B, ale sypia z C) czy ich istotnością (np. A czasami spotyka się z B, ale każdego dnia widuje C).
3. S ł a b e w i ę z i s ą t a k n a p r a w d ę s i l n e. Duże znaczenie ma także to, jak gęsta jest dana sieć oraz w jaki sposób łączy się z innymi skupiskami, nawet jeśli połączenie to zależy jedynie od kilku słabych więzi. Czy taka sieć stanowi część jeszcze większej sieci? Czy występują w niej „podsieci izolowane”, to jest węzły znajdujące się całkowicie „na uboczu”? Czy da się zauważyć pośredników, którzy starają się wykorzystać strukturalne luki występujące w sieci? Czy sieć wykazuje właściwości „małego świata” – a jeśli tak, to jak mały jest ów świat (to jest: ile stopni oddalenia dzieli poszczególne węzły)? Wreszcie, na ile struktura sieci ma charakter modułowy?
4. S t r u k t u r a d e t e r m i n u j e p o w s t a w a n i e w i r a l i. Wielu historyków wciąż ma skłonność do zakładania, że rozprzestrzenianie się jakiejś idei czy ideologii zależy głównie od jej merytorycznej zawartości w połączeniu z pewnym niejasno sprecyzowanym kontekstem. Musimy jednak uznać, że niektóre idee stają się wiralami z powodu strukturalnych cech sieci, w której się rozprzestrzeniają. Ich szybka wędrówka byłaby o wiele mniej prawdopodobna w sieci hierarchicznej, biegnącej z góry na dół i wykluczającej połączenia horyzontalne między węzłami na tym samym poziomie.
5. S i e c i n i g d y n i e ś p i ą. Sieci nie są statyczne, lecz dynamiczne. Niezależnie od tego, czy są przypadkowe, czy bezskalowe, narażone są na zmiany o charakterze fazowym. Potrafią ewoluować w skomplikowane systemy łatwo poddające się adaptacji i dysponujące właściwościami samokształtowania się. Nawet bardzo niewielkie zmiany – takie jak dodanie zaledwie kilku nowych krawędzi – mogą diametralnie przeobrazić zachowanie sieci.
6. S i e c i ł ą c z ą s i ę z e s o b ą w s i e c i. Kiedy sieci wchodzą ze sobą w interakcje, rezultatem może być innowacyjność i inwencja. A kiedy jakaś sieć wkracza w skostniałą strukturę hierarchiczną, może ją przejąć z zadziwiającą wręcz prędkością. Jeśli natomiast hierarchia zaatakuje jakąś delikatną sieć, rezultatem może być zupełny upadek tejże sieci.
7. B o g a c i d a l e j s i ę b o g a c ą. Ze względu na „uprzywilejowane przyłączanie” większość sieci ma charakter głęboko antyegalitarny.
Kiedy już poznamy te podstawowe założenia z zakresu nauki o sieciach, historia ludzkości zaczyna się nam jawić całkiem odmiennie: nie tyle jako „jedno pieprzone wydarzenie po drugim”, jak to dość swobodnie ujął dramatopisarz Alan Bennett[2], ani może nawet nie jako jakaś konkretna sprawa wyłaniająca się z pieprzonej reszty zdarzeń, ale jako miliardy spraw powiązanych jedna z drugą na niezliczoną ilość sposobów (w tym również, ale nie wyłącznie, przez stosunki seksualne, by nie wracać już do owego słowa na literę p). Co więcej, kiedy osadzi się ją we właściwym kontekście historycznym, nasza dzisiejsza epoka wcale nie wydaje się aż tak denerwująco bezprecedensowa, za to staje się bardziej zrozumiała i logiczna. Żyjemy bowiem, jak wkrótce zostanie wykazane, w drugim już okresie, w którym mocno przestarzałe instytucje hierarchiczne muszą stawiać czoło nowoczesnym sieciom, tyle że siłę tych ostatnich wzmacniają teraz nowe technologie. Opierając się na analogiach historycznych, będziemy w stanie jasno zaprezentować, że z dużym prawdopodobieństwem możemy się spodziewać dalszego zakłócania funkcjonowania hierarchii przez działalność sieci, jako że hierarchie okażą się zapewne niezdolne do zreformowania się. Jednocześnie zaś dostrzeżemy potencjał do jakiegoś przywrócenia porządku hierarchicznego wówczas, kiedy okaże się, że same sieci nie są w stanie zapobiec staczaniu się świata w anarchię.
