Ale nawet wtedy poszła pod prysznic i długo szorowała każdy centymetr swojego ciała…
TERAZ, SYLWESTER
Nigdy wcześniej nie byłem na prawdziwym balu. W dodatku maskowym. Cieszyłem się, że oprócz maski nie trzeba było nic dziwacznego wkładać, bo chyba nie nadawałbym się na bal przebierańców. Garnitur był dla mnie wystarczającą męczarnią. Siedziałem od godziny przy naszym stoliku, rozważając wstawienie się darmowym alkoholem oraz ruszenie na parkiet. Niestety, druga opcja wydawała się mało realna, bo moja partnerka po prostu nie lubiła tańczyć. Właściwie ją rozumiałem. Gdybym miał tak fatalne poczucie rytmu jak ona, pewnie też wolałbym siedzieć. Rozglądałem się po parkiecie, próbując zlokalizować Maggie, koleżankę Alice. Miałem nadzieję, że chociaż z nią trochę potańczę, tym bardziej że przyszła bez partnera. Nie przeszkadzało jej to absolutnie w niczym, a właściwie to chyba nawet pomogło. Musiałem przyznać, że cieszyła się tutaj sporym powodzeniem. Niemal nie schodziła z parkietu.
– Może przyniesiesz mi trochę ponczu? – Alice jakby czytała mi w myślach. Musiałem się dźwignąć, inaczej moja podrygująca noga wkrótce zostanie uznana za tik nerwowy.
– Jasne.
Ruszyłem przed siebie, mimowolnie wciąż podrygując. To było silniejsze ode mnie. Stanąłem w kilkuosobowej kolejce i powoli sunąłem wzrokiem po stole. Wybór wszystkiego był naprawdę duży, nie spodziewałem się aż tak wystawnego bufetu. Pożałowałem, że zjadłem przed wyjściem kolację. W moim żołądku nie zostało już zbyt dużo miejsca. Gdzieś przed sobą usłyszałem znajomy głos. Wychyliłem się lekko, próbując go zlokalizować. Bezskutecznie.
– Szykuj portfel, ja ci dzisiaj nie odpuszczę. – Usłyszałem go znowu.
Nagle głos jakby się przybliżył i minął mnie gdzieś z boku. Odwróciłem głowę i zrozumiałem, skąd go znam. Specyficzne tatuaże na ramieniu i kruczoczarne włosy nie pozostawiały wątpliwości.
– Przegrałeś zakład, nie wykręcisz się!
Niemal otarła się o mnie ramieniem, a jej towarzysz przystanął i wsunął się pomiędzy mnie a faceta za moimi plecami.
– Przepraszam – powiedział, sięgając ręką po dwa talerzyki.
Spojrzałem na Eve, a ona na mnie. Nie byłem pewien, czy mnie rozpoznała, i przez chwilę wahałem się, czy zdjąć maskę. Ostatecznie tego nie zrobiłem i stałem jak ten słup, wpatrzony prosto w jej piwne oczy. Ona również patrzyła na mnie, przez co zrobiło mi się dziwnie duszno i gorąco.
– Ruszamy. – Ktoś sugestywnie popchnął moje plecy.
Kolejka przede mną zniknęła i pospiesznie podszedłem do ponczu. Nalałem porcję dla Alice i natychmiast się odwróciłem, próbując zlokalizować Eve. Zniknęła… Poczułem zawód i irytację jednocześnie. Co ja wyprawiam, do cholery?! Oglądam się za obcą kobietą, niosąc poncz dla swojej! Wracałem do stolika, próbując zebrać myśli. Nie mogłem jednak ochłonąć, wciąż uciekałem myślami do Eve i korciło mnie, żeby zaraz jej poszukać.
– Dziękuję. – Alice obdarowała mnie promiennym uśmiechem.
Usiadłem obok niej i niemal natychmiast zacząłem wodzić wzrokiem po sali. W końcu ją dostrzegłem. Czarna koronkowa sukienka i złota ażurowa maska… Wyglądała zjawiskowo. Nie mogłem oderwać od niej oczu i zachodziłem w głowę, jak to możliwe, że wyglądała dzisiaj tak kobieco, tak delikatnie…
– Powinieneś poprosić kogoś do tańca. – Usłyszałem głos Alice.
