Chronił w ten sposób cenne marmurowe blaty, które niszczały pod naporem kredy i wody. Tak zrodziła się sławna w dziejach światowej matematyki Księga Szkocka, zeszyt, w którym notowano zadania i teorie. Między innymi za rozwiązanie »problemu nr 153« postawionego w 1936 roku przez Stanisława Mazura nagrodą miała być żywa gęś” [22].
Otrzymał ją dopiero trzydzieści sześć lat później szwedzki matematyk Per Enflö podczas uroczystości zorganizowanej w Warszawie, w Centrum Stefana Banacha. Nagrodę (to była naprawdę żywa gęś!!!) osobiście wręczył Stanisław Mazur.
Księga Szkocka przetrwała wojnę i została udostępniona matematykom (oryginał znajduje się w posiadaniu mieszkających w Niemczech potomków Banacha). Doliczono się aż 11 tysięcy ważnych prac naukowych, które w tytule zawierają sformułowanie „teoria Banacha”.
„Zatem niewiele tych żywych gęsi, bodaj najcenniejszego matematycznego wyróżnienia za rozwiązanie zadania wpisanego do Księgi Szkockiej, przyznano. O wiele mniej niż nagród Nobla. […] Zbiór zadań otwierał wpis Stefana Banacha z 1936 roku, a zamykał problem sformułowany przez Hugona Steinhausa w maju 1941 roku. […] Księgę opublikowano, to, co możliwe, rozwiązano, ale podstawowa część wiedzy tam zawartej jest strzeżona przez nieliczne umysły zdolne przekroczyć wyśrubowaną skalę trudności. Księga zawiera teorie i podpowiedzi rozwiązań, których poznanie, być może, otwiera inne drzwi. Jest księgą władzy, jaką daje dziś matematyczna wiedza o istocie świata…” [23].
Kawiarnię Szkocką odwiedzali nie tylko matematycy. Lokal upodobali sobie również filozofowie:
„Po drugiej stronie sali naraz wybucha lekka sprzeczka. Potężny mężczyzna z białą brodą odpiera w dyskusji argumenty trzech młodszych adwersarzy. To Kazimierz Twardowski, twórca lwowsko-warszawskiej szkoły filozoficznej. Wielki filozof, nauczyciel, moralny autorytet. Wysoki mężczyzna, szczupły, naprzeciw niego, to Tadeusz Kotarbiński, obok niższy, też z wąsem, Władysław Tatarkiewicz, a ten, który poruszył emocje Mistrza, to nasz bliższy znajomy, autor »Das Literarische Kunstwerk« – Roman Ingarden. Do rozmowy zapewne włączą się młodsi, później wielcy filozofowie, tacy jak Kazimierz Ajdukiewicz, albo zaledwie studenci, a już dopuszczani do stolika, jak Izydora Dąbska, Władysław Witwicki. Tu Twardowski pisał swoje teorie naukowe. […] Szkoła Twardowskiego zapewniła ciągłość współczesnej filozofii polskiej i wpłynęła poważnie na niektóre działy filozofii światowej, choćby poprzez teorie Tadeusza Kotarbińskiego, Romana Ingardena, Władysława Tatarkiewicza, Kazimierza Ajdukiewicza, Stanisława Ossowskiego, Alfreda Tarskiego. Jedno magiczne miejsce, silny genius loci; iluż to znakomitych ludzi przebywało w Szkockiej” [24].
Szkocka, podobnie jak Atlas, miała międzynarodowy charakter, w debatach, żartach i alkoholowych libacjach brali udział Polacy, Niemcy, Żydzi i Ukraińcy. Pod koniec lat trzydziestych kilkakrotnie odwiedził Szkocką John von Neumann, późniejszy współtwórca amerykańskiego programu atomowego. Proponował polskim matematykom wyjazd do Stanów Zjednoczonych, kilku z nich (Ulam, Steinhaus, Infeld) wyjechało, Stefan Banach – jeden z największych polskich uczonych XX wieku, pozostał. Zachowała się przepyszna relacja z ostatniej wizyty Neumanna w 1937 roku. Amerykanin wręczył Banachowi czek na jego nazwisko (podpisany!!!) z wypisaną cyfrą jeden. Wyjaśnił, że resztę zostawia do uznania profesora, może wpisać dowolną liczbę zer, tyle, ile uzna za stosowne, aby osiedlić się w Ameryce. Banach stwierdził jednak, że nie może opuścić Lwowa i pozostał w nim do śmierci. W czasie okupacji niemieckiej utrzymywał się z karmienia wszy w Instytucie Weigla. Zmarł na chorobę nowotworową w sierpniu 1945 roku, pochowano go na cmentarzu Łyczakowskim.
