– Daj spokój. – Machnęła niecierpliwie ręką. – To już wiem, coś mi wspominałeś przez telefon. Opowiedz coś osobistego. Jaką masz rodzinę, jakie hobby.
Oparłem się wygodniej, starając się zebrać myśli. Nie chciałem jej opowiadać o Alice ani wspominać o mieszkaniu rodziców, bo to od razu kojarzyło mi się z pamiętnikiem Jojo. Zacząłem więc od tego, że jeszcze parę lat temu mieszkałem z rodziną na wsi. Nie jestem londyńczykiem z urodzenia, ale w sumie odnalazłem się w tym mieście dość szybko. Eve słuchała mnie uważnie, raz po raz przerywając, żeby zadać jakieś pytanie. Szczerze interesowała się wszystkim, co jej opowiadałem, i bardzo mi się to podobało. W moim odczuciu miałem bardzo nudne życie i przyjemnie było widzieć, że jednak kogoś zainteresowało.
W pewnej chwili usiadła obok mnie i podparła dłońmi brodę. Wsłuchiwała się w każde moje słowo, a ja miałem coraz większe problemy z wypowiadaniem się. Jej zapach i niemal wyczuwalne ciepło skóry działały na mnie oszałamiająco.
– No i to chyba tyle… – wykrztusiłem.
– Niesamowite – szepnęła bez cienia ironii w głosie.
– Raczej nudne.
– Nie! Nigdy kogoś takiego nie spotkałam. Powaga.
Przyglądałem jej się uważnie. Wydawała się szczera. Doprawdy przedziwne, że dla kogoś moje życie może być „niesamowite”. W dodatku dla kogoś takiego jak Eve. Wiedziałem przecież, jak wyglądało jej dzieciństwo, a i teraz wydawała się bardzo interesującą osobą. Ja byłem z kolei taki beznadziejnie przeciętny i nudny.
– Twoje życie jest jak z tych kolorowych czasopism albo poradników – powiedziała. – Takie perfekcyjne, bezproblemowe… Czy ty w ogóle masz jakieś wady?
Zaśmiałem się nieco nerwowo.
– Pełno. Na przykład chrapię. Podobno często i głośno.
Nie wiem, dlaczego to powiedziałem. Nie było się przecież czym chwalić!
– Cóż, nie wnikam, co porabiasz nocami. – Uśmiechnęła się zawadiacko. – Nie jesteśmy na takim etapie znajomości.
– A na jakim jesteśmy?
Sam zdziwiłem się moją śmiałością. Nie żebym był ciapą w kwestii kontaktów z kobietami, ale przy Eve… po prostu traciłem pewność siebie.
– Hmmm… – mruknęła i uniosła teatralnie palec do ust, w geście zastanawiania się. – Na etapie wybierania odpowiedniego tatuażu dla ciebie.
– A jak już wybierzemy i zrobimy? – Czułem narastający ścisk w żołądku.
Eve usiadła prosto, siląc się na powagę. Widziałem, że jest lekko rozbawiona, a może nawet zaintrygowana.
– To albo będziesz mnie przeklinał, albo wielbił.
– Stawiam na to drugie. W tej kwestii akurat ci ufam.
Jej oczy błysnęły, a kąciki ust lekko się uniosły.
– A w jakiej mi nie ufasz?
Flirtowała ze mną! Byłem oszołomiony… Naprawdę spodobała jej się ta gra, a mi się podobało, że ją podjęła.
– Nie wiem, czy dasz się zaprosić na kolację. Tutaj nie mam stu procent pewności.
Zesztywniała. Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Zresztą ja też nie, moje usta same wypowiedziały te słowa, bez uprzedniej konsultacji ze mną. Gabrielle zerkała na nas ukradkiem, najwyraźniej podsłuchując całą rozmowę. Widziałem, że miała ochotę coś powiedzieć, ale na razie oboje milczeliśmy, czekając na reakcję Eve.
– Zapraszasz mnie na kolację?
– Tak.
