Agatę zdumiały te obcesowe słowa. Czy naprawdę sprawiała takie wrażenie, że chce jak najszybciej pozbyć się domu matki i wyjechać? Widać, miejscowi właśnie tak ją oceniali.
– Nie wiem jeszcze, co zrobię – powiedziała tylko i zaczęła rozglądać się po sklepie w taki sposób, by wszyscy uznali, że rozmowa na ten temat jest zakończona. Ale najwyraźniej nie była. Dołączyła się druga niewiasta, w odświętnej kwiecistej sukni, ozdobionej koronkowym kołnierzem.
– Gdy się pani chciała pozbyć domu, to na pewno znajdzie się kupiec. Sam budynek nic nie jest wart, ale teren dosyć duży i to jedyny plus tego całego interesu!
Agata przypatrzyła się jej uważnie. Kobieta zaczerwieniła się po tym taksującym spojrzeniem i wycofała za plecy chudej żony burmistrza, która chrząknęła, jakby przygotowując się do dłuższej mowy.
– Państwo nie kupują? – spytała Agata i bezceremonialne przepchnęła się do lady. – Poproszę sześć bułek śniadaniowych i kawałek tego chleba ze słonecznikiem, wygląda smakowicie.
Ekspedientka oderwała się od obserwowania zebranych i natychmiast wróciła do swoich obowiązków.
– To znakomity chleb! Nasza tajna receptura. Niech pani bierze na zdrowie. I jeszcze proszę kupić twarożek, Tosia bardzo lubi. I mleko niech pani weźmie, mamy także z własnej, małej mleczarni, pani Ada zawsze… – tu urwała, jakby zawstydzona i popatrzyła na Agatę spod oka niepewnie.
– Moja mama lubiła to mleko? – zapytała Agata, spoglądając po zebranych dosyć wyzywająco, ale nikt już tego nie komentował.
– Tak, bardzo lubiła. Do kawy zwłaszcza, ona dużo kawy piła – pospieszyła z zapewnieniami ekspedientka.
– To wezmę i mleko. Ja także lubię kawę. – Zapłaciła i zapakowała zakupy do płóciennej torby.
– Do widzenia państwu – powiedziała, wychodząc, ale na progu sklepu odwróciła się i rzuciła przez ramię: – Do państwa wiadomości – nie zamierzam sprzedawać domu. To jest dziedzictwo mojej siostry i chcę, żeby tak pozostało.
Wyszła i szybkim krokiem ruszyła na Lisiogórską. Czuła gniew. Dlaczego mieszkańcy wtykali nos w nie swoje sprawy? Oczywiście, nie miała złudzeń, że będą plotkować o niej i o Tosi, to było nie do uniknięcia, bo ludzie zawsze tak robią. Jednakże dlaczego zagadywano ją tak impertynencko i napastliwie w sprawie domu?
„Może ktoś z nich chce go kupić i chcą szybko załatwić sprawę?” – pomyślała i od razu doszła do wniosku, że może to być właściwy trop. Tylko po co komuś z nich ten dom? Dla Agaty był atrakcyjny i ładny, ale dla innych mógł nie przedstawiać żadnej wartości. Wygodny dla dwóch osób, nie pomieściłby rodziny, a zaplanowany jako siedziba artystki-malarki na pewno nie mógłby pełnić funkcji pensjonatu czy agroturystyki. Chyba że rzeczywiście chodziło o dużą działkę – po wyburzeniu domku można tu było postawić nawet hotel, kto wie…
To wszystko było zastanawiające, ale Agata postanowiła nie poświęcać temu tematowi więcej uwagi i nie denerwować się zachowaniem mieszkańców Zmysłowa. Poza tym dotarła już właśnie do furtki „Willi Julia” i zamierzała zjeść z siostrami smaczne śniadanie.
W domu czekało ją wielkie zaskoczenie – kuchnia była pusta, a Danieli i Tosi nigdzie nie było widać. Przez chwilę nawoływała w cały domu, a potem zdecydowała się wyjść na zewnątrz.
– Tu jesteśmy! – krzyknęła Daniela. – Chodź, musisz to zobaczyć!
