– Nie, tego nie powiedziałam.
Zdążyła już podejść na tyle blisko, żebym mógł jej dotknąć. Może tylko śniłem, ale poczułem chęć, by to zrobić. Z trudem oparłem się pokusie, skrzyżowałem ręce na piersi.
– Nie odpowiedziałaś na moje pierwsze pytanie. Jak wydostałaś się z tamtego pokoju i dostałaś tu?
– Czy to nie oczywiste? Podpisałam te ich cholerne papiery. Wszystkie. Mają mnie teraz na smyczy.
Skinąłem głową. Było to ewidentne, ale chciałem, żeby sama to przyznała.
– Dobrze więc, jesteś naszą specjalistką od PR, kiedy i jeśli projekt zostanie odtajniony. Jakie obowiązki masz teraz?
– Zapoznanie się z projektem i jego uczestnikami.
– Dostałaś własną pryczę?
– Nie, mam mieszkać w jednym z budynków na zewnątrz bazy.
– Dlaczego pozwalają ci tu chodzić samej?
Wzruszyła ramionami.
– Tak naprawdę nie jestem sama. Wszędzie są kamery.
Rozejrzałem się po korytarzu. Rzeczywiście, tu i ówdzie widziałem kamery, ale to nie znaczyło, że ktoś nam się teraz przyglądał. Zwykle służyły głównie do przeglądania nagrań z przeszłości jako dowodów w śledztwach, a nie do permanentnej inwigilacji.
– I od razu poszłaś mnie szukać? Schlebiasz mi.
– Powiedziano mi, że doszło do sporu między szefostwem i że byłeś jego świadkiem.
Z uśmiechem zaprosiłem ją do ciasnego pokoju. Z wahaniem się zgodziła.
Usiedliśmy. Do wyboru było tylko jedno stalowe krzesło i moja prycza. Wybrałem krzesło, bo gdy siedziałem wyprostowany na pryczy, uderzałem głową w szafki nad nią.
– Tak mało miejsca? To absurd – jęknęła, siadając na moim małym, sztywnym łóżku.
– Wiem. Przykro mi, ale nic nie poradzę.
– Dokąd zmierza ten projekt, Leo? Wiem, że znasz szczegóły.
Rozważyłem opcje. Miała prawo wiedzieć co nieco, ale rozumiałem też, że generał Vega wolałby, abym nie mówił nikomu wszystkiego, co usłyszałem.
– Nie wolno mi o tym mówić – odpowiedziałem w końcu.
– Co? Wczoraj razem ryzykowaliśmy życie, a teraz nie uchylisz przede mną ani rąbka?
– Niestety.
Wstała z pryczy i usiadła mi na kolanach. Nie była to długa podróż.
– A może ja pierwsza ci coś powiem? Coś, co wiem o tym miejscu, a ty nie?
– Na przykład? – spytałem. Jej ciężar był całkiem przyjemny.
Wiedziałem, że powinienem ją zepchnąć, ale każdemu heteroseksualnemu mężczyźnie przyszłoby to z trudem. Robin potrafiła być bardzo seksowna, gdy tylko chciała.
– Widzisz to okienko w ścianie? Mój pokój też takie ma. Na początku spanikowałam. Spytałam inną kobietę, jak można je wyłączyć. Oto, co mi pokazała.
Przycisnęła wnękę w ścianie i jej część zniknęła. Teraz widzieliśmy zewnętrzny korytarz.
Poczułem się nieswojo. Wciąż siedziała mi na kolanach i niekoniecznie chciałem, żeby widzieli to przypadkowi przechodnie.
– Nie martw się – powiedziała, położywszy mi rękę na kolanie. – Gdy odwrócisz polaryzację, nie mogą zajrzeć do środka. Są tylko trzy ustawienia: widok na zewnątrz, widok do wewnątrz i wyłączone.
– Dobra… Muszę przyznać, że to przydatne. Ale nie ma porównania z mówieniem o losie projektu.