10
Iluminacja iluminatów
Mając w pamięci wszystkie te założenia dotyczące teorii sieci, możemy teraz powrócić do historii iluminatów (a pisząc „historii”, nie mam bynajmniej na myśli teorii spiskowych na ich temat). Założycielem zakonu był tak naprawdę pewien mało dziś znany wykładowca akademicki z terenu południowych Niemiec Adam Weishaupt. Urodzony w 1748 roku – a zatem w chwili, w której powoływał go do istnienia, miał zaledwie dwadzieścia osiem lat – Weishaupt był osieroconym już wówczas synem pewnego profesora prawa na Uniwersytecie w Ingolstadt w środkowej Bawarii. Dzięki patronatowi barona Johanna Adama von Ickstatta – który został mianowany rektorem tejże uczelni przez elektora Maksymiliana III Józefa, otrzymując od niego misję zreformowania zdominowanego przez jezuitów uniwersytetu – nasz bohater dostał swoją szansę i mógł pójść w ślady ojca. W 1773 roku uzyskał tytuł profesora prawa kanonicznego, a już rok później został dziekanem wydziału prawa[1].
Co zatem popchnęło tego młodego profesora u progu naukowej kariery do założenia zaledwie trzy lata później tajnego i pod wieloma względami rewolucyjnego stowarzyszenia? Odpowiedź brzmi następująco: pod wpływem Ickstatta młody Weishaupt stał się entuzjastycznym czytelnikiem dzieł najbardziej radykalnych filozofów francuskiego oświecenia, w tym zwłaszcza Claude’a Adriena Helvétiusa, którego najbardziej znaną książką była De l’esprit (O umyśle, 1758), a także Paula-Henriego Thiry’ego, barona d’Holbach, autora (pod pseudonimem) pracy Système de la nature (System przyrody, 1770). Jako dziecko Weishaupt przeszedł kurs edukacji jezuickiej, który nie wywarł na nim szczególnie dobrego wrażenia. Ateistyczne przekonania Helvétiusa i d’Holbacha wzbudzały w nim przeto wielką ekscytację. Tyle że w konserwatywnej Bawarii, gdzie kler rzymskokatolicki już szykował się do swoistego „kontroświecenia”, tego rodzaju poglądy były nader niebezpieczne. A już szczególnie trudna była sytuacja Weishaupta, młodzieńca, który otrzymał katedrę uprzednio zmonopolizowaną przez jezuitów. I w takich właśnie okolicznościach pojawiła się koncepcja tajnego stowarzyszenia maskującego swoje prawdziwe cele nawet przed werbowanymi rekrutami. Sam Weishaupt przyznawał, że pomysł ten podsunął mu pewien protestancki student nazwiskiem Ernst Christoph Henninger, który opowiedział mu o studenckich stowarzyszeniach w Jenie, Erfurcie, Halle i Lipsku, gdzie uprzednio studiował[2]. Jednakże już pod wszystkimi innymi względami iluminaci paradoksalnie wzorowali się na… jezuitach, którzy także tworzyli potężną i nie do końca transparentną sieć, rozwiązaną zresztą ostatecznie przez papieża Klemensa XIV w 1773 roku. Pierwszy projekt Weishaupta mówił o „Szkole Człowieczeństwa” i zakładał prowadzenie przez każdego członka dziennika, w którym zapisywałby swoje przemyślenia i odczucia, a jego resumé przekazywałby następnie przełożonym. Wśród korzyści, jakie miała zapewnić przynależność do owej „Szkoły”, wymieniano dostęp do biblioteki, opiekę zdrowotną, ubezpieczenie i inne udogodnienia[3]. Określenie koncepcji Weishaupta mianem eklektycznej to stanowcze niedopowiedzenie: jego plany dotyczące zakonu odwoływały się również do elementów zaczerpniętych