6. Podstawowe założenia teorii sieci. Każdy punkt na grafie oznacza węzeł, a każda linia to krawędź. Punkt podpisany jako „łącznik” to węzeł charakteryzujący się najwyższym natężeniem centralności stopnia i centralności pośrednictwa. Węzły podpisane jako „skupiska” mają wyższy współczynnik gęstości czy też lokalnego usieciowienia od innych części grafu.
Podobnie jak przy epidemii chorób zakaźnych, tak i tutaj kluczowa obserwacja sprowadza się do tego, że struktura sieci może być równie istotna dla prędkości i zasięgu rozprzestrzeniania się danej idei, jak sama idea[25]. W procesie „stawania się wiralem” najważniejszą rolę odgrywają węzły, które są nie tylko łącznikami czy pośrednikami, ale również swego rodzaju „portierami” – mowa tu o ludziach podejmujących decyzje, czy warto przekazać dalej otrzymane informacje, tak by rozprzestrzeniły się one po „ich” sektorze sieci[26]. Owe decyzje zapadają częściowo w zależności od tego, jak dana osoba zapatruje się na konsekwencje, jakie rozpropagowane informacje będą miały dla niej samej. Z kolei do zasymilowania jakiejś idei może być konieczne jej otrzymanie z więcej niż jednego czy dwóch źródeł. Aby doszło do kompleksowego „zakażenia kulturowego”, musi najpierw – inaczej niż w wypadku prostej epidemii choroby zakaźnej – nastąpić przekroczenie pewnej masy krytycznej pierwszych „wyznawców” idei, charakteryzujących się wysoką centralnością stopnia (czyli posiadających stosunkowo dużo wpływowych przyjaciół)[27]. Przywołując słowa Duncana Wattsa, kluczowym czynnikiem przy określaniu prawdopodobieństwa lawinowego rozprzestrzenienia się jakiegoś bodźca jest „skupienie się n i e na samym tym bodźcu, ale na strukturze sieci, w której rozprzestrzenia się ów bodziec”[28]. To właśnie tłumaczy, dlaczego na każdą ideę stającą się wiralem przypada niezliczona mnogość innych, szybko popadających w zapomnienie – ponieważ miały swój początek w niewłaściwym węźle, skupisku czy nawet w niewłaściwej sieci.
7
Rozmaitość sieci
Gdyby struktury wszystkich sieci społecznościowych były takie same, żylibyśmy w zupełnie innym świecie. Na przykład świat, w którym węzły byłyby ze sobą połączone całkowicie przypadkowo – tak że liczba krawędzi przypadających na jeden węzeł układałaby się w normalnych okolicznościach według krzywej dzwonowej – miałby wprawdzie pewne cechy „małego świata”, ale nie wyglądałby wcale jak świat, który dobrze znamy[13*]. Dzieje się tak dlatego, że bardzo wiele sieci istniejących w rzeczywistości posiada rozkład zgodny z zasadą Pareta, to jest mają one więcej węzłów z bardzo dużą liczbą krawędzi i więcej węzłów z bardzo niewieloma krawędziami niż w typowej sieci przypadkowej. Jest to pewna wariacja na temat prawidłowości określonej przez socjologa Roberta K. Mertona mianem „teorematu Mateusza”, od fragmentu Ewangelii według św. Mateusza: „Każdemu bowiem, kto ma, będzie dane i obfitować będzie, a temu, kto nie ma, zostanie zabrane i to, co ma”[14*]. W nauce jeden sukces prowadzi do kolejnego sukcesu: temu, kto był już nagradzany, „będą dane” kolejne nagrody i wyróżnienia. Podobne zjawisko wydaje się zachodzić w odniesieniu do powodzenia i bogactwa, jakie zdobywają sobie słynni ludzie[1]. Ta sama prawidłowość dotyczy też sieci. Wiele z nich, zwłaszcza tych wielkich, rozwija się w ten sposób, że przy węzłach przybywa nowych krawędzi proporcjonalnie do liczby tych, które już się tam znajdowały (można powiedzieć, że nowe krawędzie zyskują te będące w lepszej „kondycji”). Owa ekspansja odbywa się zatem na zasadzie tak zwanego uprzywilejowanego przyłączania (preferential attachment). Odkrycia tego dokonali fizycy Albert-László Barabási i Réka Albert, którzy jako pierwsi zasugerowali, że w świecie rzeczywistym większość sieci może podlegać silnym (potęgowym) prawom rozkładu albo też – inaczej rzecz ujmując – może mieć charakter „bezskalowy”[15*]. W miarę jak tego rodzaju sieci ewoluują, kilka wybranych węzłów staje się „łącznikami” dysponującymi znacznie większą liczbą krawędzi od pozostałych[2]. Nie brak doprawdy przykładów tego rodzaju sieci, poczynając od zarządów firm z listy Fortune 1000 przez cytowania w poważnych czasopismach naukowych aż po linki do i od stron internetowych[3]. Jak stwierdził Barabási: „Istnieje pewna hierarchia połączeń, która utrzymuje spoistość tych sieci. Najpierw jest gęsto połączony węzeł, po którym następuje kilka węzłów połączonych ze sobą już nieco luźniej, a wreszcie mamy dziesiątki jeszcze mniejszych węzłów. Nie ma tu żadnego centralnego węzła, który tkwiłby niczym pająk pośrodku sieci, kontrolując i monitorując każde połączenie i każdy węzeł. Nie istnieje przeto żaden pojedynczy węzeł, którego usunięcie mogłoby doprowadzić do rozpadu całej sieci. Sieć bezskalowa to sieć pajęcza bez pająka”[4].
W najbardziej skrajnym przypadku (z kategorii „zwycięzca bierze wszystko”) węzeł będący w najlepszej „kondycji” skupia wokół siebie wszystkie albo prawie wszystkie połączenia. Częściej spotyka się jednak model „dobra kondycja pozwala się bogacić”, w którym „za gęsto połączonym węzłem [znajduje się] w bezpośredniej bliskości kilka kolejnych mniej połączonych, a za nimi są dziesiątki jeszcze mniejszych węzłów”[5]. Można też spotkać inne, pośrednie modele struktur sieciowych, na przykład sieci przyjaźni wśród amerykańskich nastolatków nie są ani przypadkowe, ani bezskalowe[6].
W sieci przypadkowej, jak wykazali to już dawno temu Erdös i Rényi, każdy węzeł ma w przybliżeniu taką samą liczbę połączeń jak inne węzły. Najlepszym przykładem takiej struktury z rzeczywistego świata byłby może ogólnokrajowy amerykański system autostradowy, w którym każde główne miasto dysponuje z grubsza taką samą liczbą autostrad łączących je z innymi miastami. Z kolei dobrym przykładem sieci bezskalowej byłby amerykański model ruchu powietrznego, w którym duża liczba niewielkich lotnisk łączy się z mniejszą liczbą lotnisk średniej wielkości, a te z kolei mają połączenia z kilkoma wielkimi i ruchliwymi portami lotniczymi. Inne sieci są często nawet bardziej scentralizowane, co niekoniecznie musi oznaczać, że są bezskalowe.
Jedną z dróg prowadzących do zrozumienia tragedii, jaka rozgrywa się na kartach Hamleta Szekspira, jest nakreślenie sieci zależności między bohaterami