Verna przytaknęła z ulgą. Siedząca obok niej Amber, zawsze uważna, słuchała, ale nie zadawała pytań. Ksieni powiedziała:
– Cliffwall ma wiele informacji, podobnie jak ty, czarodzieju Rennie. Chcemy się dowiedzieć wszystkiego o Ildakarze i usłyszeć wieści o Nicci i Nathanie.
ROZDZIAŁ 10
Mrra zamknięta w murach miasta nie mogła znaleźć sobie miejsca. Włóczyła się ulicami wśród budynków, chciała polować, biegać. Panowała nad sobą, chociaż marzyła o zabijaniu.
Nicci, połączona z nią magiczną więzią, też czuła się jak w klatce. Pracowała z rebeliantami w katakumbach. Uczucie uwięzienia się wzmogło, kiedy pradawna armia generała Utrosa obległa miasto.
Ludzie wzmacniali mury, żeby podołać długiemu oblężeniu, a Nicci się zastanawiała, jak długo wytrzymają Utros i jego żołnierze. Czego on chciał? Armia obudziła się całe trzy dni temu; pradawni żołnierze odbudowywali obóz, przygotowując się do szturmu na niezdobyte miasto.
Zapadła noc, a monotonne łomotanie w kamienne mury nie ustało. Lata temu, kiedy Imperialny Ład zaczął maszerować na północ, żeby podbić Nowy Świat, imperator Jagang żądał, żeby nieustannie bito w bębny – dzień i noc – ilekroć zamierzał odwiedzić jakieś miasto. Słysząc to, mieszkańcy trwożliwie oczekiwali imperatora, chociaż mogły upłynąć miesiące, nim Jagang się pojawił. To łomotanie brzmiało podobnie, a ponieważ Utros miał tysiące żołnierzy, mogło trwać bardzo długo.
Nicci spędzała noc w obszernych gościnnych komnatach w willi. Maxima i Thory nie było, toteż zatrzymała swoje pokoje, tak samo jak Nathan i Bannon.
Niespokojna Mrra chciała krążyć ciemnymi ulicami, polować na szczury, przeskakiwać z dachu na dach dla samej radości rozciągania mięśni. Nicci odmówiła zamknięcia pantery w klatce czy uwiązania jej. Mrra rozumiała, że nie powinna atakować ludzi, tak jak robiły to kolczaste wilki, lecz Nicci nie zapominała, że piaskowa pantera to dzikie zwierzę. Kocica zaatakuje, jeśli poczuje się sprowokowana czy osaczona. Potrzebowała swobodnej wędrówki po trawiastych wzgórzach, polowania w lasach. Ale jakże Nicci mogła ją wypuścić, skoro czyhała tam ogromna armia?
Siedziała na brzegu szerokiego łoża, lekki wiatr kołysał jedwabnymi zasłonami. Oprócz dalekiego dudnienia słyszała ciche odgłosy miasta: szum rozmów szlachetnie urodzonych w ich siedzibach, gwar tawern i okrzyki ulicznych sprzedawców, dźwięki z lupanarów z jedwabistymi yaxenami, muzyków; Ildakar starał się normalnie żyć, chociaż pradawna armia napierała na bramy.
Mrra chodziła tam i z powrotem po sypialni, ocierając się płowym futrem o kolana Nicci. Czarodziejka podrapała panterę za uchem. Mrra, mrucząc z zadowoleniem, przeszła przez pokój i stanęła na balkonie; nastawiła uszy, słuchając dźwięków z zewnątrz. Prychnęła, poruszyła wąsami i wróciła, żeby Nicci znowu ją podrapała. Czarodziejka wyczuwała jej tęsknotę za swobodą; pantera chciała być wolna bez względu na nieprzyjacielskich żołnierzy.
– Nie byłabyś bezpieczna – powiedziała Nicci.
Co robili generał Utros i jego armia? Co planowali? Czemu nie przysłał emisariusza, żeby omówić warunki?
Mrra warknęła, jakby się upierała, że życie w Ildakarze też nie jest bezpieczne. Nicci wyczuwała ostre pazury i odruchy zwierzęcia i świetnie wiedziała, że kocica potrafiłaby o siebie zadbać. Chociaż ich magiczna więź była silniejsza w snach, czarodziejka mogła się z panterą komunikować. Rozumiały się.
Wtem Nicci uświadomiła sobie, że biegająca na swobodzie wielka kocica byłaby użyteczna. Widziałaby to, czego ona nie mogła zobaczyć. Któż byłby lepszym szpiegiem od drapieżnika niepostrzeżenie przemykającego się nocą? Pochyliła się i ujęła dłońmi łeb kocicy. Złociste ślepia spojrzały w jej oczy.