Na parterze kamienicy mieści się obecnie siedziba banku. I podobnie jak w przypadku Atlasu, można tylko żałować, że nie funkcjonuje już dawny lokal. A przecież w żadnej chyba kawiarni na świecie średnia geniuszy umysłowych na metr kwadratowy nie była tak wysoka…
Grupa matematyków pozostałych we Lwowie przetrwała niemal w całości okupację sowiecką i niemiecką. Nie można tego powiedzieć o innych uczonych z tutejszego uniwersytetu i politechniki. Po zajęciu miasta przez Niemców, trzydziestu ośmiu naukowców wraz z rodzinami i znajomymi (wśród nich był Tadeusz Boy-Żeleński wykładający literaturę francuską i korzystający z gościny profesorstwa Greków) zostało aresztowanych i rozstrzelanych w trzech egzekucjach na Wzgórzach Wuleckich w lipcu 1941 roku, co upamiętnia skromny obelisk z lat dziewięćdziesiątych z dwujęzyczną listą ofiar tragedii. Przez wiele lat uważano, że w zbrodni brał udział ukraiński batalion „Nachtigall”, co okazało się jednak świadomą dezinformacją rosyjską. W lipcu 2011 roku odsłonięto wreszcie pomnik zbudowany ze składek społecznych z inicjatywy prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza i mera Lwowa Andrija Sadowego. Nie zawiera jednak żadnego napisu, a symboliką nawiązuje do przykazania „nie zabijaj”.
W pobliskim szpitalu, gdzie przetrzymywano ofiary przed straceniem, umieszczono tablicę z irytującym napisem:
„Niemcy w pierwszych dniach wojny zaaresztowali dziesiątki znanych działaczy nauki, medycyny i kultury Lwowa. Tylko przez pierwsze 3-4 dni okupacji było rozstrzelanych w różnych miejscach Lwowa 50 ludzi ze środowiska inteligencji”.
Pierwsze dni wojny? Może dla bolszewików, ale nie dla Polaków. Przecież we wrześniu 1939 roku komuniści ze Wschodu wspólnie z hitlerowcami zniszczyli państwo polskie. Szkoda, że nie zaznaczono, że wymordowano polską inteligencję, wykładowców z polskich uczelni.
Przy ulicy Piekarskiej w sali Kolegium Anatomicznego eksponowana jest rzeźba przedstawiająca jedenaście ofiar egzekucji (profesorów medycyny). Kaźń lwowskich naukowców dopiero czeka na właściwe upamiętnienie, a sporo spraw nie zostało do końca wyjaśnionych. Wiadomo jednak na pewno, że na liście ofiar znaleźli się dwaj matematycy z grupy Banacha – Włodzimierz Stożek i Antoni Łomnicki. A na osobiste polecenie Himmlera rozstrzelano również innego lwowiaka, Kazimierza Bartla. Były rektor Politechniki Lwowskiej i były pięciokrotny premier rządu polskiego odmówił kolaboracji z hitlerowcami i zapłacił za to najwyższą cenę.
Człowiek z Wysokiego Zamku
Nad centrum Lwowa dominuje wzgórze o charakterystycznym kształcie, znane z dziesiątków zdjęć i reprodukcji. To Wysoki Zamek – symbol Lwowa i miejsce, w którym rozpoczęła się jego historia. Na tej górze (413 m n.p.m.) książę Daniel zbudował gród, który dał początek dzisiejszemu miastu.
Umocnienia Rurykowiczów były drewniane, murowany zamek powstał dopiero za czasów Kazimierza Wielkiego. Gmach zniszczyli Kozacy Maksyma Krzywonosa, odbudowany padł ofiarą najazdu szwedzkiego, a całkowitą ruinę przyniosły mu rządy Austriaków. Do dzisiaj zachowała się zaledwie jedna ściana budowli, ale nie tylko najeźdźcy i zaborcy dewastowali twierdzę. Ostateczne zniszczenie spowodowali sami lwowiacy, usypując na wzgórzu kopiec Unii Lubelskiej.
W 1859 roku cesarstwo austriackie poniosło klęskę w wojnie z Francją i utraciło posiadłości