Mimo wszystkich tych słabości iluminatów obrońcy klasycznego ruchu masońskiego i przeciwnicy rewolucji francuskiej z dużą inwencją i przesadą potrafili jednak przedstawiać ich rzekome przewiny, w skali absolutnie niewspółmiernej do rzeczywistości. W swoich traktatach z 1797 roku zarówno John Robison, jak i Augustin Barruel wytoczyli przeciwko nim zarzuty najcięższego kalibru – w tym zwłaszcza oskarżenie o wywołanie rewolucji francuskiej – przy czym, aby nadać im jakąkolwiek wiarygodność, powoływali się na pewne niezwykle skłonne do fantazjowania źródła niemieckojęzyczne. Bodaj jedynym elementem, który w jakikolwiek sposób mógłby wiązać iluminatów z rewolucją francuską, jest fakt, że Honoré Gabriel Riqueti, hrabia Mirabeau, spotkał się z Jakobem Mauvillonem (który przystał do iluminatów za namową Johanna Joachima Christopha Bodego), kiedy ówże Mirabeau przybył z wizytą do Brunszwiku w połowie lat osiemdziesiątych XVIII wieku. Teza, że to właśnie poprzez francuskie loże masońskie rewolucyjne idee mogły przedostać się do Paryża z Ingolstadt, nie wytrzymuje wszakże choćby najbardziej pobieżnej analizy krytycznej. Na dobrą sprawę owe rewolucyjne idee narodziły się przecież w samym Paryżu. Jeśli zatem próbować odtworzyć ówczesne kanały komunikacji, to biegły one raczej od salonów francuskiej stolicy do Bawarii, za pośrednictwem bibliotek rozmaitych oświeconych osobistości tamtych czasów, takich choćby jak Ickstatt, mentor Weishaupta, nie zaś w kierunku przeciwnym. Istniała bowiem wówczas, jak już wkrótce zobaczymy, międzynarodowa sieć łącząca filozofów i innych uczonych z całej Europy, a nawet rozciągająca się przez Ocean Atlantycki aż do Ameryki Północnej. Była to jednak przede wszystkim sieć współpracy w zakresie publikowania, korespondowania i dzielenia się lekturami. Loże masońskie i inne tajne stowarzyszenia zapewne odgrywały w niej jakąś rolę, ale znacznie ważniejsze były salony towarzyskie, domy wydawnicze i biblioteki.
Iluminatów żadną miarą nie należy zatem postrzegać jako wszechwładnej organizacji spiskowej, utrzymywanej przy życiu jakimiś tajnymi sposobami przez ponad dwa stulecia, ale jako ciekawy, choć niespecjalnie istotny nurt w dziejach oświecenia. Natomiast jako sieć sytuująca się wewnątrz innych, większych sieci – tej wolnomularskiej, ale także tej wywodzącej się z francuskiej filozofii oświeceniowej – zakon założony przez Weishaupta stanowi dla nas dobry przykład klimatu ówczesnej epoki, w której nierozważnie było głosić otwarcie idee wprost kwestionujące religijne i polityczne status quo. Stąd potrzeba zachowania tajemniczości. A jednak to właśnie owa tajemniczość w ostatecznym rozrachunku umożliwiła przedstawicielom władz wyolbrzymianie rewolucyjnego zagrożenia, jakie rzekomo mieli stanowić iluminaci. Tymczasem w rzeczywistości rewolucyjny potencjał tkwił w owej szerszej sieci oświecenia, w której ramach zakon się sytuował, ze względu na swobodne krążenie w niej niebezpiecznych dla zachowania status quo idei, czy to przez publikację książek, czy wydawanie rozmaitych periodyków. Idee te tak czy owak rozprzestrzeniłyby się, niczym wirusy, po całej Europie i Ameryce, i to nawet wówczas, gdyby sam Adam Weishaupt nigdy nie zaistniał na arenie dziejów.
