– Nietypowy kiosk – powiedziała Agata, a Tosia podniosła głowę znad paczki gazet, którą właśnie rozpakowywała.
– Mama tak go urządziła. Kiedy zamknięto antykwariat, wzięła niechciane książki. Sprzedajemy je po parę złotych albo oddajemy za darmo.
– Za darmo? – Agata pokręciła w zdumieniu głową. – Nie rozumiem, jak ten sklep w ogóle mógł działać!
– Działał na zasadzie wymiany – cierpliwie tłumaczyła Tosia. – Tu ludzie chętnie zamieniają książki. Ktoś przeczytał już i oddaje, a sam bierze coś innego. Wiesz, coś podobnego do wymiany butelek – oddajesz pustą, a bierzesz pełną.
Niemirska roześmiała się, słysząc to – jakże trafne – porównanie.
– A normalnej biblioteki tu nie ma? – Agata wciąż się dziwiła miejscowemu sposobowi dystrybucji książek.
– Jest. Ale nie lubimy tam chodzić. To jest w domu kultury i rządzi tam pani Trzmielowa…
– Ach, tak – mruknęła tylko Agata, bo nie potrzeba było niczego więcej dodawać. Jeżeli biblioteką zarządza pani Trzmielowa, to jest więcej niż pewne, że ludzka noga tam nie postanie. Chyba że jest to noga jakiejś z jej koleżanek od plotek, ale zapewne one nie czytają książek. Nie mają na to czasu, zajęte szpiegowaniem innych.
Ponownie rozejrzała się po wnętrzu.
– Musimy tutaj trochę przewietrzyć i posprzątać. Stare gazety trzeba wynieść i wyłożyć nowe. Czy mama prowadziła jakieś księgi rachunkowe? Chciałabym je przejrzeć.
– Księgi? – Tosia swoim zwyczajem zadumała się nad pytaniem siostry, by udzielić jak najlepszej odpowiedzi. – Nie ma tu innych ksiąg, tylko te na półkach – wykonała gest dłonią w kierunku regału.
– Chodzi mi o jakieś rozliczenia. Wiesz, ile osób kupiło gazety, ile trzeba było oddać i tak dalej? Widziałaś może coś takiego?
Tosia pokręciła przecząco głową.
– Nie, nic takiego nie ma. Mama wszystko miała w komputerze. – Wskazała na półkę pod kontuarem, gdzie rzeczywiście wśród różnych szpargałów schowany był stary laptop.
Agata włączyła go i po chwili już zagłębiała się w rozliczeniach. Nigdy w swej karierze nie widziała tak dziwacznie prowadzonej księgowości! Ada zapisywała sobie przychody i rozchody, ale czyniła to wedle jakiegoś niezbyt zrozumiałego systemu, z którego dla Agaty niewiele wynikało.
– No nic. Będę to musiała rozgryźć – stwierdziła i zabrała się za sprzątanie.
Zamiotły z Tosią starannie podłogę i wytarły półki. Tosia z dużą wprawą wymieniła gazety na stojakach.
– Wielu miałyście klientów? – spytała Agata z nadzieją, ze siostra powie, że nie przychodził tu pies z kulawą nogą i łatwo wtedy będzie zamknąć cały ten dziwaczny interes.
– Sporo – odparła jednak dziewczynka. – Rano wiele osób przychodziło po gazety codzienne, pomagałam mamie przed szkołą. Potem było różnie. Kiedy są turyści, to często tu ktoś przychodzi po tygodniki i te inne gazety kolorowe. No, a po południu pojawiają się „zmieniacze książek”. Tych mama najbardziej lubiła!
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.