Czy jak Ci napiszę, że wyszłam właśnie z wanny, uwierzysz?
No i tak… ja spodni też nie mam.
Kocham Cię.
J.
Od: Justyna Borkowska
Do: Michał WOLF
Temat: DZIĘKUJĘ!
Data: 23 maja 2000
O matko! Jakie piękne kwiaty!
Nie wierzyłam, gdy przeczytałam bilecik!
Skąd wiedziałeś, że się obronię?
No tak, jakbym się nie obroniła, to byś powiedział, że kwiaty były na pocieszenie!
Tak bardzo za Tobą tęsknię, tak chciałabym z Tobą świętować ten sukces.
Wypiliśmy szampana z rodzicami. Dzwoniła babcia Adela i powiedziała, że lokatorzy z jej mieszkania się wyprowadzili, a ja już jestem dorosła i powinnam mieszkać sama. Wyobrażasz sobie? Moja babcia! Kazała mamie dać mi klucze, więc wygląda na to, że się przeprowadzam! Tak bardzo się cieszę! Pewnie w weekend będę malować ściany.
Moja mama robi z tego tragedię. Ale chyba taki los matek. Pewnie jak moje dziecko się będzie wyprowadzało, też będę lamentowała.
Kocham Cię.
Jeszcze raz dziękuję za róże.
Czuję się dzisiaj taka ważna!!!
Mgr Justyna Borkowska
From: Michał Wilk
To: Justyś B.
Subject: Szanowna pani magister
Date: May 30, 2000
Szanowna Pani Magister!
Czy ja mogę do Pani mówić po imieniu? Czy to będzie zbytnie spoufalanie się z Panią?
Kochanie, wiedziałem, że się uda!
Masz większe szczęście niż ja. Bo ja znowu szukam roboty. Jana, ta Czeszka, też szuka i tak siedzimy całymi dniami sami.
Czeska kuchnia jest całkiem, całkiem!
Prawdopodobnie jednak od poniedziałku zaczynam. Grzegorz, jeden z tych chłopaków, z którymi mieszkam, wraca do Polski i zwalnia się jego miejsce. Sprząta magazyny w sklepie. Mówi, że spoko praca. Zobaczymy. Na razie jestem na zero.
Kocham Cię.
Wolf
Od: Justyna Borkowska
Do: Michał WOLF
Temat: ?
Data: 2 czerwca 2000
Wolf, ale jak to na zero??? Przecież jesteś już tam od lutego! Przecież miałeś już wracać za chwilę?
Wolf, co się dzieje?
Przecież to jest kompletnie bez sensu! Siedzisz tam, zamiast tutaj i pracujesz ciężko, a nic z tego nie masz?
Naprawdę to jest bez sensu!
Zadzwoń do mnie, to pogadamy. Albo spotkajmy się na czacie gdzieś w sieci.
J.
Od: Justyna Borkowska
Do: Michał WOLF
Temat: ???
Data: 15 czerwca 2000
Misiu, nie odzywasz się. Wszystko jest OK? Mama mówiła, że dzwoniłeś dwa razy, nie było mnie w domu. Muszę kupić komórkę, to będziesz mógł dzwonić zawsze.
Przepraszam, że tak napisałam w poprzednim mailu, ale naprawdę pomyślałam, że to bez sensu…
Proszę, daj jakiś znak.
I złe wieści… Zostałeś skreślony z listy studentów. Ale z pewnością można to jeszcze jakoś cofnąć. Najwyżej powtórzysz semestr…
J.
From: Michał Wilk
To: Justyś B.
Subject: Re: ???
Date: July 1, 2000
Justyna, masz rację. Ale teraz to jeszcze bardziej jest bez sensu, bo miałem wypadek. I te studia… Nie spodziewałem się niczego innego. Długo by pisać.
Dostałem pracę jako dostawca i skasowałem wóz szefa. No i pozytyw jest taki, że mam pracę, a minus jest taki, że muszę spłacić auto.
Nic mi się nie stało, ale samochód do kasacji.
Pracuję dwa razy więcej.
Mam mniej czasu.
I będę miał jeszcze mniej pieniędzy.
O ile to możliwe, by mieć jeszcze mniej.
Na razie nawet nie mam ochoty dzwonić i pisać.
Pracuję i jem knedliczki.
Michał
Od: Justyna Borkowska
Do: Michał WOLF
Temat: Re: Re: ???
Data: 1 lipca 2000
Michał? Jaki wypadek? Jakie, kurna, knedliczki?
Coś Ci się stało? Czy Ty się dobrze czujesz?
Może już dosyć prób związanych z dorosłością?
Może już warto przyznać się do porażki i wreszcie wracać? Przecież tak nie można!
Mam pomysł! Przyjadę do Ciebie! Poszukam tanich lotów i przyjadę. Czasem można znaleźć fajne okazje. Wyobrażasz sobie to? Za tydzień moglibyśmy być znów razem! Może sama Cię namówię do powrotu. Wierzę w to!
Kocham Cię.
J.
From: Michał Wilk
To: Justyś B.
Subject: przyjazd
Date: July 5, 2000
Justyś, to jest bez sensu… Nie przyjeżdżaj. Teraz to zupełnie bez sensu. Ja pracuję cały czas, nie ma mnie wcale. Warunków do mieszkania też za bardzo nie ma. Gnieździmy się w czwórkę.
Kup sobie lepiej coś ładnego za te pieniądze.
Ja myślę, jak to wszystko ogarnąć. Ale sam nie wiem jak. Daj mi chwilę.
Muszę sam sobie z tym poradzić.
Wolf
4
Byłam przekonana, że Michałowi w tych Stanach nie było wcale różowo. American dream prysł już pierwszego dnia pracy, a po pierwszym miesiącu nie było po nim śladu. Nie chciał się przyznać do porażki. Został skreślony z listy studentów, nie miał za bardzo do czego wracać. Przynajmniej w tym roku akademickim. A potem ten wypadek… I znowu musiał zaczynać od zera.
– Przyjeżdżaj – mówiłam za każdym razem, gdy udało nam się porozmawiać. – Damy jakoś radę.
– Nie po to pojechałem, by wracać ze spuszczoną głową – słyszałam zawsze.
– Ja wiem, marzysz, by przyjechać czerwonym ferrari i pokazać, że jesteś kimś. Te czasy się już skończyły.
Rozmawialiśmy coraz rzadziej. Trochę przeszkadzała nam różnica czasu i nie mieliśmy wciąż kasy na telefony, ale tak naprawdę to było chyba tylko pretekstem do tego, by właśnie nie rozmawiać. Na