Historycy, którzy próbowali opowiedzieć historię iluminatów, napotykali wiele problemów, ponieważ nie pozostawili oni po sobie choćby jednego porządnego archiwum, a jedynie wiele luźno ze sobą związanych i porozrzucanych śladów. Do czasu uzyskania dostępu do archiwów lóż masońskich badacze tego zagadnienia musieli polegać niemal wyłącznie na wspomnieniach i dokumentach skonfiskowanych i opublikowanych przez jawnych wrogów zakonu. Tak więc pośród materiałów, jakie miały się znajdować w posiadaniu Franza Xavera Zwackha, odnaleziono podobno podróbki oficjalnych urzędowych pieczęci używane do fałszowania dokumentów, rozprawy pochwalające samobójstwo, instrukcje sporządzania trującego gazu i sympatycznego atramentu, opis specjalnej substancji zabezpieczającej tajne dokumenty, czy wreszcie rozmaite sposoby na przeprowadzanie aborcji, w tym przepis na wywar, który miał wywołać poronienie. Wiemy dziś z całą pewnością, że są to materiały wysoce niereprezentatywne, jeśli chodzi o działalność iluminatów[20]. Bardziej typowe są starannie uporządkowane papiery dokumentujące wymianę myśli między Bodem a iluminatami z Turyngii, których rekrutował. Doskonale jest w nich widoczne wewnętrzne napięcie charakterystyczne dla tajnego stowarzyszenia, które stawia sobie za cel propagowanie idei oświecenia, ale zarazem przyjmuje strukturę hierarchiczną i oczekuje od swoich nowicjuszy całkowitego obnażenia się przed przełożonymi, oferując im w zamian wyłącznie tanie jarmarczne sztuczki[21]. W starciu z potężnym państwem bawarskim, bo właśnie taki miało ono status za elektora Karola Teodora, iluminaci zostali z łatwością zmiażdżeni. A przecież był to okres, w którym elektor musiał już dostrzegać gromadzące się na horyzoncie ciemne chmury. Zaledwie dziesięć lat po wydaniu przezeń dekretu o zakazie działalności tajnych stowarzyszeń wojska rewolucyjnej Francji najechały Palatynat, wciąż rządzony przez Karola Teodora, a stamtąd skierowały się ku Bawarii. Od 1799 roku aż do dni poprzedzających bitwę pod Lipskiem w 1813 roku Bawaria była w praktyce państwem satelickim formującego się cesarstwa Napoleona. Tymczasem Gotha – w której znaleźli schronienie co znaczniejsi iluminaci – rządzona przez księcia Augusta, syna i spadkobiercę księcia Ernesta, stała się wręcz czołobitnie usłużna wobec francuskiego tyrana.
Tak więc to nie iluminaci wywołali rewolucję francuską – a już z całą pewnością nie ułatwili oni dojścia do władzy Napoleonowi – choć bezsprzecznie sporo na niej skorzystali (wszyscy poza Weishauptem doczekali się ułaskawienia, a niektórzy, w tym zwłaszcza Dalberg, zyskali nawet duże wpływy). Zakon nie kontynuował też swojej niecnej działalności zmierzającej do przejęcia kontroli nad światem aż do dnia dzisiejszego, lecz zakończył swój żywot pod koniec lat osiemdziesiątych XVIII wieku, a wysiłki mające na celu jego wskrzeszenie, podjęte już w XX stuleciu, miały w dużej mierze charakter pokazowy[17*]. Jego historia stanowi wszak integralną część złożonego procesu dziejowego, w którego trakcie Europa przeszła z oświecenia do rewolucji, a następnie do epoki imperialnej. W procesie tym decydującą rolę odegrały bez wątpienia właśnie sieci i nieformalne związki intelektualistów.
Odwołując się do najnowszych zdobyczy współczesnej historiografii, niniejsza książka podejmuje starania, by ocalić dzieje sieci przed mroczną poświatą rzucaną na nie przez rozmaite teorie spiskowe, a jednocześnie wykazać, że historyczne przemiany można, a często wręcz należy postrzegać, pod kątem wyzwań rzucanych porządkowi hierarchicznemu przez takie właśnie nieformalne powiązania sieciowe.
II
Cesarze i zdobywcy
11
Krótka