Spis treści
8 POMIĘDZY
10 POMIĘDZY
16 TERAZ, LUTY
18 POMIĘDZY
24 POMIĘDZY
31 TERAZ, MAJ, SZPITAL – DZIEŃ PIĄTY
38 EPILOG
41 WIELKIE DZIĘKUJĘ WĘDRUJE DO…
Copyright © by Joanna Skonieczna, 2020
All rights reserved
Redakcja
Paulina Jeske-Choińska
Opracowanie graficzne
Teodor Jeske-Choiński
Projekt okładki
Mariusz Banachowicz
Wydanie I
ISBN 978-83-8116-914-1
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej publikacji nie może być powielana ani rozpowszechniana za pomocą urządzeń elektronicznych, mechanicznych, kopiujących, nagrywających i innych bez uprzedniego wyrażenia zgody przez właściciela praw.
Zysk i S-ka Wydawnictwo ul. Wielka 10, 61-774 Poznań tel. 61 853 27 51, 61 853 27 67 Dział handlowy, tel./faks 61 855 06 90 [email protected] www.zysk.com.pl
Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w systemie Zecer.
Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym
This ebook was bought on LitRes
PAŹDZIERNIK 2012
Mój tata krytykował niemal każde pomieszczenie, notorycznie porównując je do odpowiednika z Wrotham. Wciąż nie mógł się przyzwyczaić do małego metrażu, choć przecież doskonale wiedział, że mieszkanie w Londynie będzie mniejsze niż dom na wsi, w którym dotąd mieszkaliśmy. Narzekaniom nie było końca, ale ostatecznie nawet tata rozumiał, że ta przeprowadzka była dobrą decyzją. Zresztą sam ją podjął, ku zadowoleniu mamy, mojemu i Cecilii.
Nie licząc mojej młodszej siostry, wszyscy musieliśmy codziennie dojeżdżać do Londynu – rodzice do pracy, a ja na uczelnię. Zamieszkanie w stolicy było więc najlepszym rozwiązaniem, przynajmniej na najbliższe lata. Rodzice wynajęli zatem dom w Wrotham jakimś ludziom, a cała nasza rodzina przeniosła się do niewielkiego mieszkania w Londynie. Zdziwiłem się, że musieliśmy dopłacać do najmu, ale tata szybko mi wyjaśnił, że pieniądze z wynajmu domu są mniejsze niż te, które trzeba płacić za niewielki metraż w mieście. Wkrótce zresztą sam pojąłem, że koszty życia w metropolii są nieporównywalnie wyższe od tych w małych miejscowościach, od najmu po lunch w pubie. Szybko zdecydowałem więc o podjęciu dorywczej pracy, bo nie wyobrażałem sobie, żeby nie było mnie stać choćby na piwo z kumplami. Choć w praktyce takich wypadów raczej niewiele mnie czekało.
Nie miałem zbyt wielu znajomych na uczelni. Byłem typem outsidera, chociaż nie z własnej woli. A może właściwie z własnej… Po prostu nie byłem taki jak oni. Przesiąkłem małomiasteczkowością, nie znałem wielkomiejskich zwyczajów i mody. To był powód, dlaczego niespecjalnie garnęły się do mnie tłumy nowych kumpli. Wiedziałem jednak, że z łatwością mógłbym to zmienić, gdybym tylko chciał. Byłem bardzo spostrzegawczy i inteligentny. Nadrobienie zaległości towarzysko-kulturowych nie zajęłoby mi wiele czasu. Niemniej jakoś nie miałem na to większej ochoty. W wielu momentach musiałbym „zniżyć się” do poziomu większości chłopaków z uczelni, a to oznaczałoby rezygnację z własnego JA. Wolałem więc pozostać sobą i zachować wierność wobec własnych wartości. Mimo to od czasu