– Niby kogo? Maggie od godziny nie schodzi z parkietu.
– No to kogoś innego… – Zmrużyła oczy, robiąc szybki przegląd sali.
Nie chciałem, żeby ją zauważyła. W sumie nie wiem dlaczego… Spojrzałem w przeciwnym kierunku, jakby podświadomie odwodząc tym samym Alice od natrafienia wzrokiem na Eve.
– Wiesz co, ja może przejdę się do łazienki.
Poderwałem się z miejsca, by po chwili zniknąć w tłumie. Minutę później obmywałem twarz zimną wodą, w nadziei, że pomoże mi to ochłonąć. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje! Zacząłem wyobrażać sobie, że wychodzę z łazienki i wpadam prosto na Eve. Ona od razu mnie rozpoznaje i… lądujemy w jednej z toalet, namiętnie całując się i wodząc niecierpliwie rękoma po swoich ciałach. Umysł zaczął podsuwać mi coraz śmielsze sceny. Popatrzyłem w swoje odbicie w lustrze, nie mogąc uwierzyć w to, co się działo. Sam siebie nie poznawałem! Wziąłem kilka głębszych oddechów i postanowiłem grzecznie wrócić do swojej dziewczyny.
Okrążałem tańczących ludzi, posuwając się do przodu wzdłuż kolejnych stolików. Próbowałem się skupić na otaczającej mnie rzeczywistości. Właśnie zaczęła się jedna z piosenek, do których ostatnio tańczyliśmy na zajęciach. Zwolniłem, zasłuchany w kolejne dźwięki, przypominając sobie w myślach ćwiczone tak niedawno kroki.
– Cześć!
Czyjaś ręka wylądowała na mojej piersi, zatrzymując mnie w miejscu.
– Tak myślałam, że to ty. – Eve chwyciła delikatnie mój nadgarstek, który osobiście wytatuowała.
W łazience podciągnąłem rękawy koszuli, teraz nic już nie zasłaniało jej dzieła. Stałem jak wryty, a przed moimi oczami znów pojawiły się obrazy, które parę minut temu podsuwała mi wyobraźnia. Patrzyła na mnie z lekkim uśmiechem, krążącym gdzieś w kącikach ust. Były krwistoczerwone, idealnie kontrastujące z czernią jej włosów i sukienki…
– Daniel? To ja, nie poznajesz? – Przechyliła głowę. – Eve, robiłam ci tatuaż.
– Tak – wyjąkałem. – Jasne, że poznaję.
– Co za zbieg okoliczności, prawda?
– Co?
Roześmiała się, a ja wciąż nie mogłem oderwać wzroku od jej ust.
– No to, że tutaj oboje jesteśmy – wytłumaczyła.
– No tak…
Czułem, jak znowu ogarnia mnie fala gorąca.
– Zatańczymy?
Chwyciła mnie za rękę i po chwili znaleźliśmy się na samym środku parkietu. Wszystko działo się tak szybko i jakby obok mnie. Odruchy jednak wzięły górę i niemal machinalnie chwyciłem ją jak trzeba. Po chwili prowadziłem jej ciało pewnymi ramionami, a ona szybko chwyciła kroki i płynnie sunęliśmy po parkiecie, niesieni rytmem muzyki.
– Świetnie tańczysz. – Ledwie usłyszałem jej głos, przebijający się przez dźwięki piosenki.
– Trochę ćwiczę – rzuciłem jej w twarz dokładnie w momencie, gdy gwałtownie przyciągnąłem ją do siebie.
Odepchnięcie, kroki w tył, bok, potem przyciągnąłem ją znów do siebie. Szybko weszła w mój rytm i musiałem przyznać, że szło jej wyśmienicie. Gdy pozwoliła sobie na małą improwizację, zarzucając nogę na moje biodro, poczułem, jak cały sztywnieję… Szarpnąłem ją i zmieniliśmy kierunek. Nigdy dotąd tak nie tańczyłem z kobietą. Nie myślałem o krokach, o tym wszystkim, czego się nauczyłem. Każdy ruch przychodził sam, naturalnie wywołany reakcją na jej ciało, tym, jak się poruszała… Byłem jak w transie. Jej oczy błyszczały, widziałem, że jest bardzo podekscytowana. To jeszcze mocniej mnie podniecało