Kiedy łomot nagle ucichł, ta nieoczekiwana cisza była głośna jak krzyk.
Nathan idący obok Nicci żwirowaną dróżką omal się nie potknął.
– Drogie duchy! – wykrzyknął.
Powiódł wzrokiem po maleńkich żołnierzach na równinie.
Nicci przymrużyła oczy, nasłuchując tej nagłej ciszy.
– Nie podoba mi się to.
Nathan zmusił się do uśmiechu.
– Może to oznacza, że Utros postanowił się poddać.
– Żadne z nas nie jest takie głupie, żeby w to uwierzyć – powiedziała Nicci, spiesząc ku murom.
Przy głównej bramie naczelny kapitan Stuart wywarkiwał rozkazy do swoich wartowników, każąc im się przygotować na atak; lecz pradawni żołnierze wycofali się za stare fosy. Stuart pospieszył do Nicci i Nathana.
– Przestali bębnić i się wycofują.
Nicci spojrzała w dół z wysokich murów i dostrzegła ospowatą powierzchnię kamiennych bloków u podstawy. Nieustanne bębnienie naruszyło kamień, pojawiły się pęknięcia, odpadły odłamki – ale czarodzieje utwardzili skalne bloki zaklęciami. U podstawy murów zobaczyła też okopcenia, kałuże oleju, rozrzucone głazy i inne pociski, które zabiły setki nieprzyjaciół, ich ciała jednak zabrano.
Na równinie armia generała Utrosa rozstąpiła się z niesamowitą koordynacją: szeregi utworzyły przejście dla samotnego jeźdźca. Siedział na kredowobiałym bojowym rumaku, poruszającym się jednak niczym koń od pługa, a nie wierzchowiec. Jeździec miał skórzany pancerz z szerokimi naramiennikami, pełny hełm i szeroki zakrzywiony miecz w pochwie u boku. Statecznie dotarł do olbrzymiej bramy i się zatrzymał.
Nicci patrzyła w dół. Mężczyzna był weteranem o pobrużdżonej twarzy, starszym wojownikiem emanującym mocą i skutecznością. Wpatrywał się w nich dłuższą chwilę, a kapitan Stuart i strażnicy na murach mruczeli po nosem, czekając, aż poseł coś powie.
Wreszcie pokryty bliznami weteran uniósł obleczoną w rękawicę pięść i zawołał:
– W imieniu generała Utrosa oraz potężnego Żelaznego Kła, imperatora Kurgana, żądamy rozmowy z przedstawicielem Ildakaru. Będziemy negocjować, jakie szkody musi ponieść wasze miasto, zanim się poddacie. – Czekał.
Strażnicy szeptali między sobą, popatrując na Stuarta, a on z kolei patrzył na Nicci i Nathana. Żaden z pozostałych członków dumy jeszcze się nie pojawił na murze.
Nathan zmarszczył brwi i zawołał do jeźdźca:
– A więc nie jesteś generałem Utrosem, tylko zwyczajnym pachołkiem?
Twarz przybysza na moment się zmieniła, a potem znowu znieruchomiała, szczera i otwarta.
– Jestem naczelny dowódca Enoch. Mówię w imieniu Utrosa, a Utros w imieniu imperatora Kurgana. Wycofamy naszych żołnierzy, żebyście mogli przysłać swojego emisariusza. Gwarantujemy mu bezpieczeństwo. Generał chce pozostać neutralny, póki nie dacie mu powodu do zmiany decyzji. – Zawrócił konia i odjechał, znikając wśród nieprzeliczonych żołnierzy.
Kiedy zabrakło twardej ręki władczyni i wodza-czarodzieja, członkowie dumy byli zupełnie zagubieni. Przez wieki pod osłoną całunu ich narady w miejskich sprawach były całkiem jałowe; teraz musieli stawić czoło groźnemu kryzysowi i nie mieli pojęcia, kto miałby podjąć tak ważną decyzję ani nawet kto powinien przemawiać w imieniu Ildakaru. Nikt nie zamierzał zgłosić się na ochotnika.