– Pytam tylko po to, żeby lepiej pełnić swoją funkcję, gdy wszystko wyjdzie już na jaw.
– Będziesz musiała poczekać, aż tak się stanie.
Zaczęła gładzić mnie po szyi. Nie poddawała się szybko.
– Jak mogę cię przekonać, żebyś coś powiedział? – spytała słodko.
Nie odpowiedziałem od razu, ale serce zaczęło mi walić. My, mężczyźni, mamy swoje słabości.
Zaczęła mnie głaskać i całować. Nie czułem się całkiem komfortowo, szczególnie dwa metry od przezroczystej ściany. Co jakiś czas ktoś przechodził i sprawiał, że lekko podskakiwałem na krześle.
Nie pozwoliłem jej pójść na całość – to nie byłoby fair. Po prostu całowaliśmy się przez chwilę.
W końcu odsunąłem ją z powrotem na pryczę. Spojrzała na mnie ze zdumieniem.
– Przykro mi – powiedziałem.
Zdecydowanie się wkurzyła.
– Nigdy nie zamierzałeś mi nic powiedzieć, co? Zwodziłeś mnie! Pozwoliłeś, żebym zrobiła z siebie idiotkę!
– Daj spokój… Przecież mówiłem „nie”. Nie jesteś już dziennikarką, pamiętasz? Jesteś rzeczniczką prasową. Powiedzą ci to, czego będziesz potrzebowała do pracy.
Robin wyszła pospiesznie z pomieszczenia. Nie winiłem jej, ale ta reakcja wskazywała, że wciąż po cichu planowała upublicznić tę historię, niezależnie od tego, co podpisała.
Wplątała się w niebezpieczną grę, ale to był jej wybór.
Po kolacji, podczas której nikt się do mnie nie przysiadł, wróciłem do kwatery. Kazano nam zgłosić się o szóstej rano na odprawę.
Wyciągnąłem się na pryczy i nieco odprężyłem. Czułem wciąż perfumy Robin i żałowałem swojej decyzji. Postąpiłem słusznie, ale i tak żałowałem.
Światło na korytarzu przyćmiło się tak, by symulować noc. Ostatnie szaleńcze dni nieco mnie wyczerpały. Sen przyszedł łatwo, ale nie trwał długo.
W środku nocy na moją pryczę padł cień. Jak zwykle spałem lekko.
Spojrzawszy przez przejrzystą ścianę, zobaczyłem sporą sylwetkę. Wciskała coś przy oknie, czekała i znowu próbowała. Ktoś starał się zajrzeć do środka, ale bezskutecznie. Sztuczka Robin zadziałała.
Inny szczegół mnie jednak zaniepokoił. Byłem w kosmosie. Przez ponad rok żyłem wśród dzikich Kherów. Przez ten czas nauczyłem się ich rozpoznawać.
W większości wyglądali jak ludzie. Różnili się od nas nieco wzrostem i budową ciała. Duży Kher z planety o niskiej grawitacji mógł mieć ponad dwa metry wzrostu. Inne rasy były wielkości dzieci.
Nieważne jednak, jak wysocy, zawsze mieli w sobie coś obcego. Widziałem to wcześniej i rozpoznałbym wszędzie.
Patrząc na korytarz poprzez przezroczystą ścianę, wiedziałem jedno – ktokolwiek próbował mnie podglądać, nie był człowiekiem.
10
Gdy przebywałem na okrętach Kherów, nauczyłem się, że nocne wizyty zawsze zwiastują kłopoty. Często odwiedzali nas wtedy rywale, zwłaszcza gdy byliśmy zbyt słabi, zmęczeni i powolni, by się obronić. W takich chwilach odbywały się nasze najbardziej zaciekłe walki o przywództwo.
Wśród Rebeliantów awansować można na dwa sposoby: albo dokonując heroicznego czynu, albo dowodząc, że jest się lepszym od innych, pokonując ich w walce. Często gdy wracałem z ledwie wygranej bitwy, spotykały mnie nie wiwaty,