– Za murami jest nieprzyjacielska armia. Widzimy ich obóz, ale nie tak dokładnie, żebym mogła coś zaplanować. Pokażesz mi, co widzisz? Będziesz ostrożna, jeśli cię wypuszczę? Będziesz na siebie uważać?
Piaskowa pantera machnęła ogonem. Nicci podjęła decyzję.
– Trzymaj się wzgórz, kryj pośród drzew, ale możesz też krążyć. Chcę, żebyś się im przyjrzała, abym mogła ich zobaczyć twoimi oczami. – Leciutko się uśmiechnęła. – Bądź moim szpiegiem u generała Utrosa.
Mrra, kołysząc ogonem, wyszła z komnaty na korytarz. Nicci czuła, jak przyspiesza jej tętno, wiedziała, że pantera jest podekscytowana.
– Idź. Znajdę mniejszą bramę, żeby cię wypuścić, odległą od miejsca, gdzie żołnierze walą w mur. – Zmarszczyła brwi. – Właściwie tam możesz być bezpieczniejsza niż my tutaj.
Pradawni żołnierze koncentrowali swój atak w pobliżu olbrzymiej głównej bramy, lecz do Ildakaru można się było dostać przez mniejsze furty przy stromo opadającej ku rzece ścianie klifu, furty dla podróżnych i sekretne bramy dla kupców w różnych częściach muru. Nicci i Mrra szły ulicami, słuchając nocnych ptaków i domowych kotów polujących przy rynsztokach. Mrra kroczyła przodem ku północnemu krańcowi murów, gdzie zakręcały i docierały do skraju pionowego urwiska.
Nicci znalazła niskie wejście, zasłonięte kamieniem – dokładnie tam, gdzie jej kiedyś powiedziano. Przywołała dar i otworzyła zamek. Żaden zwiadowca z wojsk Utrosa nigdy by nie znalazł tych ukrytych przejść. Kiedy zaklęcie zamykające ustąpiło, otworzyła furtę wysokości człowieka. Owionęło ją wilgotne powietrze od płynącej w dole rzeki Killraven i okalających równinę trawiastych wzgórz. Jasnobrązowe ciało Mrry sprężyło się w oczekiwaniu. Nicci położyła dłoń na szerokich barkach pantery, wyczuwając jej rozradowanie.
– Szkoda, że nie mogę pójść z tobą, lecz moje miejsce jest w Ildakarze. Chwilowo. – Pochyliła się i objęła wielką panterę; Mrra zamruczała i szorstkim jęzorem polizała policzek Nicci. – Idź – poleciła czarodziejka. – Będę przy tobie. Jestem twoją siostrą.
Mrra wypadła przez furtę i pognała ku wzgórzom, znikając w mrokach nocy. Nicci poczuła ukłucie w sercu; miała nadzieję, że nie po raz ostatni widziała piaskową panterę. Wiedziała, jak tam jest niebezpiecznie, ale i Mrra była niebezpieczna.
Patrzyła przez równinę na niezliczone ogniska oblegającej miasto armii; trzeba było na nie ogołocić z drzew całe zbocze. Wyglądały jak czerwone mrugające oczy wygłodniałych duchów, sfory sercowych psów wypuszczonej z zaświatów.
Każde ognisko odpowiadało tylu wrogim wojownikom, że wystarczyłoby ich do zajęcia miasteczka. Gdyby wszyscy ci pradawni wojowie mogli swobodnie łupić Stary Świat, pewnie zdołaliby podbić cały kontynent. Musiała ich jakoś tu zatrzymać. Długo patrzyła na ogniska, słuchając odległych odgłosów ogromnej armii wroga.
Mrra krążyła teraz na swobodzie, a stojąca przy furcie Nicci czuła się jak w pułapce.
Długo po północy, z powrotem w swoich pokojach, Nicci próbowała się przespać, wiedząc, że potrzebuje sił i energii. Nie chciała śnić, nie chciała myśleć, lecz kiedy odpłynęła w sen, jej świadomość swobodnie podryfowała i Nicci znalazła się w umyśle piaskowej pantery. Mrra cieszyła się swobodą. W mieście czuła się taka przytłoczona, a teraz hasała z czystej radości; czuła pod poduszkami przednich łap szeleszczące trawy, tylnymi wybijała się do przodu. Wielka kocica urodziła się do swobodnego życia w dziczy, chociaż została wychowana przez treserów w Ildakarze, wyszkolona na podstępną wojowniczkę mającą zabijać przeciwników na arenie. Na skórze Mrry wypalono niezliczone runy chroniące przed magicznym atakiem.
Czyż wolna pantera musiała bać się magii?
Mrra i jej dwie siostry-pantery