Agata posłusznie przeszła za dom. Dobudówka, w której mieściła się pracownia, utworzyła tutaj coś w rodzaju zabudowanego od góry tarasu. Dziewczyna spojrzała w górę i zobaczyła przeszkloną frontową ścianę pracowni, miejsce, skąd wieczorem podziwiała widoki. Pracownię wzniesiono na przedłużeniu osi domu. Tuż pod nią powstał rozległy i mile zacieniony taras, którego podłogę wyłożono drewnianymi, okrągłymi płytkami, najwyraźniej odciętymi z pnia jakiegoś szarego drzewa, o wyraźnych, ciemnych słojach. Na podłodze stały ceramiczne donice z ziołami, a otwarte ściany tarasu ozdabiały kratownice z powojnikami i dzikim winem.
Dalej był już ogród z jego starannie przystrzyżoną trawą i drzewkami owocowymi. Tutaj także nie było nigdzie kwiatów, ale rozciągał się stąd uroczy widok na pobliskie łąki i góry porośnięte gęsto lasem.
– Mama to wszystko zaprojektowała – powiedziała Tosia. – Podobnie jak pracownię. Czy otworzyłaś tam okna? W ciągu dnia w pracowni robi się bardzo gorąco przez te wszystkie szyby i trzeba wietrzyć.
Agata przyznała, że nie otwierała okien, więc dziewczynka pobiegła, żeby to zrobić.
– Popatrz, jak tu cudownie – powiedziała Daniela z uznaniem. – Zachwyca mnie to surowe piękno – drewniane podłogi, cegły szamotowe do wykończenia, ceramiczne donice. I ten pomysł na taras! Znajduje się przecież pod kondygnacją piętra, a wcale nie jest tutaj ciemno!
Była to prawda. Taras usytuowano w taki sposób, że słońce przesuwało się po podłodze właściwie przez cały dzień, przefiltrowane przez liście powojników i dzikiego wina.
Widać było, że Ada lubiła krzewy i pnącza, a z roślin jednorocznych szanowała wyłącznie te jadalne.
– Możesz sobie dodać do herbaty mięty prosto z krzaka – roześmiała się Daniela. – Albo szałwii czy dziurawca. To moim zdaniem bardzo praktyczne!
– I jak ładnie pachnie – stwierdziła Agata, pochylając się nad największą donicą, ustawioną na przeciętym pniu szarego drzewa.
– Widzę, że kupiłaś bułki! Siadaj do stołu, zaraz przyrządzę jajecznicę. Poczekamy tylko na Tosię.
Tarasowe meble także wyglądały niezwykle. Był to komplet dużych, obszernych sof i foteli pomalowanych na biało. Gdy dobrze się im przyjrzała, zorientowała się, że są to po prostu palety drewniane, starannie wyszlifowane, by pozbyć się nierówności i wystających drzazg, pomalowane na biało. Wszystkie meble zaopatrzono w wygodne materace i poduszki uszyte ze skrawków bajecznie kolorowych tkanin. Z palet zrobiono również wysoki stolik oraz półki, na których stały doniczki z ziołami.
– Bardzo pomysłowe – pochwaliła Agata, a Daniela kiwnęła głową.
– Tak. Meble z palet są teraz bardzo modne, ale trzeba mieć na to pomysł. Zbicie kilku skrzynek ze sobą to jeszcze nic, trzeba to umieć wykończyć, jak tutaj – powiodła ręką wokół siebie.
Na taras wyjrzała Tosia.
– Otworzyłam wszystkie okna. Jest już to śniadanie?
– Oczywiście! – Daniela zerwała się i pobiegła do kuchni. Za chwilę wróciła z patelnią pełną jajecznicy i dzbankiem z kawą.
– Mam jeszcze mleko i twarożek – przypomniała sobie Agata, sięgając do lnianej torby.
Tosia wyglądała na uszczęśliwioną. – To mój ulubiony ser! Zjem go sobie na słodko z truskawkami!
Posiłek, na który składały się prawie wyłącznie produkty z ogrodu Ady, smakował im wybornie. Agata znowu zdumiała się, jak smaczne mogą być warzywa, które wyrosły bez żadnych chemicznych dodatków. Szczypiorek w jajecznicy, rzodkiewka czy ogórek miały nie tylko inny smak i zapach, ale nawet kolor i fakturę.
– Przepyszne – powiedziała Daniela, smarując sobie kolejną bułkę masłem i nakładając na wszystko plasterki zielonego ogórka. – Choć nie powinnam tyle jeść,