Zniecierpliwieni Nicci i Nathan siedzieli wśród nich. Członkowie dumy – Elsa, Damon, Quentin i na wpół spetryfikowana Lani – omawiali ultimatum Utrosa. Najnowszy członek dumy, Oron, miał najwięcej do powiedzenia.
– Nie pozostaje nam nic innego, jak rozmawiać z Utrosem. Tylko tak zdobędziemy informacje.
– Jedynie tak możemy to rozwiązać – przyznał Damon. – A jeśli zaproponuje znośne warunki?
– Nie możemy wysłać z miasta najpotężniejszych ludzi – powiedział Quentin. – Jeśli to podstęp? Jeśli generał zrobi z nas zakładników, miasto stanie się o wiele słabsze.
– Dał słowo, że nasz przedstawiciel będzie bezpieczny – odezwała się Elsa. – Jego armia przez wiele dni tłukła w mury, ale po raz pierwszy usłyszeliśmy wieści od generała. Czy nie powinniśmy się przekonać, czego oczekuje?
Oron się z nią zgodził, podparłszy brodę na pięści.
– To kupi nam czas, póki nie wymyślimy, jak ich przepędzić lub jak mamy wszyscy uciec.
– Uciec? – prychnął szyderczo Nathan. – Drogie duchy, w tym mieście jest z pół miliona ludzi. Chcesz ich wszystkich wysłać z drabinami i sznurami na urwisko, żeby odpłynęli rzeką? To się nie uda.
– Nie chodzi o ewakuację – powiedział Quentin. – Rozważamy inne możliwości.
– Generał Utros może nie wiedzieć, co mu się przytrafiło. Dopiero się ocknęli po trwającym setki lat skamienieniu. Może jeszcze sobie nie uświadomił, ile czasu minęło – odezwała się Nicci.
Lani potaknęła.
– I ja, kiedy byłam spetryfikowana, nie czułam upływu czasu. Może nie wie, że jego imperator od dawna nie żyje.
– Całe to oblężenie nie ma sensu – stwierdziła Elsa. – Może mu to unaocznimy. Posłucha głosu rozsądku?
– Będzie zdesperowany. Miasto było samowystarczalne przez wiele stuleci i możemy bez końca wytrzymywać oblężenie, ale tych wszystkich żołnierzy trzeba żywić – podkreślił Quentin. – Setki tysięcy żołnierzy bez zaopatrzenia. Wystarczy, że zaczekamy, aż umrą z głodu. Taką mamy nad nimi przewagę.
Oron zaśmiał się zimno i paskudnie.
– Powinniśmy wysłać najlepszego mówcę. Skoro Utros nie ma już imperatora, któremu mógłby służyć, to może uda się nam zwerbować jego armię dla Ildakaru.
– Wtedy to my musielibyśmy ich żywić – zaoponowała Elsa. – Jeśli nawet się zgodzą odstąpić od oblężenia, to jak miasto utrzyma tysiące nowych ludzi?
– To nie była poważna propozycja – odezwał się Damon.
Nathan był zaintrygowany.
– Nie, to bardzo ważna sprawa. Z pewnością nie jedli, od kiedy się ocknęli. Powinno dochodzić do przejawów paniki, masowych dezercji, a wyglądają na zdyscyplinowanych. Jak setki tysięcy żołnierzy mogą egzystować bez schronienia i żywności?
Lani też była zdezorientowana.
– Kiedy się obudziłam, nie chciało mi się jeść ani pić. – Dotknęła swojej kredowobiałej skóry. – Zaklęcie nie do końca zniknęło. Może nie potrzebują strawy.
– Jeśli to prawda, mogą w nieskończoność przeciągać oblężenie – powiedziała Nicci.
Damon jęknął.
– Szkoda, że nie możemy znowu zarzucić całunu i zająć się własnymi sprawami, jak przedtem, kiedy Ildakar trwał w spokoju.
– Ildakar nigdy nie trwał w spokoju – mruknął Nathan. – Tylko wy tego nie zauważaliście.
Nicci skierowała rozmowę na właściwe tory.
– Jak tylko Utros się dowie, że Żelazny Kieł od dawna nie żyje, a imperium upadło, powinien zdać sobie sprawę, że oblężenie jest bezcelowe. Ktoś powinien go o tym przekonać.
– Kto