– Czy mi się wydaje, czy masz dziewczynę? Alice, zdaje się.
Miałem ochotę zapaść się pod ziemię, a najchętniej wykasować jej ostatnie słowa. Musiała poruszyć ten temat?!
– Nie proszę cię o rękę, tylko chciałbym zjeść w miłym towarzystwie.
– Czyli towarzystwo Alice jest niemiłe?
Potarłem spocone dłonie o spodnie, gorączkowo szukając jakiejś trafnej riposty.
– Chyba wspominałem, że Alice nie jest zazdrosna? – Próbowałem wybrnąć. – Poza tym to nie moja żona. Luźny związek i tyle.
Skłamałem bezczelnie, w dodatku patrząc Eve prosto w oczy. Co jak co, ale mój związek z Alice z pewnością nie był „luźny”.
– Ciekawe…
Widziałem, że się waha, ale jednocześnie nie wiedziałem już, jak mam ją przekonać. Na szczęście w tym momencie z pomocą przyszła mi Gabrielle.
– Eve, idź na tę kolację i nie wymyślaj!
Spojrzały na siebie wymownie.
– Może w końcu boss przestanie rozsiewać plotki o twojej orientacji seksualnej?
Ten argument chyba był decydujący. Eve uśmiechnęła się niepewnie, ale wreszcie mi odpowiedziała.
– No dobrze. Piątek, godzina dwudziesta. Przyjdź tutaj.
Nie mogłem uwierzyć własnym uszom! Przychodząc tu dzisiaj, na nic takiego nie liczyłem. Ba! Niczego nawet nie planowałem. Kierowała mną zwykła, spontaniczna chęć zobaczenia jej jeszcze raz. Nic więcej.
– Przyjdę – wykrztusiłem.
Wstała z taboretu i podeszła do biurka. Stojąc do mnie tyłem, rzuciła przez ramię:
– Spóźnisz się choćby pięć minut, to wychodzę.
– Oczywiście – zapewniłem. – Kobiecie nie można kazać czekać.
Gabrielle zachichotała, a Eve nawet nie drgnęła. Wstałem i podszedłem do niej, jednak nie na tyle blisko, żeby poczuła się nieswojo.
– No, to jesteśmy umówieni. Będziemy mieli okazję omówić mój kolejny tatuaż.
Odwróciła się i lekko uśmiechnęła. Wydawało mi się, że jest troszkę zestresowana. Uciekała wzrokiem, przygryzała wewnętrzną część policzka… Nie widziałem jej takiej wcześniej. To było dziwne i urocze jednocześnie.
– To do zobaczenia! – Założyłem kurtkę i uśmiechnąłem się na odchodne do obu dziewczyn.
Chłodne powietrze na zewnątrz przyniosło mi niespodziewaną ulgę. Dopiero teraz poczułem, jak bardzo było mi gorąco. Spociłem się chyba na całym ciele. Nigdy zaproszenie dziewczyny na randkę nie było dla mnie tak stresujące!
Gabrielle skrzyżowała ramiona i wyczekująco patrzyła na koleżankę. Eve starała się nie zwracać na to uwagi, ale w końcu nie wytrzymała.
– No co? Sama mi kazałaś się umówić!
– No i prawidłowo. To dobra decyzja.
– Nie wiem… On ma dziewczynę. Widziałam ich na balu sylwestrowym, więc nadal są razem.
Gabrielle wytrzeszczyła oczy.
– To ten koleś od tanga???
Eve potwierdziła skinieniem głowy. Tamten taniec nadal tkwił w jej pamięci, ale może niepotrzebnie opowiedziała o nim Gabrielle. Była pod takim wrażeniem, że nie mogła się powstrzymać. Poza tym boss nie omieszkał też o tym wspomnieć już pierwszego dnia pracy w nowym roku. Gabrielle była jedyną osobą z ich salonu, która nie poszła na bal, więc ochoczo o wszystko wypytywała.
– On mi się coraz bardziej podoba.
– To